Cóż...
Wyjątkowo nie mam weny na przemowy, więc dziś bez zbędnego trucia dupy.
Zapraszam do lekturki xD
~Smacznego
***
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, usilnie próbując dojść
do tego, co mnie skłoniło żeby zaprosić Matsuri. Zerknąłem na dziewczynę.
Wyglądała na przeszczęśliwą. Niemal przez cały czas była uczepiona mojego
ramienia, chłonąc wzrokiem każdy najmniejszy szczegół, każdą dekorację, każdą
najdrobniejszą, kolorową lampkę na sznurze rozwieszonym przy suficie. Kiedy
tylko jej spojrzenie zatrzymywało się na mnie i krzyżowało z moim, momentalnie
się rumieniła i odwracała wzrok.
Wkurwiające.
Wracając, co to ja…?
A, tak.
Ja, Matsuri, bal.
Zacznijmy może od początku.
Wróciłem z dzieciakami niedługo po tym, jak Deidara sobie
poszedł. To było… Dziwne. Gdzieś głęboko w sobie odczuwałem niedosyt. No i
oczywiście wielką chęć ukatrupienia Gaary. Niechętnie musiałem przyznać, że
przywiązałem się do blondyna bardziej, niż bym chciał. Nawet pomimo jego wybujałych
poglądów i irytującego sposobu bycia. Sam już nie wiedziałem co o tym myśleć.
Zaraz po powrocie poszedłem do siebie. Sięgnąłem pierwszą
lepszą książkę i usiłując zająć czymś myśli, zacząłem czytać. Niedługo potem,
bo nie minęło chyba pół godziny, przyszła babcia Chiyo i oznajmiła, że odebrała
z pralni mój garnitur. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co tej kobiecie
chodzi. Musiałem wyglądać kretyńsko wpatrując się w nią jakby spadła z
Księżyca. Powiedziała wtedy „Sasori, wybierasz się na bal, prawda?”, z naciskiem na
ostatnie słowo. Bąknąłem coś niewyraźnie w odpowiedzi, mając nadzieję, że sobie
pójdzie. Jak to babcie mają w zwyczaju, jej nieomylny radar się załączył i
sekundę później siedziała już na łóżku, przyglądając mi się z troską i pytając,
czy wszystko w porządku. Bez namysłu odparłem, że pokłóciłem się z kolegą, a
tak w ogóle to nie wiem, czy chce mi się iść na ten durny Bal Świąteczny.
Posłała mi wtedy oburzone spojrzenie, jakbym właśnie oznajmił, że ryba była za
sucha, a zupa za słona (były zajebiste, jak zwykle zresztą) i tak zaczęły się
wywody na temat „powinieneś pójść, Sasorku!” - nigdy nie słucha, gdy mówię,
żeby mnie tak nie nazywała - a potem jeszcze „zaproś Matsuri, jestem pewna, że
będzie zachwycona!”. Moje wyćwiczone do perfekcji spojrzenie pod tytułem
‘chyba-nie’ jak zwykle na nic się zdało.
Zaledwie dzień później, czyli w niedzielę,
wspaniałomyślnie zaprosiła do siebie swoją przyjaciółeczkę, z którą - z
niewiadomych powodów - przyszła także Mats. Zostałem wygoniony do
pokoju razem z dziewczyną, a na odchodnym obdarzyła mnie konspiracyjnym
spojrzeniem, jakby mówiła „wiesz, co robić”. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że babcia
wręcz oczekiwała ode mnie, że zabiorę Matsuri na ten głupi bal i dobiorę jej
się do majtek. Nie ogarniam kobiety. Szatynka usiadła obok mnie i zagadnęła.
Początkowo było sztywno, a potem tama puściła i zaczęliśmy gadać jakbyśmy się
znali od dzieciństwa. Znowu zostałem spytany o powód takiego, a nie innego
humoru i ponownie sprzedałem bajeczkę o domniemanej kłótni. Później… Później
spojrzała na mnie tymi maślanymi oczami. Na chwilę odwróciłem wzrok na szafę,
gdzie poprzedniego dnia pomiędzy bluzą Slipknota,
a skórzaną kurtką upchnąłem garnitur przytargany przez babcię, a potem znowu na
dziewczynę, wzdychając cicho. Jak nigdy wymiękłem i nim zdążyłem ugryźć się w
język, bąknąłem niewyraźnie „chcesz iść ze mną na ten głupi bal?”
Tak, to było jakoś tak.
Spojrzałem z góry na Matsuri. Nerwowo zaczesała za ucho
nieznośny kosmyk, który wymknął się ze starannie upiętej na bok grzywki i
uśmiechnęła się do mnie uroczo. Odpowiedziałem wyćwiczonym, sztucznym uśmiechem
i poprowadziłem ją w kierunku hali.
W środku było już sporo ludzi. W tłumie wyszukałem Yahiko
i Konan, co o dziwo nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Wypatrzyłem ich przy
stoliku z napojami.
– Chodź, Matsuri – mruknąłem do dziewczyny,
przyglądającej się z zachwytem jakiemuś świecidełku powieszonemu na ścianie i
pociągnąłem ja za sobą. Zatrzymałem się przy parze i wsunąłem dłonie do
kieszeni spodni. Nie będę przecież łaził z dziewczyną za rączkę przez cały
wieczór. No bez przesady. – Cześć – rzuciłem, odciągając ich uwagę od… Siebie
nawzajem.
Konan zerknęła na mnie, wtulając się w
tors rudego, a potem obrzuciła Matsuri niechętnym spojrzeniem. Młodsza
dziewczyna zmieszała się nieco. Jej ręka automatycznie oplotła się wokół mojej,
nasilając tylko morderczy wzrok, jakim obdarzała ją Tenshi. Widocznie wściekła
przeniosła go na mnie i skinęła głową w bok, chcąc najwyraźniej ze mną pogadać.
Skrzywiłem się, ale posłusznie uwolniłem rękę z uścisku Sakamoto i podążyłem w
bok na dziewczyną mojego kumpla.
Po upewnieniu się, że jesteśmy
wystarczająco daleko, Konan zatrzymała się gwałtownie i obrzuciła mnie
rozjuszonym spojrzeniem, krzyżując na piersiach ręce. Beznamiętnie przyglądałem
się jej twarzy. Wąskie brwi marszczyły się groźnie, a muśnięte ciemnofioletowym
cieniem powieki przymrużyła zawistnie. Nic nie zrobiłem, a czułem się winny.
Masakra.
– Co wy znowu kombinujecie? – warknęła.
– „My”? Nie rozumiem o co ci chodzi…
– Oh, Sasori. Nie udawaj, proszę cię.
Najpierw ty zapraszasz tą gówniarę, potem Deidara zaprasza Yoko… Co jest grane,
hm?
Yoko? Zmarszczyłem brwi, chcąc skojarzyć
sobie kogoś takiego, jednak nie mogłem sobie przypomnieć żadnej dziewczyny o
tym imieniu. Zresztą, czy to ważne? To przecież nie moja sprawa, z kim, gdzie i
kiedy on sobie łazi, nie? Konan jakby czytała mi w myślach, bo nagle zaczęła
wyjaśniać, że dziewczyna podbijała do niego na początku pierwszej klasy, zanim
wydało się, że jest gejem. I że zgodziła się od razu, bo mimo wszystko Deidara
ma powodzenie u dziewczyn. Prychnąłem pod nosem i wywróciłem ostentacyjnie
oczami. Jakby mnie to interesowało… Mój wzrok odbiegł gdzieś w bok, zatrzymując
się po chwili na blondwłosym chłopaku. U jego boku stała jakaś dziewczyna.
Niewiele niższa od niego, a tym samym wyższa ode mnie o dobre pięć centymetrów.
Podłe, parsknąłem w myślach.
Spode łba przyglądałem się, jak lepi się
do Deidary i rozmawia z nim, co trochę chichocząc pod nosem. Była naprawdę
śliczna. Przednie pasma jej włosów zostały
spięte z tyłu, a reszta włosów puszczona luźno na plecy w postaci gęstych
loków. Ukradkiem wygładziła dłonią materiał miętowej sukienki trzy-czwarte,
zebranej pod biustem i spływającej swobodnie po krzywiznach smukłego,
wysportowanego ciała. Uniosła lekko głowę i powiedziała coś do niego,
uśmiechając się ślicznie. Odpowiedział jej, obdarzając ją szerokim uśmiechem.
Mimowolnie zacisnąłem kurczowo usta,
mordując ją w myślach na pierdyliard sposobów; każdy bardziej bolesny od
poprzedniego.
Dziesięć
kubków Coca Coli, dwadzieścia dwie
piosenki - w tym sześć wolnych, których jakimś cudem udało mi się uniknąć - i
dwa papierosy wypalone pośpiesznie na dworze później, miałem dość. Wkurwiała
mnie Matsuri, ciągle i ciągle szczebiocząca coś centymetr od mojego ucha,
wkurwiała mnie Konan, na każdym kroku bombardująca mnie wymownymi spojrzeniami
i kąśliwymi komentarzami, wkurwiał mnie Yahiko, mający gdzieś to, że jego laska
ewidentnie chce mnie udupić i przede wszystkim wkurwiał mnie Deidara,
najwidoczniej świetnie bawiący się z tą całą Yoko. Co jakiś czas podchwycałem
jego ukradkowe spojrzenia, jednak za każdym razem błyskawicznie odwracał wzrok.
Machinalnie sięgnąłem po jedną z butelek, którą jakieś pięć minut temu
zajebałem ze stolika i sobie przywłaszczyłem. Odkręciłem korek i wychyliłem
łyk. Cola była obrzydliwa; słodka jak cholera. Normalnie fuj.
Upiłem jeszcze trochę.
Odstawiłem ją obok, nie spuszczając
wzroku z blondyna. Przestałem już nawet udawać, że słucham paplaniny Sakamoto.
Z całym szacunkiem, gówno mnie obchodzi, że chyba poszło jej w rajstopach
oczko. Mogła nie zakładać, albo wziąć sobie drugą parę.
Muzyka się zmieniła. Znowu puszczono
jakiś wolny kawałek, Bon Jovi bodajże.
Taaaa. Nieszczęśliwa miłość, ona w ramionach innego... Bardzo zabawne. Na prawdę.
Ktoś chwycił mnie za nadgarstek i
pociągnął w kierunku zdziesiątkowanych par, które zostały na sali.
Zdezorientowany wgapiałem się w plecy Matsuri. Przecież my nie…
Obróciła się do mnie i niepewnie
zarzuciła dłonie na ramiona. Stłumiłem westchniecie cisnące mi się na usta i
posłusznie objąłem ją w pasie. Jeden wolny nie zaszkodzi, prawda? Dostrzegłem
nieśmiały uśmiech wykrzywiający jej usta. Wzruszyłbym ramionami czy coś, no ale
uznajmy, że nie wypada. W pewniej chwili poczułem, jak Matsuri opiera o mój
tors głowę. Sytuacja była dla mnie trochę… Krepująca. No wiecie, nie przywykłem
do tak bliskich kontaktów z dziewczynami. Zwykle je olewałem. Nie miałem nawet
bliższej koleżanki. Aspołeczny Sasori jest Aspołeczny. Co poradzić?
Chrząknąłem cicho, modląc się w duchu do
Jezusa, Buddy i innych znanych mi bogów, bóstw i bożków, żeby ta piosenka wreszcie się skończyła.
***
Stałem oparty o stół
bufetowy, popijając jsok z plastikowego kubka. Czekałem na Yoko;
poszła na chwilę do kibla. W tym czasie śledziłem poczynania Akasuny. Ze
złością przyglądałem się, jak ta gówniara wyciąga go do wolnego. No dobra. Nie
była to ta zazdrość w stylu ‘to-ja-powinienem-tam-być’, bo wyglądałoby to
debilnie, no ale mimo wszystko… Jak dla mnie była zdecydowanie zbyt blisko
niego. Niemalże lepiła się do chłopaka, co chwila posyłając mu maślane
spojrzenia i rozanielone uśmieszki. Rzygać się chciało od patrzenia na tą
szopkę. A z drugiej strony miałem ochotę się śmiać. Oczywiście z Matsuri.
Biedna, głupia, nieświadoma dziewczynka. Na dodatek ten idiota albo zwyczajnie
z nią pogrywał, albo był po prostu był głupi, ślepy czy ki chuj i nie zauważał
tych wszystkich „znaków”, jakie mu wysyłała. Nie mniej, miałem bekę. Czekałem
tylko, żeby zobaczyć jej minę, kiedy już do niej dotrze, że to nie ta partia. Odeślę
ją wtedy do Hidana. Ucieszy się chłopak, ponoć do zrozpaczonej dziewczyny
najłatwiej się dobrać.
Nawet nie zauważyłem, kiedy Yoko wróciła
i przystanęła obok mnie. Cały czas gapiłem się na Akasunę.
– …ra? Deidara! – wyrwała mnie z
zamyślenia. O mały włos, a upuściłbym kubek. Konan by się pewnie wkurzyła; sok
z porzeczki trudno zmyć, o ile w ogóle jest to możliwe. Wierzchem dłoni otarłem
niezdarnie resztki napoju i odstawiłem kubek na stół, obracając się do
dziewczyny. Przyglądała mi się wymownie, unosząc lekko brwi.
– Przepraszam, zamyśliłem się o… Czymś –
bąknąłem, uśmiechając się krzywo.
– Czymś? A przypadkiem nie kimś? –
prychnęła kpiąco.
– Eeee… Nie wiem o czym mówisz. Chcesz
gdzieś iść, czy coś? Może się napijesz? Mają tam niezłe ciastka, przynieść ci
kilka? – Wskazałem na stół obok. Potok słów wypływał z moich ust. Jak zawsze,
gdy ktoś przyłapywał mnie na gorącym uczynku, a ja za wszelka cenę chciałem się
tego wyprzeć. Yoko westchnęła ciężko i pokręciła głową z dezaprobatą. Always ustąpiło jakiemuś szybszemu
kawałkowi, a ludzie ponownie ruszyli na parkiet. Zerknąłem w tamtym kierunku.
Sasori szedł w kierunku wyjścia, grzebiąc w kieszeni, prawdopodobnie w
poszukiwaniu fajek. Matsuri oczywiście polazła za nim.
– Dobra, daj spokój – mruknęła cicho
Yoko. Odwróciłem wzrok z powrotem na nią. – No idź. Myślisz, że nie widzę jak
się na nich gapisz? – dodała, widząc moją zdezorientowaną minę.
– Przecież cię zaprosiłem… –
zaoponowałem, ale uciszyła mnie z powrotem, kładąc na ustach palec.
– No idź już. Nie powiem, głupie uczucie
przegrywać z facetem, no ale co poradzić… – zaśmiała się i wzruszyła ramionami.
– Yoko…
– No wypierdalaj do niego, a nie stoisz
jak dureń! – warknęła w końcu i wygoniła mnie w kierunku, w którym poprzednio
odszedł Sasori. Posłusznie, nieco zmieszany, oddaliłem się w tamtą stronę.
Nerwowo wepchnąłem dłonie do kieszeni. Pójdę tam i co zrobię, hm? Z jednej
strony byłem wdzięczny Yoko. Pewnie dalej bym tak stał i się gapił, gdyby mnie
nie wygoniła. A z drugiej było mi zwyczajnie głupio. Zaczynałem zachowywać się
jak ciota.
Wyszedłem podwójnymi drzwiami, rozglądając
się w poszukiwaniu chłopaka. Postanowiłem, że po prostu z nim pogadam, no a
poza tym przewietrzyć się nie zaszkodzi… Zdjąłem z wieszaka kurtkę zimową i
zarzuciłem ją na siebie. Bez zapinania zamka skierowałem się na dwór. Uchyliłem
przeszklone drzwi, a moje ciało omiótł mroźny podmuch grudniowego wiatru.
Zakląłem pod nosem i dłonią odgarnąłem z twarzy włosy. Uniosłem głowę i
wytrzeszczyłem oczy.
Ot, taka tam Matsuri przyssana do
Akasuny. Szatynka przywarła do niego, wpijając się zachłannie w jego
usta. Zdezorientowany przyglądał się jej
przymkniętym oczom i zaróżowionym policzkom. Sakamoto uniosła dłonie i wplotła
je w jego włosy.
Sam wyglądał na nieźle zdziwionego. Stał
w całkowitym bezruchu, gapiąc się na nią i ściskając pomiędzy dwoma palcami
wypalonego do połowy papierosa. Nagle zerknął na mnie i spłonął rumieńcem,
odrywając się tym samym od dziewczyny. Zamrugałem szybko, otwierając i
zamykając usta, jednak jak na złość nic konkretnego prócz bliżej nieokreślonych
pomruków się z nich nie wydostało.
– Ja… Ekhm… – odchrząknąłem, odwracając
wzrok – przepraszam – bąknąłem w końcu i poszedłem przed siebie. No co? Byłem
trochę zdezorientowany, cholera. Takie coś było zdecydowanie ostatnim, co
spodziewałem się zastać.
Siedziałem na kamiennym murku
otaczającym cały budynek i gapiłem się w oszroniony słup lampy ulicznej. Z jej
wierzchołka zwisało kilka sopli, połyskujących w żółtym świetle żarówki.
Sceneria rodem z tanich romansów, w których tak lubują się czterdziestoletnie
baby po menopauzie… Teraz brakuje, żeby tu przylazł, wszystko wytłumaczył, a
potem…
– Yo.
Oh, poważnie? Odbiegłem wzrokiem w kierunku, skąd
dochodził głos, napotykając na jego właściciela. Nie odpowiadając, spojrzałem z
powrotem na lampę. Nagle wydała mi się niesamowicie interesująca.
– Czemu sobie poszedłeś? – kontynuował, nie doczekawszy
się odpowiedzi. Prychnąłem pod nosem. A co? Oczekiwał, że będę tam stał i się
gapił, jak ta mała szmata się z nim liże? Nie dzięki, nie skorzystam. Zerknąłem
na telefon, który ściskałem w dłoni. Stwierdziłem, że miło by było, gdyby ktoś
teraz do mnie zadzwonił. Taki Hidan na przykład. On zawsze dużo gada, więc
byłoby w sam raz. Może wtedy Sasori by sobie poszedł, a tak - muszę mu
odpowiadać.
– Nie chciałem wam przeszkadzać. – rzuciłem kąśliwie. W sumie nie miałem o co
się wkurzać. Przecież byliśmy tylko kumplami, chociaż nawet to nie było pewne.
Ja wiem, zachowałem się jak ciota. Ale ta laska mnie tak strasznie, strasznie
wkurwiała. To mi coraz bardziej przypominało jedną z tych kretyńskich telenoweli,
które zawsze oglądała matka. To przecież takie dramatyczne: ja uciekam z
płaczem, a on za mną leci. Ugh, żałosne.
Skrzywił nieznacznie.
– Naprawdę sądzisz, że z własnej, nieprzymuszonej woli
tknąłbym jakąś dziewczynę? – mruknął, najwyraźniej urażony. Zacisnąłem nieznacznie
usta. No… Miał rację.
– Po cholerę się tłumaczysz?
– Nie wiem. Po cholerę strzelasz fochy?
– Nie strzelam! – warknąłem i wreszcie obejrzałem się na
niego. Uniósł wymownie brwi i przekrzywił odrobinę głowę. Odetchnąłem głęboko. –
A co według ciebie miałem zrobić? Stać tam jak czubek i gapić się na was?
Zrobić zdjęcie i wrzucić na fejsa? Hm?
Otworzył usta, chcąc najwyraźniej coś powiedzieć, ale po
chwili z powrotem je zamknął.
– Nie ważne – stwierdził w końcu. Przytaknąłem
nieznacznie ruchem głowy. No, on przynajmniej nie ciągnie tego w
nieskończoność. Chociaż tyle. – A… – przerwał na chwilę, jakby zastanawiał się,
czy odzywać się znowu.
– Hmmm?
– Chodzi mi o to w parku… No wiesz.
Drgnąłem. No kurwa, poważnie? Teraz mu się zbiera na
szczere rozmowy? To nie jest temat na teraz… To w ogóle nie jest temat!
Spojrzałem na niego spłoszony. Już nie wiedziałem co gorsze. Ten numer z
Matsuri, czy tamto. Nikły płomień nadziei, że może się przesłyszałem, zgasł
jeszcze szybciej, niźli się pojawił. Sasori bynajmniej nie wyglądał, jakby
chciał sobie pożartować. Wpatrywał się we mnie wyczekująco. Bezgłośnie
przełknąłem ślinę. Wiatr znowu zadudnił mi w uszach, porywając ze sobą
nagromadzony na ulicach śnieg i lekko smagnął mnie w twarz, wyrywając tym samym
z odrętwienia. Odchrząknąłem, nerwowo przeczesując grzywkę. Cóż… Co mógłbym
powiedzieć?
„No wiesz, jak to
jest. Zima, przeziębienie, gorączka, halucynacje… To nie zależało ode mnie!”
czy może raczej:
„Oj weź, Sasori!
Tak sobie jaja robiłem! Na żartach się nie znasz? Hehe…”, a może po prostu:
„Wcale nie chciałem
cię pocałować! Po prostu kark mnie rozbolał i chcąc, nie chcąc opuściłem lekko
głowę. To wszystko!”.
Nie uwierzy mi, stwierdziłem zrozpaczony. Jak to jest, że
kiedy na co dzień mam pierdyliard głupich pomysłów na minutę, to teraz nie mogę
wymyślić nic sensownego? Jasne, pewnie. Mógłbym powiedzieć, że prawdopodobnie
na niego lecę. Prawdopodobnie na pewno. Ale ten pomysł wydawał mi się
niemożliwie głupi, bezsensowny i ogólnie był do dupy.
I wtedy z opresji wyratowała mnie… No… Matsuri. To chyba
pierwszy raz, kiedy naprawdę chciałem jej podziękować. Nienawidzę takich
problematycznych sytuacji, jak ta teraz. Kiedy ktoś oczekuje ode mnie jasnej,
rzeczowej odpowiedzi. Można więc spokojnie wyobrazić sobie falę rozpaczy, jaka
zalała mnie od środka, gdy ktoś pociągnął dziewczynę z powrotem do hali. Ktoś,
a jaśniej rzecz biorąc - Yoko.
Sasori nawet nie był świadomy, co rozgrywało się za jego
plecami. Przez cały czas gapił się na mnie wyczekująco. No nie odpuści, no.
– Muszę…?
– E, tak? – odparł retorycznie.
– Nie wiem no, samo tak… – Wzruszyłem ramionami.
– Samo. – powtórzył.
– Tak, samo – przytaknąłem, ale on najwyraźniej oczekiwał
czegoś więcej niż „samo tak wyszło”. – No boże drogi! Po prostu naszła mnie
taka ochota, okej? Nie roztrząsaj tego z łaski swojej, nic się przecież nie
wydarzyło… – Na szczęście. No, powiedziałem. Może nie dokładnie to, co miałem
zamiar powiedzieć, ale zawsze coś, nie? – Zimno jest. Idę do środka – rzuciłem i
wstałem, kierując się z powrotem do budynku. Serio było zimno, palce u dłoni już
mi powoli odmarzały. Szedłem przed siebie, dość szybko, chcąc jak najprędzej znaleźć
się w ciepłym pomieszczeniu i dodatkowo ukatrupić Yoko. Matsuri w sumie też, tak
przy okazji, bo to wszystko jej wina w końcu. W myślach przeklinałem dziewczynę i dzień, w którym się przypałętała.
Taka słodka.
Taka milutka.
Rzygać mi się
chciało na samo wspomnienie jej imienia. Wiecznie coś, wiecznie się
wpierdalała. Wiecznie wchodziła mi w paradę. Byłem, cholera, pierwszy!
I zachowywałem się
jak skończony kretyn, ale to teraz nieistotny szkopuł.
– Ej! – usłyszałem za
sobą krzyk Akasuny. Machnąłem mu dłonią, nawet się nie odwracając. Rozległ się
tupot stóp i po chwili ktoś szarpnął mnie za nadgarstek. – O co ci znowu chodzi
durniu? – mruknął chłopak.
– O nic? Jest mi zimno,
więc idę do środka. Logiczne.
– Ta, jasne.
Uważaj, bo uwierzę, że tylko o to ci chodzi. Zachowujesz się jak… Nie ty.
– Fajnie. – bąknąłem
pod nosem i wyrwałem się z uścisku. Patrzcie państwo, wielki znawca się znalazł.
Poszedłem dalej, nie czekając na odpowiedź. Sasori ruszył za mną, po chwili
doganiając. Szedł obok, ciskając we mnie wkurzone spojrzenie, które oczywiście ignorowałem,
uparcie wgapiając się w chodnik. Ja wiem, że zachowywałem się jak jakaś pizda,
no ale… To było silniejsze.
– Deidara. O co
chodzi? – powtórzył.
– O nic, okej?
Ja nie wiem, czy on
robił mi na złość, był jakiś ślepy, upośledzony, czy zwyczajnie głupi, ale
zaczynał mnie wkurwiać. O co chodzi, co się stało. Jakby to, kurwa, nie było
oczywiste. No idiota by się połapał. A ja nie mam zamiaru mu wszystkiego
grzecznie tłumaczyć, bo ja o takich pierdołach gadać nie umiem i chuj!
– Nie, nie jest
okej! Najpierw prawie mnie całujesz, potem udajesz, że nic się nie dzieje, a
potem strzelasz fochy, bo Matsuri się dowaliła! – warknął, cały czas
dotrzymując mi kroku. – To zdecydowanie nie jest „nic”, więc mów!
– Daj se siana. To
już nieistotne.
Bez ostrzeżenia
obrócił mnie gwałtownie przodem do siebie i nim jakoś zareagowałem, przyparł do
ściany. Posłał mi twarde, nieznoszące sprzeciwu, rozwścieczone spojrzenie.
Nienawidził, gdy zbywano go półsłówkami. Jak ja teraz.
–Więc? – wycedził
przez zaciśnięte zęby. Odtrąciłem dłonie, zaciskające się na mojej kurtce i
skrzyżowałem z nim spojrzenia. – Powtórzę ostatni raz. Gadaj w tej chwili o co
ci chodzi – dodał oschle, uniemożliwiając mi odejście. Było zimno, a wiatr się nasilał,
ale najwyraźniej miał to gdzieś. Przyglądał mi się uporczywie spod przyprószonych
śniegiem, rozczochranych pasm czerwonych włosów. Zacisnąłem dłonie w pięści.
– Proszę bardzo. –
warknąłem i chwytając go kurczowo, przyciągnąłem do siebie.
***
Nie zabijajcie mnie~
*krzyczy łamiącym się głosem Sida z Epoki Lodowcowej*
Hym, hym.
Dawno nie dodawałam mangowych teł...
DOBRA! DOBRA!
Nie zabijajcie mnie~
*krzyczy łamiącym się głosem Sida z Epoki Lodowcowej*
Hym, hym.
Dawno nie dodawałam mangowych teł...
DOBRA! DOBRA!
Wiem, to podłe, to SasoMats.
I to urwanie na końcu rozdziału...
I to urwanie na końcu rozdziału...
Postaram się to ograniczyć.
Nie wiem jak wyjdzie, ale się postaram!
Serio!
Dobra...
I tak mi nie wierzycie, ale kit z tym.
DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
15.12.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Dupa.
Koniec ze spojlerami.
Lubię dręczyć ludzi xD
Witam !
OdpowiedzUsuńŚwietne,Boskie,Najlepsze a najbardziej końcówka już nie mogę się doczekać przyszłej niedzieli aaaaaaa
JESTEM PIERWSZA, JESTEM PIERWSZA, JESTEM PIERWSZA (CHYBA ŻE UPRZEDZI MNIE JAKIŚ ŚWISTAK, BEZ OBRAZY, KTÓRY PRZECZYTAŁ TO W TAKIM SAMYM MOMENCIE JAK JA I TEŻ TERAZ OPISUJE, ALE WUJEK Z TYM) O MATULIŃCIU. Czy mówiłam Ci, że jesteś moim Bogiem? Walić Jashina, kobieto, wyznaję Tsukizyzm. Co do rozdziału, ty wiesz, że nawet nie rozwaliłam aż tak mieszkania? Tylko ,,leciutko'' w chwili gdy przeczytałam o pocałunku tej zdziry z Sasorim. Wybaczę ci, bo na pewno miałaś jakiś słaby dzień i głowa Cię musiała okropnie boleć, a jeszcze na serio musiałaś strasznie cierpieć, gdy narysowałaś rysunek SasoMats. Naprawdę, nie mam ci tego za złe, serio, nie MAM. Ale pozwolisz, ze pierwszy raz się nie wypowiem, na temat obrazka (Ze strony technicznej, musze jednak powiedzieć, że cudownie wyszła ci postać tej zdzirki KOCHANEJ, świetna twarz i włosy.) BOZIU, NIE WIEM JAK WYTRZYMAM, ABY NIE OPISAĆ MOICH UCZUĆ CO DO KOŃCOWEJ SCENY, ALE POSTARAM SIĘ WSZYSTKO OD POCZĄTKU..uff... no więc. Powiem jedno, całe to zastanawianie się nad Deiem i sytuacją w parku Sasoriego, oznacza tylko jedno. Przecież chłopak najzwyczajniej w świecie się zakochał. I serio, jest takim idiotą, że tego nie widzi. Naprawdę jest idiotą, bo zaprosił Matsuri na bal, zamiast pięknego pana młodego o blond włosach i pięknych, niebiańskich oczach. Ale po chuj, skoro ma takie słabe wymagania, jak kij od szczotki kilka razy maźnięty w środku sedesa, to proszę bardzo. (Wybacz, naprawdę jej nienawidzę.) Czasami się zastanawiam, czy on wgl ma mózg, ale nie zagłębiajmy się w tak trudne sprawy, na poziomie archeozoologii. Pomińmy całą tą akcję z Matsu...Matttsuri,kiedy ją zapraszał i wgl, nie chcemy przecież (Pfu, poprawka. Nię chcę, bo ty już kilka razy próbowałaś do tego doprowadzić, bądźmy szczere xD ._.) żebym padła ofiarą zawału serca opisując to. BRAWO KONAN, BRAWO KONAN *Lata z trąbkami i chuj wie czym jeszcze*, tak trzymać. Mogła go jeszcze zlać. Jednakże potem wynagrodziło mi wszystko, opis zazdrości Sasorka, gdy patrzył na Yoko. Chętnie przeczytałabym jak Sasori morduje Yoko na pierdyliard sposobów. O, albo XD ,,Aspołeczny Sasori jest aspołeczny'' xDDD Podoba mi się to! XD Idealny opis Sasoriego xd I wiesz co? Polubiłam tą Yoko XD zajebista laska, jej tekst : ,,No idź już. Nie powiem, głupie uczucie przegrywać z facetem, no ale co poradzić… '', mogłabym z nią zawrzeć sojusz XD Jakby chorowała jeszcze na to co ja - yaoicholizm, normalnie, bratnia dusza XD (1 część. )
OdpowiedzUsuńPotem Dei wychodzi i tu następuje wstępny i końcowy masochizm, rozwalenie swojego biurka i wypierdolenie moich zwierząt z pokoju. SASORI POCAŁOWAŁ SIĘ Z TĄ ...mATSURI (Jak słusznie zauważyłaś, nie mam do niej żadnego szacunku i napisałam jej imię z małej litery.) No i next, scena serio jak wyrwana z jakiegoś melodramatu, Dei ucieka, załamka i deprecha, brakowało jeszcze płaczu, a Sasori za nim. Tylko że to wszystko w lepszej wersji. Przepraszam za me słowa, ale Dei zaczyna się odrobinkę zachowywać jak ciota, ale... w tym momencie jest ok, inaczej by było gdybyś tak jebła ciotowatego Deia na sam początek. Teraz to nawet się miło komponuje. XD ,,Teraz brakuje, żeby tu przylazł, wszystko wytłumaczył, a potem…
OdpowiedzUsuń– Yo.
Oh, poważnie?'' to i ,,– Chodzi mi o to w parku… No wiesz.
Drgnąłem. No kurwa, poważnie?'' i ,,– Po cholerę się tłumaczysz?
– Nie wiem. Po cholerę strzelasz fochy?
– Nie strzelam! '', no jebłam no xDDD Po prostu, niektóre teksty, niby takie normalne, nie śmieszne, rozwalają mój system i nie umiem już poprawnie pracować XD Punkt za to xd Następnie Dei ucieka, nie chce się tłumaczyć,wkurw na wszystko, Sasori biegnie za nim, wiatr we włosach, łapie go za nadgarstek, kwiatki wokół nich, spowolnione tempo, Deidara odwraca się ze łzami w oczach, a Sasori...dobra. STOP. ehh, za dużo fangirlsu, co ci mówiłam wcześniej. Powracając, Dei ma rację. Sasoriemu brak szarych komórek, kto normalny by się nie domyślił? No? SASORI.
Ehhh, ale i tak moment nawet spoko XDNO I NO I NO I , LALALALALALALALALALALAALAL, ELIASZ JEST W NIEBIE, PIESKI ZA NIĄ BIEGAJĄ W RÓŻOWYCH SUKIENKACH I MAKIJAŻEM, WOKÓŁ NIEJ LATAJĄ LICZNE CUKIERKI I INNE CHUJKI WUJKI. WYBACZAM CI WSZYSTKO, DOSŁOWNIE WSZYSTKO. NAWET TE MAINDFUCKI. ,,– Proszę bardzo. – warknąłem i chwytając go kurczowo, przyciągnąłem do siebie.'' - DRUKUJE I WYWIESZAM NA ŚCIANIE. Epic zakonczenie rozdziału na wszystkie rozdziały, które przeczytałam na Twoim i innych blogach. Po prostu królujesz w końcówkach. Jestem teraz w takim stanie błogości, że zrobiłabym dla Ciebie dosłownie wszystko. *O* On. Go. Przyciągnął. Przy-cią-gnął. Jezus Maria, zajebiście, zajebiście, ASBKADSGGVGDSDS. NIE MOGĘ NO. NIE UMIEM TEGO NORMALNIE OPISAĆ, NIE UMIEM NO. DEI KRÓLEM WYTŁUMACZENIE ,,CO SIĘ DZIEJE,DEIDARA?''. Ja nie mogę no. Nie mogę. ALE JESZCZE BARDZIEJ NIE MOGĘ Z TEGO, IŻ PRZED CHWILĄ UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE ZNAJĄC ŻYCIE, BĘDZIESZ CHCIAŁA DOPROWADZIĆ DO KATASTROFY MOJEGO DOMU, ZAWAŁU MOJEGO SERCA I KTOŚ IM PRZERWIE, I NIE DOJDZIE DO POCAŁUNKU . NA STÓWĘ. NA BANK. JESTEM TEGO PEWNA. A JEŻELI FAKTYCZNIE TO ZROBISZ, TO WIEDZ, ŻE TWÓJ ŻYWOT SKOŃCZY SIĘ NA DWUDZIESTYM ROZDZIALE. Dobra, może nie na dwudziestym, bo chcę doczytać do lepszych scen xd No to żegnam, drogą Tsuu, życze weny i nie mogę się doczekac następnych części!
no i kurna wiedziałam, nie jestem pierwsza ._.
UsuńJak już wspomniałam na gg - Matsuri robi tu za impuls.. XD no, widzisz nawet Dei wie, że zachowuje się jak ciota xD coś w tym jest...
UsuńJa... Hm.... Już sobie zaplanowałam akcję na next, nie bój nic ^^
No smuteg, nie jesteś pierwsza :c
Zuuua ty!W takim momencie przerywać i jeszcze SasoMatsu to miło być SasoDei T^T buuuuuuu.Nie nawidze tego arta wole poprzedni.Ale tak ogólnie to supcio twój blog jest moim ulubionym mam nadzieje że nigdy go nie skończysz ,ale nadzieja matką głupich... no i wszystko ma koniec T^T.Ciekawa jesem ile będzie rozdziałów bo Ushio na swoim blogu dała 73.Pobij to i daj więcej niż sto trochę się zrymowało :).Ok wracając do tego Konan na stówe rzuciła by się na biednych chłopaków z pięściami wytykała im jacy to oni są głupi itp. itd. Pozdrawiam i całuje :*
OdpowiedzUsuńTsuki, masz wielki WPIERDOL ode mnie. Powinnam przyjść do ciebie i ci dom rozwalić, za to co zrobiłaś! I ty tym razem wzywałabyś sprzątaczkę! Niech cię Jashin do piekła wrzuci, za karę!
OdpowiedzUsuńOj wkurzyłaś mnie tak bardzo, że aż nie chce mi się komentować, no! Powiem tylko, że jeśli znowu coś takiego zrobisz, to....Zbieraj na budowę domu, bo czeka cię niezła APOKALIPSA!
Yeah <3 i tak mnie kochacie i ja doskonale o tym wiem. ^^
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńSorki że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale nie chciałam sie powtarzać.
Dziewczyna czy chcesz mieć hordę wściekłych fanów tego bloga? To pisz dalej takie zakończenia. Teraz to jeszcze bardziej będę czekać na niedziele, a myślałam ze to nie możliwe.dobra wracając do notki.
Jest ona genialna, superancka, zarąbista i takie tam dalej. Tylko mi nadal brakuje oznaczenia która osobę opisujesz. Nie możesz ty w końcu tej matsuri ukatrupić "na pierdyliard sposobów; każdy bardziej bolesny od poprzedniego."?
Yoko lubię ponieważ pomogła Deiowi i Sasorowi. Chociaż niee. Dei będzie mój Jak nigdy nie lubię przemyśleń bohaterów to akurat twoje mnie się bardzo podobają. Może dlatego że są to przemyślenia Deia? Co do sceny ich... to jak mi wpierdzielisz tam Hidana to cię normalnie ukatrupię. Ale mogłabyś dodać bomby lub fajerwerki ^.^ Ale znając życie ty wymyślisz coś bardziej zwariowanego. to co już poprzedni powiedzieli, jak nikt piszesz zakończenia. Tylko naprawdę proszę cię nie przerywaj w takim momencie.
W sumie to obydwoje są siebie warci pod względem głupoty. Deidara, bo chorobę Sasa wziął jako żart , baka. A Saso ze nie zobaczył jak Dei na niego leci. Fu-tari baka
Trzymaj się ciepło i dużo weny przy kominku i komputerze życzę.
Sheiwa
P.S. Za wszelkie błędy tradycyjnie przepraszam.
Horda wściekłych fanów?- ojjj nie kuś, nie kuś ;>
Usuńelo!
OdpowiedzUsuńja pierdole, co tu się działo! ja chcę już kolejny rozdział!
babcia Sasoriego działa mi na nerwy! jak można zmuszać do czegoś własnego wnuka? moja babunia nigdy by tak ze mną nie postąpiła, ale nieważne
Matsuri. oj już ją widzę taką odpicowaną i szczęśliwą, że idzie na bal z Sasorem, ech ciekawe kiedy się dowie, że nie ma szans bo jest gejem ^^
jestem w chuj ciekawa jej reakcji :D
końcowa akcja mnie rozwaliła. już myślałam, że Dei go pocałował a tu, że tylko do siebie przyciągnął, ale z drugiej strony co może teraz zrobić?
ech, ta Konan, trochę mnie wkurwia, że się we wszystko wpierdala- za każdym razem tylko opieprza chłpaków, ale z drugiej strony ktoś ich musi przywołać do porządku. przypomina mi trochę moją przyjaciółkę .
okej mykam i czekam na nexta! ma być dobry tak jak ten :D
buziaki :*:*
No życie :c co poradzić - Mats to życiowa sierota jak Yahiko, chociaż on ma lepiej a jest rudy. No... Do dupy trochę xD
UsuńWeeeź, to nie było "dobre" tylko CHUJOWE xD
Serio? Serio? Naprawdę?
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział cały tydzień, dzisiaj to już zaglądałam tu co chwilę, a ty jebnęłaś takim zakończeniem. ;_; Oj, biada ci!
Co nie zmienia oczywistego faktu, że rozdział jest świetny (oprócz zakończenia, ale o tym już chyba wspominałam?)
Matsuri upierdliwa, przyczepiła się do Sasoriego, ale hello Mats, on jest gejem? (czyt. on i Dei są sobie przeznaczeni) no więc po cholerę go całowała, po cholerę?
Konan potrafi przerazić człowieka, ale to chyba dobrze. :D I punkty dla Yoko bo pomogła Deidarze. Potem ten pościg, prawie jak w filmie, faktycznie XD szkoda, że deszczu nie było jeszcze, ale w sumie deszcz w grudniu...? Dobra, nieważne.
Wreszcie sobie Dei uświadomił, że się zakochał w Sasorim wow, wow, tak bardzo spostrzegawczy. I ten moment, asdfgh, kobieto, dlaczego W TAKIM MOMENCIE?! I naprawdę, jak coś im przeszkodzi w następnym rozdziale, to ześlę na ciebie internetowe cierpienie...
Pozdrawiam <3
Weź, początkowo miał być deszcz! Ale czasowo się nie zgrało xD
UsuńPrzypieranie do ściany! *o* rany ja to uwielbiam normalnie. A to co się stało potem.. to już w ogóle ♥
OdpowiedzUsuńChyba, że nas strollujesz i Dei zamiast pocałować Sasora, wyjebie mu z dyńki, czy coś. Tego to już bym nie uwielbiała..
W każdym razie jak tylko zobaczyłam ten obrazek przy powiadomieniu na blogerze, to już wiedziałam, że nienawidzę Matsuri. Znaczy nigdy za nią nie przepadałam, ale żeby dotykać tymi plugawymi warami ust Saosriego?! No weź. Bezczelna.
Yoko to całkiem spoko typka, mogłaby się dogadać z Konan w swataniu.
Chociaż mam nadzieję, że już nie będzie co swatać, kiedy się pocałują! *.*
Albo będzie trzeba znowu, jak Saso dowie się w końcu o BACE... echh
W każdym razie no. Czekam ♥
Pozdrawiam, buziaki ;3
Ściana zawsze spoko, a jak xD aż mi się HidaMenma przypomniało... Ahhh *wzdycha* stare dzieje... Enyłej! Cieszę się, że nie lubisz Mats :D ja też jej nie lubię xD
UsuńAle spoko, będzie gorzej <3
Też pozdrawiam ^^
O nie, teraz mi przypomniałaś mój ukochany paring i będę smutać cały wieczór, że ich zniszczyłaś w taki brutalny sposób xD
UsuńWybacz :c może jak mnie ładnie poprosicie to napiszę z nimi os... ;>
UsuńNie wiem co zaliczysz do ładnego proszenia, ale.. o god tak ♥
UsuńTaak!!! Napisz jeszcze coś z nimi. Albo weź zbierz wszystkie postacie w jedno opo. ^^ albo chociaż w oneshota
UsuńWypisz wszyskie tytuły piosenek z twojego telefony bądź MP3/4...
OdpowiedzUsuńWszystkie albumy All Time Low, Escape the fate, Foo Fighters, Hollywood Undead, Thousand Foot Krutch, Nirvany, Nickelbacka + kilkanaście openingów i soundtracków z anime.. Ale po co ci to xD
UsuńPrzeczytałam rozdział już w poniedziałek ale nie miałam jak skomentować :) no wiec przeczytałam i zastanawiałam się czy cie nie utłuc za przerwanie w takim momencie jednak doszłam do wniosku ze jak to zrobię to nie będzie następnego rozdziału :3 masz szczęście. Cały rozdział mi się podobał i nawet polubiłam tą Yoko. Ale Matsuri nadal nienawidzę :P i jesteś podła ze dałaś ten obrazek. Jednak rozdział ciekawy zresztą zawsze tak jest, inaczej pewnie bym nie komentowała bo by mi się nie chciało. I czekam na dalsza część ze zniecierpliwieniem. Pozdrawiam. I żebyś miała dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńHyhyhy ^^
UsuńLubię wkurwiać ludzi. Hejty są fajne <3
A wena zawsze się przyda, więc oczywiście dzięki. Mats jest po to, żeby jej nie lubić. Ja też tej idiotki nie trawię xD
Zacznę od takiego mojego małego apelu… bo coś złego się tu dzieję…
OdpowiedzUsuńSINES HARUKO – XD w zeszłej notce napisałaś bardzo długi komentarz, gratuluje, oddalam ci honory w najdłuższy komentarz, ale tylko w jednej notce chciałam… a teraz o.O XD Sines naprawdę, szanujmy się… xD nie wiem, jak to traktować… wypowiedziałaś mi wojnę, może nieświadomie, ale zrobiłaś to XD nie żeby coś, ale lubię takie akcje, więc teraz nie możesz się opierdalać xD będziesz moją rywalką czy ci się to podoba czy nie xD
Dobra, teraz tak, rozdział oczywiście zajebisty i ty, nieskromna, o tym wiesz xD ale ja nie rozumiem jak można doprowadzać czytelnika do palpitacji serca? >.> No kobieto no, ja wiem, że ty lubisz takie zakończenia, ale tak nie wolno, do cholery >.< i jeszcze ten pocałunek z Mats i doprowadzenie SasoDei’a do kłótni >.< no sorry, ale naprawdę to było przegięcie, takie potrójne… szanujmy się, Tsu… powinnam ci tu walnąć jakieg9oś karniaka, ale no nie da się… zresztą ciebie by to pewnie ucieszyło XDDD
Dobra, przechodzę do notki, teraz muszę się trochę rozpisać przez pewną osobę (>.> XD) więc komentarz pewnie będzie dosyć głupi… xD Otóż tak, zaproszenie Mats i wszystko wina babci, ja pierdole, jak ja nie lubię starych osób w opowiadaniach, wszędzie wepchną swoje trzy grosze, a Chiyo to już w ogóle… niech umrze… w końcu xDD no i, no i co ona pieprzy? Że Sao i Mats? Fuj, za głupia dla niego! Jednak ten tekst, myśl o dobieraniu jej się do jej majtek mnie rozwaliła xD On komu innemu chciałby się do nich dobrać, hyhyhy, oh brain staph .___. XD No potem już ją zaprosił, ale proszę jak po chwilach sam na sam go zaczęła wkurwiać, a wcześniej, że fajna, że głupia, ale fajna – widzisz Saso, myliłeś się!
Hahaha, Konan jest taka fajna z tym swoim wpierdalaniem się do wszystkiego, jak sobie upatrzyła ofiary swoich swatań, ale, ALE, patrz jak mądrze gada! Może też zaczniesz mnie w tych kwestiach słuchać, co? xD Potem, potem jak mu najechała na zazdrość, kurwa dobre xD kiedyś spróbujemy ^^ xD nie przestaje mnie to zadziwiać, że gej potrafi komplementować kobiecy wygląd, ja chyba muszę jakiegoś poznać i o to zapytać xD znaczy no, ja kumam powiedzenie tego, bo nie chce jej urazić, ale on to mówił w myślach… a szkoda mógłby wyjechać z tekstem, że patrzy na nich, widzi jak się uśmiecha radośnie, zaczesuje kusząco kosmyk włosów do tyłu, błysk w oku towarzyszy przy każdym skrzyżowanym spojrzeniu (a potem JEB) to ja tam powinienem być, a nie ta szmata! XDDD trochę gejowe, ale ma coś w sobie xD w ogóle wyższa o pięć centymetrów, hahaha xD już go widzę jak przy niej wdrapuje się ukradkiem na palcach, lol xD
Popijają coca-cole, jaka grzeczna młodzież, nie przemycają alkoholu xD nie to co… albo nie ważne xD Taa, kiedy ci mężczyźni zrozumieją, że ukradkowe spojrzenia nie są posyłane, by je olewano xD ech Sas masz karę jeden wolny z Mats… wiem, że to okrutne, ale tak samo, jak ty jesteś Aspołeczny (z dużej litery, nie wiem czemu tak w notce napisałaś, ale zostawmy to xD) tak Tsuki jest podła (zawsze byłaś i zawsze będziesz, czyż nie tak? xD) xDD
UsuńTeraz Dei, no jak to tak używać słowa kibel xD dziewczyny chodzą do łazienki/toalety, a nie do kibla xD w ogóle jego przemyślenia na temat, co by było, jakbym był na jej miejscu, hahaha, racja durnie by to wyglądało, ale nie oceniamy tego widoku xD naprawdę xD potm Yoko go wystraszyła, hahaha kobiety, potrafimy używać naszego głosu xD nasz atut numer 173 xDDD w ogóle czemu Konan miała by się wściec, że uświnił ciuszek? Co ona mu pierze? XDDD lol xD w ogóle Yoko jest… no spoko się zachowała, ale i tak jest szmatą xD mniejszą niż Mats, ale jednak, stanęła na drodze SasoDei’a i nie obchodzi mnie, że nic nie wiedziała! Wiedziała na pewno, jednocześnie nie wiedząc! – kobieca logika, lvl hard xDD no ale, wypierdoliła go, no smutne, że jej nie przeleciał xD ma nauczkę, niech się nie buja w zajętych xD a potem… a potem… to… jak mogłaś? Jaki kurwa kiss? No wypraszam sobie do chuja >.< jestem zła! Jest prawie czwarta rano i co teraz?! Jak mam zasnąć po takim obrazie tego paskudztwa?! Weź, Tsu >.> pomyśl czasem o mnie, wiesz? Nie dość, że rankiem, jak wrócisz ze szkoły (XD) mi podsyłasz brzydkie obrazki, przez które już nigdy nie patrze tak samo na wykonywane czynności, to jeszcze tutaj z pocałunkiem… i po ładnych snach… HEJT, HEJT, HEJT…
Jashinie, jak oni się wadzą xD ale cała ta kłotnia była w pewnym sensie urocza, ale doprowadziłaś do niej, a to już nie ładnie… chociaż, aby się nie wyzywali xD ale podobała mi się ta awantura o Mats, Dei nie miał za bardzo ubrać w słowa swojej frustracji, nie chciał się wygadać, ale był zazdrosny, piękne to było ;D potem zaś chodzi o sytuacje w parku, tak Dei naprawdę, twoje argumenty są godne miary prokuratora w sądzie xD no ale dobre to, że wiedział, że są chujowe xDD potemt naprawdę, twoje argumenty są godne miary prokuratora w sądzie xD no ale dobre to, że wiedział, że są chujowe xDD potem tez fajnie to zakończył, jest mi zimno xD no i to stanowcze dopchanie do ściany mMm ;D ALE, jak mogłaś to tak zakończyć? >.< Nosz cholera jasna, weź na czas pisania rozdziału wyciągaj swoje serduszko z lodówki, dobra….? HEJT, HEJT, HEJT…
No ja nie wiem, czy mi się opłaca iść do łóżka…. I tak teraz mnie pewnie koszmary czekają w postaci kiss SasoMats albo tubki pasty do zębów…
Czekam na next’a, weź moją radę o sercu… do serca XDDD
Wychodzę, pozdrawiam, weny ;**
Uhu, wojna xD to lubię.
UsuńNo, specjalnie dla ciebie poszukam więcej obrazków xD (swoją drogą siwych włosów na cyckach jeszcze nie widziałam nigdy i ty pewnie też - jesteś młoda, widzisz? XD)
Dalej. Jaki kurwa park? Nie dopowiadaj sobie, nooo xD coś za często to robisz. Siedział na murku OGRADZAJĄCYM halę...
SasoMats - ej, zdzirka jest na prawdę milutka (kiedy jej nie ma xD)
A wychodź sobie, byle nie do księdza.
Nie chcę >.> już ten rysunek na dłoni (tak, spojrzałam .___.) mnie zniszczył .___. (nie, nie widziałam, i mam nadzieje nie zobaczyć xD)
UsuńJejku i tak byli na zewnątrz, to o co chodzi xDD
naprawdę* piszemy razem, babo -.- w notce też ten błąd się zdarzył... w ogóle ostatni jesteś dysortografem xD
Znowu zaczynasz z tym księdzem? >.>
Było mnie nie zostawiać dla niego >.>
UsuńNie bądź zazdrosna, powtarzam, że jestem dla niego za stara >.>
UsuńTo ile on ma lat? 15? XD wracając... Ty masz pojęcie jak to jest być zostawionym dla jakiegoś klechy...? Nie fajne! >.> xD
UsuńEj, heloł xD przecież wymagania takiego księdza to dzieci do 13 lat xD Przecież wiesz xD Oj tam, oj tam - wynagrodzę ci to ;D (kiedyś... jakoś... xD)
UsuńChiyo... normalnie Cię kocham, ale jak mogłaś to zrobić Sasoreczkowi?! Bulwersuję się.
OdpowiedzUsuńEj, zachowanie Sasoriego przypomniana mi zachowanie Rona z Harrego Pottera, jak przyszedł na bal xD
;;Niewiele niższa od niego, a tym samym wyższa ode mnie o dobre pięć centymetrów.'' BOŻE JAK PRZYKRO XDDDDD będziesz chyba uke...:/ Chociaż to Dei przypomina dziewczynę...
''Dziesięć kubków Coca Coli, dwadzieścia dwie piosenki - w tym sześć wolnych, których jakimś cudem udało mi się uniknąć - i dwa papierosy wypalone pośpiesznie na dworze później, miałem dość.'' Czy Sasori jest na mat-fizie? xDD
Yoko moją miszczynią xD I jeśli Dei kiedyś będzie hetero, to ma być z nią xD
''Ot, taka tam Matsuri przyssana do Akasuny.'' ale wtedy jebłam xDDDD
Jak mogłaś to zrobić?! No jak?! Wiem, ze Sasori jest rudy, ale przesadziłaś! Nie jego wina, ze się taki urodził!
Sasori i Deidara kłócą się jak stare dobre małżeństwo ;-;
Ale końcówka!! Tsuki!!!
''– Proszę bardzo. – warknąłem i chwytając go kurczowo, przyciągnąłem do siebie.'' Co to ma, kurna, być?! GRRR... jestem zła! Bardzo zła... T^T
Bo Deidara, to powinien pocałować Sasoriego wtedy kiedy spał(Dzięki Konan T^T) W parku i teraz też! Lepiej, żeby tka się stało, bo jak nie, to uwierz, ale w jakiś sposób dostanę Twój adres i spalę Ci dom. Mówili na mnie szatan, a więc wiesz... xDD I TO NIE JEST GROŹBA !
Dobra, kończę me wywody i czekam na ciąg dalszy! Grrr... nie zapominaj, że jestem zła... >.<
W sumie raczej biol-chem xD
UsuńJashinie ile hejtów pod jednym rozdziałem <3 jestem zachwycona xD
Tsuki, wstaw proszę cię szubko. Ja już nie wyrabiam, co chwilę wchodzę i patrze czy nic nowego nie dodałaś. Jak możesz być tak okrutna i w takim momencie kończyć?
UsuńDodaj już ten rozdział bo ja tu umre z niecierpliwości.
OdpowiedzUsuńPopieram.
Usuń