JASHINIE JAK MI SIĘ NIC NIE CHCE.
Jak mam wenę to nie mam jak pisać, jak jestem na kompie, to nie mam weny.
No kurwa.
Na dodatek zalegam wam z komentarzami.
Wiem i przepraszam. Ale jak już wspomniałam - leń.
Dodatkowo ciągle mnie ciągają po babciach, ciotkach, ewentualnie sklepach...
Albo nołlajfię w różne gry.
No, dość narzekania. Wyrobiłam się z rozdziałem, więc jest okej! To drugi i, mam nadzieję, ostatni zapychacz. Tak w każdym razie przewiduje plan.
A tak btw...
Z góry przepraszam xD
Sines - Sprzątaczka zamówiona? c:
Sines - Sprzątaczka zamówiona? c:
~Endżoj
Siedziałem przy stole i przeżuwając powoli rybę,
wpatrywałem się w dziewczynkę przede mną. Temari przeszywała mnie swoim
nieprzychylnym spojrzeniem od kilkunastu minut, prowadząc ze mną wojnę w „Kto
pierwszy mrugnie”. Póki co wygrywałem. Gówniarze przyjechali z Osaki dziś rano,
niemalże od razu serwując mi brutalną pobudkę. Żadna nowość. Teraz dochodziło
południe, a ja już miałem ich dosyć. Gdzie nie poszedłem, wszędzie walały się
ich zabawki. Raz prawie spadłbym ze schodów, gdy schodząc w dół nie zauważyłem
małego autka. Jak można się spodziewać, oczywiście musiałem na nie nadepnąć.
Wspominałem już kiedyś, że ich nienawidzę? Kolejny kawałek ryby wylądował w
moich ustach. Przyznam, że trochę się na niej wyżywałem, przeżuwając dłużej niż
to konieczne, ale musiałem zająć czymś myśli, żeby nie wymordować szczeniaków.
Ale chyba nie będzie mi mieć tego za złe.
Oh… Oczywiście, że nie będzie.
Przecież nie żyje.
Po obiedzie babcia Chiyo zrobiła najgorszą rzecz, jaką
mogła zrobić - poprosiła mnie, żebym poszedł z gówniarzerią na dwór. Przecież
tyle śniegu napadało! Na pewno chcieliby pozjeżdżać w parku na saneczkach, a ja
przecież marzę, żeby ich niańczyć! No bo co innego mogę mieć do roboty?
Początkowo odmówiłem, bo coś tam, ale wystarczyło jedno spojrzenie babci, a
mnie momentalnie oblał zimny pot. Nienawidzę gdy patrzy na mnie tym świdrującym
wzrokiem „nie pomożesz babci?”… Stara manipulatora.
Zaledwie pół godziny potem sterczałem przy drzwiach,
czekając, aż szanowna młodzieży raczy się ruszyć i przywlec do przedpokoju
swoje książęce dupska. Minęło całe pięć minut, gdy łaskawie zeszli na dół,
taszcząc pod pachami jakieś gówna typu jabłuszka do zjeżdżania na śniegu.
Pięcioletni Gaara idący na przedzie przydreptał do mnie i zadarł pulchną buźkę
do góry, czekając aż pomogę mu się ubrać.
– Co, smarku? Sam niczego nie umiesz zrobić? – burknąłem,
a dzieciak posłał mi do porzygu rozkoszny, szczerbaty uśmiech. Brakowało mu
górnej jedynki. Westchnąłem ciężko, zdejmując z wieszaka puchatą kurtkę i
przykucnąłem przed nim. Wyjąłem z rękawa szalik i czapkę. Owinąłem szczelnie
szyję Gaary, zapiąłem zamek kurtki i wcisnąłem na głowę burą czapkę z wielkim
pomponem na czubku. Kankurou miał dziesięć lat, a Temari jedenaście, więc na
szczęście przynajmniej im nie musiałem pomagać. Chociaż tyle. Chwyciłem drewniane
sanki i uniosłem je nieco ponad ziemię, wolną ręką przekręcając blokadę i
otwierając drzwi. – Babcia, my idziemy! – krzyknąłem. Cała trójka naraz
przepchnęła się do drzwi. Oczywiście glebę zaliczyć musieli, bo jakże by
inaczej? Parsknąłem śmiechem i przekroczyłem ich, schodząc po chwili po niskich
schodkach. Postawiłem sanki na zaśnieżonym chodniku, poganiając szczyli
spojrzeniem. Jak dobrze, że park jest po drugiej stronie ulicy.
Bardzo ruchliwej ulicy...
Gaara władował się na sanki, a Temari i Kankurou stanęli
po moich bokach.
Westchnąłem ciężko i ruszyłem przed siebie.
Wsłuchiwałem
się w rytmy Green Day’a, zagłuszając
tym samym wrzaski i piski dzieciaków. Była sobota, a to oznaczało więcej
dzieci, więcej hałasu i większe prawdopodobieństwo, że zaraz się wkurwię, niż
zazwyczaj. Cudownie. Gaara biegł w moim kierunku, uciekając przed Kankurou
goniącego za nim ze śnieżką. Przyglądałem się beznamiętnym wzrokiem, jak młody
przewraca się i na płasko ląduje w śniegu, a sekundę później dopada go starszy
chłopak i poprawia mu śnieżką. ł Rozległ się głośny krzyk rozwścieczonego Gaary
i śmiech Kankurou ale już po chwili stopiły się w jedność z pozostałymi
wrzaskami.
– Będzie chory – mruknęła Temari, przystając obok mnie i
przyglądając się bójce swoich braci. Szatyn raz po raz wywalał malucha i
nacierał go śniegiem.
– No i?
– Dostanie ci się – prychnęła kpiąco. – Idź i zrób coś.
– Ja? To twoi bracia, ty ich rozdzielaj – odwarknąłem. No
jeszcze czego. Co mnie interesuje, czy będą chorzy? Byle z dala ode mnie!
– Powiem babci, że nas nie pilnowałeś… – przeciągnęła
śpiewnie, posyłając mi złośliwy uśmieszek. Zmrużyłem zawistnie oczy i
wywarkując pod nosem przekleństwa pod adresem tej małej szantażystki,
skierowałem się do chłopców. Jednym ruchem chwyciłem Gaarę za kołnierzyk kurtki
i odszarpnąłem od Kankurou. Ten od razu podniósł się na łokciach i wypluł z ust
śnieg.
– Nie lać się, szczeniaki – burknąłem. Gaara zaczął
wierzgać w powietrzu nogami, więc postawiłem go na ziemi. Ułamek sekundy
później posłusznie budowali razem bałwana, zapomniawszy najwyraźniej o całym
zajściu. Yahiko twierdził zawsze, że powinienem brać z nich przykład, zamiast
chować urazę. Gówno prawda.
Wkurwiłem się dzisiaj na niego. Był moją - jedyną w sumie
- deską ratunku, więc zadzwoniłem, czy mogę wybyć do niego, a on co? Konan sobie
zaprosił! Pomijając fakt, że zaprosił ją do domu co, logicznie rzecz biorąc,
równałoby się z podpisaniem na siebie wyroku śmierci, to jeszcze dodatkowo mnie
skazał na męki i katusze. Dzieci; jakiś kiepski żart. Czemu człowiek nie może
się... No nie wiem… Dzielić? Jak komórki na przykład, hm?
Westchnąłem przeciągle, przeczesując dłonią włosy i
niemal w tym samym momencie oberwałem w łeb śnieżką. Znieruchomiałem, a potem
wolno obróciłem się w stronę napastnika. Zastanawiałem się, któremu szczylowi aż
tak się nudziło i czy najpierw na niego nawrzeszczeć, czy od razu
podtopić w jeziorku. O dziwo, dzieci zupełnie nie zwracały na mnie uwagi, więc
albo kurewsko dobrze udawały, albo to jakiś inny żartowniś.
– Hej, Akasuna! Bawisz się w niańkę? – Wtedy usłyszałem
za sobą krzyk i już wiedziałem, że mam kolejnego dzieciaka do upilnowania.
Obróciłem się w tamtą stronę, a moim oczom, w akompaniamencie dziecięcych
wrzasków i serii szybujących śnieżek, ukazał się Motoharu. Jak taki śnieżny
Jezus. (nie pytać, bo nawet ja nie znam odpowiedzi xD) Błyskawicznie znalazł
się obok mnie. – Twoi ukochani kuzyni, jak mniemam? – rzucił, przyglądając im
się z rozbawieniem. Na jego ustach igrał złośliwy uśmieszek.
– Taaa… – warknąłem, rozpaczliwie wytrzepując zza
kołnierza śnieg. – Kurwa, zimno – jęknąłem.
– Wow, Sasori. Odkrycie roku: śnieg jest zimny – sarknął.
Zignorowałem to, w dalszym ciągu pozbywając się kawałków Śnieżki. W końcu
westchnął ciężko i trzepnął mnie w dłoń. Nim jakoś zareagowałem, wyciągnął mi
zza kołnierza śnieg. – Ciota.
– Spierdalaj…
– Sasori, nie mówiłeś, że masz dziewczynę! – rozległ się
dziecięcy głosik i po chwili przybiegł do nas Gaara. Parsknąłem śmiechem i
zerknąłem na Deidarę. Wpatrywał się w młodego z mordem w oczach, mrużąc
zawistnie powieki. Przeniosłem spojrzenie na chłopca. Patrzył na blondyna,
otwierając szeroko bladozielone oczy i uśmiechając się miło. Taaaa, chyba
byłbym w stanie go polubić…
– Gaara… Deidara jest chłopakiem – wyjaśniłem młodemu –
Tak w każdym razie twierdzi – dodałem po chwili, napotykając niemalże od razu
na chłodny wzrok Motoharu.
– Wiec masz chłopaka? – usłyszałem za plecami głos
Temari.
– NIE! – krzyknęliśmy oboje, obracając się w jej
kierunku. Uniosła lekko brew, ale nic nie powiedziała. Wsunęła do kieszeni
płaszcza dłonie i znudzona rozejrzała się po okolicy.
– Nudzi mi się – rzuciła z pretensją. Jakby to była,
cholera, moja wina.
– Too… Wracamy?
– Eh? Nie. Jezu, jesteś beznadziejny.
– No to co chcesz robić? – westchnąłem ciężko.
– Nie wiem. Wymyśl coś. – Wzruszyła ramionami, a mnie
nagle naszła ogromna chęć mordu. Bardzo brutalnego i krwawego mordu. Siłą
powstrzymałem się od uświadomienia gówniarze jakim jest wrzodem na dupie i
odetchnąłem głęboko kilka razy, starając się uspokoić. Kiepsko mi szło, musze
przyznać. Zastanawiałem się, czy naprawdę jestem aż takim chujem, żebym musiał
pokutować już za życia. No bo… Przecież aż tak zły znowuż nie jestem, nie? A
może to włosy? Może Deidara ma rację i rudzi mają w życiu przesrane? Oh,
oczywiście, że mają. Poznałem jego, to chyba wystarczający dowód…
– To może zrobimy bitwę na śnieżki…? – odezwał się nagle,
zwracając na siebie uwagę całej trójki. Też odwróciłem się do niego. – Co? Tak
tylko…
– Jestem za – przerwała mu blondynka.
– Ja też
– I ja! – dodali Gaara i Kankurou. Nie pozostawało mi nic
innego, jak się zgodzić. Z moich ust ponownie wydobyło się ciężkie
westchniecie. Odprowadziłem wzrokiem dzieciaki, które pobiegły w kierunku
zaspy. Poczułem szarpnięcie za kurtkę. To Deidara - wciągnął mnie za jakieś
drzewa. Już otwierałem usta, żeby jakoś zaprotestować, ale on tylko wcisnął mi
w dłoń śniegową kulkę.
– Przymknij się. Masz szansę bezkarnie spuścić im manto,
wiec korzystaj – mruknął pod nosem i mrugnął do mnie porozumiewawczo, a jego
wargi rozciągnęły się w złośliwym uśmieszku.
***
Wojna była zacięta. Trwała
może godzinę, nie mam pojęcia. Z Sasorim dogadywaliśmy się bez słów.
Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedzieliśmy, co planujemy. Nie wiem jak było
z dzieciakami, ale dla nas początkowa ‘durna zabawa’ przerodziła się teraz w
prawdziwą bitwę. Nie muszę chyba dodawać, że wpływała na to nasza, jak się
okazało, wspólna nienawiść do dzieci? Teza, że wspólny wróg łączy ludzi,
sprawdziła się ponownie. Wychyliłem się zza pnia, oceniając sytuację. Gówniarze
nieźle się poukrywali, ale mieli jeden słaby punkt.
Gaara.
W moje oczy rzucił się pompon jego czapki, wystający zza
jakiejś zaspy. Zerknąłem na Sasoriego i bez słów skinąłem dłonią w tamtą
stronę. Na ułamek sekundy odbiegł spojrzeniem we wskazanym kierunku, a potem
przytaknął ruchem głowy i ruszył naokoło. Ja poszedłem z drugiej strony i pod
osłoną drzew i krzewów, zakradliśmy się do dzieciaków od tyłu. Po niecałej
minucie mieliśmy doskonały widok na ich „bazę”. Gaara dłubał w ścianie ich
kryjówki, a Temari i Kankurou szykowali śnieżne kulki, układając je w sporawe
piramidki. Widać planowali grubszą akcję. A my mieliśmy im to wszystko
spieprzyć w kilka sekund. Jakże mi przykro… A nie, jednak nie.
Po cichu odliczyłem na palcach do trzech i kiedy zgiąłem
ostatni, razem z Akasuną wyskoczyliśmy zza zaspy i rzuciliśmy w szczyli
przyszykowanymi kulkami. Najpierw rozległ się pisk, potem krzyk, a potem ryk
Gaary, gdy oberwał śnieżką w tył głowy i rąbnął plackiem w zaspę, po chwili
znikając w jej odmętach. Pozostała dwójka przywodziła na myśl żywe bałwany.
Cali pooblepiani byli białym puchem, wystawały tylko oczy i czerwone od zimna
nosy. Parsknąłem śmiechem, a Akasuna mi zawtórował. Dzieci wwiercały w nas
wściekle spojrzenia, podczas gdy my, w akompaniamencie wycia najmłodszego z
rodzeństwa Sabaku, zaśmiewaliśmy się z nich do łez.
Odetchnąłem w końcu głęboko i odwróciłem się przodem do
chłopaka. Wyciągnąłem prze siebie pięść. Sasori niepewnie przybił mi żółwika.
Pochwyciłem jego wzrok i uśmiechnąłem zawadiacko. Odpowiedział tym samym. Potem
rzeczy potoczyły się błyskawicznie. Wkurwiony, zdaje się, Gaara, ryknął głośno
i nim zdążyłem zastanowić się nad tym jakoś głębiej, pchnął mnie w nogi. Był
niski, nie sięgał mi nawet do bioder, ale wycelował w zgięcie kolan. Zachwiałem
się i runąłem na Sasoriego, wciskając go w górę śniegu. Teraz to dzieciaki się
z nas śmiały, a powietrze raz po raz przecinało głośne „uuuuu”. Wywarczałem pod
nosem jakieś przekleństwo i podniosłem się odrobinę. Odgarnąłem z twarzy
zaśnieżone włosy. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak blisko Sasoriego się
znajdowałem. Wpatrywał się we mnie w absolutnym bezruchu. Na twarzy czułem jego
ciepły oddech. Ta odległość, czy może raczej jej brak, przyprawiał mnie o gęsią
skórkę. Teraz powinien się na mnie wydrzeć, wyzwać mnie od patafiana, czy innej
chujozy i zepchnąć z siebie. Więc czemu zamiast tego przyglądał mi się z
zastygłym na twarzy wyrazem konsternacji? W przypływie bliżej nieokreślonej odwagi, zamraczającej resztki
zdrowego rozsądku, przybliżyłem się nieco. W moich myślach rozbrzmiewał
huk ostrzegawczego gongu, jednak ciało nie słuchało. Podniosłem wzrok znad jego warg,
szukając w spojrzeniu chłopaka najmniejszego choćby protestu. Nie znalazłem nic.
Przełknąłem bezgłośnie ślinę i w momencie gdy prawie musnąłem jego wargi,
rozległo się piskliwe:
– A może umarli?! – jęknął Gaara, całkowicie wytrącając
mnie z tego transu. Błyskawicznie podniosłem się na nogi i z kamiennym wyrazem
twarzy zerknąłem na nich przez ramię. Nieco zaniepokojeni, nawet Temari,
przyglądali się miejscu, gdzie przed sekundą przygniatałem Akasunę do ziemi.
Niewyobrażalna fala gorąca zalała mnie od środka, ujawniając się w postaci
dorodnego rumieńca. Przeczesałem nerwowo włosy, zasłaniając grzywką część
twarzy. Kątem oka widziałem, jak Akasuna przystaje obok. Wyglądał na równie
zmieszanego, jak ja.
– Mówiłam, że nic im nie jest – prychnęła blondynka i
zaczęła oglądać swoje paznokcie. Zerknąłem na czerwonowłosego, krzyżując z nim
swoje spojrzenie.
– Deidara…
– Tego nie miało być – sapnąłem – Muszę już iść. Cześć –
dodałem cicho i nie czekając na odpowiedź, oddaliłem się pośpiesznie. Nerwowo
wygrzebałem z kieszeni spodni zapalniczkę i pudełko fajek. Wsunąłem jedną
pomiędzy wargi i drżącą z nerwów ręką uniosłem do drugiego końca zapalniczkę.
Miałem rzucić. No cóż.
Zatrzymałem się dopiero przy bramie. Oparłem się ciężko o
kamienną kolumnę murku i wypuściłem z ust dym. Zamrugałem, niedowierzając w to,
co przed chwilą chciałem zrobić, bo JAK TO? Przecież to idiotyczne. Dopiero
przestaliśmy mordować się na każdym kroku, a tu takie, o. Zaciągnąłem się
ponownie, spoglądając za siebie nieco spłoszony. Nie widziałem ich ale to nawet
lepiej. Na sztywnych nogach ruszyłem przed siebie. Do domu.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi, zrzuciłem buty, niedbale
odwiesiłem kurtkę i wszedłem do salonu. Przechodząc obok ściany z graffiti
przystanąłem, wpatrując się w jego powierzchnię. Pamiętam, jak powiedział…
Przytaknął znaczy, że mu się podobało. Byłem wtedy niesamowicie dumny.
– Kurwa.
Potrząsnąłem głową, zaciskając mocno powieki. Rozsiadłem
się na kanapie i machinalnie sięgnąłem po laptop. Otwarłem matrycę, włączyłem
go i chwilę potem w moje oczy rzuciły się powiadomienia o nowych wiadomościach od
tej laski, którą wkręcałem. Pisała coś o rodzicach. Jak zwykle: jacy to są źli,
że jej nie rozumieją i w ogóle jaka to ona biedna…
– Ej – przerwałem jej.
– Tak hipotetycznie. Powiedzmy, że masz znajomego, z którym się nie lubicie, ale nagle
masz ochotę go pocałować i prawie to robisz… Co byś zrobiła?
Wiem, to kretyńskie. Pytać się o takie rzeczy obcą
osobę. Ale przecież nie pójdę do Konan, albo Siwego. Od niej mogę oczekiwać
jedynie „kyaaaa!”, a Hidan mnie wyśmieje i nazwie niedorozwiniętą uczuciowo
ciotą. Może nią jestem? Może zwyczajnie bałem się aż tak z kimś spoufalać?
Tamto nadal bolało, mimo, że minęły ponad trzy lata. Chyba zwyczajnie nie byłem
w stanie zaufać komuś do tego stopnia. Ponownie.
– A lubisz ją? Tak w głębi serca? – odpisała. Prychnąłem
pod nosem. No oczywiście. Standardowe „słuchaj serca, ono wie najlepiej”. Czego
mogłem się spodziewać po czternastolatce… Czy ile ona tam miała. Nevermind.
Unikałem
tematu Akasuny i jego samego na tyle, na ile to było możliwe. Szło mi, w sumie,
całkiem nieźle.
Aż do dzisiaj.
Wytrzeszczałem na Konan oczy w niedowierzaniu. Sama
wyglądała na nieźle zdziwioną, gdy przyszła do mnie przed chwilą i pierwsze, co
powiedziała to „hej, wiedziałeś, że Sasori zaprosił Matsuri na ten bal
świąteczny?”. Dlaczego ze wszystkich dziewczyn w tej zasranej szkole, musiała
to być akurat ona? To był jakiś jego kolejny, durny żarcik, czy co? Dobrze wiedział,
że jej nie znoszę! Jeżeli chciał mi zrobić na złość, to wyszło mu świetnie.
Cudownie po prostu.
Przez całą pierwszą lekcję biłem się z myślami. Bo jak to
Matsuri. I dlaczego byłem zazdrosny, przecież idiotka nie ma na co liczyć. Jak
szuka kandydata na chłopaka, to kurwa pomyliła adresy. W ogóle niech spierdala.
Czy ona za punkt honoru obrała sobie, żeby robić wszystko co możliwe, żeby
wpierdalać się wtedy, kiedy jest najmniej potrzebna?
– Dei? Co jest? – mruknęła cicho Blue, a kiedy nie
zareagowałem, kopnęła mnie lekko w kostkę. Odwróciłem się do niej wyrwany z
zamyślenia. – Co się stało?
– A co miałoby się stać? – odparłem wymijająco. Zmrużyła
podejrzliwie oczy. O ile Hidana mogłem wkręcić bez problemu, tak jej nie szło
okłamać. Ta cała jebana kobieca intuicja. Z tego, co wyczytałem kiedyś tam w jakieś tam książce, wychodzi na to, że kobiety są
wyczulone na mowę ciała i łatwo mogą stwierdzić, kiedy gesty nie zgadzają się z
wypowiadanymi słowami, co oznacza, że człowiek kłamie. Coś w ten deseń w każdym
razie. Wystarczyło jedno spojrzenie i już mogła czytać ze mnie jak z książki.
– No przecież widzę. Hidanowi możesz wciskać kit do woli,
ale mnie nie okłamiesz i doskonale o tym wiesz – prychnęła. A nie mówiłem?
Gdybym dłużej wytrzymywał jej spojrzenie, to pewnie byłbym wymiękł i wszystko
jej wyśpiewał. Dlatego też odwróciłem wzrok.
– Nie ważne, zamyśliłem się – odparłem cicho,
przyglądając się grupce dziewczyn siedzących na ławce z przodu klasy. Jedna z
nich podbijała do mnie na początku
pierwszej klasy, zanim wydało się, że moje preferencje są... Ciut inne. Podniosłem się powoli i ignorując pytające spojrzenie Konan,
podszedłem do dziewczyn. – Siema – przywitałem się. Przerwały rozmowę i
zerknęły na mnie, bombardując mnie ciekawskimi spojrzeniami. – Yoko, idziesz na
ten cały bal? – zwróciłem się do blondynki. Dziewczyna przytaknęła ruchem
głowy. Z jej twarzy wciąż nie schodził wyraz zdumienia. – A nie wybrałabyś się
ze mną? – dodałem.
– Ja-Jasne – odparła i twierdząco skinęła głową dla
podkreślenia swoich słów. Uśmiechnąłem się nieznacznie.
– To fajnie.
Odwróciłem się i ruszyłem do ławki. Moim krokom
towarzyszyły przytłumione, podekscytowane szepty. Usiadłem bez słowa obok
Konan, czując na sobie jej niedowierzający wzrok. Zerknąłem na nią kątem oka.
– Co ty odwalasz, Dei? – wydukała zdezorientowana.
– Jak to co? Zapraszam koleżankę na bal. Coś w tym
dziwnego?
– Eh? No nie wiem, może zbieżność z zaproszeniem
Matsuri przez Sasoriego? – sarknęła. Jej mina w dalszym ciągu wyrażała
konsternację.
– Uwierz mi, Konan. Nie interesuje mnie co, kiedy, ani z
kim robi Akasuna – warknąłem. Chwilę przyglądała mi się zamyślona, mrużąc
podejrzliwie oczy ale nic nie powiedziała.
***
Młoda
kobieta odsunęła się od laptopa i z uśmiechem potwierdziła rezerwację biletów.
W lato zdała ostatnie z egzaminów i teraz wreszcie wracała do domu. Nie była w
Tokio od ponad pięciu lat. Tęskniła za matką i przede wszystkim za bratem.
Przeniosła spojrzenie na niską komodę i zatrzymała wzrok na zdjęciu. Stała na
nim obok blondwłosego chłopaka. Zawsze był wyższy, chociaż to ona była starsza
i dzieliło ich całe pięć lat różnicy. Westchnęła cicho. Tak dawno się nie
widzieli, ich kontakt znacznie się urwał. Czasem wymieniali maile. Nie chciał
mówić o sobie, a tematu domu unikał całkowicie. Martwiła się. Kiedyś chciała
nawet wrócić, ale Deidara kategorycznie zabronił jej rzucać studia. Zagroził
wtedy, że więcej się do niej nie odezwie, więc została.
Do domu pisała jedynie po otrzymaniu zaliczeń. W
odpowiedzi dostawała sztywne „Gratuluję, Kurotsuchi.” od ojczyma, o którym
dowiedziała się dopiero przy pierwszej odpowiedzi i nieco bardziej rozbudowane
„Wspaniale, córeczko! Jestem z ciebie taka dumna! Ucz się pilnie!” od matki. O
Deidarze nie wspomnieli nigdy słowem. Nawet standardowego „szkoda, że twój brat
nie jest taki zdolny”, którego zwykła wysłuchiwać w szkolnych latach.
Pozostało jej załatwić ostatnie sprawy, opłacić starszej
pani za wynajmowany pokój i za dwa tygodnie będzie już z powrotem w domu.
Zastanawiała się, czy informować blondyna o powrocie, czy zrobić mu
niespodziankę. Przystała na drugą opcję. Zawsze lubił niespodzianki. Były nagłe
i bez ostrzeżenia, jak jego sztuka. Zaśmiała się pod nosem. Strasznie brakowało
jej tego idioty. Jego bezustannego ględzenia o rzeźbach, ciągłych humorków,
tego, jak wszędzie było go pełno i jak ekscytował się wszelkimi petardami i
fajerwerkami…
– Kurotsuchi, śpisz? – Usłyszała za drzwiami głos
staruszki, u której mieszkała.
– Nie, pani Abe – odparła, podchodząc do drzwi i
otwierając je. Uśmiechnęła się ciepło do starszej kobiety. Pani Abe była niska
i drobna, sprawiała wrażenie, jakby byle wiaterek miał ja zdmuchnąć ale to
tylko pozory. W rzeczywistości była bardzo wytrzymała. Nie raz zaskakiwała
Kurotsuchi, z jaką łatwością pokonywała schody na trzecie piętro, obładowana
zakupami. Nigdy nie jeździła windą, bo nie ufała tym „blaszanym puszkom”, jak
miała w zwyczaju określać nowoczesne windy.
Nauczyła też dziewczynę gotować, bo nim przyjechała na
studia jedyne, co potrafiła zrobić bez dodatkowych szkód materialnych, to
zrobić kanapkę, usmażyć kotleta i podgrzać gotowe danie. Kobieta, załamana jej
osiągnięciami kulinarnymi postawiła sobie za punkt honoru zrobić z dziewczyny
przykładną panią domu.
Bo przecież w tych
czasach na mężczyzn nie można liczyć, mawiała za każdym razem, kiedy
Kurotsuchi z grymasem bólu obklejała palce kolejnymi plastrami. – Coś się
stało?
– Nie, kochanie. Pomyślałam, że może jesteś głodna i
zjadłabyś ze mną.
– Oh, jasne. Dziękuję. Zaraz przyjdę – uśmiechnęła się i
wróciła do biurka. Wyłączyła laptopa, zamknęła matrycę i wyszła z pokoju,
kierując się do kuchni. W korytarzu czuła już kuszące zapachy zapiekanki. W
myślach obiecała sobie, że zrobi ja Deiowi. Na pewno by mu smakowała.
Rozłożyła talerze i sztućce i zalała herbatę wrzątkiem,
podczas gdy pani Abe kroiła zapiekankę na części. Usiadły przy stole i zabrały
się za jedzenia. Starsza kobieta przyglądała się czarnowłosej w milczeniu.
– Jesteś ostatnio strasznie podekscytowana, Kurotsuchi –
odezwała się chrypliwie.
– Tak… Cieszę się. Wracam do domu, zobaczę się z bratem –
wyjaśniła, wpatrując się w nadjedzoną zapiekankę. Jej usta rozciągnęły się w
szerokim uśmiechu. Chciałaby przyśpieszyć te dwa tygodnie i być już na miejscu,
w Tokio.
– Ah, rozumiem… – Staruszka przytaknęła z uśmiechem i
wróciła do jedzenia. Dziewczyna odkroiła widelcem kawałek zapiekanki i
machinalnie wsunęła go do ust, błądząc zamyślonym wzrokiem po suficie.
Już niedługo i znowu go zobaczy.
Nie mogła się doczekać.
GOMEN~ >.>
Ja wiem, że jestem zła, bo znowu to zrobiłam, ale nooo...
Już niedługo! c:
Czekajcie, a będzie wam dane, jak to powiedział... Ktoś tam xD
Tego, no... Kuro wbije może za dwa - trzy rozdziały. Się zobaczy.
Planuję z nią... Coś }:>
DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
8.12.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Bal Świąteczny!
Sweet >3 Już nie moge się doczekać następnego rozdziału codziennie tu zaglądam ,a dzisiaj czekałam na rozdział cały dzień. Praktycznie nie rozstaje się z moim telefonem nawet na chwile. ;) ok czekam na następny rozdział. Pozdrawiam Anna
OdpowiedzUsuńOhayo ^^
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam że ten zapychacz będzie jeszcze lepszy od poprzedniego xD Wzruszyłaś i rozczuliłaś mnie jednocześnie <3 Aż się nie mogę doczekać tego macanka ^^
Z Gaary zrobiłaś słodziaka-mordercę ^^ Ale w takim momencie musiał przerwać Dei'owi i Sasori'emu! Grrh >.< No i ten pompon od czapki, rozwaliło mnie to xD Temari pinda, będzie częściej? Kolejna osoba wkurwiająca Skorpiona xD
Oj Dei Dei, ty jeszcze będziesz miał możliwość go całowania c; Miej wyjebane, a będzie ci dane - kieruj się swoim mottem ^^
A art...*q* Tym razem nie wyszedł ci babsko, o nie xD
Niedługo Kurostushi - jedna z lepszych postaci żeńskich w Naruto ^^
Pozdrawiam!
Sasori opiekunka kurde xD nadaje się! Te jego spokojne podejście i urocze myśli..
OdpowiedzUsuńJak sobie wyobraziłam takiego pięcioletniego, szczerbatego Gaare, uśmiechającego się słodko, a Saso do niego 'smarku' no to weź ;< powinien mu zrobić ten swój pustynny pogrzeb! Ja tam uwielbiam dzieci
Ahahahaha a potem śnieżny Dżizys xD lol. Dobra była ta wymiana zdań o płci Deia xD
Ogółem cała ta bitwa na śnieżki była słodka (nie dla dzieciaków, wyjątkowo nie będę ich bronić bo Saso i Dei się ich kosztem porozumieli) a potem ten PRAWIEPOCAŁUNEK! ♥ uroczo
Zastanawiam się czemu Saso zaprosił Matsuri, no bo pewnie nie dla czystej przyjemności, nie? Nie wiem, babcia mu kazała, albo coś w tym guście..
W każdym razie zazdrosny Dei wkracza do akcji *.* Niech utopi Mats w ponczu, czy co tam będą popijali. Albo przez przypadek niech wyleje coś na jej kieckę!
No i Kurotsuchi. Pewnie bardzo się zdziwi jak nie zastanie w domu swojego ukochanego braciszka, ciekawe co zrobi.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Śliczny obrazek :) a co do notki to się jaram bo się prawie pocałowali i w ogóle takie kya to całe jest. Tak, widzę ze głupoty pisze ale taka była moja reakcja w czasie czytania. Brakuje mi tylko trochę tego co o tym pomyślał Sasori. Ale notka moim ogólnie zdaniem udana i czekam ze zniecierpliwieniem na następną :3 Już nie mogę się doczekać balu! Będzie już coś więcej miedzy nimi?
OdpowiedzUsuńNa wstępie powiem tylko, że przepraszam za moje wielkie lenistwo w stosunku co do tych dwóch rozdziałów, jednakże wczoraj coś mnie napadło, dało kopa w dupe i wzięłam telefon w łape, czytając o drugiej w nocy dwa czapterki XD Oczywiście skomentowałabym szybciej, nawet o tej drugiej w nocy, tylko że wolałam się nie doprowadzać do szału, bo mój KOCHANY słownik w telefonie, często wymyśla słowa, których ja nawet nie rozumiem..ehh~ Poprzedni rozdział skomentuję osobno, znaj moją dobroć XD Będziesz miała dwa dodatkowe komentarze, co się ze mną stało? QwQ Sama nie wiem, taka dobroduszna się stałam (Może dlatego, że wreszcie mam biurko -.-). Co do tego rozdziału, zacznę od początku, a nie jak zawsze od dupy strony (Nie no serio, coś mi jest XD). Jak tylko przeczytałam czy załatwiłam już sprzątaczkę, to uwierz, od samego przeczytania tego zwrotu, miałam ochotę wyrzucić telefon przez okno, żeby poleciał w pizdu XDD No bo kurczę, już się szykuję na moment, POCAŁUNKOWY MOMENT a ty mi na samym wstępie z tekstem czy załatwiłam już sprzątaczkę Xd No już lepiej zacząć nie mogłaś XD Gdybyś widziała tylko moją zaciętość na twarzy, jak czytałam i tylko czekałam aż nastąpi TEN piękny, ale CHAMSKO PRZERWANY moment. Doprawdy, cudem jest, że pokój nadal stoi. Racjonalnie rzecz biorąc, naprawdę musze rozmyślić nad tą sprzątaczką XD Next: Sasori żujący rybę... Siedziałam tak przed tym durnym szkiełkiem w komórce i czytając to, miałam tysiące wyobrażeń, tego otóż ,,żucia ryby''. Raz miałam taki obraz wystające ogonka z buzi Sasoriego, albo jak Sasori żuje normalnie ta rybę, a ona nagle zaczyna się wiercić, odżywa i on takie wielkie oczy i zaczyna mu się kręcić ta ryba w gębie, po czym on ją wypluwa, a ona tak leci leci i takie piski rozgrzanych fanek, łzy w oczach i tekst: POWRÓCIŁEEEEEEEM, zwolnione tempo...eh, pomijając. (część pierwsza koemntarza, bo nie chce mi się wkleić cały ;_;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwaliło mnie jakoś to ,,aż szanowna młodzieży (...)'' nie wiem dlaczego XD No moze nie najbardziej, bo było wiele takich tekstów, ale rozbawił. Zdziwiło mnie również to, iż Sasori taki chuj i wgl, podły do potęgi entej, a tu tak ładnie, normalnie tatuś XD Pomaga dzieciakom...dziecku XD się ubrac, ohohooh, co to się dzieje, co to się dzieje. No i potem tak wszystko ładnie, pięknie i na scenę wchodzi Deidara XD i kurwa takie był wtedy brecht, że matkę z drugiego pokoju obudziłam, myślałam że tam padnę XD Nie dość, że to - ,,Jak taki śnieżny Jezus'' rozbawiło mnie tak, że się SERYJNIE posikałam ze śmiechu, to jeszcze miałam na słuchawkach puszczany marsz imperialny ze star warsów(nie pytaj, czasami słucham czegoś takiego, co jest dziwne XD TAK, O DRUGIEJ W NOCY XD) i tu kurwa wchodzi taki Motoharu XDD Motoharu Skywalker XD (Jeżeli tak to Akasuna musi być....Yodą...? (a propos tego, wysłałam ci coś na gg co do tej części komentarza XD) Porównanie Deia do dziewczyny..oj, już wyobrażam sobie tą pulsującą żyłkę na jego skroni XD Dobrze, że ich tam nie pozabijał. No i potem piękna walka na śnieżki, opis jak oni się dobrze rozumieją, nawet nie mówiąc. Hohohohohohoohohoho ( *U*)> Ktoś mądry, kiedyś powiedział: Słowa w miłości są zbędne, czyżbym widziała tutaj jakieś powiązanie? XDDD Nasi chłopcy coraz bardziej polepszają swoje kontakty, Tsuu, aż dziwne, ze ty to napisałaś XD SERIO O.o NO I CZAS NA JATKĘ. CZYTAM CZYTAM, NAWET KUŹWA ZAPOMNIAŁAM O TYM CO MI NAPISAŁAŚ O POCZĄTKU, KURNA, TAK PIĘKNIE, TAK PIĘKNIE I NAGLE TAKI MAINDFUCK...Zabić cię to mało dziewczyno..przysięgam...TOŻ TO BYŁO GORSZE OD TAMTEGO!!! Waliłam głową o poduszką gdzieś tak z piętnaście minut, zanim się uspokoiłam i normalnie zaczęłam czytać. Srsl, Tsuu, dzięki za siniaki na głowie :) XD Potem taka chwila a'la romantic dramatic udupienie, bo depresyjny Dei wchodzi do domu i spogląda na wszystko co mu jego przypomina i wkurw. Dei, wiedz jedno : jesteś już udupiony. U-DU-PIO-NY. AJAJAJAJAJJAJAJAJAJAJAJ, TSUUKI! O CO CHODZI Z TAMTYM ,,TAMTYM''? ...NO, HEHE, TO ZNACZY XD ,, Tamto nadal bolało, mimo, że minęły ponad trzy lata. '' - ja chcę wiedzieć, no! >o< Ale za to plus, bo takie rzeczy są najlepsze jak się czegoś nie wie XD I wiem, że uwielbiasz to robić XD Potem to takie : ŁAAAAAT? MATSURI Z SASORIM NA BAL? NO CHYBA ICH POPIZGAŁO OD TEGO ŚNIEGU'' Nie no, ale serio? Matsuri? Ta mała su...dobra, ta mała dziewczynka? No po prostu lepiej trafić nie mogłaś XD Jezu, jezu, jezu. Dei jest zazdrosny, trolololoolollo <3 Hohohoh, nie mogę się doczekać tego balu!! <3 No i potem akcja z siostrą Deia, ohoohoh, będzie się działo! Jestem strasznie ciekawa tych wątków z nią, bo przecież zapewne nie dawałabyś jej bez powodu, żeby tylko dwa zdania były o niej w rozdziale. Kurcze, asz ty xd umiesz wzbudzić w człowieku taki niedosyt..i to wielki! I ten obrazek <3 Hohohohohohohoho, nie no xd te seksowne spojrzenia xddd Nie mogę no! HDAFDDFSKFD CHCĘ WIĘCEJ, CZŁOWIEKU NO. Nie doczekam się niedzieli ._. Jesteś okropna ;/_\; No więc tamten rozdział opiszę jutro, pozwolisz, bo teraz padam na ryj XD Lecę! No to weny życzę i wgl XDDD Już zamawiam sprzątaczkę ._. XD
Usuńsieeemka! no Tsu nieźle znęcasz się nad Sasorim- nie dość, że odwiedziło go kuzynostwo to jeszcze musiał z nimi wyjść do parku pokrytego śniegiem! istna zgroza! xd
OdpowiedzUsuńi jeszcze Dei musiał dołożyć swoje pięć groszy! jakby nie mógłby powstrzymać od rzucenia w rudego śnieżką! ;c biedny Saso!
a tak wgl....łohoho! Deii chciał go pocałować no ja nie mogę! brakowało tylko paru milimetrów! uch! :D
aaaaa, tak pozaa tym co ten Saso odwala? dlaczego zaprosił Matsuri na bal co?!
kurcze ciekawa jestem jak to się wszystko potoczy! znowu nie skupię się na lekcjach, przestane się uczyć, a na maturze pojawi się pytanie z np, jutrzejszej lekcji, na której nie byłam skupiona bo zastanawiałam się co ty wykombinujesz! -.-'
rozwaliło mnie jak Saso obwiniał swoje włosy o wrodzonego pecha, achh wszyscy tak mu dokuczają, że zaczął w to wierzyć! -.- biedna ciotka ;c
pozdrawiam i przesyłam całusy! :)
i zpomniałam wspomnieć o ty arcie!
Usuńnoż kurwa dziewczyno rozwijasz się- ten jest moim ulubionym! :D
Ja już nie wytrzymuje chce kolejny rozdził.(Zaczyna mi odbijać) Ps.kocham tego bloga (jak i deia <3 no bo kto by go nie kochał?!) Eh i Ah ten prawie pocałunek już myślałam że to o czym tak mażyłam stanie sie a tu klops -_- no wiesz co.Zabić,rozszarpać,utłuc i zakopać w ogrodzie gaara ty mały ... eee jestem tak wkurw..wkurzona że zabrakło mi słów -_-
OdpowiedzUsuńMoja kolej xD to ja też na ostatni dzień ci piszę komentarz xD no, ale i tak na GG jaram się każdym fragmentem xD chociaż ten rozdział nie był mi zaspojlerowany… nie czuję różnicy w czytaniu xD jaram się podobnie, więc wiesz, nadal mi posyłaj co napiszesz xD rozdział oczywiści zajebisty ;D za prawie kissa się wkurwiłam, serio, wiedziałam, że do niego nie dojdzie, a i tak czoło mi się zmarszczyło w gniewie, ale o tym potem, przechodzę do fabuły~!
OdpowiedzUsuńOch god, nie wiem czemu, ale jak Sasori rozmyślał o „gównarzerii” to jakoś podpasował mi do roli nauczyciela z wfu xDD wiesz taki surowy co im tylko wypomina jakimi to są wymoczkami xD no sorry, ale do ojca bym go nie porównała, chyba że jakiegoś wyrodnego xDD w ogóle lubię to, jak on całe te towarzystwo dzieciaków przeżywa xD „babcia zrobiła najgorszą rzecz, jaką mogła zrobić” no tragedia Saso! Naprawdę, dzieci to twoje fatum, pogódź się z tym xD chociaż… to pewnie musiało uroczo wyglądać, jak pomaga Gaarz się ubierać, czapeczka, szaliczek, buciki itd. – how sweet ;D ;D no i jak mógł nazwać zimowe przybory gównem? Sanki, duoloty toż to kurwa dzieciństwo jest! „nie pamięta wół, jak cielęciem był” xD
Zabawy na śniegu są fajne~ ale no racja można zachorować, albo… dostać w uch, to jest najgorsze. (mówię poważnie, więc zakańczam zdanie kropką xD) ale jejku, to jest urocze, jak dzieciak walnie kogoś śnieżką, spierdala i upada, a potem jemu się dostaje i ryczy xD to takie do mnie niepodobne śmiać się z dziecięcego nieszczęścia, ale w tym przypadku nic nie poradzę xD Temari, taka szantażystka xD kobiety maą wrodzoną władczą cechę xD nawet cycki jeszcze nie muszą wyrastać xD a potem hahahaa, Dei mu jebnął kulką, no ż Saso nie oddał to dziwne xD znaczy okej, mogło mu być zimno xD hahahah „masz dziewczynę?” „masz chłopaka?” jak pięknie xD kuzyni, widać bardzo tolerancyjni xD xD w ogóle jak Dei powiedział „Wow, Sasori. (Odkrycie roku:) śnieg jest zimny” no usuń nawias, dodaj wow na końcu i kurwa pieseł XDDD
O boże, o boże, o boże *_* jak oni współpracowali, ta wojna była świetnym pomysłem, odkryli, że mają ze sobą duuuużo wspólnego xD no i jednak to rozumienie się bez słów coś znaczy, a sama wiesz, że zwykle ja wiem lepiej xD taa, zniszczyli swoich wrogów, nie ma to jak łącząca ich więź i telepatia xD a potem stało się to… byli tak blisko, i te przemyślenia i to WSZYSTKO, żadnych oporów, spojrzenia na usta a tu BUM, Gaara…
No kurwa jego mać, tak nie wolno! >.< co ty sobie wyobrażałaś pisząc takie rzeczy?! I jeszcze zwaliłas winę na dziecko, na małą bezbronną istotkę, na którą nie można się gniewać! No ja pierdole, NO JA PIERDOLE, wstydź się Tsuki vel Ad… nie no to by było zbyt okrutne… zostawię to sobie na potem xD xD
Potem co? Potem co? No nie co za debile, ja pierdole xD nie ma co, geje zapraszają dziewczyny na bal, biedne te laski no! Znaczy Matsu mi nie żal tylko Saso xD on jest bardziej kobiecy w anime przynajmniej xD no w każdym razie, Konan – trzepnij ich, oj trzepnij, ale tak porządnie, ze zdradami mi tu chcą wyskakiwać >.< nie wolno! NIE WOLNO! XD
No i Kurotsuchi~ jejku wydaje się fajną siostrą <3 tyle dobrze dla Deidary x) no skoro całą rodzine ma chujową to zawsze siostra jest pocieszeniem ;D no i owiedzi go w święta, jak fajnie :D :D Aby świąt nie spędzi samotnie ;D
Obrazek zajebisty i wiesz o tym xD ja pierdolee, to spojrzenie Dei’a robi wrażenie no i Saso taki mrau ;3;3
No to nie pozostaję mi nic innego do roboty, jak tylko czekać na next’a <3
No to wiesz, weny, pomysłów… dobra wiem, że już go napisałaś xD
publikuj szybko :D :**
Boże, zawsze jestem w tyle... no litości! xD
OdpowiedzUsuńAle krótko będzie za to xD
Biedny Sasori ;--; Po co to gówniarstwo pilnować? Jakby zostawił, to może pod samochód by któreś wpadło... a tak to dupa... :/ Chociaż jakby ich Temari pilnowała, to też by mogli przeżyć... Kurczę! Rudzi to jednak mają przerąbane xD Chociaż znam taką jedną rudą dziewczynę i jest zajebista, ale Sasori najwyraźniej nie bierze z niej przykładu ;-;
No i Deiuś~! Omomomom *w* (i tak masz wpierdol, bo ja wiem co się stanie! W końcu przeczytałam całe xD)
Ale teraz na poważnie... Wyzwali na pojedynek gówniarzy... zero litości :3 ale jak można mojego małego Gaarę?! T^T Toż to uroczę dziecię jest!
Awrrr... Scena jak Deidara leży na Sasorim... mmm... rozpływam się... *q* Wgl to piękny Art! Będę się nim zachwycać, po... cholera wie po kiedy xD
Ale masz wpierdol, kochana! Tam powinien być pocałunek! Po-ca-łu-nek! P-O-C-A-Ł-U-N-E-K. GRRR, TSU! *załamany głos* Nie mogę Cię znienawidzić, bo dzięki Tobie uwielbiam yaoi teraz xD chociaż... następny rozdział też mam już przeczytany, więc hmm... może mi się zmienić...
No i już na sam koniec... What the fuck? No chłopaki... wstydźcie się! Dziewczyny na bal zapraszać?! Pojebało was?! Chociaż ta co z nią idzie Dei, to fajna nawet jest xD
Ale Matsuri... Weź ją zabij! Kurwa. No zabij!! *tupie nogą* Chociaż dobrze robi jako impulsy dla Dei~ no może do tego się chociaż nadaje... Ale i tak ją zabij. Proszę T^T
Dobra, lecę, pisać drugi komentarz :D