Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

17 listopada 2013

BAKA: ROZDZIAŁ 16

No!
Macie!
Cieszcie mordki, bo Tsu się nad wami zlitowała!
Znajcie moją łaskę... xD
A teraz na serio. Stwierdziłam, że można by wreszcie przełamać lody i w ogóle... Przecież nie może to trwać w nieskończoność, prawda? Oczywiście dalej będą sobie dogryzać, ale teraz tak bardziej... Po kumpelsku xD Wiecie, o co mi chodzi.
Poza tym, dzisiaj tak bardziej dramatycznie będzie.
Enyłej, nie przeciągam już!
~Smacznego!
***

          Jak zbite psy siedzieliśmy na sofie ze wzrokiem wbitym w podłogę, wysłuchując kazania od Konan. Właśnie wygarniała nam, jakimi jesteśmy żałosnymi, egoistycznymi szczeniakami, skoro posunęliśmy się do czegoś tak podłego. Zerknąłem ukradkiem na Akasunę; zaciskał kurczowo wargi, błądząc oczami po plecionce starego dywanu.
– Po tobie jeszcze bym się spodziewała, Dei... Ale ty, Sasori? Zawiodłeś mnie! – warknęła, lustrując nas zdegustowanym spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Zaraz, zaraz. Co miało znaczyć, że po mnie by się spodziewała, a  po nim nie? Że niby co ja jestem, hę?!
– Ej! – obruszyłem się, jednak umilkłem od razu, gdy tylko jej oczy skierowały się w moją stronę. Nienawidziłem, kiedy się na mnie wkurwiała. Nie tylko dlatego, że się przyjaźniliśmy, a jej fochy trwały stosunkowo długo… Była wtedy zwyczajnie przerażająca. Wpatrywała się we mnie twardo, z zawodem, mrużąc zawistnie oczy. Brwi zmarszczyła groźnie, a usta wygięła w delikatnym grymasie. Miała tak strasznie przeszywające i chłodne spojrzenie, że ja pierdolę. Odwróciłem wzrok, bo jeszcze chwila i zacząłbym rozmyślać nad moim żałosnym, zakłamanym życiem… Już zaczynam! Cholera. – Prze-Przepraszam.. – wydukałem cichutko, ponownie spuszczając głowę. – To… To jego wina! – W nagłym przypływie straceńczej odwagi i desperacji, chwyciłem się ostatniego koła ratunkowego, jakie dostrzegłem w tym bezkresnym oceanie poczucia winy. Wskazałem palcem na Sasoriego, w dalszym ciągu nie zmieniając położenia głowy. Chłopak wciągnął głośno powietrze. Katem oka widziałem, jak obraca się w moim kierunku i wytrzeszcza na mnie oczy w niedowierzającym spojrzeniu.
MOJA WINA?! – wrzasnął oburzony – Moja, kurwa, wina?!
– A kto zgodził się na jej pomoc, hm?! – odwarknąłem, posyłając mu wściekłe spojrzenie. Mógł tej idiotki nie zapraszać, to by nie było problemu teraz! Oczywiście, że to przez niego!
– To było, cholera, wymyślać, a nie jakieś durne sierściuchy oglądać w necie! To twoja wina!
– No chyba nie bardzo! – parsknąłem i zbyłem go machnięciem ręki. Wyprostowałem się dumnie i oparłszy o oparcie sofy, skrzyżowałem ręce na piersi, z wyższością spoglądając na Akasunę. Wpatrywał się we mnie rozjuszony, zaciskając do białości wargi. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już padłbym trupem. Prychnąłem obrażony pod nosem i odwróciłem od niego wzrok. Rozejrzałem się po salonie. Na stole dalej zalegały talerze, niedokończony tort i reszta żarcia, mimo, iż jakieś pół godziny temu skończyła się cała „impreza”. Tak, dokładnie! Opierdalała nas już dobre pół godziny i jakoś nie zapowiadało się na to, że szybko skończy. Zatrzymałem się na Hidanie i Yahiko. O ile ten pierwszy siedział niewzruszony całą sytuacją, zajęty swoim telefonem, o tyle drugi wydawał się być… Zdezorientowany? Prawdopodobnie nadal nie docierało do niego, że został ofiarą naszego małego spisku. Zachichotałem cicho pod nosem, zwracając na siebie uwagę Sasoriego i Blue. – Co? – burknąłem.
– Gówno. – odparł kąśliwie, przedrzeźniając mój głos.
– Wal się. – odwarknąłem.
– Ej! – Konan krzyknęła na nas. Praktycznie od razu struchlałem, a Akasuna usilnie udawał, ze go to nie rusza, chociaż nerwowo wyłamywał sobei palce i unikał z dziewczyną kontaktu wzrokowego.
– Frajer… – syknąłem na niego, jak dziecko przeciągając samogłoski.
– Sam jesteś frajer. – wycedził przez zęby.
– Banda idiotów. – Blue westchnęła ciężko i zrobiła klasycznego face palma. – Jesteście beznadziejni, obaj. Mam was dość. – dodała, nie dając nam dojść do głosu i nie czekając na odpowiedź, ubrała się, pożegnała ze wszystkimi i wyszła, Yahiko a poleciał tuż za nią. Pantofel.

Leżałem na kanapie, brzuchem do dołu i z laptopem przed twarzą. Rozmawiałem właśnie z jedną laską, numerem #51. Ziewnąłem przeciągle, podparłszy się na dłoni i ze znudzeniem przeczytałem kolejną część jakże wciągającego eseju na temat „Moi rodzice mnie nie rozumieją! Są beznadziejni!”. Akurat żaliła mi się, jacy to są niesprawiedliwi, bo przecież ona jest już dorosła! - ma piętnaście lat - a oni bez przerwy się o nią zamartwiają i panikują i wiecznie jest tylko „gdzie idziesz?”, „z kim idziesz?” i „na jak długo?”. A to jest takie irytujące! Eh, kolejna gimbusiara do kolekcji. Czasem, w chwilach zwątpienia takich jak ta, zastanawiałem się, czy tego nie rzucić… Powoli kończyły mi się pomysły, a i nerwów też nie mam ze stali… Doprawdy, gdy widzę teksty „omg jetses taki soldki!!!!11 <3” w odpowiedzi na moje jakże szczere i współczujące „Ta, rozumiem cię doskonale… Gdybyś mieszkała bliżej, to bym cię stamtąd zabrał…”, to mam ochotę z tym skończyć. Dżizas, ludzie… Co jest z tym światem nie tak?
Zerknąłem na ekran i jęknąłem rozpaczliwie. Chwila refleksji kosztowała mnie kolejny napływ narzekań Keiko i zapewnień, że ona na pewno byłaby lepszą mamą! Nie będzie wpierdalać się w sprawy swoich dzieci i w ogóle! Prychnąłem pod nosem i uśmiechnąłem się krzywo na to stwierdzenia. Biedna, skrzywdzona przez życie dziewczynka, hm? Teraz już całkowicie odechciało mi się z nią gadać. Bo przecież, cholera, ma rodziców, którzy się o nią martwią!  Moi mają mnie w dupie! Doprawdy, nie mam ochoty wysłuchiwać żaleń jakiejś gówniary, bo jej starsi się nią interesują i chcą wiedzieć, czy przypadkiem nie dzieje jej się jakaś krzywda. A taki Akasuna? On to ma dopiero przesrane…
Moje myśli odbiegły na moment w stronę chłopaka. No co ja poradzę, że jestem ciekawski i jak ktoś nie chce o czymś gadać, to ja automatycznie muszę to wiedzieć? Zastanawiało mnie, czy zawsze był taki… Oschły i nieprzystępny, czy dopiero po tym. I nigdy jeszcze nie widziałem, żeby miał na sobie inny kolor ubrań, niż czarny. Jasne, rozumiem - o gustach się nie dyskutuje, może po prostu lubi taki styl. Chociaż teraz zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie jest jakaś żałoba, czy coś. A jeśli tak, to czemu tak długo? Myślałem, że znam go dość dobrze, po tych ciągłych sprzeczkach i wszystkich tych zajęciach grupowych, na których wielokrotnie musieliśmy opowiadać o sobie. Teraz trafiło do mnie, że tak naprawdę nie wiedziałem o nim kompletnie nic. A ja nienawidziłem niewiedzy.
Bez namysłu przerwałem Keiko  pod pretekstem niezapowiedzianej wizyty mojej laski i rozłączyłem się. Akasuna może nie chciał o tym gadać, zwłaszcza ze mną… Nie a co liczyć na to, że coś od niego wyciągnę… Ale był jeszcze Yahiko, a on był na tyle głupi, żeby mi wszystko wyśpiewać. Po dwóch sygnałach odebrał. Nie powiem, zdziwił się, że do niego dzwoniłem. To chyba pierwszy, czy drugi raz… Nieważne.
Na odpowiedź nie musiałem zbyt długo czekać. Zapytałem prosto z mostu - stwierdził, że nie jemu o tym mówić, a jeżeli tylko zechce, to Sasori na pewno sam mi opowie o wszystkim. Z moich ust wyrwało się kpiące „Tsaa”. Bo my przecież jesteśmy BFF i mówimy sobie wszystko, nie? Yahiko dodał, że w urodziny Sasori zwykł chodzić na cmentarz, an grób rodziców. Tym razem jednak urządzili mu przyjęcie, wiec miał wybrać się dzisiaj. Nie czekając na moją reakcję, czy odpowiedź, albo chociaż znak, że słucham, podyktował mi adres i numer alejki, a potem się rozłączył. Z mieszanymi uczuciami wpatrywałem się w wyświetlacz smartfona, gdzie jeszcze przed sekundą widniał napis „połączenie zakończone”.

            Zaledwie pół godziny potem wysiadłem z zatłoczonego autobusu i przeciskając się przez tłum przechodniów zalęgający na chodniku, stanąłem przed moim celem – cmentarzem Yanaka. Poprawiłem torbę na ramieniu i rozejrzałem się nieco speszony. Nie byłem wierzący, nie chodziłem do kościoła, nie modliłem się, a na cmentarzu byłem raz, w wieku sześciu lat, na pogrzebie dziadka Oonokiego. To chyba oczywiste, że czułem się nieco skrępowany, przystając przed obszerną, drewnianą bramą, osadzoną w równie obszernym murze, odgradzającym miejsce spoczynku tysięcy ludzi od ulicy i codziennego życia, rozgrywającego się swoim własnym rytmem i tempem. Rozejrzałem się niepewnie, zdając sobie sprawę, że musze wyglądać teraz jak idiota. Nie wiedziałem, czy mam tam wejść, czy sterczeć tutaj. Zdecydowałem się na opcję drugą i chwilę potem dostrzegłem po drugiej stronie ulicy charakterystyczną, czerwoną czuprynę Akasuny. Na mój widok zatrzymał się na środku chodnika i pomimo uszczypliwych uwag i oburzonych spojrzeń przechodniów, ani myślał się ruszyć. Gapił się na mnie zdezorientowany, z jedną słuchawką w uchu, a drugą w dłoni, która zastygła w powietrzu. Jego twarz wyrażała skrajne załamanie i wkurwienie jednocześnie. Poczekałem, aż otrząśnie się z szoku i podejdzie do mnie, a gdy wyminął mnie bez słowa, nie racząc choćby zerknąć, ruszyłem za nim. Dogoniłem go szybko i teraz szliśmy bok w bok. Sasori prześlizgiwał się beznamiętnym wzrokiem po rządkach nagrobków, otaczających nas z każdej strony, ignorując mnie na wszelkie możliwe sposoby. Widać było, że moja obecność tutaj jest mu wybitnie nie na rękę. Krążyliśmy przez chwilę po alejkach, aż w końcu zatrzymał się przy jednej z płyt i w dalszym ciągu milcząc, przycupnął na małej ławeczce. Stałem obok jak kretyn, wciskając dłonie do kieszeni, nie wiedząc gdzie podziać wzrok.
– Co ty tu robisz? – mruknął w końcu cicho, wpatrując się w imiona wyryte katakaną na czarnym, kamiennym nagrobku. Odetchnąłem głęboko.
– Yahiko mówił, że tu będziesz. – odparłem spokojnie, rozglądając się wokół. Towarzyszyło mi nieznośne uczucie, że wszyscy, dosłownie wszyscy, nawet te upierdliwe wrony skrzeczące nad naszymi głowami, gapią się na mnie.
Zajebiście - mam paranoję!
– Oh? Randka na cmentarzu? Jak romantycznie… – sarknął pod nosem.
– Daj spokój, Akasuna. Pogadać chcę.
– O?
– Tobie… Twoich rodzicach… – dopiero teraz, kiedy wypowiedziałem to na głos, zdałem sobie sprawę, jak kretyńsko brzmi. Przecież to takie oczywiste, że ktoś z kim się żresz na każdym kroku, nagle chce gadać o twojej przeszłości, prawda?
– I mam rozumieć, że nie dasz mi spokoju, dopóki ci wszystkiego grzecznie nie wyśpiewam? – westchnął zrezygnowany, zerkając na mnie ukradkiem.
– No… Tak jakby…? – uśmiechnąłem się krzywo. Pięknie, nie dość, że przy nim uchodzę za tego głupszego, to teraz jeszcze będę tym upierdliwym. O, losie… Czemu uczyniłeś mnie tak wścibskim?
Znów zamilknął na dłuższą chwilę, a potem - o dziwo - zaczął mówić. O tym, jak nigdy nikogo nie słuchał i wiecznie stwarzał kolejne problemy. W gimnazjum jego rodzice otrzymali wezwanie do szkoły. Przyjechali oczywiście i po długich narzekaniach dyrektorki, zmuszającej ich do wysłuchania jaki to Sasori jest niekulturalny, pyskaty i są z nim same problemy, zostali poinformowani o zawieszeniu go. Na miesiąc. Byli wściekli.
Wracali samochodem. O tej porze roku, robiło się ciemno bardzo wcześnie. Dochodziła dopiero siedemnasta, gdy wracali, a latarnie już dawno były zapalone, dając jedyne źródło światła, nie licząc księżyca. Kłócili się, jak zwykle, a on jak zwykle miał to wszystko w dupie. Jego ojciec cały czas coś wrzeszczał. Dlaczego nie może chociaż przez chwilę nie sprawiać problemów, dlaczego ma wszystko gdzieś i dlaczego jest taki, a nie inny… Sasori odpowiedział wtedy kąśliwie: „ Przepraszam bardzo, że jestem takim beznadziejnym dzieckiem.” Mężczyzna się wściekł i obejrzał na niego, przez co nie zauważył auta, wyjeżdżającego z bocznej uliczki.
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ich samochód odbił się od tego drugiego i wjechali prosto pod jakąś ciężarówkę.
Sasori ocknął się po tygodniu. Pierwsze, o co spytał, to rodzice.
Zginęli na miejscu.
Zapadło milczenie. Tępo wpatrywałem się w szereg nagrobków, trawiąc dopiero co zasłyszane słowa. Zerknąłem na chłopaka. Siedział w bezruchu, ze spuszczoną głową, zaciskając ciasno dłonie.
– To moja wina, wiesz? – bąknął cicho. Nieznaczenie drgnąłem, przenosząc na niego pytające spojrzenie. Jak to jego? To ten idiota, w którego wjechali, nie on, spowodował wypadek przecież. – Jakbym nie był takim egoistycznym szczeniakiem, to nic by się nie stało. Ale nie, ja zawsze muszę postawić na swoim. – prychnął, unosząc dłoń do twarzy. Miałem wrażenie, że ukradkiem otarł łzy, ale wolałem nie wnikać. Nie umiem pocieszać ludzi, prędzej bym go dobił.
– Daj spokój… – mruknąłem tylko, co raczej na niewiele się zdało. A nie mówiłem? Nie umiem pocieszać!
– A ty?
– Co ja?
– No wiesz… Ja ci powiedziałem, wedle życzenia. Wypadało by, żebyś teraz ty coś powiedział, nie? Nie, żeby mnie to interesowało.
– Jasssne. – Uniosłem delikatnie brwi i uśmiechnąłem się krzywo. – Właściwie, to nie ma o czym opowiadać. – Spojrzał na mnie podejrzliwie. – Moje dzieciństwo było gówniane, a podejście rodziców pozostawia wiele do życzenia… – zacząłem po chwili namysłu.
Zawsze byłem tym „gorszym” z dwójki dzieci. Zawsze stałem w cieniu starszej siostry, Kurostuchi. Wiecznie było „Kurostuchi to”, „Kurostuchi tamto,” „dlaczego nie jesteś taki jak Kurostuchi?”. Kurotsuchi - idealne dziecko-skarb i Deidara - jej nieudany braciszek. Gdy ja miałem siedem lat, a Kuro dwanaście, ojciec bez słowa odszedł. Przez pierwsze dwa lata spotykał się z nami regularnie, raz w tygodniu, chociaż matka była temu wyraźnie przeciwna. Potem kontakt był coraz rzadszy i gorszy, aż w końcu urwał się całkowicie. Matka miała mnie gdzieś, została mi starsza siostra. Na niej zawsze mogłem polegać i zawsze miała czas, żeby ze mną pogadać. A potem wyjechała na studia i zostałem sam. Pewnego dnia matka przygruchała sobie jakiegoś kretyna. I szczerze? Miałem ochotę wysadzić go w powietrze. Przylazł sobie idiota i zaczął się rządzić. I tak przez następne cztery lata. W trzeciej gimnazjum poznałem jego, był jakimś tam znajomym Hidana. Lubiłem go, nawet bardzo. On mnie chyba też, tak w każdym razie myślałem… Wtedy. Raz, to była końcówka ostatniej klasy, zaprosiłem go do siebie - matki i jej głupiego facecika nie było, mieli wrócić późno w nocy. Było całkiem przyjemnie… Miał doświadczenie, to było widać. Starszy o dwa lata, pewnie miał kilku przede mną. Robiło się coraz ciekawiej, nawet nie wiedziałem, kiedy pozbył się mojej koszulki. Trochę głupio mi było, ale cóż. Raz się żyje, prawda? Pamiętam, jak zjechał wargami na moją szyję, wplatając palce we włosy, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego.
I nagle otworzyły się drzwi, a do pokoju wparował… Ojczym. Przez chwilę wpatrywał się w nas zdezorientowany, a potem zaczął się drzeć. Kazał mu wypierdalać, a gdy chłopak wyszedł, wrócił do mnie, na górę. Gdy stanął w drzwiach, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Zabije mnie, pomyślałem wtedy. I pewnie byłby to zrobił, gdyby matka nie weszła do domu. Chwycił mnie za włosy i wywlókł z pokoju. Ściągnął mnie na dół, gdzie stała kobieta. Spojrzała na niego zszokowana, a potem przeniosła wzrok na mnie. Wtedy pierwszy raz zostałem wyzywany... Aż tak. Nazwał mnie przeklętym pedałem, powiedział, że mam się stąd wynieść i nie pokazywać mu na oczy, bo inaczej się policzymy. Spojrzałem wtedy na matkę, błagając cicho, żeby jakoś zareagowała, a ona… Jakże by inaczej - miała mnie gdzieś. Czego ja się spodziewałem? Przecież jestem ‘tym-gorszym-dzieckiem’. Zawsze byłem, komu zależy na takich ciotach? Wywlókł mnie za włosy na podwórko i ignorując ciekawskie spojrzenia, wywalił na ulicę w akompaniamencie wrzasków i najbardziej wymyślnych obelg. Zmieszał mnie z błotem, potraktował jak śmiecia... I tak też się czułem. Zaciskajac zęby i hamując płacz, podniosłem się na obdartych rękach i wstałem chwiejnie na nogi. Zerknąłem na niego przerażony. Spojrzał na mnie z odrazą i splunął na chodnik. Wszedł do domu, a po kilku minutach wrócił. Ciepnął mi pod nogi torbę z niedbale upchniętymi ciuchami. Wcisnął w dłoń dwa tysiące yenów (w przeliczeniu na nasze, około sześćdziesieciu złotych) i wygonił. Drżącą ręką wydobyłem telefon z kieszeni i nie zważając na obijających się o mnie ludzi, zadzwoniłem do Hidana. Streściłem pokrótce co i jak - kazał mi przyjść do siebie. Kilka dni potem odezwał się on. Gdy mu o wszystkim opowiedziałem, jak głupi łudząc się, że zrozumie, że będzie mi współczuł, że jakoś mi pomoże... Odparł tylko „Sorka, Dei.. Ale chyba nie myślałeś, że to tak na poważnie?” i zostawił mnie, tak po prostu. Mieszkałem u Hidana dwa lata, a gdy już byłem pełnoletni, wyrobiłem sobie dowód, znalazłem jakąś robotę i gdy już miałem kasę, przeprowadziłem się do tej małej klitki, której mieszkam teraz…
– Ot, żałosna historyjka, żałosnego dzieciaka. – mruknąłem, przegryzając frytkę. Akasuna przyglądał mi się szeroko otwartymi oczami. Jego dłoń znieruchomiała z frytką wetkniętą w keczup. – Co? – parsknąłem, widząc jego minę. Wyglądał idiotycznie.
– Nic… – zreflektował się szybko i pośpiesznie wsunął do ust kawałek ziemniaka, który do niedawna topił w czerwonym sosie. Mrużąc podejrzliwie oczy, przyglądałem się, jak powoli żuje frytkę, błądząc wzrokiem po ścianie fast fooda, do którego jakieś dziesięć minut temu wstąpiliśmy. Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem przez słomkę łyk napoju. Bez krzty zainteresowania obrzuciłem spojrzeniem cały lokal, łącznie z ludźmi pochłaniającymi swoje zamówienia i głupimi zdjęciami, w które opiewały ściany. Panował tu taki nieład… Widać, że urządzał to ktoś, kto nie miał ani odrobiny artystycznej żyłki… Ta, zdecydowanie… – Przepraszam. – dodał ni stąd, ni zowąd. Zatrzymałem na nim wzrok, wpatrując się w niego, jakby właśnie oznajmił, że zbiegł z psychiatryka. Halucynacje ma? Cholera, mogłem nie wyciągać z niego tej historii o rodzicach. Teraz pewnie ma omamy i myśli, że tu są… Zaraz zacznie przepraszać i płakać… Cholera! – Za to co mówiłem w Neko. – sprostował, widząc moją zdezorientowaną minę.
NekoNeko… Co było w Neko…?
Nagle mnie olśniło.
Ahhh! O to chodzi!
– Pierdolisz? – parsknąłem.
– Nie, serio mówię. Nie miałem pojęcia, jak to wygląda i w ogóle cała ta sytuacja u ciebie w domu…
– Weź spierdalaj, zachowujesz się jak ciota! – przerwałem mu, groźnie wymachując ukeczupowaną (Sprytna Tsu jest sprytna i tworzy nowe słowa xD) frytką przed jego twarzą. Zamknął się. – No. Tak lepiej. – posłałem mu kpiący uśmieszek, na co wywrócił oczami i westchnął ciężko.

            Ledwo wyszliśmy na dwór, a już owiał nas chłodny podmuch listopadowego wiatru. Powinienem wygrzebać z mojej pseudo-szafy jakąś kurtkę… Lub chociaż grubszą bluzę. No mniejsza. Szedłem przed siebie i gestykulując żywo, opowiadałem Sasoriemu kilka historyjek z życia wziętych. Na przykład, jak z Hidanem biegliśmy w zimę na autobus, a Siwy wyjebał się na chodniku i byłby wjechał pod autobus, gdyby nie przytrzymał się podwozia (autentyk xD) lub gdy, jeszcze w podstawówce, jechałem bez biletu i nagle do autobusu wszedł kanar. Skuliłem się wtedy za jakimś grubym facetem i gościu mnie zwyczajnie nie zauważył… (to też tró story ). Sasori z trudem hamował się od parsknięcia śmiechem, zaciskając uparcie usta, chociaż wargi i tak wyginały mu się w uśmiechu. Zerknąłem na niego, szczerząc się szeroko. Już otwierałem usta, żeby sprzedać mu kolejną historię, gdy z dupy strony rozległ się znienawidzony przeze mnie, wkurwiający głosik.
Nie minęło pięć sekund, a jego równie wkurwiająca właścicielka doskoczyła do Sasoriego i posyłając mu uroczy uśmiech, wepchnęła się pomiędzy nas, chwytając go pod ramię.
– Cześć! – zaszczebiotała, a ja wywróciłem oczami.
– Kapuś. – prychnąłem pod nosem, posyłając jej pełne wyrzutów i nieskrywanej urazy spojrzenie. Konan nadal się do mnie nie odzywała, a to wszystko jej wina. Jej i tej pustej łepetyny. Spuściła potulnie głowę, gdy dorodne rumieńce oblały jej okrągłą buzię.
– Przepraszam… Nie wiedziałam, że o nich chodziło… – mruknęła cicho, spoglądając na mnie jak zbity pies. Jasne - idiotką trzeba się urodzić, to nie jej wina w sumie… Co nie zmienia faktu, że wkurwia. Zakończyłem ten krótki myślowy wywód i zwróciłem się do dziewczyny, chcąc ją znowu ojebać. Ku mojemu zdumieniu, w najlepsze zagadywała czymś Sasoriego, moją osobę najzwyczajniej w świecie mając gdzieś… Z moich ust wyrwało się niedowierzające, oburzone prychnięcie. To też zignorowała. Co za…
Akasuna szedł przed siebie, na powrót nakładając swoją ‘mam-to-w-dupie’ maskę i co chwila jej przytakiwał. Westchnąłem ciężko i posłusznie poczłapałem za nimi, grając przy okazji w Angry Birdsy. Najbardziej lubiłem, rzecz jasna, te czarne, wybuchowe ptaki. W pewnym momencie tak się wciągnąłem rozwalaniem coraz to bardziej wymyślnych konstrukcji, że nie zauważyłem nawet, jak przystanęli i bezceremonialnie wlazłem w Matsuri, tym samym uwalniając z jej szponów chłopaka. Szatynka wyrżnęła plackiem na chodnik niecały ułamek sekundy później. Przez chwilę przyglądałem jej się zdumiony, a potem parsknąłem śmiechem. Wiem, nie powinienem, ale to było silniejsze.
Dobrze ci tak, mała przybłędo, jakiś głosik zachichotał cicho w mojej głowie, a na moje usta wpełzł złośliwy uśmieszek. Wyczułem na sobie wzrok czerwonowłosego. Posłałem mu spojrzenie pod tytułem „No co?”, a on tylko wywrócił oczami i pokręcił głową. Podał dłoń wstającej Matsuri, a mi zrzedła mina. A było tak zabawnie… Przy wstawaniu, zahaczyła wzrokiem na jego kieszeni i w następnej chwili pisnęła podekscytowana. Wzdrygnąłem się; jak tak dalej pójdzie, to ja kiedyś na serio na zawał zejdę.
– Ojej! Jaki słodki! Mogę zobaczyć?! – wykrzyknęła i nie czekając na odpowiedź, wydobyła z kieszeni telefon chłopaka. Zaczęła przyglądać się małej przywieszce. Zerknąłem jej przez ramię i zmarszczyłem brwi, na widok małej, białej figurki. MOJEJ figurki. Zabrałem jej komórkę i podejrzliwie przyjrzałem się stworzonku. Ot, zwykły, mały, biały pająk. Miał jakieś dwa centymetry. W domu miałem ich całe pudło. Nafaszerowane petardami tworzą C1… Ale skąd…? Przeniosłem na Sasoriego wzrok, posyłając mu nieme pytanie. Chłopak zerknął gdzieś w bok, wciskając dłonie do kieszeni. Wydawał się zmieszany. Podpierdolił mi go, czy jak? Kurwa, no. Jak chciał, to było mówić, a nie…!
– Co się gapisz? Jest spoko, to sobie przywiesiłem. Takie to dziwne? – burknął cicho.
– Skąd go masz? – moje pytanie wyprzedziła Matsuri. Zerknąłem na nią, na ułamek sekundy, a potem z powrotem na Akasunę.
– Od niego. – odparł i skinął na mnie głową, upychając telefon - razem z przywieszką - w kieszeni spodni. JAK?! Przecież ja mu nic… I wtedy przypomniałem sobie, jak Konan wcisnęła mi ten mały prezent, a kilka dni wcześniej Hidan buszował po mojej pracowni. Wtedy myślałem po prostu, że kretynowi się nudzi. Poza tym, ja też mu buszuję po całym domu, kiedy mnie w nim na chwilę zostawia; nic nie podejrzewałem. Dlaczego wszyscy knują za moimi plecami? Czemu dowiaduję się o wszystkim ostatni? No ludzie… Poważnie?
– Oh! Jest cudna! Zrobisz mi taką samą? – Spojrzała na mnie błagająco. Uniosłem brwi, przyglądając jej się spod przymrużonych  powiek, a moje usta ułożyły się w prostą linię.
– Nie. – prychnąłem, wyrywając dłoń z jej uścisku. Że niby co ja jestem? Nie dam C1 byle komu… Je-Jemu też bym nie dał, gdybym wiedział! Dziewczyna posmutniała momentalnie, spuszczając wzrok i cofnęła się o krok. Nerwowo zaczesała włosy za ucho i posyłając nam wymuszony uśmiech, stwierdziła, że musi już iść, bo umówiła się z przyjaciółką. Pomachała nam na pożegnanie i po chwili zniknęła w tłumie. Sasori odprowadził ją wzrokiem, a potem obejrzał się na mnie karcąco. – Nie patrz się tak. Wkurwia mnie. – Wzruszyłem ramionami.
– Jesteś beznadziejny, wiesz? – westchnął ciężko i ruszył w kierunku, w którym szliśmy poprzednio.
– Przynajmniej nie rudy. – syknąłem zawistnie.
– Taaa… Ale też nie masz zbytnio czym się chwalić. – odmruknął kąśliwie, posyłając mi prześmiewczy uśmieszek. Chwilę szliśmy w milczeniu, każdy zajęty własnymi myślami. Nagle do głowy wpadła mi genialna myśl. Bo skoro nosi tą przywieszkę, to by znaczyło, że…
– Akceptujesz moją sztukę! – stwierdziłem dumnie.
– Czemu miałbym? Jest śmieszna.
– Nosisz C1!
– Co noszę?
– C1! To jest C1, mój najsłabszy ładunek. Skoro go nosisz, to akceptujesz mój pogląd! Logiczne! – wykrzyknąłem, pewny swoich racji, ściągając na siebie wzrok kilku przechodniów. Jebać ich. Sasori spojrzał na mnie z politowaniem i pokręcił głową, wzdychając ciężko.
– Wcale nie. To śmieszne, nie logiczne. – zaprzeczył spokojnie, jakby przemawiał do pięciolatka. Powoli narastała we mnie irytacja. Jak ja nienawidziłem tego tonu! Kiedy mówił do mnie, jakbym był jakiś, kurwa, ułomny!
– Po prostu wstydzisz się przyznać mi rację… – wysyczałem, mrużąc zawistnie oczy.
– Takiemu abderycie? Niewykonalne, wybacz. – parsknął cicho, nie racząc nawet na mnie spojrzeć. Abde-co? Zmarszczyłem brwi i po kryjomu wydobyłem z kieszeni bluzy komórkę. Na chwilę przystanąłem, wstukując w Google zasłyszane przed sekundą hasło. Przeczytałem szybko, co ono oznacza i zacisnąłem na aparacie dłoń, aż pobielały mi kostki. Fala oburzenia zalała mnie od środka. Podniosłem wzrok znad telefonu i wwiercając go w plecy chłopaka, ruszyłem twardo w jego stronę. – Nie jestem idiotą, Akasuna! – wrzasnąłem.
– Jasssne. – rzucił od niechcenia, choć w jego głosie rozbrzmiewało ledwo wyczuwalne rozbawienie.
  
***
Dzisiaj, tak dla odmiany, moje eksperymenty z kolorami xD Wyszło lepiej, niż się spodziewałam, chociaż oczywiście są niedociągniecia... Malowałam tak pierwszy raz. Jakby kto nie ogarnął, to ten moment w knajpie, kiedy Sasori rzuca "Przepraszam" a Deidara strzela WTFa xD
Cóż, mam nadzieję, że nie pokopałam w latach, zwłaszcza w historii Deia xD 
Mam nadzieję, że to choć trochę tłumaczy ich charaktery i może też w jakiejś części sposób bycia...? Poza tym, ich relacje się polepszyły! Co bo niektórzy, w sumie to chyba wszyscy, powinni być zadowoleni takim obrotem spraw.
Planowałam też coś z Matsuri... Kilka osób wie co, ale chyba to sobie jednak daruję. 
Chyba na pewno. Za dużo wątków by było.
Jak już wspominałam w komentarzach, jeśli po wszelkich cliffhangerach lub wpierdalaniu się osób trzecich (jak ostanio Blue) demolujecie pokoje/mieszkania/miasta czy coś tam... 
To wynajmujcie już sprzątaczki xD

DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
24.11.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Teraz będzie kilka zapychaczy, uprzedzam z góry.
Nie wiem, czy jest sens pisać, co dam w nexcie... 
W sumie sama jeszcze nie wiem xD

11 komentarzy:

  1. Ohayo :3
    Art bardzo mi się podoba. A w szczególności oko (bo nie oczy xD) Deidary i ręka. Słodki Jashinie daj trochę talentu T^T
    Czy wspominałam kiedyś że lubię Matsuri u ciebie? Odwołuję. Miała być słodka, a nie wkurwiająca no!
    O kuźwa ta historia Dei'a..No kurde żal chłopaka. Ale on na serio z "takimi" szczegółami opowiedział tą historię Sasori'emu? xD i znowu nasuwa mi się pytanie: czy Sasori wie, że Deidara to gej? :__: Yuuki nienawidzi niewiedzy >.<
    Historia Saso...przyznam, że klasyk xD Liczyłam na coś z mafią/prochami/samobójstwem/płatnym zabójstwem/dom dziecka (wiem, mam bujną wyobraźnię, ale chuj xD)
    Właśnie sprawdziłam "abderyta" xD dobre Saso, dobre xD ah ci blondyni ^^
    A co do twoich histori z życia wziętych. I tutaj powinnam cię zaskarżyć, bo to była próba zabójstwa, prawie się udusiłam ze śmiechu xD No cóż, jeśli tobie zdarzają się takie historie to zazdroszczę życia xD Ja jedyne czym mam się pochwalić to w jak wracał autobusem to trupy na ulicy leżały ^o^
    No ale kto jest tym Towarzyszem, który zachował się jak ostatni cham, prostak i abderyta ???
    jeju rozmowa Dei i tej Keiko xD skąd znam, skąd znam? Na początku myślałam, że to Hidan z 51 laska xD
    Pozdrawiam, niech wena będzie z tobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Czyżbym byla pierwsza? Od wczoraj wieczora, co ok 10 min wchodziłam tu aby zobaczyć czy nic przypadkiem nie dodałaś. Notka jest zaj****ta,warto na nią czekac caly tydzień. Prawie się popłakałam czytajac historie Deia. Biedny Dei. Kiedy ty w końcu wysadzisz Matsuri. Wkurwia mnie ona. Jest taka idiotką. Dobrze ja Dei określił "idiotką trzeba się urodzić, to nie jej wina w sumie… Co nie zmienia faktu, że wkurwia"
    Bardzo sie ciesze ze przeprowadzili szczerą, męską,rozmowe. Na dobre im to wyszło. Fajnie narysowałaś Blondynka, ale gdyby nie dopisek nie skaplabym sie z jakiego to fragmentu:P
    Dużo weny życzę
    Sheiwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, wreszcie krok na przód xD nie byłabym sobą jednak jakbym się do czegoś nie przyczepiłam, a mianowicie mam nadzieję, że nie zrobisz z nich nagle jakichś BFF, tylko namiętnych kochanków *.*
    Kurde, podobała mi się historia Sasora, fajnie przedstawiona. No i Dei.. w sumie nawet nie wiem któremu bardziej współczuć, obaj mieli przejebane.
    Matsuri mnie wkurwia coraz bardziej.. xD
    I TAK sprawdziłam w googlach co to znaczy abdaryta xD
    Dei'owe oko na arcie *.*

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię smutne wątki i bardzo mi się podobało ( jak zwykle keke ). ogólnie ciesze się że ich relacje ruszyły do przodu :) A Matsuri jak zwykle irytująca :P
    Życzę weny na dalsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się tam cieszę, że w końcu zaczną bardziej się do siebie zbliżać, a nie, relejszon na podstawie : Karzeł - gnojek XD Jak przeczytałam, że tu kurcze dramat zaserwujesz, to już myślałam, że tego rudego chama wytransportujesz do szpitala, to bym Cię chyba udusiła, jednakże..mimo że obyło się bez żadnych wypadków..no no, umiesz budować napięcie. Historie ich obojgu, takie no...bliskie naszemu życiu, że tak powiem, bo idealnie to opisane. Co do historii Deia, byłam w lekkim szoku, bo jakoś spodziewałam się czegoś innego. Nie mogłam trochę załapać, bo nastawiałam się głównie na jakąś ciężką śmierć czy coś...mimo wszystko, to jest lepsze, a więc punkt za pomysł! Jak czytałam koniec jego historii, to byłam pewna, że ojczym go zgwałci, nie wiem dlaczego, nie pytaj O.o Miłe zaskoczenie, nie powiem. Masz kurcze takie coś, że jak się czyta rozdział, to od razu ma się w głowie cały obraz historii, wszystko. Przynajmniej ja mam tak. A rzadko kiedy coś takiego się trafia, więc dbaj o ten talent i trzymaj tak dalej! A jeszcze wcześniej, bo tak zaczełam od środka XD Jak on zrzucił winę na Sasoriego, jezus maria XD Myślałam, że go Sasori zabije tam ^^ Aaaa!Aaaaa!Aaaa! ON wziął przywieszkee Deia, trolololo * skacze po pokoju z pąkami róż, przedrzeźniając dzieci z podstawówki* COŚ SIĘ KROI I TO DUŻO SIĘ KROI, JA WAM MÓWIĘ, PRZEPOWIADAM ROMANS TEJ DWÓJKI, BRUDNY, NAMIĘTNY I KURWA ...Dobrze...za dużo wyobraźni. Wracając XD Jezu <3 I jak się zmieszał! Hohohohoho! Sasori, ty nas nie okłamuj, że tttyttytyty *tyka sztuczną figurkę Sasoriego * go koooooooooooooooochaaaaaaaasz...Boże mój...za dużo fangirlsuję... no to tak. Jezusie, jestem ciekawa jeszcze jak z tą chorobą Sasoriego..to mnie kuźwa najbardziej interesuje! Rysunek oczywiście śliczny! Oczysko piękne, kolorki fajnie wyszły ^^ No i... AAAAA że tak powiem, będą zapychacze? ;_____; Zraniłaś mnie i to bardzo ;-; i jeszcze to, że będę musiała dzwonić po sprzątaczkę TwT Chamstwo no! Dobra, a więc, czekam na dalsze rozdziały, pozdrawiam i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach... I... Czyżbym była pokroju Dei'a? Oczywiście - Abderyta- google słownik XDDDDD Mądra i szczwana ty XD

      Usuń
    2. Ojczym go zgwałci XDDDDDDDDD
      Przepraszam bardzo, ale to mnie rozjebało XDDD
      Nawet ja o tym nie pomyślałam xDD

      Usuń
    3. Hahaha, czy masz coś na myśli, pisząc ,,nawet ja''?XDDDDD Ja mam zazwyczaj takie chore pomysły, no co ._. XD

      Usuń
  6. Półgodziny biedaków opierniczała :<
    Chociaż teraz to powinni być im wdzięczni, a nie!
    Przyłączam się do opierniczu Konan, a jak! Jeszcze przyjdą im podziękować za tą przymuszoną randkę!
    Dei jak zaczął kłócić się z Sasorim <3 zawsze to uwielbiam *q*
    Yahiko mnie po prostu rozwala xDDDD on nic nie musi robić, żeby mnie rozwalić xDD
    pantoflarz - fakt, ale nie zapominajmy, że metal!
    No, widzę, ze Dei kontynuuje BAKE ;3
    Jestem z siebie taka dumna, chodzę do gimnazjum i nie jestem gimbusiarą ;__; Jestem gimbowojownikiem!!!

    A Dei... myśli o Sasorim... to takie... takie... urocze T^T
    Poszedł na ten cmentarz, żeby z nim pogadać(?), a Sasori nie kazał mu spieprzać <3
    Smutno mi się zrobiło jak czytałam historie Sasora i Deidary...
    Sasori stracił rodziców, którzy go kochali i to jeszcze podczas wypadku... to jest kurna złe! Mi jest smutno chociaż normalnie cierpię na znieczulice, to jeśli chodzi o piksele, jestem nad wyraz wrażliwa xD
    Nienawidzę ojczyma Deia! Matki też! >:@
    Wyrzucili go z domu za coś takiego! Zero tolerancji... Ach jak ja ich nie znoszę!
    Ale zastanawiam się jak ja bym postąpiłam na ich miejscu... Oj, wściekłabym się, oj i to bardzo, ale, cholera, to ich dziecko, nie? Chyba je trzeba kochać pomimo wszystko i tak dalej... Zbulwersowałam się i koniec.
    Ale Hidan jest zajebistym przyjacielem, uwielbiam go coraz bardziej :D
    A tak mi sie przypomniało, ze jego kolega wykorzystał Deia i porzucił, szmata... powinien umrzeć... tak samo jak Matsuri...
    Ale, ale, ale!
    Historia jak Hidan prawie wjebał się pod autobus, gdyby nie podwozie xDDDDDDD
    A teraz na serio: Jak? i: Kurczę Tsu, jak to jest, ze jeszcze żyjesz? xDDD
    Chciałabym to zobaczyć xDD Od dziś jesteś moim mistrzem <3
    Naszła mnie ochota na frytki po tym rozdziale... Fuck... Nie mogłaś napisac, ze jedli chleb z masłem lub coś równie mało skomplikowanego?

    Jej *.* jak ja bym chciał taką przywieszkę jaką dostał Sasori! No, ale Dei mógł się chociaż domyśleć, ze to był ten prezent co on mu dał...
    ''Podpierdolił mi go, czy jak? Kurwa, no. Jak chciał, to było mówić, a nie…!''
    niekontrolowany wybuch śmiechu!
    A potem Deiuś znowu zaczął ze sztuką, już się wystraszyłam, ze mu Sasori odda tą zawieszkę! Myśl: ''Nie, nie, nie, nie, NIE! Stracę wiarę w ludzkość, w pikseli, w zwierzęta!"
    Ale na szczęście tak się nie stało... Ufff...
    Dei jak odmówił Matsuri <3 Yeah... ^^
    No jak się wywróciła też mi jakoś nie było jej szkoda :P
    Na sam koniec(prawie), przyznaję się... Google... Skąd w ogóle znasz takie słowo jak "Abderyta"?! to niemoralne! Ale dobra bulwersuję się, bo musiałam zachować się jak Deidara(co wcale nie jest złe xDD)

    I co do arta... śliczny jest :D I to oko.. mrrr... kolory też fajne ^ . ^
    Pozdrawiam i czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Konan przerażająca laska, tak facetów ustawiać, że się nawet w oczy boją spojrzeć XD spoko, Dei i Saso zesrani, Yahiko nie wie co się dzieje, a Hidan... Hidan jak to Hidan, ma wszystko w dupie XD
    Yahiko dobrze zrobił, że kazał Deidarze zapytać Sasoriego, niech ruszy dupę :D słodka ta scena na cmentarzu, ryczeć mi się trochę chciało ;__; nie wiem kogo mi bardziej szkoda, bo oboje mają przesrane. ale jak się zejdą to będą już happy ♥ prawda? prawda...?
    potem wkurwiająca Matsuri, nie lubię jej, no.
    wreszcie się zaczynają dogadywać, yeah. no to czekam na niedzielę i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwaga, uwaga komentuję xD i tak nie mogę zasnąć to co mi tam xD Otóż, rozdział mega zajebisty, ty wszystko masz zajebiste… co jest, chcesz żebym cię znielubiła z zazdrości? >.< bo wiesz, jesteś na dobrej drodze… xD no te twoje opisy wciągają mnie bardzo ;3 jestem zwolenniczką dialogów, ale twoje opisy są takie fajne… <3
    Dobra przejdę do rozdziału, bo serio popadnę w taką cholerną zazdrość, że zacznę płakać xD powódź mi niepotrzebna XD OTÓŻ… hahaha chłopaki zdobywają opierdol xD no jak dzieci w szkole, a Konan to taka karcąca nauczycielka xD i jeszcze to, to jego wina i tak, kogo to jest wina, jakież urocze xDD Hidan oczywiście ma wszystko w dupie, a Yahiko nie kuma XDDD boże, ten człowiek mnie rozpierdala xD i potem SasoDei znowu ta słowna walka xD no urocze mordki xD ale Konan była zła, ale przejdzie jej to kobieta xDD
    No numer 51, Dei sobie potrafi znaleźć zajęcie na nudę xD ale kurde, jak ja nienawidzę takich bab, w ogóle rodziców powinno si szanować najbardziej, nie ważne jacy oni by nie byli :/ Dei, aby fajnie ją skrytykował w myślach, potem zadzwonił do paply, ale nawet on wie kiedy nie wypada mu mówić o niektórych sprawach, ładnie się zachował ;) ;) i nawet przydatnie, bo dał mu adresik xD
    No i doszło do ich spotkania, co się Saso nie cieszy no, niech weźmie przykład ze mnie, ja się cieszę xD Randka na cmentarzu, no bardzo romantycznie, a co! Jest tu tyle par pochowanych razem- to piękne i wieczne ma jakieś tam nawiązanie do swojej sztuki ;D no i jest adrenalinka, znaczy byłaby większ gdyby zapadł zmrok xD Saso chyba czuł potrzebę wygadania się o rodzicach, dlatego tak szybko wymiękł, no i Deidara najwidoczniej jest dobrym słuchaczem xD
    Saso ma smutną tą historie, widocznie targa nim poczucie winy, dlatego jest taki zamknięty w sobie, by ne sprawiać już problemów starej babci itd.; tak zdecydowanie trafna historia w stosunku do zachowania, które mu nadałaś ;) Deidara był świetny z tą niemocą do pocieszania xD szczery gość xD naprawdę podnosi na duchu xD
    Dei, no on to miał przejebane, nie dość, że żył w poczuciu iż jest gorszym dzieckiem, to w sumie nie zaznał czegoś takiego, jak uczucie miłości rodziców, naprawdę przykre… w dodatku jeszcze ojczym-skurwiel nic tylko go żal, jeszcze ten pożal-się-boże związek, rany boskie i… uch jaki cham, jak mógł go tak potraktować, jeszcze go nawet nie zaliczył, stracił taki smakowity kąsek :P ale walić go xd ojczym Dei’a to dopiero kawał skurwysyna, matka nie lepsza >.< zastanawiam się co z jego biologicznym ojcem, planujesz coś? ;>
    No i przeprosił, jakie to było fajne, szkoda że Dei miał to tak jakby w dupie, mogłoby mu się zrobić miło czy coś xD czy wszystkie swoje teksty do siebie muszą odbierać jako dogryzki? xD
    Potem ich miła gadka i w ogóle, ale musi się wpieprzyć Matsuri, o musi >.< ale od początku, twoje autentyki, pewnie wyglądałaś co najmniej śmiesznie xDD jak się kiedyś spotkamy też zrobisz coś głupiego, będzie fajnie <333 xD Dei i te jego bezczelne odzywki no kocham ;D;* wgl Matsuri to debilka, jak pająki mogą być słodkie? .____. Cóż za nietrafne określenie… hahahaa Deidara rozwala, najpierw, szok zajebał mu figurkę mógł poprosić, a potem że nie dałby mu bo nie daje byle komu no, ale jejciu ich gadka była fajna, przyznanie się do sztuki, miodzio xD Saso, Dei – znajdźcie jakieś pozytywy w sztuce przeciwnika, a nie xDDDD
    Dobra no to tyle ode mnie ;D czekam na next’a ;D
    Pozdrawiam i weny, weny, weny ;DDD ;**

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY