Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

30 października 2013

BAKA: ROZDZIAŁ 13

Eeee... Zapomniałam co miałam napisać .__.
A, tak!
Soli!- masz siedzieć cicho. MUSIAŁAM dać TEN fragment (bd wiedziała o co chodzi) bo mi pasował. I tyle! Żebyś mi tu niczego nie insynuowała! xD A poza tym nie czepiaj się, że nie było uśmieszku, jak był! Czytać nie umiesz? xD Przecież napisałam "znowu xD"
Yuuki- koty w Internetach to pierwsze, co mi przychodzi na myśl jeśli idzie o marnotrawienie czasu xD 
Kirei- chodziło mi raczej o ogół, że powinni uświadomić nieuświadomionych, zamiast kazać im wkuwać matmę. Bo to im się raczej bardziej do szczęścia przyda, ne? ^ ^
No, z info chyba tyle.
Piosenka znowu z dupy, ale rytmem pasi i dobrze się do niej pisało. 
(Tsu się leni znowu :c)
Nie przeciągam już.
~Smacznego!
***

Zajrzałem do klasy w poszukiwaniu Akasuny. Tak jak się wczoraj umówiliśmy, dziś mieliśmy skłócić nasze pożal-się-boże-swatki. Dostrzegłem go z tyłu klasy. Siedział przy ławce i rozmawiał o czymś z Yahiko. Wyglądało na to, że tylko przy mnie jest taki sztywny, lub ewentualnie tylko przy nim taki nie jest. Oparty ramieniem o framugę drzwi, przyglądałem mu się przez chwilę. Śmiał się z czegoś, do wtóru rudemu.
Nagle ktoś przeszedł obok, przy okazji potrącając mnie.
– Sorry! – zawołał, tym samym zwracając na siebie - i przy okazji mnie - uwagę Akasuny.  Chłopak uniósł lekko brwi, a na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek. W myślach słyszałem już jego oschłe „co za pokraka”.
W odniesieniu do mojej osoby, oczywiście.
– Spoko. – burknąłem i wsuwając dłonie do kieszeni spodni, ruszyłem jak gdyby nigdy nic w ich kierunku. Widziałem, jak Yahiko zerka zaskoczony to na mnie, to na Sasoriego i uśmiecha się pod nosem. Biedny, naiwny… Pewnie myśli, że się teraz kumplujemy.  Znaczy, dobra. Jako, tako się dogadujemy. No ale przyjaźnią to tego nazwać nie można. Ot, zwykłe przekładanie własnego dobra, nad dobro innych: na przykład tych spiskowców.  – Siema. – zacząłem, przystając obok czerwonowłosego.
– Siema. – odmruknął beznamiętnie, od niechcenia prześlizgując się po mnie wzrokiem. Na ułamek sekundy skrzyżował ze mną porozumiewawcze spojrzenie, w czasie którego potwierdziliśmy bezsłownie nasz plan P.R.S.- Próba Rozdzielenia Swatek, jakby kto nie wiedział. Wiem, ambitnie, sam wymyślałem.
Westchnąłem ciężko, przysiadając na ławce obok Sasoriego i obdarzyłem jeszcze bardziej zaskoczonego Yahiko ciepłym uśmiechem.
– Wiesz… – zacząłem przedstawienie – Ja to cię, stary, podziwiam…
– Mnie?
– Ano. Kumplujesz się z Hidanem i w ogóle… Ja bym tak nie umiał chyba… – odwróciłem się do Sasoriego, marszcząc brwi i posyłając mu nieme pytanie, czy się ze mną zgadza. Chłopak przytaknął mi ruchem głowy. Wyglądał, jaky się nad czymś zamyślił, by po chwili się odezwać.
– Ty wiesz, że masz rację? Yahiko, że ty masz do nich tyle dystansu… – cmoknął cicho, kiwając głową dla polepszenia efektu.
– Nich? I w ogóle o co wam chodzi, przecież sam się z nim przyjaźnisz. – zwrócił się do mnie.
– No tak, wiem… Ale przecież Konan… – przerwałem teatralnie, cudem tłumiąc kpiący uśmieszek cisnący mi się na usta. Akasuna ukradkiem szturchnął mnie łokciem, żebym przypadkiem nie parsknął śmiechem, a potem wymieniliśmy szybkie, rozbawione spojrzenia. Dopiero zaczęliśmy go wkręcać, a już wyglądał na nieźle skołowanego. Mógłbym się założyć, że na samo wspomnienie imienia Blue, nastroszył się. Jak nie z zewnątrz, to od środka. Tak w każdym razie przewidywał nasz plan.
– Co „Konan”? – ponaglił mnie.
– No weź, nie widzisz tego? Przyjaźni się z Hidanem, a Hidan leci na każdą laskę w okolicy. A Konan przecież jest bez wątpienia laską, no nie?
– Dokładnie. Przecież to Hidan. – Mikrus zgodził się ze mną, kładąc nacisk na imię starszego chłopaka. Chuj, że prawie go nie zna. Wczoraj do późna gadaliśmy i dopracowywaliśmy plan, więc jako, tako się orientował. No, jak Matsuri już poszła, to my dalej udoskonalaliśmy szczegóły. Tak nam zleciało, że w końcu dał mi swój numer i potem gadaliśmy przez telefon. Nie, żebym jakoś z tego powodu tryumfował. Nie mam zamiaru pisać mu na dobranoc słodkich esemesków… Chociaż? Mógłbym go wkurwiać i dzwonić do niego po nocy. Heheh. Ta, to zdecydowanie dobry pomysł.
Przysłuchiwałem się, jak Sasori nakręca rudego. Właśnie nagadał mu, jak to rzekomo Hidan gapi się na Blue i ślini na sam jej widok. Z każdą następną sekundą jego mina wyrażała coraz większą rozpacz.
–… A ty mimo to się z nim kumplujesz! No weź, serio. Jestem pod wrażeniem! Ja już dawno kazałbym mu spierdalać! No nie, Dei? – zwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem. Drgnąłem lekko, posyłając mu zdumione spojrzenie. Chyba tak się wciągnął, że nawet nie zdawał sobie sprawy, jak się do mnie zwraca. Przyglądałem mu się zdumiony. Nie tyle tym, jak mnie nazwał, tylko moją reakcją. A raczej jej brakiem. Bo szkopuł w tym, że mi to właśnie nie przeszkadzało. Posrane to wszystko. – Słuchasz mnie?
– Co? Eeee… Tak, tak. – przytaknąłem szybko. Uniósł brwi i skrzywił się wymownie, wracając do swojego starego wyrazu twarzy oznajmiającym, jakoby nikt w promieniu kilometra nie był wart jego uwagi. Tak, zdecydowanie wolałem kiedy był taki. Gdy robił się dla mnie miły, zupełnie nie wiedziałem jak zareagować i zazwyczaj wychodziłem wtedy na idiotę. Jak przed chwilą. Przypatrywali mi się wyczekująco. Chyba powinienem coś powiedzieć, no nie? – No i wieeesz… – przeciągnąłem, zerkając błagająco na Akasunę. Jak na złość, uśmiechnął się kpiąco. Ani myślał mnie poratować. Głupi karzeł.
O czym oni gadali…?
Starałem się przypomnieć sobie strzępki ich rozmowy. Coś o Hidanie i Konan. O jego licznych podrywach i…
Mam!
– Wiesz... – zacząłem obojętnie – Hidan to typ, który zawsze dostaje to, czego chce. – mruknąłem od niechcenia, wpatrując się twardo w Yahiko.
Mental breakdown za trzy…
Dwa…
Jeden…
– A-Aha. – jęknął, przełykając ukradkowo ślinę.
Biedny, załamał się.  Gdybym nie był egoistą, to bym mu współczuł… No ale wiecie, sam sobie nagrabił - JEGO WINA.
Tak jak siedział, tak podparł brodę na dłoniach, tępo wwiercając wzrok w tablicę na drugim końcu sali, a palcami zaczął nerwowo stukać w skroń. Dobrze, że na nas nie patrzył, bo tym razem nie zdołaliśmy ukryć rozbawienia. Sasori, podpierając brodę na dłoni przyglądał się profilowi rudego, a na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek. Ja sam stałem obok, krzyżując ręce na piersi i chichocząc pod nosem.
Plan Matsuri się sprawdzał; punkt pierwszy - „Uderzyć w najsłabsze ogniwo”, został wykonany.

            Konan była chora. Ale to nawet lepiej, nie będzie się wpierdalać i psuć naszego genialnego planu. Aktualnie pewnie spała, nieświadoma całej sytuacji. Znudzony wyglądałem przez okno. Strasznie mi się dzisiaj ciągnęły lekcje. Nawet z Itachim nie chciało mi się gadać. Tym bardziej, że każda rozmowa prędzej, czy później - raczej prędzej - schodziła na temat Sasusia i jego „dziwnego zachowania od czasu mojej ostatniej wizyty u nich”. Ale ja oczywiście nie miałem żadnego pojęcia, co też mogło się wydarzyć! Doprawdy, co też ten Itachi sobie wyobraża? Że niby co miałem mu zrobić? Nie licząc gróźb, nastraszenia i ogólnie przedstawienia jego wybuchowej przyszłości, jeśli jeszcze raz nazwie mnie pedałem, oczywiście.
Z tej klasy miałem widok na całe podwórko, a tym samym również na drzewo, po którym zwialiśmy z Akasuną. Przed oczami mimowolnie stanął mi obraz chłopaka z rozwianymi włosami, na tle zabarwionych na pomarańczowo chmur i nieba. Wydąłem z niezadowoleniem usta i potrząsnąłem głową, odganiając uporczywe myśli kołaczące się mojej głowie. To było dziwne. Nie da się przecież kogoś lubić i w tym samym czasie nie lubić… Uchiha zerknął na mnie jakbym co najmniej spierdolił z psychiatryka. Niech się chędoży! – znowu używam dziwnych słów; wszystko przez Akasunę!
Gdyby moi czytelnicy mieli pojęcie, co się tu teraz wyczynia, to by chyba pozdychali ze śmiechu. Tak, zdecydowanie. Poprzewracało mi się we łbie; mój wewnętrzny Ashiya zaczynał się coraz częściej odzywać.
Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek, oznajmiając tym samym wszem i wobec, że szkolna katorga dobiegła końca, wszyscy jak na zawołanie zerwali się z ławek i rzucili do drzwi.
Jak bydło, westchnąłem ciężko w myślach, podążając za tłumem uczniów. Przy szafkach natknąłem się na Yahiko. Podszedłem do niego.

– Yo. – mruknąłem, przystając obok. – Gdzie masz kurdupla?
– A co, stęskniłeś się? – usłyszałem za plecami ciche sarknięcie.
– O, tu jesteś. No patrz, taki jesteś mały, że cię nawet nie zauważam. – odparłem, obdarzając go złośliwym uśmieszkiem.
– Ha, ha, ha. Skończ wreszcie, bo wkurwiasz.
– Soł kurwa sad. – westchnąłem teatralnie i wyszedłem z budynku. Nie czekając na nich, skierowałem się do bramy. Teraz, zgodnie z planem, ja miałem zająć się Hidanem - jakkolwiek by to nie brzmiało - a Sasori, Yahiko. Nie czekałem na nich, bo  Seiji mógłby zacząć coś podejrzewać. Chociaż…? Sprawiał wrażenie życiowej cioty, więc nie wiem, czy by się połapał, o co biega. Nie ważne, lepiej nie ryzykować.
Poczułem w kieszeni wibracje, więc sięgnąłem do niej dłonią, wydobywając po chwili telefon. Odblokowałem ekran i zerknąłem na wyświetlacz. Widniał tam napis, informujący, że czeka na mnie „jedna nowa wiadomość od: KURDUPEL”. Wywróciłem oczami, otwierając ją.
Nie spierdol tego.
Prychnąłem pod nosem i wystukałem szybko odpowiedź.
Nie spierdolę - nie jestem rudy. – odpisałem i wcisnąłem „wyślij”. Moje usta rozciągnęły się w kpiącym uśmieszku. No co? Sam zaczął.
Przez całą drogę do Siwego cisnęliśmy się nawzajem ile wlezie. Chuj, że szedł kilkadziesiąt metrów za mną. W tym czasie dowiedziałem się, że jestem blond ciotą, wyglądającą jak herod baba na sterydach – przynajmniej nie ruda! - przewrażliwiona na punkcie grzywki, z ułomnym pojęciem sztuki i ogólnie mam się pierdolić. Gdybym był Hidanem, odpisałbym, że aktualnie nie mam z kim i czy przypadkiem nie jest chętny. Ale nie jestem Hidanem, więc odpisałem tylko, żeby ssał, bo jest tak niski, że nawet nie musi się schylać, a skoro rudy, to i tak nie porucha. Zerknąłem na nich przez ramię. Wyglądał na nieźle wkurwionego. Prychnąłem dumnie pod nosem i obróciłem się w przód. Nie zrobiłem nawet jednego kroku, a zaryłem nosem w drzewo.
Kto kurwa sadzi drzewa na chodnikach? Jakiś pojeb!

Telefon gruchnął o ziemię roztrzaskał się na kawałki. Jedna z części odleciała pod jakieś auto. Zakląłem pod nosem i, rozmasowując w tym samym czasie ucierpiałe czoło, pozbierałem szybko pozostałe kawałki. Potem podszedłem do samochodu i bezceremonialnie schyliłem się, na oślep szperając ręką po zacienionym obszarze. Po kilku minutach, gdy niemalże wpełzłem pod pojazd, ktoś kucnął obok mnie – oczywiście wtedy o tym nie wiedziałem....
– Co robisz, frajerze? – usłyszałem melodyjny głos Akasuny. Gwałtownie podniosłem głowę i tym samym przygrzmociłem nią w podwozie. Chłopak parsknął śmiechem. Powoli wycofałem się spod auta, rozmasowując obolałą głowę i posłałem mu zawistne spojrzenie. Bardzo to kurwa śmieszne, naprawdę. – Tego szukasz? – mruknął, uśmiechając się szyderczo i ściskając pomiędzy palcem wskazującym, a środkowym płaską baterię, pomachał mi nią przed nosem.
Bez zastanowienia wyrwałem brakującą część i szybko poskładałem komórkę.
– No i czego się szczerzysz? – burknąłem na - w dalszym ciągu - śmiejącego się Akasunę.

***

            Wyprostowałem się powoli. Deidara cały czas posyłał mi oburzone spojrzenie. No kurwa. Idę sobie ulicą i nagle widzę tego leszcza cisnącego się pod autem. To co niby miałem robić, jak się nie roześmiać, hm? Może mu pomóc? Biegnę, kurwa.
– W ogóle gdzie to znalazłeś? – warknął po chwili, gdy nie doczekał się odpowiedzi. Powoli zlustrowałem go wzrokiem. Dobrze, że był ubrany na czarno, to chociaż nie było widać tego całego syfu w którym się tarzał… No, prawie.
Zatrzymałem spojrzenie na jego twarzy. Rozchyliłem usta, żeby coś powiedzieć, ale jedyne co się z nich wydobyło to nieudolnie stłumiony śmiechem. Odchrząknąłem cicho.
– Wyglądasz obrzydliwie. – westchnąłem rozbawiony, ignorując poprzednie pytanie.
– Hm? – zamrugał zdezorientowany, marszcząc brwi i zerknął na ubranie. No, za czyste nie było, ale nie było zbytnio tego widać. Pokręciłem głową i zabrałem mu telefon. Nim zdążył coś powiedzieć, obróciłem go wyświetlaczem w stronę chłopaka, tak, żeby mógł się przejrzeć. – Mo– Moje włosy! – jęknął zrozpaczony, uporczywie usiłując zetrzeć z blond pasm warstwę błota, piachu i reszty syfu. – Stul ten rudy pysk, kurduplu! – wrzasnął, widząc, że ledwo hamuję się od ryknięcia śmiechem.
– Spokojnie. Błoto jest ponoć dobre na cerę. Może na kudły też ci pomoże.
– Moje włosy są w idealnym stanie! – burknął urażony.
– Oh, serio? – sarknąłem chwytając w palce jedno z ujebanych, posklejanych pasm i smagnąłem go po nosie.
– Wypierdalaj no! – trzepnął mnie w dłoń, a ja ją potulnie cofnąłem i machnąwszy mu na pożegnanie, pociągnąłem Yahiko za sobą, zostawiając Motoharu tak, jak stał - czyli jak ciotę - na środku chodnika.

            Wszedłem do pokoju, wcześniej przepuszczając Yahiko i kopnięciem zamknąłem drzwi. Ciepnąłem torbę w kąt pokoju i rozwaliłem się na łóżku. Sięgnąłem po laptopa. Otworzyłem matrycę i sekundę potem wciągnąłem głośno powietrze. Seiji oderwał się od przeglądania mojej nowo nabytej książki i zerknął mi przez ramię.
– O… – to było jedyne, co zdołał powiedzieć. Ja z kolei zdębiały wpatrywałem się tępo w tapetę. Moje skorpiony zniknęły, ustąpiwszy miejsca jakiemuś mangowemu obrazkowi, przedstawiającego dwóch mężczyzn w bardzo pretensjonalnych okolicznościach. Kiedy wreszcie oprzytomniałem, zacząłem gorączkowo szukać starej tapety, klnąc pod nosem na Motoharu. Zajęło mi to trochę, bo pousuwał z pulpitu wszystkie ikonki i zablokował pasek zadań, ukrywszy go wcześniej. Z każdą sekundą miałem coraz większą ochotę przejść się do Hidana - to tylko dom dalej - i własnoręcznie wypatroszyć tego pieprzonego idiotę. Takie to niby kurwa zabawne? Naprawdę, nie wszyscy muszą wiedzieć o jego pociągu do rysunkowego porno!
Kiedy sytuacja została opanowana, sztywno zerknąłem kątem oka na chłopaka obok. Przyglądał mi się nieco zmieszany i wyglądał, jakby zaraz miał coś powiedzieć.
– To sprawka Deidary! – warknąłem, cały czerwony na twarzy, kiedy otworzył usta żeby coś powiedzieć. Zastygł tak na chwilę, a potem z powrotem je zamknął. Chrząknął cicho, odsuwając się z powrotem do biurka i jak gdyby nigdy nic wracając do przeglądania książki.
Siedzieliśmy przez kilka minut w milczeniu, aż w  końcu nie wytrzymałem i przerwałem ciszę. 
– To co zrobisz?
– Z czym?
– Z Hidanem. – sprostowałem, ukradkiem zerkając przez okno na dom obok. Ciekawe jak mu szło z Ishimurą…
– Nie wiem… – Wzruszył ramionami. Przeniosłem spojrzenie z powrotem na rudego. Usiadł na biurku, stukając palcami w drewnianą powierzchnię blatu. – A co ty byś zrobił?
– Ograniczył kontakty jego i Konan. – wypaliłem. Trochę za szybko, ale chyba się nie zorientował. Całe szczęście. Cóż, Yahiko nigdy nie należał do tych ponadprzeciętnie inteligentnych, jak na przykład ja (xD). Interesowały go rzeczy przyziemne, a myślami nie wybiegał dalej niż „co zjeść jutro na obiad”. Jego umysł był zdecydowanie nieskomplikowany - czytałem z niego jak z otwartej księgi. Czasem zdarzało mi się przewidzieć to, co za chwilę powie. Na przykład teraz. – Stary, ja wiem, że to trochę nie w porządku, ale sam wiesz, jakim typem jest Hidan. Na czym zależy ci bardziej? Na kumplowaniu się z nim, czy na byciu z Konan? – Dało się też bardzo łatwo go podejść, jeśli tylko wiedziało się, gdzie uderzyć. Rudy był typem, który jak już się zakocha, to świata poza swoją wybranką nie widzi i zrobi dla niej dosłownie wszystko. Pod tym względem Konan była szczęściarą.
– Może powinienem z nim porozmawiać? Przyjaźnią się przecież, nie mogę od tak zakazać im się spotykać…
– Nie! – warknąłem. Spojrzał na mnie zdumiony. – Nie… – dodałem spokojniej, przeklinając się w myślach. – Mógłby potraktować to jak wyzwanie i zacząć na poważnie się do niej zalecać… Prędzej, czy później by mu uległa, biorąc pod uwagę kilkunastoletnią przyjaźń. – wyjaśniłem profesorskim tonem. Zupełnie, jakbym tłumaczył coś dziecku. Skrzywił się lekko, a mnie niespodziewanie ogarnęły wyrzuty sumienia. Boże, jakim ja byłem podłym, egoistycznym dupkiem! Tak wrabiać przyjaciela, tylko dlatego, że dziewczyna wkręciła go w swatanie. Byłem okropnym człowiekiem… – Musisz to zrobić tak, żeby się nie zorientowała. – podsumowałem. Wybacz mi, Yahiko, ale jestem egoistą. Zawsze byłem.
Przyglądałem się uważnie, jak chłopak rozmyśla nad moimi słowami. Rzadko widywałem na jego twarzy aż takie skupienie. Chyba połknął haczyk. Uśmiechnąłem się nieznacznie pod nosem i w tym samym momencie obraz trochę się rozmył. Zmrużyłem oczy. Znowu?
Ukradkiem uniosłem dłoń do skroni i zacząłem je rozmasowywać. Nie pomagało.
– Zaraz wracam. – mruknąłem i podniosłem się ostrożnie. Bez słowa przeszedłem do łazienki. Stanąłem przed umywalką i otworzyłem szafkę za lustrem. Na górnej półce trzymałem leki. Jedną dłonią oparłem się o umywalkę, a drugą sięgnąłem po plastikowy pojemniczek. Wysypałem ze środka pigułki i wsunąłem jedną do ust, połykając ją szybko. Odetchnąłem głęboko, przymykając oczy i spuszczając głowę. Odkręciłem zimną wodę, przemywając nią twarz. Obraz wciąż wirował odrobinę, ale przynajmniej z powrotem się wyostrzył. Podniosłem wzrok, wpatrując się w swoje odbicie. Z kosmyków włosów skapywała mi woda, lądując na bladych policzkach i czole, i spływając w dół ku szyi. Sięgnąłem po ręcznik i przetarłem nim twarz. Kiedy odsunąłem materiał, dostrzegłem na nim czerwone plamy. Odrzuciłem ręcznik do kosza na pranie i gwałtownie wyciągnąłem z pudełka kilka chusteczek, hamując cieknącą z mojego nosa krew. Takie coś zdarzała się ostatnio coraz częściej. Nie mówiłem babci, żeby jej dodatkowo nie martwić. Znowu zaczęłaby skakać wokół mnie i panikować od byle grymasu. To było takie irytujące! A to i tak trwało kilka minut i przechodziło. Za niecały miesiąc miałem wizytę u lekarza. Poproszę go o coś silniejszego…
Wyprostowałem się w końcu i odwróciłem do drzwi. Zastałem w nich Yahiko. Przyglądał mi się, unosząc wymownie brwi.
– Znów to samo?
– Może. – burknąłem wymijająco, odkładając leki na ich miejsce.
– Powinieneś... – zaczął, gdy przechodziłem obok niego, kierując się do pokoju. Zgromiłem go wzrokiem, więc umilkł.
– Nie mów mi, co powinienem. Nie jestem dzieckiem. – warknąłem oschle.
– Ale tak się zachowujesz. – mruknął cicho. Przemilczałem tą uwagę.

            Byłem właśnie w trakcie wykładu pod tytułem „Dlaczego Hidan jest zagrożeniem dla Yahiko”, gdy ekran mojego telefonu zamigał radośnie. Zerknąłem na rudego - był bliżej! - posyłając mu nieme pytanie, a on bez słowa sięgnął po komórkę i odbloko0wał telefon. Już zabierałem się za kontynuowanie mojego wykładu, gdy znowu mi przerwano.
– Kim jest ‘PEDANCIK’? – mruknął Yahiko, nieudolnie tłumiąc rozbawienie. – Jakiś twój nowy przyjaciel? Znam go?
Otworzyłem oczy szerzej i rzuciłem się do komórki. Chłopak zaśmiał się szyderczo i wstał, prostując rękę nad głową i tym samym utrudniając mi dostęp do telefonu. Zmrużyłem zawistnie oczy, na co tylko zachichotał. Cholerny… To podłe, wykorzystywać tak swój wzrost! Przez chwilę bezskutecznie usiłowałem odebrać mu aparat, aż w końcu w akcie desperacji i przypływie niewyobrażalnego wkurwienia, nadepnąłem mu piętą na palce od stopy. W pokoju rozległ się przeraźliwy wrzask, a telefon wylądował na podłodze, podczas gdy Yahiko rzucił się do rozmasowywania dużego palca lewej stopy. – Pojebało!? – jęknął płaczliwie.
– Fakaj się. – prychnąłem dumnie pod nosem i zerknąłem na wyświetlacz. Skrzywiłem się, gdy w moje oczy rzucił się napis informujący dobitnie, że czeka na mnie „jedna nowa wiadomość od: PEDANCIK”. Zerknąłem na Yahiko; był zbyt zajęty rozmasowywaniem ucierpianych palców, żeby mi teraz jakoś przeszkodzić. Otworzyłem wiadomość.
Szujo! Nakręciłem Siwego na Konan. Jak ci idzie z Yahiko? – Wydąłem lekko usta. Co ma niby znaczyć to „per szujo”? To ja już wolę, cholera, kurdupla!
Sam jesteś szuja, szujo. Wmówiłem mu, że Hidan jest zagrożeniem i musi ograniczyć jego kontakt z Konan. – odpisałem i wcisnąłem wyślij.
Wow. Nie zjebałeś? Propsy! Może nie jesteś AŻ TAK rudy, jak się wydaje… –Wywróciłem oczami i westchnąłem ciężko. Mam to traktować jak komplement, czy co? Nim zdążyłem odpisać, dostałem kolejnego esemesa. – Chociaż, nie. W sumie on jest bardziej rudy od ciebie. I inteligencją też nie grzeszy. Pofarciło ci się, to wszystko. – przeczytałem i prychnąłem pod nosem. Kretyn.
– Z kim tak romansujesz? – usłyszałem ciche mruknięcie.
– Z Motoharu. – odparłem obojętnie, cały czas wystukując na klawiaturze odpowiedź. Ahhh, to był impuls! Nawet nie myślałem, co mówię!
– Mmmmm, rozumiem… – wyszczerzył się, przeciągając leniwie samogłoski.
– Nic nie rozumiesz! – warknąłem, chowając telefon do kieszeni. – Nie o to mi chodziło.
– Oczywiście. – Pokiwał twierdząco głową, chociaż na jego usta wkradł się kpiący uśmieszek.
– Spierdalaj, no. – Zgromiłem go wzrokiem. Teraz to mi na pewno nie da spokoju. A mogło być tak pięknie… To wszystko wina Motoharu!
– No ale wiesz. Masz jego numer i nawet się nie pochwaliłeś… Taki z ciebie przyjaciel? Czuję się urażony… – Zaczął teatralnie szlochać, obdarzając mnie pretensjonalnym spojrzeniem. Przypatrywałem mu się chwilę z klasycznym pokerfacem.
– Ta, zajebiście. Gówno mnie to obchodzi. – Wzruszyłem ramionami i z powrotem sięgnąłem komórkę, która zabrzęczała nieśmiało w mojej kieszeni. Katem oka dostrzegłem jeszcze złośliwy uśmieszek wykrzywiający wargi Yahiko.
Niech się pierdoli.

***

Jutro sobota.
W milczeniu leżałem pod kołdrą, z rękoma założonymi za głowę i wgapiałem się w zacieniony sufit. Po jego powierzchni od czasu do czasu przemykały żółte światła samochodów, wpadające do środka przez okno. Nie mogłem spać. Byłem zbyt podekscytowany dzisiejszą akcją. Najchętniej przyśpieszyłbym czas, żeby zobaczyć efekty naszej roboty. Pod tym względem dobrany był z nas duet…
Przewróciłem się na lewy bok, zatapiając spojrzenie we wszechobecnych ciemnościach otulających mnie szczelnie z każdej strony.
Nie no, nie ma szans, żebym teraz zasnął.
Podniosłem się gwałtownie do siadu i z niemałym trudem wymacałem pilot spod łóżka. A zrobienie tego po ciemku, nie schodząc na podłogę było nie lada wyczynem! Co tu dużo mówić… Zajebistym trzeba się urodzić.
Wcisnąłem odpowiedni guzik, uruchamiając tym samym małą wieżę stereo, stojącą obok drugiego końca mojego prowizorycznego łóżka. Rozbrzmiały pierwsze rytmy Nirvany. Przez chwilę siedziałem jak ciota, opatulony kołdrą, która stworzyła swego rodzaju namiot, a w jego centrum znajdowałem się ja. Nudziło mi się.
Zerknąłem na komórkę, jak gdyby miała podrzucić mi jakiś zacny pomysł. Sekundę później na moje usta wkradł się pokrętny uśmieszek. Chichocząc pod nosem, sięgnąłem po nią i unosząc zawadiacko brwi, zacząłem szukać odpowiedniego kontaktu.
Pierwszy sygnał.
Drugi.
Trzeci…
– Lepiej dla ciebie, żebyś miał naprawdę wykurwiście dobry powód, żeby dzwonić o tej porze. – w słuchawce rozległo się warknięcie. Miałem wrażenie, ze na końcu języka miał „po co dałem mu swój numer?” No kurwa, nie wiem po co. Mógł nie dawać – jego wina.
– Ojej. Śpisz? – spytałem wielce zdumiony, tłumiąc śmiech.
– Nie no, co ty kurwa. – sarknął – Kto normalny śpi o drugiej w nocy?
– Każdy. Dlatego dzwonię do ciebie, bo ty jesteś jebnięty. – odparłem rzeczowo. Odpowiedziało mi milczenie. Zerknąłem na wyświetlacz - połączenie dalej trwało. – Nie wściekaj się, Akasuna. Tak dla odmiany, hm?
– Pierdol się. Czego chcesz?
– Nudzi mi się.
– No i?
– Nic. Pomyślałem, że cię powkurwiam.
– Oh… Udało ci się, nara. – prychnął i rozłączył się. Zmarszczyłem brwi i wybrałem oddzwanianie. – Ja jebie, czego znowu?
– Nie rozłączaj się od tak sobie! – obruszyłem się. To było chamskie, nawet jak na niego! Ja bym się nie rozłączył! Nie od razu w każdym razie. Wysłuchując w spokoju wiązanki przekleństw pod moim adresem, podniosłem się i poszedłem do kuchni. Wygrzebałem z półki miskę, nasypałem do niej płatków i wróciłem do pokoju. Akasuna wciąż nawijał. Ukradkiem zerknąłem na mały zegar wiszący na ścianie, i stwierdziłem, że opierdalał mnie już przez dobre pięć minut. – Skończyłeś? – przerwałem mu w końcu litanię, w połowie której już się pogubiłem. Znowu nie znałem trzy czwarte słów, które mi podpiął, ale raczej wątpiłem, żeby były one komplementami. – To fajnie. – dodałem, nim zdążył odpowiedzieć.
– Jesteś idiotą. – westchnął ciężko.
– Życie. – mruknąłem od niechcenia, przegryzając w międzyczasie czekoladowe kulki. – Ej…
– Hm?
– Jutro też ich wrabiamy?
– Jak się odpierdolisz i dasz mi spać, to spoko. – Słyszałem, że stłumił ziewnięcie. Znieruchomiałem z dłonią w miseczce, mrużąc zawistnie oczy. A to mały, szczwany…
– Dobra. – zgodziłem się.
– Cześć.
– Ej, Akasuna. – zaśmiałem się pod nosem. No tak, jeszcze go o to nie spytałem dzisiaj.
– Co chcesz?
– Jak ci się tapeta podobała? – parsknąłem, wyobrażając sobie jego reakcję. Ta, to musiało być piękne. Podpytam potem Yahiko.
– Spierdalaj. – warknął  i rozłączył się. Zachichotałem cicho. Co za frajer.
*** 

No! Końcówka średnio mi się podoba, ale niech już będzie.
Kiedyś przecież muszą zacząć jako tako się dogadywać, nie?


DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
03.11.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Na przyjaciół zawsze można liczyć. Czy jakoś tak.
Troje to już tłum. 

13 komentarzy:

  1. Ohayo. Dla odmiany zacznę od końca :3
    Prawie spadłam z krzesła, kiedy zobaczyłam pierwszy art. Nie no powalający aż na podłogę xD A drugim Yahiko jest kawaii.
    Nocna rozmowa Deia i Sasorka wyszła świetnie. Szczególnie: "Skończyłeś? To fajnie". Jakbym słyszała siebie i brata ^^
    Haha Yahiko, ty wredny rudasku, jak tak można wykorzystywać niski wzrost swojego przyjaciela? XD No cóż, Skorpiona wina, że urodził się kurduplem...
    "Wow. Nie zjebałeś? Propsy! Może nie jesteś AŻ TAK rudy, jak się wydaje…(...)Chociaż, nie. W sumie on jest bardziej rudy od ciebie. I inteligencją też nie grzeszy. Pofarciło ci się, to wszystko." - rozwaliłaś system tym tekstem. Mówił ci ktoś, że jesteś zajebista? To ja ci mówię, że jesteś uosobieniem zajebistości :3
    Oj Deidara, taka tam mała zmianka w laptopie kolegi. Co tam że ci trochę pomieszał, liczyły się intencje. Intencje, żeby się potem z niego wyśmiewać, ale mniejsza xD
    Przy momencie, jak Dei wjebał na drzewo myślałam, że zejdę xD A jak walnął w podwozię to już na serio było blisko xDD A potem: Moje włosy!! No na serio, niezły z niego pedancik :D
    Brakowało mi Hidanka i jego zajebistego charakteru :c , ale pojawił się Itaś ^.^ Tylko dlaczego znowu musiał pierdolić o Sasuke -,-
    Oglądanie śmiesznych kotów w internecie to marnotrastwo czasu? No raczej. Można przecież oglądać anime, czytać twojego bloga, czy siedzieć na fejsie, lub w ich przypadku: PLANOWAĆ ZEMSTĘ BUHAHAHA (wiem odbija mi xD)
    3 listopadzie - bądź szybciej, najlepiej jutro! Przynajmniej minie mi kartka z fizyki (ZŁO!) i sprawdzian z geografii (WIĘKSZE ZŁO).
    Na przyjaciół zawsze można liczyć - zawsze to pojęcie względne...
    Pozdrawiam =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhuhuhu! A więc mam mało czasu, a komentarz ode mnie dawno się nie pojawił, więc jestem :D
    Co do poprzedniego rozdziału... Cicha woda rzeki rwie! Matsuri porzuciła grzeczną dziewczynkę :3
    Zaczęli od najsłabszego ogniwa xDDD ej, dlaczego Yahiko(tak bardzo oczywiste), szkoda mi go! ;D Ale jaki on jest naiwny...i wysoki! To było urocze jak Sasori nie dosięgał xD
    Własnie! Cudowne obrazki *q* szczególnie 2 :3 ale w tym pierwszym Dei... taki cudowny :3 No i Saso nazwał Deidarę; ''Dei'' !
    Cóż za zmiana :P
    Akcja jak Deidara uderzył w drzewo, a potem w samochód - boska! Hehe, no i skąd ten samolubny Sasori miał baterię Deidary, co? No bo przecież pan ''myślę-tylko-o-sobie'' nie pofatygowałby się, żeby pomóc Deiowi, do którego ABSOLUTNIE nic nie czuje, ne? :D
    ''– Z kim tak romansujesz? – usłyszałem ciche mruknięcie.
    – Z Motoharu. – odparłem obojętnie,''
    No brawo Sasori, brawo! <3 jak dobrze, że jesteś tego świadomy :3
    A to końcówka fajna:D Moje zachowanie tak bardzo przypomina Sasora xDD
    No pozdrawiam i czekam na nexta *w*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile Dei i Saso maja w tym opowiadaniu wzrostu? ;o

    OdpowiedzUsuń
  4. 'Kiedyś przecież muszą zacząć jako tako się dogadywać, nie?' serrio? Ta rozmowa była dla ciebie dogadywaniem się? Albo chociaż 'zaczynaniem dogadywania się'? xD nie no luz
    Na pierwszym obrazku Yahiko jest przeuroczy, a na drugim.. te oczy Sasora! *.*
    Jak sobie wyobraziłam Deia wijącego się w błocie i grzebiącego pod autem.. no to było dobre :D poza tym ilość ich hejtów na siebie jest zatrważająca, zastanawiam się jak do cholery będą wyglądać ich rozmowy kiedy już na poważnie.. 'zaczną się dogadywać'. No chyba, że nie będą rozmawiać, tylko robić.. coś innego.. może.. no..
    Poza tym owszem. Cholerni dupkowaci egoiści, tak ranić swoich przyjaciół *.* ale chuj, przynajmniej się dzieje i coś ich do siebie zbliża xd

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ej, przecież już się nie mordują... To miłoś jest, no! XD

      Usuń
    2. Ktoś tu ma interesujące podejście do miłości xD

      Usuń
  5. Uhuhuhuhu, ale jazda <3333
    Szkoda mi trochę Yahiko. Serio. Taki biedny i zakochany :( Trochę to dziwne, Pain to taki twardziel, a tu nagle taka dupa wołowa xDDD Ale to fajne jest ^^
    'Z kim romansujesz? - Z Motoharu'. Ha! On nawet nie wie o tym, ale go kocha. To jest wystarczający powód, aby stali się parą ^^ Tak, wiem że mój tok myślenia jest prosty, no ale to logiczne, nieprawdaż? ^^ I fajne ^^
    Rysunki śliczne <3 Oddaj trochę talentu, moje życie byłoby wtedy choć odrobinę ciekawsze.
    A i ten karny kutas xDDDDDD Głodnemu chleb na myśli, ahłeheheheh. Oh, zablokował mu pasek zadań i pousuwał ikonki- Deidara programista xDDD Niech założy okulary i flanelową koszule, a wszystkie laski jego. Tyle że on woli Saso xD Ale się nie przyznaje. Jeszcze. To tylko kwestia czasu, błagam, powiedz że tak xDDD
    Notka wspaniała, de best i wgl chcę więcej, więc czekam sobie cierpliwie na nexta <3 Pozdrawiam i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohayo ;D ;D No kurde, ledwo wchodzę, a już do mnie krzyczy… (chodzi o wykrzyknik przy moim nicku xD) co za baba .___. xD
    Otóż… nie wiem o co ci chodzi xD znaczy nie no dobra, wiem xD widzisz, ciebie czeka taki sam los co SasoDei’a, znaczy wiesz… WM ♥ xDD Phi! I tak ci będę insynuować wiele rzeczy, wiem że uwielbiasz gdy to robię xD I nie było uśmiechu, bo raz „xD” to wyszczerz, a nie uśmiech, a po drugie to było w nawiasie, czyli w myślach, a w myślach nie da się uśmiechnąć, więc będę się czepiać, a ty żyj z poczuciem winy, że mi przykro xDD
    … nie no, dobra wybaczam ci xD znaj me dobre serce xD nie chcę byś się smuciła :) xDD
    Przechodzę do rozdziału! :D Najsłabsze ogniwo to Yahiko, no przykre xD ale no, ten to jest głupiutki… naiwny… podatny… rudy xD tak do mnie doszło, że po trochu bawią się w Ashiyę, nie…? xD pewnie dlatego Dei nie ma skrupułów wkręcać ludzi, a Saso najwidoczniej jeszcze trochę serduszka ma xD ale jednak, niech w następnym rozdziale taki moment powrotu wspomnień mu wróci :> w ogóle, załamanie nerwowe Yahiko, ograniczyło się tylko do „a-aha” xDD ale pewnie przemyślenia miał bardziej dramatyczne, niczym emo xDD
    Obrazek, ten co się ma do ów sceny, wymiata, kurwa diabły w czystej postaci… jakie to prawdziwe… ale co się dziwić, skoro autorka jest reinkarnacją Nerona… xD biedny Yahiko, mógłbyś sobie znaleźć porządnych kumpli xDD albo sam zmądrzeć xDD tak wracając to SasoDei to cwaniaki xD Konan jest studentką, za duże ryzyko by ich rozpracowała xD no proszę, wielkie umysły xD
    Och, tęsknota Dei’a za kurduplem jest przesłodka xD Yahiko robił w tym wątku jako takie tło, to takie bardzo Yahiko xDD w ogóle Jezus maria, jakie riposty xD i jak tu się nie wkurwić? Ale spoko opatrzność czuwa, a Deidarę zaatakowało drzewo, uliczny syf i podwozie samochodu xD widzisz Saso, nie masz znowu tak najgorzej w życiu xD jeszcze się z niego bezczelnie śmieję xD jaki cham xD ale aby nie pozwolił mu cały czas wyglądać obrzydliwie xDD to ładnie z jego strony xD
    No i Deidara HAKER xD no weź Saso, ja na pulpicie mam tylko trzy ikonki xD xD no, ale z zablokowaniem paska zadań chyba bym sobie nie poradziła xD na szczęście nie mam takich fajnych przyjaciół, co by mi zmienili tapetę na jakieś rysunkowe porno xD potem jak go nakręcał, żeby ograniczać Hidana – biedny, najpierw podejrzewa, że laska leci na jego kumpla a teraz ma rywala jako jej kumpla- trudniej xDD Ach, uwielbiam jak opisujesz postępowanie choroby Saso, to nie jest fajna spraw, ale ja lubię o tym czytać :P ciekawe, że nawet Yahiko nie może na niego wpłynąć…
    Hm, tak mnie zastanawia czemu Yahiko mu w tą komórkę zaglądał…? Heeeeloł trochę prywatności xDD no i ten go potem powkurwiał, jak milutko xD tacy braciszkowie xD Deidarze to się w tym rozdziale sypią te riposty xD ja pierdole, straszne jest życie rudych osób xDD i hehehehe romansowanie xD xD tak, tak cała prawda, niby pomyłka, „zamyśliłem się” „źle usłyszałam” a tu takie rzeczy się kroją xD nie ma czego się wstydzić ;> Sasori, już niedługo pewnie będziesz to powtarzał w akompaniamencie motyli w brzuchu xD
    Obrazek mega xD taki pocieszny xD tak, te oczy Sasoriego… taki seks z nich biję… już wiemy czemu Deidara tak go lubi wkurwiać xD i ten kawałek jego czupryny no kurwa rozkoszne ;3
    I ostatni fragment, tak się zastanawiam czy „jutro była sobota” to poprawne zdanie xD chyba powinno być „będzie” xD no w każdym razie nie wiem co ci się nie podoba w tym fragmencie jest zajebisty ;D i nie wiem o co chodzi Saso, w nocy najlepiej się rozmawia! Niech dzwonią sobie częściej xDD no i kurwa, tak go nakłonił do kolejnego spotkania ;D aż się doczekać nie mogę xD
    Czekam na next i wenyyyy ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznę od słów, niezwykle wyrafinowanych i elokwentnych: Ja pierdole, kobieto, masz kurwa tak zajebiste pomysły, kocham cię dziewczyno normalnie! Ja piernicze, jakim ty jesteś propsem, że coś takiego wymyślasz, jestem w szoku. No to zaczynając, to ich wkręcanie i sztuczna gadka pod publikę, jednakże dokładnie opracowana,jezu uwielbiam to<3 Dziwi mnie jednak, jako oni wytrzymywali cały czas przy Yahiko bez śmiechu ani nic ._. Kolejna: HA! HA! HA! Dei, biedaku, ty już w sidłach Sasoriego uwięziony <3 Oj koleżko, jak to już są spojrzenia i cisza, czy to niby zwykłe ,,Nie przeszkadza mi, że zwraca się do mnie Dei'' Oohohohohooh ( ´ ▽ ` )ノ, już po tobie XD I to odliczanie do załamania <3 niepowtarzalne ( *U*), ahahahha i to ,,chędoży'' i ten jego wnerw, że używa tych samych słów co Akasuna, kurwa no XD padłam XD wgl to w większości rozdziału piałam jak kogut ze śmiechu, ale pomijając to xd Ohohohoh, już swoje numery mają, coś się kroi XD i jak kurwa mi któreś z nich zaprzeczy, patelnią (ŻELIWNĄ) w łeb. Co wielbię? Wielbię te ich zapisane nazwy, o Boże XD Pedancik i Kurdupel XD No jebłam, no xd I po rtaz kolejny ta wymiana zdań, czy smsów <3 miodzio *O* Ty to kurwa musisz opublikować, bo ja jak tego u siebie na półce nie będę miała to umrę śmiercią okropną .__. Szuje XDDD Te sms ich mnie rozbrajają XD NO I KURWA WIEDZIAŁAM XD jak już zaczęłam czytać o tym, że Dei sam siedzi w nocy w pokoju, to ja kurna wiedziałam, że on złapie za telefon XD Przy końcówce tak się śmiałam, że aż popuściłam w galoty ^^ XD. Ach i jeszcze, ten rozdupczony telefon pod autem, śmiech Akasuny i włosy Deia XD ja pierdole, mieszanka wybuchowa, którą uwielbiam <33333 Umierałam, jak czytałam ich rozmowę telefoniczną w nocy XD ,,– Kto normalny śpi o drugiej w nocy?
    – Każdy. Dlatego dzwonię do ciebie, bo ty jesteś jebnięty.'' <333 cytat dnia :D Ojoojoj, Sasorku, ty już też powoli coś ten ten ∩( ・ω・)∩ , wcześniejszy Sasor by nawet nie odebrał, albo by rozłączył się już po dwóch słowach i ,,pierdol się'', a tam nie było ,,pierdol się'', tylko pierdol się i czego chcesz. Hohoh ( ^ o ^) / Sasori, chłopie XD a potem nawet drugi raz odebrał i nie rozdupił telefonu, no prosze proszę, Saś, co się z Tobą dzieje? Czyżby nadzchodzi dziewicza miłość, oohohoh? (ノ´∀`)ooooo! ,,– Ej, Akasuna. – zaśmiałem się pod nosem. No tak, jeszcze go o to nie spytałem dzisiaj.
    – Co chcesz?
    – Jak ci się tapeta podobała? – parsknąłem, wyobrażając sobie jego reakcję. Ta, to musiało być piękne. Podpytam potem Yahiko.
    – Spierdalaj. – warknął i rozłączył się. Zachichotałem cicho. Co za frajer. '' - kobieto, jesteś królem <3 Po prostu rozwaliłaś mnie tym najbardziej, ledwo co oddychałam po tym rozdziale. Wykurwista magia <3, ach i jeszcze ten skromny Sasori XD.
    Co do rysunku to już znasz moje zdanie XD Ta mina Sasoriego w jedynce, magioza <3 XDDDD Taki śmiech na sali, że ja pierdole XD Coraz lepsza w rysunkach ! :3 I ten wzrok Sasoriego w dwójce, o mój Boże xD Hahahah, ta słodka minka Yahiko xDDDD wielbię!
    No więc ja jestem pod mega zdziwieniem, ale pozytywnym. Zajebisty rozdział, nie mogę się doczekać następnego!!!
    Weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Twój blog jest genialny.Bardzo rzadko znajduje takie blogi, gdzie cały czas się śmieję i ma to wszystko sens i postacie są prawie takie same jak w anime czy mandze. Ogólnie nie lubię kiedy ktoś przenosi postacie z bajek, filmów itp. do naszych czasów, ale ty to robisz genialnie Co do notki to jest boska. Biedni Hidan, Yahiko i Konan. Jak dla mnie to trochę przegięli Dei i Saso i może źle się to skończyć. Ale pożyjemy zobaczymy. Czy Dei wie o chorobie Saso? i proszę nie kończ tego bloga jak Konoha High School ok?

    OdpowiedzUsuń
  9. Uprzedzam ,że jestem jednym z tzw. 'Cichych czytelników' więc nigdy nie widziałaś tutaj mojego komentarza ,lecz no kurde. Nie umiem ich pisać. xD A gdy chcę już go zacząć ,bo mam go ułożonego to nagle zapominam ;-;. Ale trzeba się wziąć w garść i wreszcie coś 'stworzyć'.
    Chcę ci więc powiedzieć ,że : NO KURWA! Za każdym razem ,gdy czytam to szczam i sram w tym samym momencie. Ja nie wiem czy ty masz tak samo zjebaną banię jak ja , ale cię kocham. Te twoje teksty to rozpierdalają system. Ubaw po pachy i to za darmola. xD Niektóre sytuacje przypominają mi kłótnie z moim kolegą. On to już w ogóle jest zjebany. Ale wracając. Miłość! Miłość Ewryłer! Oni jeszcze nie wiedzą. :D Ja coś już czuję ,że z ich planu nie wyjdzie nic. No ale ,że to Sasori i Deidara to co się dziwić. No cóż będę czekać na następny (jutro prawdopodobnie go dodasz ,ale nic xD ).
    Pozdrawiam Marina.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czo ta tsugi szablon miesza

    OdpowiedzUsuń
  11. Mental breakdown... padłam xD
    Nawet szkoda mi trochę Peina, bo chcieli dobrze. Ale ten smutek rekmpensuje mi piękny plan Saso i Deia xD
    A to jak się cały czas nawzajem obrażają, to jest straszne, ale mnie cholernie bawi xD I uwielbiam to! :D

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY