Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

13 października 2013

BAKA: ROZDZIAŁ 11

Mam wrażenie, że rozdział jest strasznie chaotyczny... xD 
Sama nie wiem.
Piosenka znowu z dupy, ni chuja nie pasuje tekstem, ale dobrze mi się do niej pisało i rytmem też pasi, więc... xD
Cóż, nie chce mi się wymyślać wzniosłych tekstów i orędzia, więc po prostu zapraszam do czytania.
~Endżoj
***


            Ledwo przestąpiliśmy bramę wesołego miasteczka, w moje nozdrza uderzył obrzydliwe słodki zapach waty cukrowej, orzechów w karmelu, dango i innych słodyczy. Jakieś szczeniaki przebiegły obok mnie, kierując się do stoiska z cukierkami. Skrzywiłem się nieznacznie- obrzydlistwo.
W sensie, że cukierki. Choć do szczyli też zbytnią miłością nie pałałem…
Zerknąłem na Deidarę, chcąc zapytać co teraz; mi w sumie było wszystko jedno…
– Hę? – wydukałem, gdy dotarło do mnie, że Motoharu nagle wyparował.  – Gdzie ten cioł? – warknąłem pod nosem i rozejrzałem się wokół. Dostrzegłem go przy wózku z watą cukrową, szerzącego się jak idiota. Wcisnął sprzedawcy pieniądze i wniebowzięty zlustrował lubieżnym spojrzeniem puchatą, różową kulę cukrowych nitek.
Jak dzieciak, stwierdziłem, przyglądając się z rozbawieniem, jak oblizuje palce. Kąciki mich ust mimowolnie powędrowały w górę, tworząc delikatny, ledwo widoczny uśmieszek.
– Co jest? Co tak na niego patrzysz, hm? – usłyszałem głos Yahiko, a chwilę potem poczułem jego rękę oplatającą się wokół moich ramion. – Uśmiechasz się… – mruknął podejrzliwie – Przerażasz mnie czasem, wiesz? – parsknął.
– Spieprzaj. – odburknąłem, strącając jego ramię. Jak to jest, że najlepszy przyjaciel okazuje się zdrajcą? Tylko dlatego, że we łbie zawróciła mu laska. No ludzie, litości! Gdzie ta osławiona męska solidarność? – Pilnuj lepiej Konan. Jakiś koleś ją wyrywa.
– CO?! – Jak oparzony oderwał się ode mnie i obrócił w stronę dziewczyny. Oczywiście nic takiego, jak podryw, nie miało miejsca. Po prostu skorzystałem z okazji, żeby im spieprzyć. Mimo wszystko, wolałem towarzystwo tej blond pokraki, niż pary ‘pożal-się-boże’ swatek.
Wmieszałem się w tłum, i o ile mi nie sprawiło to większego problemu (plusy bycia niskim xPP – dop. autorki), to Deidary przeoczyć się, niestety, nie dało. Jasne, pewnie- zostawiłbym go tutaj, ale wtedy dowaliłby się Hidan z tym swoim kretyńskim zadaniem…
Bóg mnie jednak nienawidzi.
Przechodząc obok blondyna, zupełnie jak szczeniak przyklejonego do szyby stoiska z cukierkami, bez zbytniego namysłu uniosłem dłoń i zacisnąłem ją na turkusowej koszulce chłopaka, sekundę później brutalnie ciągnąc za sobą.
– NOOOO! – zawył z wyrzutem, wyciągając rozpaczliwie ręce w kierunku niknącej w tłumie góry słodyczy.
– Przymknij się, ratuję nam tyłki. Bądź wdzięczny. – mruknąłem beznamiętnie, puszczając go dopiero w następnej alejce. Posłał mi obrażone spojrzenie, a potem bez słowa wcisnął dłonie do kieszeni i poszedł sobie. Łaziliśmy chwilę bez specjalnego celu. Ot, tak po prostu. Kątem oka widziałem, jak rozgląda się wokół, chłonąc wzrokiem każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Co za dzieciak…
Przywodzi na myśl moje kuzynostwo, kiedy babcia zmuszała mnie do niańczenia tych gówniarzy. Wtedy przyłaziłem tutaj. Wiecie, no. Zawsze była jakaś szansa, że się zgubią, zlecą ze szczytu diabelskiego młyna, albo porwie ich jakiś clown-pedofil. A ten, tu wyglądał aktualnie jak ich większa kopia. Z tym, że był bardziej wkurwiający niż Kankurou, bardziej pyskaty niż Temari i bardziej nieobliczalny niż Gaara. Nawet widokiem słodyczy jarał się bardziej. Ogólnie cały był jakiś taki… Bardziej.
– Zachowujesz się, jak bachor. – westchnąłem ciężko. – To tylko wesołe miasteczko…
– Żartujesz?! – wreszcie oderwał wzrok od barwnych straganów i obrócił się do mnie. – TYLKO wesołe miasteczko? – powtórzył z jawnym oburzeniem.
– No, a nie?
– Człowieku, ostatni raz byłem tu w wieku pięciu lat. I to tylko dlatego, że zabrała mnie starsza siostra. – mruknął cicho.
Zmarszczyłem brwi. Dobra, moi rodzice zginęli, jak byłem niewiele starszy, ale zabierali mnie tu tak często, jak tylko się dało. Jak większość rodziców, nie?
– Aha… Ej – urwałem. Znowu gdzieś polazł. Co za dureń.
Cóż, nie zajęło mi wiele czasu znalezienie go. Tak, jak się spodziewałem. Był przy największym, najbardziej kolorowym i najbardziej oczojebnym stoisku w okolicy.
Powoli ruszyłem kierunku strzelnicy, na której dachu widniał wielki, neonowy szyld mający na celu ściąganie klienteli. Podszedłem do niego po cichu. Chwilę przypatrywałem się, jak w skupieniu mierzy z pistoletu do okrągłej tarczy.
– Spudłujesz. – stwierdziłem, wyrywając go ze skupienia w momencie, w którym nacisnął spust. Spudłował. No jakże mi kurwa przykro. No naprawdę… Chociaż nie, w sumie to nie.
– Akasuna, chuju! – wrzasnął. – Przez ciebie nie trafiłem!
– Ty po prostu jesteś ślepy. – sprostowałem, uśmiechając się kpiąco. – Przez te kudły. Zepnij je, czy coś. – Zacisnąłem dłoń na blond kosmyku, spływającym bezwładnie na jego pierś i posłałem wyzywające spojrzenie.
– I co? Może ty zrobisz to lepiej, hm? – sarknął, odsuwając w tym samym czasie moją dłoń.
– Oczywiście. – wzruszyłem ramionami. – To wymaga precyzji. Czyli czegoś, czego nie ma w twojej ułomnej pseudo-sztuce… Które? – spytałem, nim zdążył odparować jakoś wcześniejszą obelgę, Prychnął pod nosem i wskazał pokaźne podło kolorowych petard. (Które na potrzeby opowiadania znalazły się akurat na składzie xD – dop. autorki). – Patrz i ucz się…
Wymierzyłem do celu. Zmrużyłem oczy, wpatrując się w skupieniu w sam środek kolorowej tarczy. Delikatnie położyłem palec na spuście, przygotowując się do strzału.
– Spudłujesz. – usłyszałem cichy szept, a oddech chłopaka musnął moje ucho. Akurat w momencie, gdy nacisnąłem mechanizm. Mimowolnie wzdrygnąłem się, co skończyło się- a jakże by inaczej- spudłowaniem.
Zdezorientowany odłożyłem, nazbyt brutalnie, broń i odwróciłem się do blondyna. Kretyn śmiał się w najlepsze.
– Łał, jestem pod wrażeniem. To mówiłeś, że co masz ty, czego mi brakuje..? Precyzji, tak? – parsknął i obdarował mnie zadziornym uśmieszkiem. Jego głos ociekał sarkazmem i jakąś chamską satysfakcją.
Idiota.
– Bardzo zabawne. – warknąłem i nie czekając na odpowiedź, poszedłem dalej.

***

            Po zaliczeniu rollercoasteru i domu strachów – wjebałem Akasunę do trumny z manekinem martwej kobiety - przyszła pora na kolejną „atrakcję”. Od dobrych dziesięciu minut sterczeliśmy w kolejce na diabelski młyn. Przyznam szczerze, że dziwnie się czułem stojąc obok Akasuny, w otoczeniu obściskujących się par, albo matek z dziećmi niecierpliwie tupiącymi nóżkami w oczekiwaniu na ich kolej.
Uśmiechnąłem się krzywo do jakiegoś faceta, patrzącego na mnie wzrokiem, jakbym co najmniej zabił mu rodzinę i odwróciłem się w kierunku kasy.
– Został tunel i ta pieprzona kolacja. – poinformował Sasori, składając listę zadań i krzywiąc się przy tym z niezadowoleniem. Ta, bo tylko on tu jest poszkodowany. Rany, jakie do było posrane… I w ogóle kurwa, jaki tunel?
– Mhm… – bąknąłem niecierpliwie.
– Uspokój się, durniu.
– No weź. Gapią się na mnie, jakbym im niewiadomo co zrobił… Odsuń się trochę.
– No kurwa. To trochę dziwne, nie sądzisz? Biorąc pod uwagę fakt, że wyglądasz jak baba. – mruknął pod nosem zdumiony i zerknął na mnie ukradkiem, uśmiechając się kpiąco. Zgromiłem go wzrokiem, siłą powstrzymując się od walnięcia go. Tak w sumie, to gdybym go teraz jebnął w ten rudy łeb, to coś by się stało? Hidan nic nie mówił o spuszczaniu mu manta. Kazał się tylko nie pozabijać i wypełnić wszystkie podpunkty z listy… No i od dłuższego czasu nie widziałem nigdzie żadnego z trójki prześladowców… Ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. Skąd mogłem mieć pewność, ze za sekundę nie zmaterializują się obok? Nie, lepiej nie ryzykować… – Motoharu! Rusz dupę! – krzyknął czerwonowłosy, wyrywając mnie tym samym z  zamyślenia. Szybko przeszedłem przez bramkę i już po chwili usadowiłem się w dość ciasnym wagoniku. Niechętnie zająłem miejsce na przeciwko chłopaka. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Znudzony wpatrywał się w dal, wyglądając przez nieco odrapane, brudne okienko wagonika. W końcu młyn ruszył, a my powoli zaczęliśmy wznosić się do góry. Sasori w dalszym ciągu wyglądał przez okno, mając mnie najwyraźniej w dupie. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało…
Kilka minut potem byliśmy już na samym szczycie. Tradycyjnie młyn zatrzymał się na chwilę, żeby ci z dołu mogli wysiąść. Podniosłem się na nogi i zerknąłem w dół. Zaczynało się ściemniać. Kolorowe neony i lampki rozwieszone wokół rzucały barwne światła na całą okolicę. Wszędzie kłębili się ludzie; roześmiane dzieciaki i ich rodzice.
– Co ci? – z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka. Przeniosłem na niego pytające spojrzenie. – Traumatyczne wspomnienie? – prychnął.
– Nie twój interes, kurduplu. – warknąłem. Że też akurat teraz naszło mnie na wspominki. Minęły jakieś cztery lata, a ja wciąż miałem przed oczami twarz nowego faceta matki. To pełne wyrzutów i zawodu spojrzenie i grymas obrzydzenia wykrzywiający usta… I te słowa, uparcie odbijające się w mojej głowie, jak jakieś pierdolone echo.
Wynoś się stąd. Nie będę tolerować tego w moim domu.
Tego.
Zupełnie, jakby mówił o nieuleczalnej chorobie.
Jakby to była moja wina.
Jakbym miał jakiś kurwa wybór.
W dalszym ciągu czułem  na sobie ciekawskie spojrzenie chłopaka, więc obróciłem się w jego stronę. Przyglądał mi się w skupieniu, mrużąc lekko oczy. Zupełnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Co ja kurwa jestem, obiekt doświadczalny?
– Czego się lampisz?
– Bo mi się tak podoba. – wzruszył ramionami i wreszcie odwrócił wzrok. Znów zapadło milczenie, ale nie na długo. – Coś długo stoimy… – mruknął cicho.
No, w sumie… Już powinniśmy zjechać na dół.
– Co, masz lęk wysokości? – parsknąłem.
– Nie. O ile dobrze pamiętam, to ty zleciałeś z drzewa, więc to pytanie raczej do ciebie, nie sądzisz? – odparował.
– Znowu zaczynasz…? – warknąłem, ale przerwał mi komunikat z głośniczka zamontowanego w rogu wagonika, tym samym zakańczając nużącą serię ckliwych piosenek.
Przepraszamy za problemy. Wystąpiły małe komplikacje. Prosimy o zachowanie spokoju i cierpliwość, nasi fachowcy już zajęli się usuwaniem usterki…
Wytrzeszczyłem oczy na głośniczek, a potem zerknąłem z niedowierzaniem na Sasoriego. Tak dla pewności, czy aby się nie przesłyszałem. Niestety, był tak samo zrozpaczony, jak ja.
Nie, bez jaj. Mam tu sterczeć z tym durniem? To oficjalnie jeden z najgorszych dni w moim dziewiętnastoletnim życiu…
Minęło pierwsze pięć minut, spędzone na nieświadomej grze w „Kto pierwszy mrugnie”. Póki co przegrywałem. Kurdupel jebany, wyprany z emocji. Co gorsza, nie zapowiadało się na to, żeby przez kolejne pięć minut jakoś uporali się z tą „usterką”.
O losie… Za co mnie tak każesz?
– Kurwa mam dość! – odezwał się nagle Sasori i zerwał na nogi. Posłałem mu pytające spojrzenie. Co ten pajac znowu odpierdala? Odleci stąd na miotle, czy kurwa jak? – Zejdę po rurach. – oznajmił rzeczowo.
Uniosłem z niedowierzaniem brwi. Ta, ehe. Na pewno to zrobi… Przyglądałem mu się z kpiną. Oczywiście, że mu nie wierzyłem… Do póki zdecydowanym ruchem nie sięgnął do blokady zamykającej drzwi. Otworzyłem oczy szerzej.
– No ciebie chyba koleś, posrało! – wydukałem, spoglądając to na jego twarz, to na dłoń zaciśniętą na zasuwie.
– Co jest martwisz się? Jak słodko. – syknął zadziornie.
– Idioto, to nie jest drzewo. To ma ze sto metrów…
– Chcesz tu sterczeć, to pozdro. Ja mam dosyć. – wzruszył ramionami i zaczął odsuwać blokadę. Nagle wagonikiem szarpnęło porządnie, a on ledwo utrzymał się na nogach, opierając się o przeszkloną ścianę. Odrętwiały wpatrywał się w dół, zaciskając kurczowo usta. – Oh, kurwa. Patrz jaki widok. Jednak zostanę. – wydukał i usiadł z powrotem na ławce, a na moje usta wkradł się złośliwy uśmieszek. – I czego mordę cieszysz?
– Nie cieszę. – odparłem spokojnie, na przekór własnym słowom poszerzając uśmiech. Prychnął coś niezrozumiałego pod nosem i krzyżując ręce na piersi usiadł bokiem do mnie, opierając się plecami o przeszkloną ścianę. Przyglądałem mu się chwilę. Dziwiło mnie, że jedna osoba może być tak różna. No dobra, dobra! Sam lepszy nie byłem…
Akasuna, gdy gadał ze mną, jako Ashiyą zachowywał się zupełnie inaczej. Był bardziej… Ufny? Ale co się dziwić. Ashiya był moim przeciwieństwem. Miły, współczujący, zakochany w przyjacielu…
Teraz Sasori sprawiał wrażenie skrytego i nieprzystępnego. Ciekawe, czy tylko wobec mnie, czy zawsze był taki. Co za durna sytuacja. Niby mnie wkurwia i mam go dosyć, ale jednocześnie chcę się z nim kumplować… Mam kurwa rozdwojenie jaźni. Jak nic, mam!
– Ej, Sasori. – mruknąłem, zachowując obojętny ton głosu. Zerknął na mnie, jakbym był co najmniej obłąkany i wydał z siebie cichy pomruk, mający zdaje się zastąpić standardowe „czego, kurwa?”. Heheheh, zatkało, co? Cóż, pamięć mam dobrą tylko nie do tego, co trzeba. O ile głupich wzorów matematycznych ni chuja zapamiętać nie mogę, to imiona moich „ofiar” wyrecytuję chronologicznie, jak przysłowiowy pacierz o każdej porze dnia i nocy… – Czemu… – jakby to ująć – Co ja ci tak właściwie zrobiłem, że mnie nienawidzisz? – Nie licząc oczywiście znieważania twojej pseudo-sztuki, tekstów o rudych, a przede wszystkim wkręcania przez miesiąc i tym samym wykorzystywania twojego rudego serca, by następnie wrzucić to do Internetu i zrobić z ciebie pośmiewisko... O czym jeszcze oczywiście nie wiesz. I lepiej, żebyś się nie dowiedział.
– CO? – wydukał zdezorientowany. No kurwa, czy ja mówię niewyraźnie? Takie to dziwne, że pytam go o takie rzeczy…? Dobra, w chuj dziwne.
– Eh. Nie ważne. – westchnąłem ciężko. – Niech się z tym pośp…
Usterka została usunięta. Jeszcze raz przepraszamy za niedogodności i zapraszamy ponownie, rozległ się głos z radyjka i po chwili ruszyliśmy powoli ku ziemi.

 ***

W dalszym ciągu zdezorientowany szedłem za Motoharu, wgapiając się w niego jak idiota. No kurwa, niech on się zdecyduje. Najpierw po tobie jeździ ile wlezie, a potem wyskakuje z jakimś „czemu mnie nie lubisz?”. No ludzie, litości.
To, że wygląda jak baba to nie znaczy, że może zmieniać zdanie co pięć minut!
Poza tym, zaraz nienawidzę… Zwyczajnie mnie wkurwia. Kiedy nie pieprzy o tej swojej sztuce i nie zachowuje się jak skończony cham, to jest całkiem spoko… Czasem mam wrażenie, że skądś go znam. I nie, nie o zawodowe mi tu chodzi…
Szedłem wpatrzony w ziemię, rozmyślając nad jego zachowaniem, także nie zauważyłem nawet, gdy się zatrzymał. Odbiłem się od pleców blondyna.
– Au, kurwa… Co robisz durniu? – warknąłem, starając się zachować równowagę. Gdy zapanowałem nad własnym ciałem, tym samym unikając twardego lądowania na chodniku, podniosłem wzrok na chłopaka. – Ej! Słuchasz mnie?
Nie słuchał. Stał jak wmurowany, drętwo wpatrując się przed siebie. Stanąłem obok, podejrzliwie przyglądając się jego twarzy. Szok bijący z jego oczu widziałem na razie tylko raz. Wtedy, gdy dostaliśmy listę zadań od Yahiko i Konan. Zmarszczyłem brwi i podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem. Przed nami znajdował się wielki budynek opiewający w kolorowe serca. Tuż nad wejściem widniało wielkie „TUNEL MIŁOŚCI”. Zamrugałem kilka razy, chcąc się upewnić, czy aby nie mam halucynacji. Jak na złość, napisy nie znikały.
Teraz zaczynałem rozumieć, czemu ludzie pytani „gdzie znajdziemy tunel” patrzyli na nas tak krzywo… Ja pierdole. Tylko to i kolacja dzieliła mnie od zniszczenia zdjęcia. Jak mógłbym się teraz poddać?
Sasori, kurwa. Bądź mężczyzną!, nakazałem sobie i odetchnąłem głęboko.
– Rusz się, pokrako. – warknąłem, rozpaczając w myślach nad moim żałosnym losem. Biedny ja… Że też ze wszystkich ludzi w całym Tokio, muszę tam leźć akurat z Motoharu.

            Po sforsowaniu kas, gdzie każdy- KAŻDY!- kogo mijaliśmy  obdarzał nas spojrzeniem pod tytułem „WTF?”, dostaliśmy się wreszcie do środka. Tam czekał na nas do porzygania słodki wagon w kształcie gigantycznego łabędzia, obity od środka czerwoną skórą. Skrzywiłem się, popychając Deidarę do przodu. Obejrzał się na mnie oburzony i najwyraźniej zmieszany całą sytuacją. Słodko, kurwa.
– Nie myśl sobie, że mi to na rękę. – warknąłem, siadając obok niego. Ptaszysko ruszyło i w tym samym czasie rozbrzmiała do bólu słodka muzyczka rodem z taniego romansu. Moje uszy krwawiły…
W pewnym momencie poczułem na sobie wzrok chłopaka, więc zerknąłem na niego. Niemal od razu odwrócił go przed siebie. Uniosłem zawadiacko brwi.
– Coś chciałeś? – prychnąłem rozbawiony, przyglądając mu się.
– Nie?
– To czemu się na mnie gapisz? – Zza grzywki zakrywającej jego twarz dało się mimo wszystko dostrzec, jak zaciska usta. Uśmiechnąłem się złośliwie.
– Wcale się nie gapię. – burknął.
– Nie?
– Nie.
– Na pewno…? – Nawet nie zauważył, kiedy się przybliżyłem. Delikatnie odgarnąłem mu grzywkę za ucho. Wzdrygnął się i spojrzał na mnie zdezorientowany, otwierając szeroko oczy.
– CO TY KURWA ODWALASZ? – syknął. Zachichotałem cicho.
– Ja? Nic takiego…
– Spierdalaj. – odwarknął, odpychając mnie od siebie i posyłając mi oburzone spojrzenie. Siłą zdusiłem parsknięcie. Co za idiota.
– Oh, czy mi się zdaje, czy ty się rumienisz? – mruknąłem wielce zaskoczony, robiąc zadumaną minę. Jak na złość, rumieniec na jego twarzy tylko się nasilił. No jakże mi kurw przykro. – Uroczo…
– Pierdol się, kurwa. – wysyczał przez zaciśnięte zęby i odwrócił się do mnie tyłem. Na tyle, na ile było to oczywiście możliwe. Na moje usta wkradł się nadzwyczajnie szeroki, kpiący uśmieszek. Jakimś cudem zdołałem nie ryknąć śmiechem. Taa… Teraz, gdy nie pyskował i nie był taki arogancki myślę, że mógłbym go nawet polubić.
Pokręciłem głową i oparłem się policzkiem na dłoni. Uśmiech jakoś uparcie nie schodził mi z ust… Zresztą, czy to ważne?
Po kilku minutach nasza przejażdżka wreszcie dobiegła końca. Teraz tylko kolacja i zdjęcie jest moje. W końcu! I o ile mnie naszły niewyjaśnione pokłady energii, i wszystko chciałem zrobić teraz, zaraz, o tyle Motoharu wyglądał na zdruzgotanego, załamanego i zmieszanego. Ej, ja tylko żartowałem. Czemu on wszystko do siebie bierze?
– Wyluzuj. Ostatni podpunkt nam został, widzisz? – zagadnąłem go najzwyczajniej w świecie, jakbyśmy się od dawna kumplowali. Znów się wzdrygnął.
Kurwa, co za leszcz.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem żwawo do wyjścia, chowając listę do tylnej kieszeni spodni. Jeszcze tylko godzina dzieliła mnie od usunięcia tej okropnej fotografii.
Heh.
Sasori Akasuna zawsze dostaje to, czego chce…
Zawsze.

***

Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Tylko się zbliżał, ogarniało mnie niewyobrażalne gorąco.
Czułem tak tylko raz.
Przy nim.
Ponad cztery lata temu…
Przełknąłem bezgłośnie ślinę i uniosłem wzrok, zatapiając go w ciemnogranatowym nieboskłonie, usianym srebrnymi punkcikami. To było niemożliwe, żebym leciał na Akasunę…
– Ruszysz się wreszcie, czy mam ci wysłać pisemne zaproszenie?! – krzyknął, wytrącając mnie tym samym z zamyślenia. Spojrzałem na niego. Stał sobie przy bramie wyjściowej, patrząc na mnie wyczekująco. Bez słowa ruszyłem w jego kierunku.
Jeszcze trochę i zdobędę zdjęcie.
Tylko był problem.
Sam nie byłem pewien, co z nim zrobić. W moim dotychczasowym planie udupienia Sasoriego pojawiało się coraz więcej „ale”…

Restauracja prezentowała się wcale nieźle. Jasne ściany w kolorze ecru, ze wstawkami w postaci paneli z brunatnego drewna. Proste stoliki tej samej barwy stały w równych rządkach wokół ścian, a na środku mieściło się podwyższenie z fontanną. 
Ładnie, nie powiem, że nie…
Z ociąganiem ruszyłem za czerwonowłosym. Wrodzona, zdaje się, oschłość i wywyższające spojrzenie, którym zwykł mnie obdarzać ustąpiły doskonale dotychczas skrywanemu poczuciu humoru i wygadaniu. Znaczy, nigdy nie wątpiłem, że był wygadany. Jak się uwziął to nie odpuszczał, dopóki ostatnie słowo nie będzie jego. Po prostu zrobił się… Milszy.
Zajął miejsce przy jedynym wolnym stoliku, tuz na przeciwko dwudrzwiowego wejścia na kuchnię. Cóż za zbieg okoliczności. Gdybym był przewrażliwiony, stwierdziłbym, że to wszystko zostało zaplanowane i teraz jesteśmy obserwowani. Ale oczywiście nie jestem i uznam to za zwyczajny zbieg okoliczności.
– Co podać? – odezwała się jakaś kobieta. Zerknąłem na nią. Jej usta wykrzywiały się w wyuczonym, ciepłym uśmiechu, a w szczupłych dłoniach ze schludnie przyciętymi paznokciami trzymała mały notesik i cienki długopis.
– Eeee... – przeciągnąłem. Całkiem wyrwała mnie z zamyślenia, więc mogłem się założyć że wyraz twarzy miałem teraz co najmniej upośledzony.
– Dwa razy Futomaki Sake i białą herbatę. – odezwał się Sasori, łaskawie ratując mnie z opresji. Kobieta skinęła głową, szybko naskrobała w notesie zamówienie i pomknęła do okienka koło kuchni. Odprowadziłem ją wzrokiem, póki nie zniknęła w przejściu do kolejnego pomieszczenia restauracyjnego. – Nie pyskujesz i nie warczysz na mnie co sekunda. Zachowujesz się teraz jak cipa. – podsumował Akasuna, a ja przeniosłem na niego spojrzenie. Uniósł kąciki ust w kpiącym uśmieszku.
Zmarszczyłem brwi.
– Spierdalaj.
– Oh… Uważaj, bo się obrażę. – sarknął.
– Coś ci się język rozwiązał, Akasuna. A już myślałem, że po BACE będziesz bardziej wstrzemięźliwy. – odwarknąłem, uśmiechając się cynicznie. Momentalnie zrzedła mu mina. Hmm, czyżbym trafił w czuły punkt? Jakże mi przykro…
Już miał odparować jakąś kąśliwą uwagą, ale akurat przynieśli zamówione sushi. Bez słowa skiną w podziękowaniu i rozłączył pałeczki. – Ty, a czemu w ogóle zgodziłeś się na to wyjście? – mruknąłem. Tak mnie to zaczęło zastanawiać. Bo raczej wątpiłem, żeby sam z siebie się zgodził…
– Miałem swoje powody. – wzruszył ramionami i zerknął na mnie. – A ty?
– Pf, Hidan obiecał mi zdjęcie, jeśli z tobą wytrzymam. – wyszczerzyłem się. I tak już je zdobyłem, więc równie dobrze mogłem mu powiedzieć, nie? Akasuna wytrzeszczył na mnie oczy i znieruchomiał z sushi w połowie drogi do ust. Heh. Suprajs, kurwa.
– Co ty pierdzielisz. – wydukał – Mi obiecał to samo!
Tym razem to ja wytrzeszczyłem oczy na niego. Ale, że jak to samo?
Musieliśmy wyglądać idiotycznie, gdy tak wpatrywaliśmy się w siebie na wzajem, jakbyśmy zobaczyli co najmniej ducha. Z szoku wyrwało nas w końcu ciche plaśnięcie. Zerknęliśmy na stół, gdzie leżał rozwalony kawałek sushi. Sasori szybko zebrał je w serwetkę i jak gdyby nigdy nic wrzucił do kwiatka obok. Parsknąłem pod nosem śmiechem.
– Co? – burknął.
– Nic. – pokręciłem głową, chichocząc pod nosem. – Czy ja coś mówię? – dodałem rozbawiony. Przyglądał mi się chwilę, a potem roześmiał cicho.
– Nic nie widziałeś, jasne? – mruknął. W odpowiedzi przytaknąłem głową i wziąłem do ust kolejny kawałek. – To ten… Co teraz zrobimy?
– Z czym?
– No, ze zdjęciem…


***

Hidan wyjrzał przez okrągłe okienko restauracji, niemal od razu dostrzegając chłopaków. Uśmiechnął się chytrze i obrócił do trójki towarzyszy. Konan stała obok Yahiko, trzymając go pod ramię i przyglądała mu się z tryumfalnym uśmieszkiem. Trzecią osobą był właściciel restauracji i, tym samym, znajomy Ishimury- Kakuzu. Facet gówno wiedział o gotowaniu, od tego miał wspólnika, ale za to jak nikt inny znał się na finansach i prowadzeniu firmy.
– Stary, mam u ciebie dług wdzięczności.
– Wiem. – odparł oschle czarnowłosy – Kolejny. Ciekawy jestem, kiedy chcesz je wszystkie spłacić…
Hidanowi zrzedła mina. No tak, jego się na słodkie oczka nie weźmie przecież…
Widząc grymas wykrzywiający jego usta, Kakuzu uśmiechnął się sztucznie i poszedł sobie, zostawiając pozostałą trójkę tak, jak stali.
Siwowłosy odprowadził go wzrokiem, a potem zerknął na towarzyszy. Konan akurat wyglądała przez okienko, śledząc poczynania Sasoriego i Deidary.
– Słodko razem wyglądają. – westchnęła cicho i obróciła się do niego.
– Mhm... – przytaknął, opierając się o blat. Kilka kelnerów przemknęło obok nich, by po chwili zgrabnie wynieść z pomieszczenia obok, na dłoniach srebrne tace z daniami. Odczekał, aż wyjdą i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę. – Jak myślisz… – zaczął – który pierwszy wymięknie?
***
Niach.
Pierwszy obrazek ma zilustrować wepchnięcie Sasora do trumny. 
Nie jest to co prawda opisane, jedynie wspomniane, ale jest też zbyt epickie, żeby tego nie wykorzystać xD 
A drugi, jakby kto nie ogarniał, jest z TUNELU MIŁOŚCI xPP


DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
20/21.10.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Podstawą przyjaźni jest nienawiść do tych samych osób i rzeczy.
"Ona"

13 komentarzy:

  1. łaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Tsu no kurde!!! rozdział jest zajebisty, śmiałam się jak debil i zadławiłam się przez to płatkami! prawie wywieźli mnie do szpitala ;p
    ale nieważne, kurcze no tak jak Dei, będąc w wesołym miasteczku rzuciłabym się na słodycze. dziwię się Sasoriemu, jak można nie lubić słodyczy hmm?!
    jak przeczytałam o klaunie- pedofilu oficjalnie i dosłownie zaczęłam turlać się na podłodze ze śmiechu (poza tym przez jakiś czas towarzyszył mi obraz klauna z Gaarą w głowie, a zresztą nieważne...)
    ale ten Saso niecierpliwy! żeby zaraz uciekać ze szczytu diabelskiego młynu z powodu jego usterki? ja bym inaczej zagospodarowała ten czas z Deiem....+18
    (po jakiejś godzinie dochodzenia do siebie)
    noo arty są świetne i zgadzam się z Tobą! wrzucenie Sasora do trumny było zbyt epickie żeby nic z tym nie zrobić ^^
    wymiękłam.... TUNEL MIŁOŚCI!!!! ahahahhaha normalnie już widzę miny przechodniów: dwóch ''kochających" się kolegów zmierza szybkim krokiem spoglądając na siebie "namiętnym" wzrokiem pożądania w stronę TUNELU MIŁOŚCI , gdzie łódeczki są ciasne i w kształcie łabędzi ... poza tym jeden z nich wygląda jak transwestyta, a drugi ledwo co wystaje od ziemi... cóż ciekawe ^^
    no i scena z Kakazu i z Hidanem. kurczę siwy musi mieć u niego strasznie dużo długów!!!! ;c
    biedaczek ;p
    wybacz za bardzo chaotyczny komentarz, ale piszę go w pośpiechu, bo ojciec każe mi wracać do lekcji...
    aaa i jeszcze zaciekawiła mnie scena kiedy Dei wspominał co działo się w jego domu i gdy mówił o 'nim'
    hmmm... robi się ciekawie i mam poczucie niedosytu co znaczy, że w chuj mi się podobało!!!
    czekam na nexta i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź, słodycze są obrzydliwe xD
      Ja się dziwię, jak można to jeść...
      Ble .__.

      Usuń
  2. 'obrzydliwe słodki zapach waty cukrowej,' szatan cię opętał Sasori, jesteś zły i pójdziesz do piekła. Z tego co widzę z twojej powyższej odpowiedzi Tsu, ty też xD SŁODYCZE ♥
    Cholernie utożsamiam się z Deiem w tym rozdziale, też się jaram jak głupia w wesołych miasteczkach, też od razu leciałabym do najbardziej kolorowej wystawy i do straganu ze słodyczami xD
    Jestem prawie pewna, że awaria młyńskiego koła to była kolejna sztuczka Hidana! xD zmyślna bestia zaplanował sobie wszystko, oprócz tego, że chłopaki się dogadają co do zdjęcia ;__;
    Widzę, że Deidarze się wzięło na jakieś smutne wspominki, a Sasoriemu na wredne podrywanie go. Czemu nie

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehehehehe zajebioza *^*
    Wata cukrowa <333333333333333
    Kocham, kocham, kocham <3
    Obrazki zajebiste, znowu xD
    Też jestem ciekawa, który pierwszy wymięknie xD
    Słodcy są w każdym momencie opowiadania, kurwa xD
    Nie mogłam jak sie Sasori jednak rozmyślił, żeby nie wychodzić z kabiny w kole młynskim XD
    No nic, czekam na więcej i zazdroszczę samozaparcia, bo ja nie potrafię pisać tak systematycznie xD
    Pozdrawiam, weny Tsuki xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Niach niach niach Yuuki kocha twórczość Tsuki >.<
    Wypad do wesołego miasteczka - szczerze mówiąc nie przepadam za tym sposobem spędzaniem wolnego czasu. Bo po chuja iść jak można zostać w domu, włączyć na full muzykę i czytać twojego bloga? No i ta zgraja bachorów...GRR! Najchętniej bym udusiła, pocięła nożem i wrzuciła do maszynki do mięsa, a potem dała mojemu kotu na obiad (mniam ^^). Yuuki zła xD
    Co do nowego szablonu: nagłówek mi się podoba. Ale nie obrazisz się jeśli powiem że tylko nagłówek :c? No może jeszcze odcienie niebieskiego, ale reszta jest za bardzo...hm...cukierkowa że tak ujmę, jako nawiązanie do twojej nienawiści do słodyczy ^^
    Ale ale, rozdział! Atrakcje - zajebiste! Deidara - boże ale miał podnietę watą cukrową! Aż dziw, że nie było w tym rozdziale HOT-DOGÓW . No i scena na młynie - szkoda, że nie pociągnęłaś tego dalej! Tunel miłości - lałam xD Zajebiste, przecież to oczywiste :3
    Deidara zaczyna czuć coś do Sasora...? O niiiie, jak się zacznę sceny yaoi, to jak nic się zawstydzę :o nie przepadam za tym, wolę pary hetero, ale jak ja się głupio czułam jak czytałam Konoha High School Stories i te rozdziały, gdy Dei stracił pamięć i pamiętał tylko całowanie ze Skorpionem!
    Obrazki na koniec rozdziału świetne! Utwórz zakładkę gdzie będą wszystkie bo nie chcę mi się przeszukiwać rozdziały (Yuuki a'la Shikamaru). Plooosę! Drugi jest mega słodziaszny, a w 1 podoba mi się scena trzecia. I mina Dei...aww :3 W czym je robisz, jeśli mogę wiedzieć? GIMP, PhotoShop czy ręcznie?
    No i gomene że wcześniej nie komentowałam, ale teraz będę robić to regularnie, bo to wstyd nie komentować tego przykładu geniuszu pisarskiego!
    Pozdrawiam =^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, nie obrażam się xD
      Hahah, yaoi-yaoi nie będzie... Co najwyżej macanko, na więcej nie ma co liczyć xD
      A co do obrazków, to robię je przy pomocy tabletu i programu PaintToolSAI.
      A napisy dodaję w zależności co mi się chce otwierać. Jak mam lenia, to w Paincie (xD), jak nie, to w GIMPIE

      Usuń
  5. Ojeej, no wreszcie, doczekałam się! :D
    Spoko, Deidara znika jakby był jakimś superhero, ale to tylko wesołe miasteczko. No proszę, Sasori, daj się mu nacieszyć tą frajdą :c Ty go kochasz, ale jeszcze o tym nie wiesz...
    I zamknięci w wagoniku, (hehe, słodko <3) oczywiście Akasuna chce schodzić na dół, jak jakiś kot, no ;o
    I wreszcie, wreszcie w tym tunelu miłości Deidara sobie uświadomił, że tak naprawdę może pokochać to rude serduszko :3
    I jestem ciekawa, naprawdę, który wymięknie pierwszy :3
    ach, no i strasznie lubię Konan i Yahiko :D Biedny, zdominowany przez babę ;c ale tak ma być!

    OdpowiedzUsuń
  6. Yoo ;D
    Czas na mnie xD jak sama wiesz, rozdział zajebista zajebistość ;D Tak się miło czyta ich sceny, o tak nawet ja bym chciała taką randkę przeżyć xD no, ale obserwować innych i cieszyć się z ich miłości też uwielbiam <3 chyba wiesz o czym mówię xD w ogóle słucham sobie piosenki z notki, zarąbista xD muszę bliżej poznać się z tym zespołem xD xD Dobra teraz przejdę do konkretów xD
    To chore nie lubić słodyczy, Tsu lecz się xD Jednakże do Saso jakoś pasuję ta niechęć xD a Dei jest rozkoszny z tą watą cukrową, aby w mojej bardzo bogatej wyobraźni xD Boże, Saso to mistrz zła w sprawie planów pozbycia się swojego kuzynostwa xD klaun pedofil… xD tego jeszcze nie słyszałam xD w ogóle Yahiko to taka zakochana cipa xDD nie wiem co ja do niego mam, ale taki śmieszny mi się wydaję xD Saso jest jak taka opiekunka Dei’a, chroni go przed próchnicą xD no i podoba mi się jak zaczynają sobie opowiadać te fragmenty ze swojego życia – urocze są te reakcje xD No i ich strzelanie xD te droczenie się mówiąc zalotnie o pudlowaniu – genialne xD
    Diabelski młyn, o boże – powracają wspomnienia xD znaczy, ja w wesołym miasteczku byłam tylko dwa razy w życiu xD i miałam około 6-7 lat xD potem 11 xD w każdym razie młyn był chory xD zero zabezpieczeń xD to nie była kabina, tylko jakiś taki brzydki wagonik da pasa dorosłego człowieka xD dobra, ludzie się na nich dziwnie patrzyli, czemu? xD to tylko diabelski młyn, przyjaciele płci męskiej mają przesrane w tym świecie xD no, a na górze… o ja, dowiedzieliśmy się czegoś nowego o Dei’u, no mi jest go żal… ale to jakiś facet matki, a nie jego ojciec, jakim kurwa prawem go wyrzucił?! No chyba, że matka się nawet nie sprzeciwiła, pizda jebana, jak ja nienawidzę wyrodnych rodziców – takie motywy naprawdę przeżywam -.- Saso i ta zmiana zdania, jak szarpło wagonikiem, ahahaha xD no tak, widok to bardzo dobry argument, szczególnie jak jest pasjonatem sztuki z jego ideałami xD gra w kto pierwszy mrugnie xDDD bawię się w to czasem z kotem xD No i końcowe pytanie ;D kurwa, kurwa, kurwa jak słodko xD No Saso zastanów się xD w ogóle wiesz w co jeszcze mogli zagrać? Powiedzenie sobie czegoś miłego xD niech na kolacji to zrobią xD będzie fajnie ;D
    „To, że wygląda jak baba to nie znaczy, że może zmieniać zdanie co pięć minut!” – ahahahahah jebłam XD XD Sasori, przecież Dei to Uke jak się patrzy xD robisz problemy xD w ogóle ich reakcja na tunel xD rany, jaki obciach xD nawet ja bym tam nie wlazła na serio – żal, żal, żal xD znaczy w ich wykonaniu było śmiesznie i słodko, ciekaw kto zaproponował m tunel do listy ;> xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezuuuu xD widzę, że łabędzia przejażdżka obudziła w Dei’u niejakie zauroczenie ;D Uhuh rozkosznie xD to ich dogryzanie sobie jest takie fajne, mój uśmiech nie schodził z twarzy xD jeszcze jak Saso się przybliżał i w ogóle, normalnie piszczę jak pojebana xD i jego przemyślenia, trochę szkoda, że jak na razie ma taki dystans jednak Deidara to nadrabia xD wykorzystaj to! Zakumpluj, zakochaj, zgwałć masz moje błogosławieństwo xD nie no, żartuję, ale, ALE coś się dzieję już xD a ja oczywiście się tym jaram xD
      Kolacja :D no jak fajnie im to wyszło, spędzili ze sobą całkiem fajny dzień, któż zaprzeczy? xD no i to ich dogryzanie, ale Saso już chyba zaczyna go tolerować skoro za wtrącenie o BACE mu nie wpierdolił xD chociaż no, jedzenie go uratowało, w ogóle żarcie potrafi uratować człowieka xD no i akcja dożywiania kwiatka xD No Saso ty wieśniaku xD tak nie przystoi xD Hmm wygadanie powodów randki… no biedna trójca, nie chciałabym paść ofiarą zemsty tych bohaterów, bo pewnie to będzie bolesne xD
      Boże, boże, boże xD Hidan to jest kumpel, skoro aż się dla Dei’a zadłuża xD tak mnie jeszcze ciekawi zakładzik tej dwójki xD bo oczywiście Yahiko jak kołek tam stoi, takie piąte koło u wozu xD no smutne xD i szykuje się kolejny zakładzik xD czuję, że oni coś spierdolą xD wylecą przez drzwi kuchenne czy coś, ale coś tam spierdolą xD muszą xD
      Komiksy, genialne, zajebiste i chujowe xDD masz te swoje komplementy xD boże, ta trumna xD tak, Dei mistrzowsko go strolował xD a drugie ach *o* to spojrzenie Saso, mmm xD
      No to ja czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;D
      WEEEEEENY i żadnego opierdalania xD Pozdro ;*

      Usuń
  7. OMG! Tsu jesteś niesamowita! Jezu jak mi się ten rozdział podoba!
    I ten Tunel Miłości!!
    A rysunki sweet!
    Cóż...
    Komentarz krótki bo jestem zmęczona...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz mi proszę, że na poprzednich rozdziałach nie znalazły się moje komentarze :( Miałam mały zastój :(
    A notka wspaniała <3 Chcę więcej.
    Dei zachowuje się jak dziecko, kochane i słodkie <3 Zastanawiam się, kiedy Saso się dowie o BACE to będzie epickie :) Ale cóż, na razie muszę się zadowolić powyższą randką, która była zajebista. Wszystko w niej było zajebiste. A potem jak się to koło czy coś zatrzymało, haha xDDDD 'Zejdę po rurach' xDDD No chyba nie xD I ten tunel, a ja pierdolę xDD To takie romantyczne, myślałam, że dadzą sobie jakiegoś buziaka albo coś, a tu dupa zbita :( Ile mam jeszcze czekać, no...
    A i kolacja bardzo romantyczna <3 Słodkie ^^
    Obrazki jak zwykle ociekają zajebistością, też chcę tak malować, a nie umiem, żal. Ten pierwszy jest śmieszny xDDD A ten drugi.... to spojrzenie.... mrau. Mina typu 'za tobą stoi gwałciciel, a ja mu chętnie pomogę' xDDDDD No dobra, wszyscy chcielibyśmy, zeby tak Saso pomyślał, ale jeszcze chyba za wcześnie :( Smóteg.
    Ano więc kończę mój komentarz, jak na mnie i moje możliwości i chęci dość długi ^^ Chociaż porównując niektóre komentarze... krótki jak chuj xDDDD
    Czekam z niecierpliwością na next :* !!!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Strasznie mi się spodobało to opowiadanie czekam już aż napiszesz dalej :) Dawaj dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY