Mam wrażenie, że rozdział jest strasznie chaotyczny... xD
Sama nie wiem.
Piosenka znowu z dupy, ni chuja nie pasuje tekstem, ale dobrze mi się do niej pisało i rytmem też pasi, więc... xD
Cóż, nie chce mi się wymyślać wzniosłych tekstów i orędzia, więc po prostu zapraszam do czytania.
~Endżoj
Sama nie wiem.
Piosenka znowu z dupy, ni chuja nie pasuje tekstem, ale dobrze mi się do niej pisało i rytmem też pasi, więc... xD
Cóż, nie chce mi się wymyślać wzniosłych tekstów i orędzia, więc po prostu zapraszam do czytania.
~Endżoj
***
Ledwo przestąpiliśmy bramę wesołego miasteczka, w moje
nozdrza uderzył obrzydliwe słodki zapach waty cukrowej, orzechów w karmelu,
dango i innych słodyczy. Jakieś szczeniaki przebiegły obok mnie, kierując się
do stoiska z cukierkami. Skrzywiłem się nieznacznie- obrzydlistwo.
W sensie, że cukierki. Choć do szczyli też zbytnią
miłością nie pałałem…
Zerknąłem na Deidarę, chcąc zapytać co teraz; mi w sumie
było wszystko jedno…
– Hę? – wydukałem, gdy dotarło do mnie, że Motoharu nagle
wyparował. – Gdzie ten cioł? – warknąłem
pod nosem i rozejrzałem się wokół. Dostrzegłem go przy wózku z watą cukrową,
szerzącego się jak idiota. Wcisnął sprzedawcy pieniądze i wniebowzięty
zlustrował lubieżnym spojrzeniem puchatą, różową kulę cukrowych nitek.
Jak dzieciak, stwierdziłem, przyglądając się z
rozbawieniem, jak oblizuje palce. Kąciki mich ust mimowolnie powędrowały w
górę, tworząc delikatny, ledwo widoczny uśmieszek.
– Co jest? Co tak na niego patrzysz, hm? – usłyszałem
głos Yahiko, a chwilę potem poczułem jego rękę oplatającą się wokół moich
ramion. – Uśmiechasz się… – mruknął podejrzliwie – Przerażasz mnie czasem,
wiesz? – parsknął.
– Spieprzaj. – odburknąłem, strącając jego ramię. Jak to
jest, że najlepszy przyjaciel okazuje się zdrajcą? Tylko dlatego, że we łbie
zawróciła mu laska. No ludzie, litości! Gdzie ta osławiona męska solidarność? –
Pilnuj lepiej Konan. Jakiś koleś ją wyrywa.
– CO?! – Jak oparzony oderwał się ode mnie i obrócił w
stronę dziewczyny. Oczywiście nic takiego, jak podryw, nie miało miejsca. Po
prostu skorzystałem z okazji, żeby im spieprzyć. Mimo wszystko, wolałem
towarzystwo tej blond pokraki, niż pary ‘pożal-się-boże’ swatek.
Wmieszałem się w tłum, i o ile mi nie sprawiło to
większego problemu (plusy bycia niskim xPP – dop. autorki), to Deidary
przeoczyć się, niestety, nie dało. Jasne, pewnie- zostawiłbym go tutaj, ale
wtedy dowaliłby się Hidan z tym swoim kretyńskim zadaniem…
Bóg mnie jednak nienawidzi.
Przechodząc obok blondyna, zupełnie jak szczeniak
przyklejonego do szyby stoiska z cukierkami, bez zbytniego namysłu uniosłem
dłoń i zacisnąłem ją na turkusowej koszulce chłopaka, sekundę później brutalnie
ciągnąc za sobą.
– NOOOO! – zawył z wyrzutem, wyciągając rozpaczliwie ręce
w kierunku niknącej w tłumie góry słodyczy.
– Przymknij się, ratuję nam tyłki. Bądź wdzięczny. –
mruknąłem beznamiętnie, puszczając go dopiero w następnej alejce. Posłał mi
obrażone spojrzenie, a potem bez słowa wcisnął dłonie do kieszeni i poszedł
sobie. Łaziliśmy chwilę bez specjalnego celu. Ot, tak po prostu. Kątem oka widziałem,
jak rozgląda się wokół, chłonąc wzrokiem każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Co za dzieciak…
Przywodzi na myśl moje kuzynostwo, kiedy babcia zmuszała
mnie do niańczenia tych gówniarzy. Wtedy przyłaziłem tutaj. Wiecie, no. Zawsze
była jakaś szansa, że się zgubią, zlecą ze szczytu diabelskiego młyna, albo
porwie ich jakiś clown-pedofil. A ten, tu wyglądał aktualnie jak ich większa
kopia. Z tym, że był bardziej wkurwiający niż Kankurou, bardziej pyskaty niż
Temari i bardziej nieobliczalny niż Gaara. Nawet widokiem słodyczy jarał się
bardziej. Ogólnie cały był jakiś taki… Bardziej.
– Zachowujesz się, jak bachor. – westchnąłem ciężko. – To
tylko wesołe miasteczko…
– Żartujesz?! – wreszcie oderwał wzrok od barwnych
straganów i obrócił się do mnie. – TYLKO wesołe miasteczko? – powtórzył
z jawnym oburzeniem.
– No, a nie?
– Człowieku, ostatni raz byłem tu w wieku pięciu lat. I
to tylko dlatego, że zabrała mnie starsza siostra. – mruknął cicho.
Zmarszczyłem brwi. Dobra, moi rodzice zginęli, jak byłem
niewiele starszy, ale zabierali mnie tu tak często, jak tylko się dało. Jak
większość rodziców, nie?
– Aha… Ej – urwałem. Znowu gdzieś polazł. Co za dureń.
Cóż, nie zajęło mi wiele czasu znalezienie go. Tak, jak
się spodziewałem. Był przy największym, najbardziej kolorowym i najbardziej
oczojebnym stoisku w okolicy.
Powoli ruszyłem kierunku strzelnicy, na której dachu
widniał wielki, neonowy szyld mający na celu ściąganie klienteli. Podszedłem do
niego po cichu. Chwilę przypatrywałem się, jak w skupieniu mierzy z pistoletu
do okrągłej tarczy.
– Spudłujesz. – stwierdziłem, wyrywając go ze skupienia w
momencie, w którym nacisnął spust. Spudłował. No jakże mi kurwa przykro. No
naprawdę… Chociaż nie, w sumie to nie.
– Akasuna, chuju! – wrzasnął. – Przez ciebie nie trafiłem!
– Ty po prostu jesteś ślepy. – sprostowałem, uśmiechając
się kpiąco. – Przez te kudły. Zepnij je, czy coś. – Zacisnąłem dłoń na blond
kosmyku, spływającym bezwładnie na jego pierś i posłałem wyzywające spojrzenie.
– I co? Może ty zrobisz to lepiej, hm? – sarknął,
odsuwając w tym samym czasie moją dłoń.
– Oczywiście. – wzruszyłem ramionami. – To wymaga
precyzji. Czyli czegoś, czego nie ma w twojej ułomnej pseudo-sztuce…
Które? – spytałem, nim zdążył odparować jakoś wcześniejszą obelgę, Prychnął pod
nosem i wskazał pokaźne podło kolorowych petard. (Które na potrzeby opowiadania
znalazły się akurat na składzie xD – dop. autorki). – Patrz i ucz się…
Wymierzyłem do celu. Zmrużyłem oczy, wpatrując się w
skupieniu w sam środek kolorowej tarczy. Delikatnie położyłem palec na spuście,
przygotowując się do strzału.
– Spudłujesz. – usłyszałem cichy szept, a oddech chłopaka
musnął moje ucho. Akurat w momencie, gdy nacisnąłem mechanizm. Mimowolnie
wzdrygnąłem się, co skończyło się- a jakże by inaczej- spudłowaniem.
Zdezorientowany odłożyłem, nazbyt brutalnie, broń i
odwróciłem się do blondyna. Kretyn śmiał się w najlepsze.
– Łał, jestem pod wrażeniem. To mówiłeś, że co masz ty,
czego mi brakuje..? Precyzji, tak? – parsknął i obdarował mnie zadziornym
uśmieszkiem. Jego głos ociekał sarkazmem i jakąś chamską satysfakcją.
Idiota.
– Bardzo zabawne. – warknąłem i nie czekając na
odpowiedź, poszedłem dalej.
***
Po
zaliczeniu rollercoasteru i domu strachów – wjebałem Akasunę do trumny z
manekinem martwej kobiety - przyszła pora na kolejną „atrakcję”. Od dobrych
dziesięciu minut sterczeliśmy w kolejce na diabelski młyn. Przyznam szczerze, że
dziwnie się czułem stojąc obok Akasuny, w otoczeniu obściskujących się par,
albo matek z dziećmi niecierpliwie tupiącymi nóżkami w oczekiwaniu na ich
kolej.
Uśmiechnąłem się krzywo do jakiegoś faceta, patrzącego na
mnie wzrokiem, jakbym co najmniej zabił mu rodzinę i odwróciłem się w kierunku
kasy.
– Został tunel i ta pieprzona kolacja. – poinformował
Sasori, składając listę zadań i krzywiąc się przy tym z niezadowoleniem. Ta, bo
tylko on tu jest poszkodowany. Rany, jakie do było posrane… I w ogóle kurwa,
jaki tunel?
– Mhm… – bąknąłem niecierpliwie.
– Uspokój się, durniu.
– No weź. Gapią się na mnie, jakbym im niewiadomo co
zrobił… Odsuń się trochę.
– No kurwa. To trochę dziwne, nie sądzisz? Biorąc pod
uwagę fakt, że wyglądasz jak baba. – mruknął pod nosem zdumiony i zerknął na
mnie ukradkiem, uśmiechając się kpiąco. Zgromiłem go wzrokiem, siłą
powstrzymując się od walnięcia go. Tak w sumie, to gdybym go teraz jebnął w ten
rudy łeb, to coś by się stało? Hidan nic nie mówił o spuszczaniu mu manta.
Kazał się tylko nie pozabijać i wypełnić wszystkie podpunkty z listy… No i od
dłuższego czasu nie widziałem nigdzie żadnego z trójki prześladowców… Ale z
nimi nigdy nic nie wiadomo. Skąd mogłem mieć pewność, ze za sekundę nie
zmaterializują się obok? Nie, lepiej nie ryzykować… – Motoharu! Rusz dupę! – krzyknął
czerwonowłosy, wyrywając mnie tym samym z
zamyślenia. Szybko przeszedłem przez bramkę i już po chwili usadowiłem
się w dość ciasnym wagoniku. Niechętnie zająłem miejsce na przeciwko chłopaka.
Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Znudzony wpatrywał się w dal, wyglądając przez
nieco odrapane, brudne okienko wagonika. W końcu młyn ruszył, a my powoli
zaczęliśmy wznosić się do góry. Sasori w dalszym ciągu wyglądał przez okno,
mając mnie najwyraźniej w dupie. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało…
Kilka minut potem byliśmy już na samym szczycie.
Tradycyjnie młyn zatrzymał się na chwilę, żeby ci z dołu mogli wysiąść.
Podniosłem się na nogi i zerknąłem w dół. Zaczynało się ściemniać. Kolorowe
neony i lampki rozwieszone wokół rzucały barwne światła na całą okolicę.
Wszędzie kłębili się ludzie; roześmiane dzieciaki i ich rodzice.
– Co ci? – z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
Przeniosłem na niego pytające spojrzenie. – Traumatyczne wspomnienie? –
prychnął.
– Nie twój interes, kurduplu. – warknąłem. Że też akurat
teraz naszło mnie na wspominki. Minęły jakieś cztery lata, a ja wciąż miałem
przed oczami twarz nowego faceta matki. To pełne wyrzutów i zawodu spojrzenie i
grymas obrzydzenia wykrzywiający usta… I te słowa, uparcie odbijające się w
mojej głowie, jak jakieś pierdolone echo.
Wynoś się stąd. Nie
będę tolerować tego w moim domu.
Tego.
Zupełnie, jakby mówił o nieuleczalnej chorobie.
Jakby to była moja wina.
Jakbym miał jakiś kurwa wybór.
W dalszym ciągu czułem
na sobie ciekawskie spojrzenie chłopaka, więc obróciłem się w jego
stronę. Przyglądał mi się w skupieniu, mrużąc lekko oczy. Zupełnie, jakby się
nad czymś zastanawiał. Co ja kurwa jestem, obiekt doświadczalny?
– Czego się lampisz?
– Bo mi się tak podoba. – wzruszył ramionami i wreszcie
odwrócił wzrok. Znów zapadło milczenie, ale nie na długo. – Coś długo stoimy… –
mruknął cicho.
No, w sumie… Już powinniśmy zjechać na dół.
– Co, masz lęk wysokości? – parsknąłem.
– Nie. O ile dobrze pamiętam, to ty zleciałeś z drzewa,
więc to pytanie raczej do ciebie, nie sądzisz? – odparował.
– Znowu zaczynasz…? – warknąłem, ale przerwał mi
komunikat z głośniczka zamontowanego w rogu wagonika, tym samym zakańczając
nużącą serię ckliwych piosenek.
Przepraszamy za
problemy. Wystąpiły małe komplikacje. Prosimy o zachowanie spokoju i
cierpliwość, nasi fachowcy już zajęli się usuwaniem usterki…
Wytrzeszczyłem oczy na głośniczek, a potem zerknąłem z
niedowierzaniem na Sasoriego. Tak dla pewności, czy aby się nie przesłyszałem.
Niestety, był tak samo zrozpaczony, jak ja.
Nie, bez jaj. Mam tu sterczeć z tym durniem? To
oficjalnie jeden z najgorszych dni w moim dziewiętnastoletnim życiu…
Minęło pierwsze pięć minut, spędzone na nieświadomej grze
w „Kto pierwszy mrugnie”. Póki co przegrywałem. Kurdupel jebany, wyprany z
emocji. Co gorsza, nie zapowiadało się na to, żeby przez kolejne pięć minut
jakoś uporali się z tą „usterką”.
O losie… Za co mnie tak każesz?
– Kurwa mam dość! – odezwał się nagle Sasori i zerwał na
nogi. Posłałem mu pytające spojrzenie. Co ten pajac znowu odpierdala? Odleci
stąd na miotle, czy kurwa jak? – Zejdę po rurach. – oznajmił rzeczowo.
Uniosłem z niedowierzaniem brwi. Ta, ehe. Na pewno to
zrobi… Przyglądałem mu się z kpiną. Oczywiście, że mu nie wierzyłem… Do póki
zdecydowanym ruchem nie sięgnął do blokady zamykającej drzwi. Otworzyłem oczy
szerzej.
– No ciebie chyba koleś, posrało! – wydukałem,
spoglądając to na jego twarz, to na dłoń zaciśniętą na zasuwie.
– Co jest martwisz się? Jak słodko. – syknął zadziornie.
– Idioto, to nie jest drzewo. To ma ze sto metrów…
– Chcesz tu sterczeć, to pozdro. Ja mam dosyć. – wzruszył
ramionami i zaczął odsuwać blokadę. Nagle wagonikiem szarpnęło porządnie, a on
ledwo utrzymał się na nogach, opierając się o przeszkloną ścianę. Odrętwiały
wpatrywał się w dół, zaciskając kurczowo usta. – Oh, kurwa. Patrz jaki widok.
Jednak zostanę. – wydukał i usiadł z powrotem na ławce, a na moje usta wkradł
się złośliwy uśmieszek. – I czego mordę cieszysz?
– Nie cieszę. – odparłem spokojnie, na przekór własnym
słowom poszerzając uśmiech. Prychnął coś niezrozumiałego pod nosem i krzyżując
ręce na piersi usiadł bokiem do mnie, opierając się plecami o przeszkloną
ścianę. Przyglądałem mu się chwilę. Dziwiło mnie, że jedna osoba może być tak
różna. No dobra, dobra! Sam lepszy nie byłem…
Akasuna, gdy gadał ze mną, jako Ashiyą zachowywał się
zupełnie inaczej. Był bardziej… Ufny? Ale co się dziwić. Ashiya był moim
przeciwieństwem. Miły, współczujący, zakochany w przyjacielu…
Teraz Sasori sprawiał wrażenie skrytego i
nieprzystępnego. Ciekawe, czy tylko wobec mnie, czy zawsze był taki. Co za
durna sytuacja. Niby mnie wkurwia i mam go dosyć, ale jednocześnie chcę się z
nim kumplować… Mam kurwa rozdwojenie jaźni. Jak nic, mam!
– Ej, Sasori. – mruknąłem, zachowując obojętny ton głosu.
Zerknął na mnie, jakbym był co najmniej obłąkany i wydał z siebie cichy pomruk,
mający zdaje się zastąpić standardowe „czego, kurwa?”. Heheheh, zatkało, co?
Cóż, pamięć mam dobrą tylko nie do tego, co trzeba. O ile głupich wzorów
matematycznych ni chuja zapamiętać nie mogę, to imiona moich „ofiar” wyrecytuję
chronologicznie, jak przysłowiowy pacierz o każdej porze dnia i nocy… – Czemu… –
jakby to ująć – Co ja ci tak właściwie zrobiłem, że mnie nienawidzisz? – Nie
licząc oczywiście znieważania twojej pseudo-sztuki, tekstów o rudych, a przede
wszystkim wkręcania przez miesiąc i tym samym wykorzystywania twojego rudego
serca, by następnie wrzucić to do Internetu i zrobić z ciebie pośmiewisko... O
czym jeszcze oczywiście nie wiesz. I lepiej, żebyś się nie dowiedział.
– CO? – wydukał zdezorientowany. No kurwa, czy ja mówię
niewyraźnie? Takie to dziwne, że pytam go o takie rzeczy…? Dobra, w chuj
dziwne.
– Eh. Nie ważne. – westchnąłem ciężko. – Niech się z tym
pośp…
Usterka została
usunięta. Jeszcze raz przepraszamy za niedogodności i zapraszamy ponownie,
rozległ się głos z radyjka i po chwili ruszyliśmy powoli ku ziemi.
***
W dalszym ciągu
zdezorientowany szedłem za Motoharu, wgapiając się w niego jak idiota. No
kurwa, niech on się zdecyduje. Najpierw po tobie jeździ ile wlezie, a potem
wyskakuje z jakimś „czemu mnie nie lubisz?”. No ludzie, litości.
To, że wygląda jak baba to nie znaczy, że może zmieniać zdanie co pięć minut!
To, że wygląda jak baba to nie znaczy, że może zmieniać zdanie co pięć minut!
Poza tym, zaraz nienawidzę… Zwyczajnie mnie wkurwia. Kiedy
nie pieprzy o tej swojej sztuce i nie zachowuje się jak skończony
cham, to jest całkiem spoko… Czasem mam wrażenie, że skądś go znam. I nie, nie o
zawodowe mi tu chodzi…
Szedłem wpatrzony w ziemię, rozmyślając nad jego
zachowaniem, także nie zauważyłem nawet, gdy się zatrzymał. Odbiłem się od
pleców blondyna.
– Au, kurwa… Co robisz durniu? – warknąłem, starając się zachować
równowagę. Gdy zapanowałem nad własnym ciałem, tym samym unikając twardego lądowania
na chodniku, podniosłem wzrok na chłopaka. – Ej! Słuchasz mnie?
Nie słuchał. Stał jak wmurowany, drętwo wpatrując się przed
siebie. Stanąłem obok, podejrzliwie przyglądając się jego twarzy. Szok bijący z
jego oczu widziałem na razie tylko raz. Wtedy, gdy dostaliśmy listę zadań od
Yahiko i Konan. Zmarszczyłem brwi i podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem.
Przed nami znajdował się wielki budynek opiewający w kolorowe serca. Tuż nad
wejściem widniało wielkie „TUNEL MIŁOŚCI”. Zamrugałem kilka razy, chcąc się
upewnić, czy aby nie mam halucynacji. Jak na złość, napisy nie znikały.
Teraz zaczynałem rozumieć, czemu ludzie pytani „gdzie
znajdziemy tunel” patrzyli na nas tak krzywo… Ja pierdole. Tylko to i
kolacja dzieliła mnie od zniszczenia zdjęcia. Jak mógłbym się teraz poddać?
Sasori, kurwa. Bądź mężczyzną!, nakazałem sobie i
odetchnąłem głęboko.
– Rusz się, pokrako. – warknąłem, rozpaczając w myślach
nad moim żałosnym losem. Biedny ja… Że też ze wszystkich ludzi w całym Tokio,
muszę tam leźć akurat z Motoharu.
Po
sforsowaniu kas, gdzie każdy- KAŻDY!- kogo mijaliśmy obdarzał nas spojrzeniem pod tytułem „WTF?”, dostaliśmy
się wreszcie do środka. Tam czekał na nas do porzygania słodki wagon w
kształcie gigantycznego łabędzia, obity od środka czerwoną skórą. Skrzywiłem
się, popychając Deidarę do przodu. Obejrzał się na mnie oburzony i najwyraźniej
zmieszany całą sytuacją. Słodko, kurwa.
– Nie myśl sobie, że mi to na rękę. – warknąłem, siadając
obok niego. Ptaszysko ruszyło i w tym samym czasie rozbrzmiała do bólu słodka
muzyczka rodem z taniego romansu. Moje uszy krwawiły…
W pewnym momencie poczułem na sobie wzrok chłopaka, więc
zerknąłem na niego. Niemal od razu odwrócił go przed siebie. Uniosłem
zawadiacko brwi.
– Coś chciałeś? – prychnąłem rozbawiony, przyglądając mu
się.
– Nie?
– To czemu się na mnie gapisz? – Zza grzywki zakrywającej
jego twarz dało się mimo wszystko dostrzec, jak zaciska usta. Uśmiechnąłem się
złośliwie.
– Wcale się nie gapię. – burknął.
– Nie?
– Nie.
– Na pewno…? – Nawet nie zauważył, kiedy się przybliżyłem.
Delikatnie odgarnąłem mu grzywkę za ucho. Wzdrygnął się i spojrzał na mnie
zdezorientowany, otwierając szeroko oczy.
– CO TY KURWA ODWALASZ? – syknął. Zachichotałem cicho.
– Ja? Nic takiego…
– Spierdalaj. – odwarknął, odpychając mnie od siebie i posyłając
mi oburzone spojrzenie. Siłą zdusiłem parsknięcie. Co za idiota.
– Oh, czy mi się zdaje, czy ty się rumienisz? – mruknąłem
wielce zaskoczony, robiąc zadumaną minę. Jak na złość, rumieniec na jego twarzy
tylko się nasilił. No jakże mi kurw przykro. – Uroczo…
– Pierdol się, kurwa. – wysyczał przez zaciśnięte zęby i
odwrócił się do mnie tyłem. Na tyle, na ile było to oczywiście możliwe. Na moje
usta wkradł się nadzwyczajnie szeroki, kpiący uśmieszek. Jakimś cudem zdołałem nie
ryknąć śmiechem. Taa… Teraz, gdy nie pyskował i nie był taki arogancki myślę,
że mógłbym go nawet polubić.
Pokręciłem głową i oparłem się policzkiem na dłoni. Uśmiech
jakoś uparcie nie schodził mi z ust… Zresztą, czy to ważne?
Po kilku minutach nasza przejażdżka wreszcie dobiegła
końca. Teraz tylko kolacja i zdjęcie jest moje. W końcu! I o ile mnie naszły
niewyjaśnione pokłady energii, i wszystko chciałem zrobić teraz, zaraz, o tyle
Motoharu wyglądał na zdruzgotanego, załamanego i zmieszanego. Ej, ja tylko żartowałem.
Czemu on wszystko do siebie bierze?
– Wyluzuj. Ostatni podpunkt nam został, widzisz? –
zagadnąłem go najzwyczajniej w świecie, jakbyśmy się od dawna kumplowali. Znów
się wzdrygnął.
Kurwa, co za leszcz.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem żwawo do wyjścia, chowając
listę do tylnej kieszeni spodni. Jeszcze tylko godzina dzieliła mnie od usunięcia
tej okropnej fotografii.
Heh.
Sasori Akasuna zawsze dostaje to, czego chce…
Zawsze.
***
Sam nie wiedziałem, co się ze
mną dzieje. Tylko się zbliżał, ogarniało mnie niewyobrażalne gorąco.
Czułem tak tylko raz.
Przy nim.
Ponad cztery lata temu…
Przełknąłem bezgłośnie ślinę i uniosłem wzrok, zatapiając
go w ciemnogranatowym nieboskłonie, usianym srebrnymi punkcikami. To było
niemożliwe, żebym leciał na Akasunę…
– Ruszysz się wreszcie, czy mam ci wysłać pisemne
zaproszenie?! – krzyknął, wytrącając mnie tym samym z zamyślenia. Spojrzałem na
niego. Stał sobie przy bramie wyjściowej, patrząc na mnie wyczekująco. Bez
słowa ruszyłem w jego kierunku.
Jeszcze trochę i zdobędę zdjęcie.
Tylko był problem.
Sam nie byłem pewien, co z nim zrobić. W moim
dotychczasowym planie udupienia Sasoriego pojawiało się coraz więcej „ale”…
Restauracja prezentowała się
wcale nieźle. Jasne ściany w kolorze ecru, ze wstawkami w postaci paneli z
brunatnego drewna. Proste stoliki tej samej barwy stały w równych rządkach
wokół ścian, a na środku mieściło się podwyższenie z fontanną.
Ładnie, nie powiem, że nie…
Z ociąganiem ruszyłem za czerwonowłosym. Wrodzona, zdaje
się, oschłość i wywyższające spojrzenie, którym zwykł mnie obdarzać ustąpiły
doskonale dotychczas skrywanemu poczuciu humoru i wygadaniu. Znaczy, nigdy nie
wątpiłem, że był wygadany. Jak się uwziął to nie odpuszczał, dopóki ostatnie
słowo nie będzie jego. Po prostu zrobił się… Milszy.
Zajął miejsce przy jedynym wolnym stoliku, tuz na
przeciwko dwudrzwiowego wejścia na kuchnię. Cóż za zbieg okoliczności. Gdybym
był przewrażliwiony, stwierdziłbym, że to wszystko zostało zaplanowane i teraz
jesteśmy obserwowani. Ale oczywiście nie jestem i uznam to za zwyczajny zbieg
okoliczności.
– Co podać? – odezwała się jakaś kobieta. Zerknąłem na
nią. Jej usta wykrzywiały się w wyuczonym, ciepłym uśmiechu, a w szczupłych
dłoniach ze schludnie przyciętymi paznokciami trzymała mały notesik i cienki
długopis.
– Eeee... – przeciągnąłem. Całkiem wyrwała mnie z
zamyślenia, więc mogłem się założyć że wyraz twarzy miałem teraz co najmniej
upośledzony.
– Dwa razy Futomaki Sake i białą herbatę. – odezwał się
Sasori, łaskawie ratując mnie z opresji. Kobieta skinęła głową, szybko
naskrobała w notesie zamówienie i pomknęła do okienka koło kuchni.
Odprowadziłem ją wzrokiem, póki nie zniknęła w przejściu do kolejnego
pomieszczenia restauracyjnego. – Nie pyskujesz i nie warczysz na mnie co
sekunda. Zachowujesz się teraz jak cipa. – podsumował Akasuna, a ja przeniosłem
na niego spojrzenie. Uniósł kąciki ust w kpiącym uśmieszku.
Zmarszczyłem brwi.
– Spierdalaj.
– Oh… Uważaj, bo się obrażę. – sarknął.
– Coś ci się język rozwiązał, Akasuna. A już myślałem, że
po BACE będziesz bardziej wstrzemięźliwy. – odwarknąłem, uśmiechając się cynicznie.
Momentalnie zrzedła mu mina. Hmm, czyżbym trafił w czuły punkt? Jakże mi przykro…
Już miał odparować jakąś kąśliwą uwagą, ale akurat
przynieśli zamówione sushi. Bez słowa skiną w podziękowaniu i rozłączył
pałeczki. – Ty, a czemu w ogóle zgodziłeś się na to wyjście? – mruknąłem. Tak
mnie to zaczęło zastanawiać. Bo raczej wątpiłem, żeby sam z siebie się zgodził…
– Miałem swoje powody. – wzruszył ramionami i zerknął na
mnie. – A ty?
– Pf, Hidan obiecał mi zdjęcie, jeśli z tobą wytrzymam. –
wyszczerzyłem się. I tak już je zdobyłem, więc równie dobrze mogłem mu powiedzieć,
nie? Akasuna wytrzeszczył na mnie oczy i znieruchomiał z sushi w połowie drogi
do ust. Heh. Suprajs, kurwa.
– Co ty pierdzielisz. – wydukał – Mi obiecał to samo!
Tym razem to ja wytrzeszczyłem oczy na niego. Ale, że jak
to samo?
Musieliśmy wyglądać idiotycznie, gdy tak wpatrywaliśmy
się w siebie na wzajem, jakbyśmy zobaczyli co najmniej ducha. Z szoku wyrwało
nas w końcu ciche plaśnięcie. Zerknęliśmy na stół, gdzie leżał rozwalony
kawałek sushi. Sasori szybko zebrał je w serwetkę i jak gdyby nigdy nic wrzucił
do kwiatka obok. Parsknąłem pod nosem śmiechem.
– Co? – burknął.
– Nic. – pokręciłem głową, chichocząc pod nosem. – Czy ja
coś mówię? – dodałem rozbawiony. Przyglądał mi się chwilę, a potem roześmiał cicho.
– Nic nie widziałeś, jasne? – mruknął. W odpowiedzi
przytaknąłem głową i wziąłem do ust kolejny kawałek. – To ten… Co teraz
zrobimy?
– Z czym?
– No, ze zdjęciem…
***
Hidan wyjrzał przez okrągłe
okienko restauracji, niemal od razu dostrzegając chłopaków. Uśmiechnął się
chytrze i obrócił do trójki towarzyszy. Konan stała obok Yahiko, trzymając go
pod ramię i przyglądała mu się z tryumfalnym uśmieszkiem. Trzecią osobą był
właściciel restauracji i, tym samym, znajomy Ishimury- Kakuzu. Facet gówno
wiedział o gotowaniu, od tego miał wspólnika, ale za to jak nikt inny znał się
na finansach i prowadzeniu firmy.
– Stary, mam u ciebie dług wdzięczności.
– Wiem. – odparł oschle czarnowłosy – Kolejny. Ciekawy
jestem, kiedy chcesz je wszystkie spłacić…
Hidanowi zrzedła mina. No tak, jego się na słodkie oczka
nie weźmie przecież…
Widząc grymas wykrzywiający jego usta, Kakuzu uśmiechnął się
sztucznie i poszedł sobie, zostawiając pozostałą trójkę tak, jak stali.
Siwowłosy odprowadził go wzrokiem, a potem zerknął na
towarzyszy. Konan akurat wyglądała przez okienko, śledząc poczynania Sasoriego
i Deidary.
– Słodko razem wyglądają. – westchnęła cicho i obróciła się do niego.
– Słodko razem wyglądają. – westchnęła cicho i obróciła się do niego.
– Mhm... – przytaknął, opierając się o blat. Kilka
kelnerów przemknęło obok nich, by po chwili zgrabnie wynieść z pomieszczenia obok,
na dłoniach srebrne tace z daniami. Odczekał, aż wyjdą i dopiero wtedy spojrzał
na dziewczynę. – Jak myślisz… – zaczął – który pierwszy wymięknie?
***
Niach.
Pierwszy obrazek ma zilustrować wepchnięcie Sasora do trumny.
Nie jest to co prawda opisane, jedynie wspomniane, ale jest też zbyt epickie, żeby tego nie wykorzystać xD
A drugi, jakby kto nie ogarniał, jest z TUNELU MIŁOŚCI xPP
Pierwszy obrazek ma zilustrować wepchnięcie Sasora do trumny.
Nie jest to co prawda opisane, jedynie wspomniane, ale jest też zbyt epickie, żeby tego nie wykorzystać xD
A drugi, jakby kto nie ogarniał, jest z TUNELU MIŁOŚCI xPP
DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:
20/21.10.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Podstawą przyjaźni jest nienawiść do tych samych osób i rzeczy.
"Ona"
łaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTsu no kurde!!! rozdział jest zajebisty, śmiałam się jak debil i zadławiłam się przez to płatkami! prawie wywieźli mnie do szpitala ;p
ale nieważne, kurcze no tak jak Dei, będąc w wesołym miasteczku rzuciłabym się na słodycze. dziwię się Sasoriemu, jak można nie lubić słodyczy hmm?!
jak przeczytałam o klaunie- pedofilu oficjalnie i dosłownie zaczęłam turlać się na podłodze ze śmiechu (poza tym przez jakiś czas towarzyszył mi obraz klauna z Gaarą w głowie, a zresztą nieważne...)
ale ten Saso niecierpliwy! żeby zaraz uciekać ze szczytu diabelskiego młynu z powodu jego usterki? ja bym inaczej zagospodarowała ten czas z Deiem....+18
(po jakiejś godzinie dochodzenia do siebie)
noo arty są świetne i zgadzam się z Tobą! wrzucenie Sasora do trumny było zbyt epickie żeby nic z tym nie zrobić ^^
wymiękłam.... TUNEL MIŁOŚCI!!!! ahahahhaha normalnie już widzę miny przechodniów: dwóch ''kochających" się kolegów zmierza szybkim krokiem spoglądając na siebie "namiętnym" wzrokiem pożądania w stronę TUNELU MIŁOŚCI , gdzie łódeczki są ciasne i w kształcie łabędzi ... poza tym jeden z nich wygląda jak transwestyta, a drugi ledwo co wystaje od ziemi... cóż ciekawe ^^
no i scena z Kakazu i z Hidanem. kurczę siwy musi mieć u niego strasznie dużo długów!!!! ;c
biedaczek ;p
wybacz za bardzo chaotyczny komentarz, ale piszę go w pośpiechu, bo ojciec każe mi wracać do lekcji...
aaa i jeszcze zaciekawiła mnie scena kiedy Dei wspominał co działo się w jego domu i gdy mówił o 'nim'
hmmm... robi się ciekawie i mam poczucie niedosytu co znaczy, że w chuj mi się podobało!!!
czekam na nexta i pozdrawiam :D
Weź, słodycze są obrzydliwe xD
UsuńJa się dziwię, jak można to jeść...
Ble .__.
'obrzydliwe słodki zapach waty cukrowej,' szatan cię opętał Sasori, jesteś zły i pójdziesz do piekła. Z tego co widzę z twojej powyższej odpowiedzi Tsu, ty też xD SŁODYCZE ♥
OdpowiedzUsuńCholernie utożsamiam się z Deiem w tym rozdziale, też się jaram jak głupia w wesołych miasteczkach, też od razu leciałabym do najbardziej kolorowej wystawy i do straganu ze słodyczami xD
Jestem prawie pewna, że awaria młyńskiego koła to była kolejna sztuczka Hidana! xD zmyślna bestia zaplanował sobie wszystko, oprócz tego, że chłopaki się dogadają co do zdjęcia ;__;
Widzę, że Deidarze się wzięło na jakieś smutne wspominki, a Sasoriemu na wredne podrywanie go. Czemu nie
Pozdrawiam, buziaki ;3
W Piekle mnie nie chcą, już dzwoniłam :c
UsuńEhehehehe zajebioza *^*
OdpowiedzUsuńWata cukrowa <333333333333333
Kocham, kocham, kocham <3
Obrazki zajebiste, znowu xD
Też jestem ciekawa, który pierwszy wymięknie xD
Słodcy są w każdym momencie opowiadania, kurwa xD
Nie mogłam jak sie Sasori jednak rozmyślił, żeby nie wychodzić z kabiny w kole młynskim XD
No nic, czekam na więcej i zazdroszczę samozaparcia, bo ja nie potrafię pisać tak systematycznie xD
Pozdrawiam, weny Tsuki xD
Niach niach niach Yuuki kocha twórczość Tsuki >.<
OdpowiedzUsuńWypad do wesołego miasteczka - szczerze mówiąc nie przepadam za tym sposobem spędzaniem wolnego czasu. Bo po chuja iść jak można zostać w domu, włączyć na full muzykę i czytać twojego bloga? No i ta zgraja bachorów...GRR! Najchętniej bym udusiła, pocięła nożem i wrzuciła do maszynki do mięsa, a potem dała mojemu kotu na obiad (mniam ^^). Yuuki zła xD
Co do nowego szablonu: nagłówek mi się podoba. Ale nie obrazisz się jeśli powiem że tylko nagłówek :c? No może jeszcze odcienie niebieskiego, ale reszta jest za bardzo...hm...cukierkowa że tak ujmę, jako nawiązanie do twojej nienawiści do słodyczy ^^
Ale ale, rozdział! Atrakcje - zajebiste! Deidara - boże ale miał podnietę watą cukrową! Aż dziw, że nie było w tym rozdziale HOT-DOGÓW . No i scena na młynie - szkoda, że nie pociągnęłaś tego dalej! Tunel miłości - lałam xD Zajebiste, przecież to oczywiste :3
Deidara zaczyna czuć coś do Sasora...? O niiiie, jak się zacznę sceny yaoi, to jak nic się zawstydzę :o nie przepadam za tym, wolę pary hetero, ale jak ja się głupio czułam jak czytałam Konoha High School Stories i te rozdziały, gdy Dei stracił pamięć i pamiętał tylko całowanie ze Skorpionem!
Obrazki na koniec rozdziału świetne! Utwórz zakładkę gdzie będą wszystkie bo nie chcę mi się przeszukiwać rozdziały (Yuuki a'la Shikamaru). Plooosę! Drugi jest mega słodziaszny, a w 1 podoba mi się scena trzecia. I mina Dei...aww :3 W czym je robisz, jeśli mogę wiedzieć? GIMP, PhotoShop czy ręcznie?
No i gomene że wcześniej nie komentowałam, ale teraz będę robić to regularnie, bo to wstyd nie komentować tego przykładu geniuszu pisarskiego!
Pozdrawiam =^.^=
Spoko, nie obrażam się xD
UsuńHahah, yaoi-yaoi nie będzie... Co najwyżej macanko, na więcej nie ma co liczyć xD
A co do obrazków, to robię je przy pomocy tabletu i programu PaintToolSAI.
A napisy dodaję w zależności co mi się chce otwierać. Jak mam lenia, to w Paincie (xD), jak nie, to w GIMPIE
Ojeej, no wreszcie, doczekałam się! :D
OdpowiedzUsuńSpoko, Deidara znika jakby był jakimś superhero, ale to tylko wesołe miasteczko. No proszę, Sasori, daj się mu nacieszyć tą frajdą :c Ty go kochasz, ale jeszcze o tym nie wiesz...
I zamknięci w wagoniku, (hehe, słodko <3) oczywiście Akasuna chce schodzić na dół, jak jakiś kot, no ;o
I wreszcie, wreszcie w tym tunelu miłości Deidara sobie uświadomił, że tak naprawdę może pokochać to rude serduszko :3
I jestem ciekawa, naprawdę, który wymięknie pierwszy :3
ach, no i strasznie lubię Konan i Yahiko :D Biedny, zdominowany przez babę ;c ale tak ma być!
Yoo ;D
OdpowiedzUsuńCzas na mnie xD jak sama wiesz, rozdział zajebista zajebistość ;D Tak się miło czyta ich sceny, o tak nawet ja bym chciała taką randkę przeżyć xD no, ale obserwować innych i cieszyć się z ich miłości też uwielbiam <3 chyba wiesz o czym mówię xD w ogóle słucham sobie piosenki z notki, zarąbista xD muszę bliżej poznać się z tym zespołem xD xD Dobra teraz przejdę do konkretów xD
To chore nie lubić słodyczy, Tsu lecz się xD Jednakże do Saso jakoś pasuję ta niechęć xD a Dei jest rozkoszny z tą watą cukrową, aby w mojej bardzo bogatej wyobraźni xD Boże, Saso to mistrz zła w sprawie planów pozbycia się swojego kuzynostwa xD klaun pedofil… xD tego jeszcze nie słyszałam xD w ogóle Yahiko to taka zakochana cipa xDD nie wiem co ja do niego mam, ale taki śmieszny mi się wydaję xD Saso jest jak taka opiekunka Dei’a, chroni go przed próchnicą xD no i podoba mi się jak zaczynają sobie opowiadać te fragmenty ze swojego życia – urocze są te reakcje xD No i ich strzelanie xD te droczenie się mówiąc zalotnie o pudlowaniu – genialne xD
Diabelski młyn, o boże – powracają wspomnienia xD znaczy, ja w wesołym miasteczku byłam tylko dwa razy w życiu xD i miałam około 6-7 lat xD potem 11 xD w każdym razie młyn był chory xD zero zabezpieczeń xD to nie była kabina, tylko jakiś taki brzydki wagonik da pasa dorosłego człowieka xD dobra, ludzie się na nich dziwnie patrzyli, czemu? xD to tylko diabelski młyn, przyjaciele płci męskiej mają przesrane w tym świecie xD no, a na górze… o ja, dowiedzieliśmy się czegoś nowego o Dei’u, no mi jest go żal… ale to jakiś facet matki, a nie jego ojciec, jakim kurwa prawem go wyrzucił?! No chyba, że matka się nawet nie sprzeciwiła, pizda jebana, jak ja nienawidzę wyrodnych rodziców – takie motywy naprawdę przeżywam -.- Saso i ta zmiana zdania, jak szarpło wagonikiem, ahahaha xD no tak, widok to bardzo dobry argument, szczególnie jak jest pasjonatem sztuki z jego ideałami xD gra w kto pierwszy mrugnie xDDD bawię się w to czasem z kotem xD No i końcowe pytanie ;D kurwa, kurwa, kurwa jak słodko xD No Saso zastanów się xD w ogóle wiesz w co jeszcze mogli zagrać? Powiedzenie sobie czegoś miłego xD niech na kolacji to zrobią xD będzie fajnie ;D
„To, że wygląda jak baba to nie znaczy, że może zmieniać zdanie co pięć minut!” – ahahahahah jebłam XD XD Sasori, przecież Dei to Uke jak się patrzy xD robisz problemy xD w ogóle ich reakcja na tunel xD rany, jaki obciach xD nawet ja bym tam nie wlazła na serio – żal, żal, żal xD znaczy w ich wykonaniu było śmiesznie i słodko, ciekaw kto zaproponował m tunel do listy ;> xD
Jezuuuu xD widzę, że łabędzia przejażdżka obudziła w Dei’u niejakie zauroczenie ;D Uhuh rozkosznie xD to ich dogryzanie sobie jest takie fajne, mój uśmiech nie schodził z twarzy xD jeszcze jak Saso się przybliżał i w ogóle, normalnie piszczę jak pojebana xD i jego przemyślenia, trochę szkoda, że jak na razie ma taki dystans jednak Deidara to nadrabia xD wykorzystaj to! Zakumpluj, zakochaj, zgwałć masz moje błogosławieństwo xD nie no, żartuję, ale, ALE coś się dzieję już xD a ja oczywiście się tym jaram xD
UsuńKolacja :D no jak fajnie im to wyszło, spędzili ze sobą całkiem fajny dzień, któż zaprzeczy? xD no i to ich dogryzanie, ale Saso już chyba zaczyna go tolerować skoro za wtrącenie o BACE mu nie wpierdolił xD chociaż no, jedzenie go uratowało, w ogóle żarcie potrafi uratować człowieka xD no i akcja dożywiania kwiatka xD No Saso ty wieśniaku xD tak nie przystoi xD Hmm wygadanie powodów randki… no biedna trójca, nie chciałabym paść ofiarą zemsty tych bohaterów, bo pewnie to będzie bolesne xD
Boże, boże, boże xD Hidan to jest kumpel, skoro aż się dla Dei’a zadłuża xD tak mnie jeszcze ciekawi zakładzik tej dwójki xD bo oczywiście Yahiko jak kołek tam stoi, takie piąte koło u wozu xD no smutne xD i szykuje się kolejny zakładzik xD czuję, że oni coś spierdolą xD wylecą przez drzwi kuchenne czy coś, ale coś tam spierdolą xD muszą xD
Komiksy, genialne, zajebiste i chujowe xDD masz te swoje komplementy xD boże, ta trumna xD tak, Dei mistrzowsko go strolował xD a drugie ach *o* to spojrzenie Saso, mmm xD
No to ja czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;D
WEEEEEENY i żadnego opierdalania xD Pozdro ;*
OMG! Tsu jesteś niesamowita! Jezu jak mi się ten rozdział podoba!
OdpowiedzUsuńI ten Tunel Miłości!!
A rysunki sweet!
Cóż...
Komentarz krótki bo jestem zmęczona...
Wybacz mi proszę, że na poprzednich rozdziałach nie znalazły się moje komentarze :( Miałam mały zastój :(
OdpowiedzUsuńA notka wspaniała <3 Chcę więcej.
Dei zachowuje się jak dziecko, kochane i słodkie <3 Zastanawiam się, kiedy Saso się dowie o BACE to będzie epickie :) Ale cóż, na razie muszę się zadowolić powyższą randką, która była zajebista. Wszystko w niej było zajebiste. A potem jak się to koło czy coś zatrzymało, haha xDDDD 'Zejdę po rurach' xDDD No chyba nie xD I ten tunel, a ja pierdolę xDD To takie romantyczne, myślałam, że dadzą sobie jakiegoś buziaka albo coś, a tu dupa zbita :( Ile mam jeszcze czekać, no...
A i kolacja bardzo romantyczna <3 Słodkie ^^
Obrazki jak zwykle ociekają zajebistością, też chcę tak malować, a nie umiem, żal. Ten pierwszy jest śmieszny xDDD A ten drugi.... to spojrzenie.... mrau. Mina typu 'za tobą stoi gwałciciel, a ja mu chętnie pomogę' xDDDDD No dobra, wszyscy chcielibyśmy, zeby tak Saso pomyślał, ale jeszcze chyba za wcześnie :( Smóteg.
Ano więc kończę mój komentarz, jak na mnie i moje możliwości i chęci dość długi ^^ Chociaż porównując niektóre komentarze... krótki jak chuj xDDDD
Czekam z niecierpliwością na next :* !!!
Buziaki :*
Strasznie mi się spodobało to opowiadanie czekam już aż napiszesz dalej :) Dawaj dziewczyno!
OdpowiedzUsuń