Tak więc.
Tym razem dedyk dla Soli, bo podrzuciła mi pomysł na praktycznie cały rozdział... xD
Oni są słodcy w tym swoim hejterstwie... c:
Hej, a może znacie jakieś fajne piosenki, które według was nadawały by się do jakiegoś rozdziału? Jak tak, to podrzućcie nazwy w komentarzach. Przejrzę je i kto wie, może nawet skorzystam? ;P
***
Sztywno podążałem za Akasuną.
Wciąż nie chciało mi się wierzyć, że ten debil to w rzeczywistości Saso z
chata…
Poczułem się, jakby ktoś wylał mi na łeb kubeł lodowatej
wody.
Kurwa, Bóg nie istnieje, albo mnie nienawidzi. Albo lubuje
się w chamskich żarcikach mających na celu uprzykrzanie życia…
– A to ci chuj... – mruknąłem cicho. W dalszym ciągu
zszokowany ruszyłem się w końcu z miejsca i po chwili znów go dogoniłem. No ale
jakim kurwa cudem, przecież tamten był spoko, a on… No właśnie, jest dupkiem!
Zerknąłem na chłopaka. Szedł sobie z rękoma w kieszeniach, mając mnie- jak
zwykle zresztą- w głębokim poważaniu.
Boże, kurwa. Jak mogłem się nie zorientować? Nawet ten
ciul, Hidan się domyślał… Teraz wszystko układało się w logiczną całość.
Ta ich, znaczy się jego… Jego ‘sztuka-jest-wiecznością’,
to samo miasto… Kurwa, nawet wiek i imię!
Sasori maił rację- jestem większym debilem niż Siwy.
Ciekawiło mnie, co by zrobił, gdyby wiedział, że to ja
jestem Ashiyą…
– Ty, a co byś zrobił, jakbyś go spotkał? – spytałem,
niby to od niechcenia. Spojrzał na mnie podejrzliwie. Teraz miałem nieznośne
wrażenie, że on wie… Przez ten przenikliwy wzrok.
– Pewnie bym mu wjebał. – wzruszył ramionami i znowu się
odwrócił. – Nienawidzę fałszywych ludzi. Tym bardziej, kiedy robią ze mnie
durnia.
– Ah-ha… – bąknąłem. Moja dłoń mimowolnie powędrowała do
nosa. Skrzywiłem się- nadal bolał.
Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwało
mi głośne skrzeknięcie. Wzdrygnąłem się i zdezorientowany poszukałem wzrokiem
owego czegoś. Moim oczom ukazała się jakaś stara kobieta. Zbiegła truchtem po
kamiennych schodkach i rozwścieczona ruszyła w naszą stronę. Zerknąłem na
Akasunę wzrokiem pod tytułem ‘ja-jej-nie-znam’. Z kolei on wyglądał na
załamanego.
– Sasori! – zaskrzeczała kobieta – Wytłumacz mi w tej
chwili, co to ma znaczyć?! Twoja doradca zawodowa dzwoniła do mnie i
stwierdziła, że poturbowałeś swojego kolegę!
– Ja nie jestem jego… Kolegą… – wydukałem, a każde słowo
wypowiadałem coraz ciszej, kurcząc się w sobie pod naporem świdrującego mnie na
wylot wzroku babci mikrusa… Wzrost to chyba jest u nich rodzinny.
– Kto ty? – naskoczyła na mnie, lustrując od góry do
dołu. Ze trzy razy chyba.
– Eeeeeeeee…? – cofnąłem się odrobinę, mimowolnie
zerkając ponad jej głową na Sasoriego. Na widok wrednego, kpiącego uśmieszku
rozciągającego jego usta, wkurwiłem się. To chyba oczywiste? No wybacz, Sasori.
Aj wiem, że męska solidarność i tak dalej… Ale mnie wkurwiasz. – Oh, ja…? JA
jestem tym pobitym chłopakiem… – zacząłem – Prawie złamał mi nos… Tak strasznie
boli… Oh, jak strasznie… – westchnąłem teatralnie. Jego mina była bezcenna. Z
trudem powstrzymywałem się od odpowiedzenia podobnym uśmieszkiem, który jeszcze
przed sekundą widniał na jego ustach.
– Biedactwo. – mruknęła z troską kobieta i już miała
capnąć mnie swoją szponiastą dłonią, ale w ostatniej chwili się odsunąłem. –
Może wejdziesz na herbatkę?
– Babcia, weź go zostaw! – wtrącił w końcu Akasuna,
nieświadomie wybawiając mnie z opresji. Odetchnąłem z ulgą. – To frajer,
zasłużył sobie. – dodał po chwili.
– Sam jesteś frajer, ty rudy mikrusie!
– Nie jestem rudy!
– Owszem jesteś! Jesteś rudy i dajesz się wrobić!
– Wrobić..? – wtrąciła kobieta.
– Tak! Dureń dał się wkręcić, a teraz strzela fochy i
wyżywa się na moim nosie, bo koleś opublikował wszystko na BACE! – warknąłem,
nim zdążyłem ugryźć się w język. Sasori zmrużył podejrzliwie oczy.
– Nie mówiłem nic o nazwie…
– Bo ja… – Rozpaczliwie szukałem w głowie jakiejś
wymówki. – Znam ten blog… No weź, każdy go zna przecież. – prychnąłem wyniośle,
modląc się w duchu, żeby uwierzył. Chyba przeszło, bo skrzywił się tylko i
bąknął coś pod nosem. Niezauważalnie odetchnąłem z ulgą. Nie czekając na
odpowiedź, odwróciłem się i poszedłem przed siebie, prosto do Hidana.
Kiedy oddaliłem
się trochę, zerknąłem przez ramię za siebie. Z rozbawieniem stwierdziłem, że
babcia zagoniła go do domu i cały czas coś na niego wrzeszczy.
A nie mówiłem? Frajer, stwierdziłem z kpiną i poszedłem
dalej.
Z jawnym
oburzeniem przyglądałem się Hidanowi. Od dobrych czterdziestu minut zaśmiewał
się ze mnie do łez. Najpierw z mojej twarzy, obitej przez Akasunę. Potem z
afery, również z Akasuną.
Chrząknąłem znacząco, chcąc zwrócić na siebie jego
uwagę. Ale nie no, gdzieżby tam…
– Kurwa ja tu umieram, a ty co?! – warknąłem w końcu,
odsuwając od nosa mokrą chustkę.
– Z tęsknoty? – parsknął pod nosem i znów się roześmiał.
– Ha ha ha, bardzo zabawne. – zaśmiałem się sztucznie, a
potem sięgnąłem po telefon i przejrzałem się w odbiciu. – Kurwa… Ale mi
przyjebał. Rudy kutas… – mamrotałem pod nosem. – Jaki jest sens we wpierdoleniu
komuś, a potem opatrywaniu go? – mruknąłem. – On ma jakieś kurwa rozdwojenie
jaźni.
– I kto to mówi. – doszedł mnie szyderczy głos Siwego.
Spojrzałem na niego z fochem, na co zachichotał cicho. – Ale co, dowiedział
się, że to ty?
– Ehh? Pojebało? Nie powiem mu tego. – odparłem, jakby to
była oczywista oczywistość. Bo była! Znów zerknąłem na swoje odbicie. – No weź,
co za ciul. Jak ja wyglądam? – jęknąłem, przyglądając się wciąż spuchniętej,
zaczerwienionej, rozciętej wardze.
– Co jest, Ashiya? Czemu mu nie powiesz?
Polubiłeś go, hmm? – Hidan objął mnie ramieniem i uśmiechnął cwaniacko. –
Lubisz Sasoriego?
– Nie?
– A może jednak…?
– NIE!
– Ależ nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
– To przestań insynuować jakieś niedoszłe romanse. –
burknąłem wyniośle, chowając telefon do kieszeni. Czułem na sobie wzrok Siwego,
więc zerknąłem na niego. Przyglądał mi się z głupkowatym wyrazem twarzy. – Co
znowu?
– Od kiedy ty znasz takie trudne słowa? – Zmarszczył
brwi, zupełnie, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Akasuna ciągle ich używa, nie sposób nie zapamiętać,
kiedy słyszysz je kilkanaście razy dziennie… – odparłem, jak gdyby nigdy nic.
– Oh, rozuuumiem… – wyszczerzył się. Wywróciłem oczami.
Otaczają mnie idioci. Jak nie Konan, to Siwy. Za jakie grzechy, ja się pytam?
– Nic nie rozumiesz. Jesteś po prostu głupi, a twoja
zdolność racjonalnego myślenia zanikła gdzieś tak w drugiej klasie gimnazjum…
– Jakiego myślenia? – mruknął, przekrzywiając delikatnie
głowę. Westchnąłem ciężko i podniosłem się na nogi. Poszedłem do kuchni po coś
do picia. Wygrzebałem z lodówki piwo. W sumie, to było w niej tylko piwo…
Otworzyłem szafkę- płatki. Tak jak w pozostałych. Piwo i płatki. Ten człowiek
żyje na piwie i płatkach…
Jakim cudem jeszcze nie kopnął w kalendarz?- Tego nie
wiem.
Jashin dba o swych
wyznawców, przypomniałem sobie jego słowa.
Kiedyś, jeszcze w poprzedniej szkole, chciał mnie
przeciągnąć na tą swoją postukaną religię. No ale ej, ja jestem zbyt zajebisty,
żeby się ciąć dla wątpliwego istnienia bożka.
– Chcesz coś do picia…? – spytałem, grzebiąc w półce w
poszukiwaniu otwieracza.
– No!
– To se przynieś. – mruknąłem, wchodząc z powrotem do
salonu. Hidan posłał mi obrażone spojrzenie, a ja zaśmiałem się cicho. No jakże
mi przykro.
Po godzinie byłem tak najebany, że siłą rzeczy musiałem
zostać u Siwego. Nie pierwszy i nie ostatni raz z resztą. Akurat szperałem w
jego szufladzie, w poszukiwaniu jakichś ciuchów- moje były mokre- które nie
wisiałyby na mnie jak worek. No co ja poradzę, że jestem niższy i chudszy od
niego…
– Ja pieprzę, nic tu nie ma.. – wybełkotałem,
zatrzaskując szafkę. Na tyle uważnie, na ile pozwalał mi mój aktualny stan,
rozejrzałem się po pokoju. Jakaś sofa, sterta brudnych ciuchów w jej rogu…
Nagle mój wzrok zatrzymał się na oknie. Oknie sąsiadów, wratałoby dodać.
Zmrużyłem oczy i podszedłem powoli bliżej, o mały włos nie wyglebiając się po
drodze o jakieś porno gazetki, wyglądające nieśmiało spod łóżka. Przywarłem do
szyby i wytrzeszczyłem oczy.
– Hidan? – zawołałem, nie odrywając wzroku od okna. –
HIDAN! – ryknąłem, gdy nie odpowiadał. Usłyszałem kroki, a po chwili chłopak
stanął obok mnie. Zerknąłem na niego. Spoglądał pytająco w moja stronę. W
odpowiedzi uśmiechnąłem się niewinnie i walnąłem go w łeb. – Idioto!
– Co znowu zrobiłem?! – jęknął, zasłaniając się rękoma.
– Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że masz Akasunę za
sąsiada, co?! – warknąłem, wskazując na okno. Niby sam mogłem skojarzyć,
przecież dopiero co go „odprowadziłem”… Ale to i tak jego wina.
– Hę? – zamrugał zdezorientowany i spojrzał w tamtym
kierunku. Jak byk, ten mikrus siedział sobie na parapecie i coś czytał. – Ty
patrz, Akasuna! – wykrzyknął zaskoczony, jakby odkrył co najmniej kolejny
pierwiastek.
– No co ty kurwa, weź nie żartuj. – sarknąłem – Jakbyś mi
nie powiedział, to bym kurwa nie wiedział! – prychnąłem oschle.
– No ale patrz, to on! – pokazał na chłopaka.
– Debil… Co ty robisz?! – Nie wiadomo skąd wyciągnął
lornetkę i jak gdyby nigdy nic zaczął obserwować Sasoriego. Przypatrywałem mu
się z niedowierzaniem. – Daj mi to! – wyrwałem mu urządzenie i sam zacząłem
śledzić mikrusa.
NO CO, MOŻE ZNAJDĘ NA NIEOG JAKIŚ HACZYK?
Kątem oka widziałem, jak Siwy wyjmuje drugą, taką samą
lornetkę. Co, może jeszcze fap-zestaw do kompletu?
– Chcesz fap zestaw? – spytał nagle. Sztywno obróciłem
twarz w jego kierunku, mordując go wzrokiem. Co za… Kretyn…
– Nie, nie chcę! – wrzasnąłem. Dobrze, że było ciemno.
Przynajmniej nie widział tych przeklętych rumieńców wykwitających nieznośnie na
mojej twarzy.
Następne kilka minut gapiliśmy się w okno na przeciwko.
Akasuna coś czytał, a potem wstał i wszedł gdzieś, chyba do łazienki, by pięć
minut później wrócić bez koszulki. Zacisnąłem nieznacznie usta. Jakoś tak
naszła mnie ochota sterczenia tutaj w dalszym ciągu, chociaż ręce powoli mi
cierpły… No cóż, może zrobi coś głupiego... Taka okazja może się drugi raz nie
zdarzyć. Muszę korzystać, póki mogę… Kto wie, może znajdę na niego jakiś
haczyk? Coś w stylu… No nie wiem. Misia Przytulanki, albo co.
Miałem teraz idealne zbliżenie na Sasoriego.
Chcąc nie chcąc zmuszony byłem oglądać jego tors. Biedny
ja… No cóż. Poświęcę się dla dobra sprawy. No ale dalej, zrób coś głupiego,
mikrusie…
– Ale się na niego gapisz. – doszedł mnie chichot
Ishimury. Posłałem mu szybkie spojrzenie pod tytułem ‘jebaj-się’ i wróciłem do
obserwacji. To nie tak, że ja chcę się na niego gapić… Znaczy
chcę, ale tylko w ramach szpiegostwa. A ten dureń, jak zwykle zresztą,
dopowiada sobie wyssane z palca historyjki. Wkurwiające…
Dalej coś gadał, ale go nie słuchałem. Czasem tylko
wyłapywałem jakieś pojedyncze wyrazy typu „kręcisz”, „lecisz”, „podoba”,
„Sasori”. Czyli to co zawsze, gdy schodzimy na temat Akasuny.
W sumie, to Hidan miał dobry sprzęt. Nie wnikam po co, w
sumie, to się domyślam. Aktualnie bardzo wyraźnie widziałem, jak chłopak w
skupieniu szkicuje coś w notatniku. Pewnie kolejną z tych swoich durnowatych
kukiełek… W oczy rzuciło mi się, że znów rozchylał usta, tak jak wtedy w
gabinecie…
Bezgłośnie przełknąłem ślinę.
Bezgłośnie przełknąłem ślinę.
– Stanął ci. – Tuż koło mojego ucha rozbrzmiał szept
Hidana. Jak oparzony oderwałem się od lornetki i z przerażeniem zerknąłem na
spodnie.
– Hidan, kurwa! – wrzasnąłem, gdy utwierdziłem się w
przekonaniu, że nic takiego nie miało miejsca. – To nie jest zabawne!
– Jak dla kogo. – zachichotał. – Żałuj, że nie widziałeś
swojej miny… – parsknął pod nosem. Zmroziłem go spojrzeniem i oparłem się o
ścianę. Koniec ze szpiegowaniem pokurcza... Na razie.
***
Po wysłuchaniu jakże pochłaniającego wywodu Chiyo o tym,
że nie wolno bić kolegów, bo to niestosowne- warto dodać, że moje zapewnienia,
iż blondyn za nic w świecie nie jest moim kolegą i prędzej siądę na kaktusie,
niż się z nim zakumpluje, miała głęboko gdzieś- w końcu łaskawie odesłała mnie
do pokoju. Bez kolacji. Jakież to okrutne…
Tak oto wylądowałem tu, w pokoju. I gniję tak już dobre…
Pięć godzin? Babcia oczywiście nie miała pojęcia, że cała dolna szuflada w
komodzie robiła za mój prywatny bufet. Pełno było tam chrupek, chipsów i reszty
tego typu żarcia. Oczywiście bez cukierków.
Hmmm… Mieliście kiedyś takie dziwne wrażenie, że ktoś was
obserwuje…? Marszcząc brwi odwróciłem wzrok od książki i wyjrzałem przez okno.
Niczego szczególnego jednak nie dostrzegłem, więc wzruszyłem tylko ramionami i
wróciłem do przerwanej lektury. Gdy wreszcie spojrzałem na zegarek, dochodziła
powoli jedenasta. Leniwie poniosłem się i poszedłem do łazienki. Tam wziąłem
szybki prysznic i przebrałem się w spodnie od piżamy. Ot, zwykłe dresy.
Jako, że nie chciało mi się spać- jeszcze- postanowiłem
zacząć kolejny projekt. W skupieniu zacząłem szkicować projekt kolejnej
marionetki. Miała się nazywać Sandaime
Kazekage i miała być epicka. No i
oczywiście będzie. Zerknąłem na półkę, gdzie mieściły się pozostałe moje twory.
Karasu, Kuroari, Sanshouo oraz Hiruko. Lalki najlepsze z najlepszych.
Moja ulubiona kolekcja powiększy się niedługo o kolejną marionetkę…
Z samego
rana, gdy tylko wstałem, wybrałem się do sklepu babci. Był na rogu, więc miałem
blisko. Musiałem mieć świeże drewno, odpowiednie lakiery i w sumie nowe dłuto
też by się przydało… Wsunąłem do kieszeni jeansów klucze i telefon, a potem
wyszedłem z domu, zamykając drzwi na górny zamek. Spacerkiem ruszyłem w
kierunku sklepu, by już po niecałych dziesięciu minutach wejść do środka. W
moje nozdrza uderzył przyjemny zapach drewna i lakierów. Z nieskrywanym
zachwytem rozejrzałem się wokół siebie, chłonąc wzrokiem każdy, nawet
najmniejszy szczegół wyryty w zastygłych twarzach marionetek. Wpatrywały się we
mnie swoimi nieobecnymi oczami, połyskującymi w słonecznym świetle wpadającym
przez wielkie okno. Wiele z nich zrobiłem ja sam…
Podszedłem do jednej z kukieł, tęsknie muskając gładki,
drewniany policzek i kształtne wargi. Idealne. Piękne. Nieprzemijające…
– Sasori? A co ty tu robisz? – Moje wzdychania zostały
przerwane przez głos staruszki. Zerknąłem na nią katem oka, powoli odsuwając
dłoń.
– Potrzebuję drewna, lakierów i dłuta. – mruknąłem,
obdarzając ją niezwykle zafascynowanym, radosnym, jak na mnie oczywiście,
spojrzeniem. Zdarzało się to tylko wtedy, gdy wykonywałem nowy projekt. Babcia
westchnęła ciężko. Miałem w zwyczaju używać jednego dłuta tylko raz, do jednej
marionetki. Nie rzeźbiłem dwóch lalek tym samym narzędziem. Nigdy. Mówiła, że
to marnotrawstwo. Cóż, może i tak… Ale jestem artystą- mam swoje kaprysy i
przekonania i ani myśli mi się ich zmieniać! Moje lalki muszą być idealne!
Poszedłem na zaplecze, gdzie wybrałem odpowiednich
rozmiarów kawałki drewna, a potem wygrzebałem z kartonu słoiczki z dobranymi
jeszcze wczoraj kolorami lakierów. Schowałem wszystko do kartonu, gdzie
wcześniej ułożyłem drewno i wróciłem na sklep. Babcia akurat szukała w
szufladzie odpowiedniego dłuta- używałem tylko jednego rodzaju. Krzywiąc się
wymownie, podała mi narzędzie, a ja bez słowa odebrałem je i schowałem do
kieszeni.
Machnąłem jej jeszcze na pożegnanie i tyle mnie widziała.
Zadowolony ruszyłem z powrotem do domu.
Gdzieś tak w połowie drogi zrobiło mi się słabo, a obraz
rozmył się nieco. Postawiłem karton na ziemi i oparłem się o murek, żeby
odsapnąć. Przetarłem dłońmi oczy i zakląłem pod nosem. Coś takiego zdarzało się
od czasu do czasu. Wszystko przez tą przeklętą chorobę. Lekarz od kilku lat
proponował mi przeszczep, ale się nie zgadzałem.
– Innym bardziej
się przyda, a jak na razie mam spokój, więc jaki w tym sens? – odpowiadałem
zawsze, na co tylko się krzywił. Nie mniej jednak, byłem pełnoletni i sam o tym
decydowałem.
– Nie bądź głupi,
Sasori. – karcił mnie.
– Powiedziałem już,
co o tym myślę. Jeśli to wszystko, to pójdę. Do widzenia. – kończyłem.
– Do widzenia. –
odpowiadał i odprowadzał mnie podirytowanym spojrzeniem.
Odsunąłem dłonie od twarzy i zerknąłem w dół. Widniała na
nich czerwona smuga krwi… Znów to samo.
– Szlag by to. – warknąłem cicho i spojrzałem na dom.
Miałem niedaleko, więc jest okej. Schyliłem się po pudło i wtedy zawroty
nasiliły się. Jakimś cudem utrzymałem się na nogach, z powrotem opierając o
murek. Wszystko wirowało. – No dalej, Sasori. Weź się kurwa w garść. –
mruknąłem do siebie, masując okolice zatok i skroni. Rozejrzałem się ukradkiem. Ludzie gapili się na mnie,
jakby ducha zobaczyli. No boże drogi, cieknie mi z nosa krew, wielkie mi halo…
Jakby tego było mało, doszły mnie głośne śmiechy, wśród
których rozpoznałem jego głos. Pięknie, tylko tego durnia mi tu brakowało…
– Co jest, Akasuna? – prychnął szyderczo – Zarwałeś nockę
z nowym
znajomym?
– Spieprzaj, Motoharu. – odwarknąłem i zmusiłem się do
podniesienia pudła i zachowania równowagi. No kurwa, to tylko pół ulicy. Poza
tym, przy nim nie będę robić z siebie ofiary losu. Jeszcze czego… Wyprostowałem
się gwałtownie… I to był błąd.
Momentalnie pociemniało mi w oczach. Czułem, jak pudło
wyślizguje mi się z rąk, a potem z głośnym łupnięciem ląduje na chodniku. Ktoś
mnie podtrzymał pod ramię.
– Żyjesz, mikrusie? – mruknął cicho blondyn.
– A co, martwisz się? – sarknąłem.
– Wiesz no, nie na co dzień spotykam na ulicy ludzi
mdlejących od noszenia kartonów. – prychnął.
– Tak, tak, fajnie. A teraz spieprzaj. – syknąłem i
wyrwałem mu się, co kosztowało mnie kolejną porcję zawrotów głowy. Znowu bym
się wyjebał, ale on znowu mnie podtrzymał. Jak żenująco…
– Hidan, weź to pudło. – burknął beznamiętnie i wciąż
mnie nie puszczając, pociągnął w kierunku domu. Zatrzymaliśmy się przed
drzwiami. Kiedy spytał, gdzie mam klucze, posłusznie wskazałem na kieszeń… A
ten kretyn bezceremonialnie wsadził tam łapę. Otworzyłem oczy szerzej,
posyłając mu niedowierzające, oburzone spojrzenie.
– Gdzie z łapami, kurwa?! – warknąłem.
– Nie wyobrażaj sobie, tylko klucze sięgam. – odparł z
kpiącym uśmieszkiem i otworzył drzwi.
Idiota, burknąłem w myślach, wwiercając w niego mordercze
spojrzenie.
***
Odstawiłem karton
pod ścianę i wszedłem w głąb mieszkania. Cóż, było obrzydliwe. Wszędzie jakieś
paskudne, stare antyki, pamiętające chyba czasy średniowiecza. Skrzywiłem się,
przechodząc obok jakiejś komody i po kilku minutach poszukiwań, wszedłem do
kuchni. Bez pytania- byłem gościem!- wygrzebałem z lodówki jakiś sok.
NO CO, PIĆ MI SIĘ CHCIAŁO…
Doszły mnie liczne przekleństwa, rzucane na przemian
przez Akasunę na Deia, a potem przez Blondi na jego niedoszłą dziwkę…
Wychyliłem się ukradkiem zza drzwi kuchennych, zapuszczając żurawia do salonu.
Deidara z zaciekawieniem rozglądał się po pokoju, a Sasoriego ciepnął w
kierunku gdzie prawdopodobnie mu się wydawało, że stoi kanapa. Nawet mu się
udało; czerwonowłosy rąbnął o sofę, niemalże wbijając się w jej oparcie.
Ponownie rozległy się wyzwiska, na co zaśmiałem się pod
nosem. Podszedłem do nich, ale nawet nie zwrócili na mnie uwagi, obrzucając się
coraz bardziej wymyślnymi obelgami. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu, położyłem
nogi na stoliku do kawy i rozkoszowałem przeuroczym widokiem rozciągającym się
przede mną. Normalnie kłócą się, jak stare małżeństwo.
– Skończyliście? – mruknąłem. Dopiero wtedy zorientowali
się, że od dłuższego czasu siedzę obok i w tym samym momencie obrócili w moim
kierunku.
– Zamknij pys… – zaczął blondyn, ale nie dane było mu
skończyć.
– GDZIE Z NOGAMI KURWA! – Sasori przerwał Deiowi,
mordując mnie wzrokiem.
– Spokojnie śliczny, bo ci farba pójdzie znowu. –
wskazałem na jego twarz, a gdy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, zbyłem go
machnięciem ręki. Chłopak zacisnął wargi w wąską kreskę i z powrotem wbił się w
oparcie. Na jego policzkach widniały dorodne rumieńce.
Hihi, słodko~
– Dobra, mikrus nie zdycha- niestety- więc spadamy. Hidan,
zbieraj dupę. – rzucił Deidara, kierując się do wyjścia.
Oooo nie, nie, nie, nie. Kochanie, nie psuj mi planów.
Obiecałem Blue, muszę dotrzymać słowa.
– No ale nie można go tak zostawić przecież! – oburzyłem
się teatralnie i dosiadłem do Akasuny. Chwyciłem go za policzki, ściskając tak,
że usta wydęły mu się w dziubek i zacząłem przyglądać z troską. Po chwili
przeniosłem spojrzenie na Deidarę, wciąż nie puszczając zdezorientowanego
chłopaka. – Jak będziesz się czuł, jeśli on tu teraz umrze? Ta świadomość, że
mogłeś coś zrobić, ale to olałeś i przez to on…
– Dobra, dobra! Rozumiem! – warknął podirytowany Dei.
Siłą zdusiłem cwaniacki uśmieszek cisnący mi się na usta. Wsunął dłonie do
kieszeni i krzywiąc się wymownie, podszedł z powrotem do kanapy. – To co niby
chcesz zrobić? – prychnął.
– Ja? – zamrugałem zdziwiony, wskazując na siebie palcem.
– Nic. Ty będziesz jego pielęgniarką.
– NIE MA MOWY! – wrzasnęli oboje.
– Zgadzacie się, to świetnie. – zaśmiałem się, ignorując
wściekłe spojrzenia posyłane w moim kierunku. – Zanieś go do pokoju. – rozkazałem.
– No chyba nie. – warknął.
– Sam pójdę. – dodał Akasuna i podniósł się chwiejnie. –
A wy idźcie. – Wskazał na drzwi i zrobił krok w kierunku schodów.
Gdy przechodził obok mnie, wykorzystałem okazję i
podstawiłem mu nogę tak, żeby się wyjebał.
– Widzisz, nie dasz rady. Dei, bierz go. – powtórzyłem
rozkaz, wyszczerzywszy się wcześniej do blondyna.
– Nie. – zaprzeczył twardo.
– Chcesz, żeby umarł?
– Przecież kurwa nie umieram… Auuu, fak! – zawył
czerwonowłosy, gdy ukradkiem kopnąłem go w nogę.
– Widzisz? Umiera. Weź go zanieś do pokoju. Za nie
udzielenie pomocy potrzebującemu grozi więzienie.
– Ja pierdolę… – westchnął ciężko, ale podszedł do niego.
Wbrew wszelkim protestom Akasuny, pod(szarpnął)niósł go na nogi, a potem wziął
na ręce. Ich miny były bezcenne… Szkoda, że zapomniałem telefonu.
Podreptałem za nimi po schodach, tłumiąc w sobie
parsknięcie śmiechem. Deidara stanął przed drzwiami i bezceremonialnie otworzył
je z kopa, na co Sasori się oburzył. I znów zaczęli się kłócić… Lecą na siebie,
to widać od razu. Blondyn położył go… Nie, rzucił go na łóżko i z powrotem
wcisnął dłonie do kieszeni, rzucając mi rozwścieczone spojrzenie.
– Wystarczy? – wysyczał.
– Nie, musisz zrobić mu okłady. Zimne.
– Sam mu zrób okłady!
– Ty zrobisz to lepiej, masz lepsze wyczucie.
– Ach tak? A to niby czemu? – prychnął kpiąco.
– Bo rzeźbisz w glinie, choćby dlatego. – wzruszyłem
ramionami. To akurat była najprawdziwsza prawda. Miał lepsze wyczucie, a w
każdym razie na pewno lepsze niż ja. Wyuczył się tego, rzeźbiąc.
Mamrocząc coś pod nosem, wszedł do łazienki, by po chwili
wrócić z mokrym ręcznikiem. Stanął nad Akasuną, leżącym w bezruchu, ze wzrokiem
wbity w sufit i rękoma skrzyżowanymi na piersi i ciepnął mu ręcznik na twarz.
– Ała! – zawył chłopak.
– Bolało? Jakże mi kurwa przykro. – sarknął Motoharu,
opierając ręce na biodrach. Teraz byłą idealna okazja, stał akurat tuż nad nim.
Podkradłem się za jego plecy, zamachnąłem ręką i z całej siły rąbnąłem.
– OJ DEI, NO WEŹ! BĄDŹ MIŁY! – Pchnąłem go na Sasoriego.
Tak, jak planowałem, poleciał w dół, prosto na leżącego chłopaka. W ostatniej
chwili podparł się rękoma, zawisnąwszy tuż nad jego twarzą. W pokoju zaległa
całkowita cisza. Aż kucnąłem, żeby mieć lepszy widok na to, jak zdezorientowani
otwierają szeroko oczy i przyglądają się sobie nawzajem, a ich twarze dzieli
kilka centymetrów. Szkoda, ma skubany refleks. A mogło być tak interesująco… W
końcu Deidara oprzytomniał i jak oparzony podniósł się na nogi. Buźkę miał w
odcieniu buraka, podobnie jak Sasori.
Słodko.
– HIDAN! – ryknął tak głośno, że chyba nawet sąsiedzi go usłyszeli.
W odpowiedzi uśmiechnąłem się tylko niewinnie.
Ależ o co ty
się tak ciskasz, kochanie? Jeszcze będziesz mi za to wdzięczny…
***
Uprzedzam z góry, nie umiem rysować dłoni xD
DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU:Uprzedzam z góry, nie umiem rysować dłoni xD
29/30.09.2013
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Przyjacielu...
Dom Uchihów- młodszy brat!
ahahahahhaah omujborze xD Hidan jesteś cudowny <3
OdpowiedzUsuńTrochę brutalne te jego metody, ale jakże skuteczne! xD
Ale tak z innej beczki.. boże jakim cudem Deidra jest taki bezmózgi? xD najpierw prawie sam się wygadał, potem nie zczaił, że Sasori jest sąsiadem Hidana, chociaż widział jak wchodzi do domu.. ach blondynka blondynka..
Ale za to potem swoją słodkością nadrabia braki w inteligencji <3 ach jak zaprowadził go do domu i wyjął te klucze (!) to było urocze.
Narracja Hidana powala, jeśli dzięki jego sposobom nie zrobią sobie krzywdy, to na pewno będą razem xD
No ale trochę zasmuciły mnie te zapewnienia Sasora, że wjebałby Aishy i że nie cierpi takich ludzi itd itp.. ale jak już prawda wyjdzie na jaw to Dei znajdzie jakiś sposób na przeprosiny, nie? ;3
Poza tym Hidan wygadał się o rzeźbach, to pewnie Sasori zacznie coś podejrzewać..
Pozdrawiam, buziaki ;3
No cóż, idiotą trzeba się urodzić xD
UsuńA Hidan... On jest jedyny w swoim rodzaju xD Ze świecą takich ludzi szukać.
Tsu kochana moja! Jesteś po prostu boska! Te ich kłutnie... Boskie!
OdpowiedzUsuńHidan szkoda, że się nie udało...
Biedny Saso... Mam nadzieje, że jednak ten cep zgodzi się na przeszczep i wyzdrowieje. Bo jak nie to spotka się z MOJĄ pięścią w twarzy!
Dei musisz przyznać, że to ciebie kręci...
Tak patrzyłeś na JEGO tors, że aż ci stanął...
I dobrze ci Dei! Ale biedny Saso musiał słuchać kazania babki...
Hidan ty mendo! Mogłeś się wygadać!!!
Pozdrawiam, buziaki i uściski :*
AHAHAHAHAHAHAHHAHAHA XDDDDDD PODGLĄDANIE SASO PRZEZ LORNETKI XDDDDDD JPRDL, KOCHAM CIE XD
OdpowiedzUsuńFuck yea! Nadrobiłam wcześniej i czekałam na nowy rozdział. Ja jebie, Tsuki xDDD
OdpowiedzUsuńHidan to geniusz, a Sasori i Dei są taaaaaaaacy słodcy, jak się hejtują, że ja pierdole no xD
Mógł Hidan mocniej pierdolnąć, to by się inaczej skończyło.
I weź mi tutaj kurwa nie pierdol, że nie umiesz dłoni rysować >,<
Twoje arty zawsze są zajebiste, więc lol xD
No to do następnej notki XD
Oj to było świetne ^^.
OdpowiedzUsuńI na tym się mój komentarz kończy, bo naprawdę nie mam weny na dłuższe.
dwa pytania jeszcze...
1. Czy mogłabyś mnie informować o rozdziałach na GG?
i 2. Czy mogłabym wstawić jednego arta u siebie na bloga i podlinkować do twórzczości? :>
Pozdrawiam!
Judith
1. Hmmm to twój numer? 47855043
Usuń2. Spoko xD Jak tylko masz życzenie użyć tego szajstwa, to spoko xD
1. Tak to mój ^^
UsuńEj, to było zajebiste xDDD wszystko!
OdpowiedzUsuń''– Widzisz, nie dasz rady. Dei, bierz go.'' Hidan <3
Bierz go? hmm :3
Uwielbiam go :D
Deidara! Kurcze, cholerny refleks ;__; A faktycznie mogło być ciekawie :D
A i Sasori ma podobny zwyczaj jak ja :3 chociaż ja zwisam jeszcze nogami na zewnątrz xD
Matko, dawno się tak nie śmiałam xDDD
No i mam nadzieję, że ten pokurcz da sobie zrobić przeszczep, a nie! Co on taki współczujący i myślący o innych jest? xDD
A o jak Dei i Hidan odprowadzili go do domu i wyciąganie kluczy... :D
Aaa! No słodziaki! *q*
Czekam na next'a i pozdrawiam ;3
Kurczę to opko jest świetne xD Chociaż jestem za parami hetero, to twoje SasoDei jest na serio niezłe :) I rysunki! Yay, masz talent!
OdpowiedzUsuńA co do piosenek wrzucam 2 -
http://www.youtube.com/watch?v=XG2usu-el68
http://www.youtube.com/watch?v=uuNTO31FlY8
Polecam i pozdrawiam! <3
a więc droga Tsu piszę kom już 2 raz, bo ten wcześniejszy się nie zapisał, ale to nic! :)
OdpowiedzUsuńjak już napisałam poprzednio, ten rozdział zdecydowanie stał się moim ulubionym!
kłótnia chłopaków przy babci mnie rozwaliła i jeszcze reakcja Deia na jej cmoka heheh xD
"Kątem oka widziałem, jak Siwy wyjmuje drugą, taką samą lornetkę. Co, może jeszcze fap-zestaw do kompletu?
– Chcesz fap zestaw? – spytał nagle. "- no kurde, nie mogłamz tej sceny! xDDD
i jeszcze Dei tak bardzo usprawiedliwiał się, dlaczego gapi się na Sasoriego, biedak, ciekawe kiedy zorientuje się, że zauroczył się w Saso ;p
poza tym, Hidan jako cyganka swatka sprawdza się znakomicie! jego metody są naprawdę skuteczne, tylko trafił na ciężki orzech do zgryzienia- dwóch, zadufanych w sobie, seksownych artystów... ach życzę powodzenia, ale nawet nieźle mu idzie :D
art bardzo ładny, uroczy, ale następnym razem proszę o Sasora bez koszulki... *.*
a teraz moje propozycje jeżeli chodzi o piosenki:
http://www.youtube.com/watch?v=jNGbXIiP1q0
http://www.youtube.com/watch?v=A63VwWz1ij0
http://www.youtube.com/watch?v=qV2sz06Y0fw
http://www.youtube.com/watch?v=IpzIJEIljQA
http://www.youtube.com/watch?v=RF0HhrwIwp0
okej, to ja czekam na nexta i życzę weny oczywiście!
pozdrawiam :* :)
Ohayooo xD
OdpowiedzUsuńO ja pierdolę, o ja pierdolę, o ja pierdolę! Dostać dedyka na takim zajebistym blogu, od takiej zajebistej autorki O_O niby wiedziałam, że dostanę (no przecież xD) ale i tak jutro wejdę sobie jeszcze raz na tego bloga i sprawdzę czy dobrze widzę xD wiesz, mogły być jakieś pozostałości z imprezy xD ale, ale dość o mnie! Zajebisty rozdział, a jakże! Gdybyś napisała coś chujowego to i tak byłoby to zajebiste… chyba ci będę dawać rozdziały do poprawy! Nie, żartuję, nie będę xD cieszę się, że wykorzystywałaś moje pomysły! Czyli kurwa, mogą być fajne xD ale to wtedy gdy twa zacna osoba je piszę xD Słodziłabym ci dalej, ale nie :P
Notka, notka, notka! Zaczynam szczegółowe komentowanie~ tak, ja też się nie mogę doczekać xD zatem: no ej, ale nawet Dei miał takie lekkie poczucie winy, no nie? Co prawda to straszne, jak Hidan okazuje się być tym mądrzejszym, ale to pomińmy xD tak zobaczył w Saso takie jakieś… spoko strony xD w sensie, że no może jak mu było żal gdy go w necie wkręcić to teraz może ciągnąć znajomość w realu? Korzystne xD Więc Dei, staraj się walczyć o rudego xD w ogóle już to widzę, jak Dei go szantażuję, że powie jego babci, iż jej przystojny wnuk jest gejem xD bo przecież on o tym wie, choćby z bloga :P w ogóle stara Chiyo jakaś taka… naiwna xD i w ogóle winna jakoś opierdolić blondyna, że wyzywa mu wnuka xD chyba, że to nie jedna z tych babć, co chcą każdego ojebać w obronie i robią w chuj kanapek, które MUSISZ zjeść xD
Hahaha, Hidan xD jego zdolność do współczucia jest na takim wysokim poziomie xD no ale przecież sam sobie nie wpierdoli, aby dzielić z nim ból… a może jednak? W końcu dla Jashina tak robi xD jednak Dei sam sobie winny, niech przyjmie ból jak mężczyzna, przecież autorka nie chce robić z niego cioty xD w ogóle Hidan ma całkiem bogate wyposażenie kuchenne xD płatki, piwo, płatki i piwo xD zróbmy mu jakąś zbiórkę żywności xD niech przyjdą do niego te laski co sprzedają ciasteczka xD albo darmowa pizza, bo dostawcy popierdoliły się adresy xD on to nie ma kasy dla siebie, ale dla Konan zawsze coś postawi~ kobiety, im się Siwy nie potrafi oprzeć xD koniec był podły… jak można coś proponować, a potem taki chuj, sam sobie zajdź… xD
Okej, Dei został u Hidana – rozumiem, ale czemu ma mokre ciuchy? xD Weź to istotne! Nie pomijaj takich informacji xD ahahaha Sasori sąsiadem Hidana – uroczo! xD Teraz Dei będzie go częściej odwiedzać xD w ogóle jak Hidan zakrywał się prze d uderzeniami Deia, to wyobraziłam to sobie w takim dziewczęcym stylu xD – ja i moja wyobraźnia xD Potem to durnowate utwierdzanie Deidary w tożsamość Akasuny xDD no może sugerował się jego blond kolorem włosów xD nie tak oschle no! xD w ogóle lornetki, a co! Nawet Hidan ma hobby obserwowania ludzi, niczym kot xD jednak fap-zestaw mnie rozjebał xD no, no Dei czy ja wiem czy jesteś taki biedny? xD Nawet w myślach nie potrafiłeś przyznać, że Saso jest seksi? Że byś go przeleciał? XD aby twoje gesty wszystko zdradzały, milczenie, skupienie narządu wzroku, a nie słuchu xD no i rzecz jasna, reakcja na „stanął ci” xD xD Haha mogłam w sumie tak powiedzieć kuzynowi, jak się na polu wgapiał na ruchające psy xD
Także tym razem dobrze przeczytałam wiesz-jakie-słowo xD normalnie sobie medal załatwię xD tak, wiem jakie to uczucie gdy wydaję ci się, że ktoś cię obserwuję xD jednak odpuszczę sobie mą retrospekcję xD Heh, Saso i marionetki – szczerze mówiąc, dla mnie są one przerażające xD jednak szkicownik i Saso… nie wiem czemu, ale wydaję mi się to baaardzo seksowne xD facet, który rysuję, awww~
Ooo, babcia Saso ma sklepik stolarski – fajnie xD znaczy taki mini, ale zawsze xD ej zrób tak by on tam pracował i nagle taki natłok fanek tam xD wpadnie Hidan z Deiem, rzecz jasna będą się wtedy… tolerować, Hidan się zlituję i powie, że oni są parą xD jak napisałaś, że rudy „muska” policzek kukiełki, miałam taki WTF xD ale potem dopisałaś dłonią i okej, okej nie mam go już za czubka xD miałabym jeszcze w jednej kwestii, jednakże… unormalniłaś ją, dlaczego no? xD dobra, nie kłócę się… wesoły Saso wraca do domku i BUM! Scena zła, przykre i w ogóle, ale ja ją kocham :D tak fajnie opisałaś te… te objawy! Ale fakt, w końcu codziennie i każdemu cieknie krew z nosa – jego rudość mu się wylewa XDDD w ogóle co to znaczy „nie chcę szpiku, bo innym się bardziej przyda” … eee… Saso, pojebany jesteś? xD Co on nie chcę żyć? Emo? xD wygląda jakby miał wyjebane na własne życie -.- No i przyszedł wybawca, od siedmiu boleści… bo to takie śmieszne, jak koś się zatacza… no dobra trochę jest xD bardzo trochę xD ale, ale! Pomógł mu! A mógł pozwolić, by się wyjebał, aby by się pośmiał kilka sekund dłużej xD nie no, sry, dobrze jest jak jest xD słodkaśnie~ Grzebanie w spodniach… Saso się bulwersuje, a pewnie było mu dobrze xD
UsuńRany boskie xD Hidan jest taki w chuj uroczy xD jego perspektywa była obłędna xD to było oczywiste xD zresztą Hidaś jest taaaki pomocny xD Proszę, proszę nawet w takich sytuacjach myśli o złożonej obietnicy! No Konan powinna mu w nagrodę dać dupy xD xD Wracając, pan-niedoszła-dziwka to ciamajda xD jak można się potknąć o postawioną nogę i pomyśleć, że to tak samo z siebie xD w ogóle „bierz go” jak pies xD Dei, noga! xD Tsu, opatentuj to na aka żartem xD xD no i w ogóle, przyznam, że dwaj noszący się faceci to widok bardzo dziwny… nie mógł go wziąć na barana? xD Chyba, że tak zrobił, a mój mózg robi sobie jaja… xD Hm, hm jak on brutalnie postępuję z Akasuną, Hidan pewnie i tak patrzył na to z zazdrością xD okłady, bo Dei ma wyczucie, no czy ja wiem…? Sam sobie nie mógł rany opatrzeć, w dodatku rzuca w swoją dziwkę ręcznikami >.< Ale Hidan, mistrz nad mistrzami, musiał dodać swoje trzy grosze i klepnąć Daidarę wprost w rudego księcia xD i aż nawet ukucnął, no jaki słodki xD teraz pewnie będzie słuchał reprymendy, która go będzie chuj obchodzić xD a chwilka SasoDei… choć w tym przypadku DeiSaso, bo był na górze, była ZARĄBISTA xD
Koniec… kurwa krótko, a rozwinęłam się w każdym wątku… a więc krótki rozdział :P i kto tu się opierdala xD w ogóle widzisz? Nie użyłam tych jebanych enterów xD chyba że oddzielałam fragmenty xD i jest przejrzyście? Jest xD no okej wiem, że jest chyba ze sto ‘xD’ :P ale no życie xD Podsumowując, zajebiście, muszę ci częściej zarzucać pomysłami xD xD
Jak zawsze z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D
Dobra, no to, życzę ci dużo, dużo weny xD Pozdrawiam gorąco xD ;*
Yahooo, Kirei się znów spóźniła z komentarzem :< Ja to serio jestem niedobrym czytelnikiem :<
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Chiyo jak zwykle robi wstyd swojemu wnuczkowi, a Sasori tak bardzo tym się przejmuje :< Smutne.
I potem odkrycie- Akasuna mieszka obok Hidana. No, Dei na pewno w głębi serca był szczęśliwy, tylko się nie przyznaje. Jeszcze ^^ xd
I choroba Saso, coś mi się wydaje, że bardzo szerzej rozciągniesz ten wątek, co będzie smutne. Ale Tsu coś wymyśli, nee? *.*
Wybacz, że krótki komentarz, ale ja nie mam wgl weny ;/// straszne.
Notka była przezajebista i ten obrazek na końcu słoodki :3 I co pierdolisz, że rąk nie umiesz rysować, ręce zajebiste wyszły, proszę takich głupot mi nie mówić, no ^^
Pozdrawiam i życzę weny <333
Zaczyna się rozkręcać nasz romans! :D Ogólnie to dokuczanie sobie między Deidarą, a Sasorim jest takie urocze, że aż się szczerzę do komputera. :3 No i Hidan, haha, on to zawsze rozpierdoli system, a jako swatka do jest genialny. :D
OdpowiedzUsuńNo i biedny Yahiko, niech wreszcie przejrzy na oczy a nie myśli, że Konan się jara Akasuną. :3
Pozdrawiam i życzę weny, podawaj następny rozdział!
OdpowiedzUsuńKocham twoje poczucie humoru, Tsuki i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D