Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

19 lipca 2013

Love is stupid feeling [END]

Tak, wiem- Posypią się hejty.
Tak, wiem- Zlinczujecie i zwyzywacie mnie za to.
Ale co poradzić? 
Tsu to przecież Tsu.
Jak kończyć- to po swojemu!
A dedyk dla It, bo ona wie co dobre! xP
Cóż, miał być epilog, ale jak go napisałam, to wyszedł na pół strony, więc stwierdziłam, że sobie daruję, bo i tak nic więcej nie wznosił... 
No, tylko LVL UP w skurwysyństwie Deidary <3
~Hejtujcie!
***


            Sshu odskoczył od Deidary, nie spuszczając z mężczyzny czujnego spojrzenia. Wokół  już na dobre rozgorzała walka. Gdzieś z tyłu słyszał wyzwiska Hidana, a nieopodal walczyli Itachi i Sasuke. Młodszy Uchiha, zbyt zajęty bratem, zdaje się nie zauważył go nawet, ale to może lepiej…

― Ty… Skąd się tu wziąłeś? ― mruknął Naruto.
― Mam z ojcem kilka niedokończonych spraw. ― odwarknął Sshu i nie czekając na odpowiedź ruszył na Deidarę. Rzucił mu pod nogi kilka bomb, a gdy mężczyzna podskoczył w celu uniknięcia wybuchu, zrobił to samo. Wymierzył ojcu kopniaka, jednak blondyn sprawnie zablokował cios i uderzył chłopaka pięścią w twarz.
Sshu wylądował na ziemi. W dalszym ciągu był obolały po tamtej ranie na plecach. Na szczęście Mayu codziennie przychodziła go leczyć, dzięki czemu urazy, jakich dostał po ostatniej walce zagoiły się już niemal całkowicie. Oparzenie całkiem zniknęło, pozostawiając po sobie jedynie bliznę.
Podniósł się, ocierając dłonią krew zbierająca się w kąciku ust.

Splunął krwią, lustrując ojca zdeterminowanym wzrokiem. Broń, jaką posiadał była już na wykończeniu. Niedługo zostanie sama glina, a i z nią nie zdziała za wiele... Musi to skończyć. Rzucił przed siebie wybuchową notkę, wytwarzając zasłonę dymną. Na około minutę będzie dla niego niewidoczny.
Teraz!

W mgnieniu oka zbliżył się do mężczyzny i zamachnął kunaiem. Deidara wykonał szybki obrót, przepuszczając syna tuż obok siebie. Ostrze ledwo musnęło jego policzek, zostawiając na powierzchni skóry czerwoną rysę. Nukenin wykorzystał okazję i chwytając rękojeść kunaia obrócił się przodem do Sshu, po chwili zagłębiając ostrze w jego karku.

Sshu otworzył oczy szerzej i znieruchomiał, czując czubek ostrza tuż przy kręgach szyjnych. Jedno pchnięcie i byłoby po nim. Deidara zamachnął się nogą i kopnął go od tyłu. Chłopak z impetem wyrżnął o ziemię, a piach zalegający wokół wytworzył gęstą, duszącą chmurę pyłu.
Mężczyzna wyprostował się, zerkając na syna z kpiną.
― Ile razy mam ci powtarzać… ― zaczął, jednak nie dane było mu skończyć.
―… Żebym nie atakował tak… ― przerwał mu chłopak.

― …Przewidywalnie. ― wysyczał Sshu, pojawiając się nagle za blondynem. Deidara rzucił zdezorientowane spojrzenie na ciało przed sobą. Na jego miejscu pojawiła się kupka gliny. ― Sam mnie tego uczyłeś, tato. ― dodał chłopak i rozchylił obie dłonie. Usta na podbiciach otworzyły się, a cały ładunek pochłoniętej gliny wypływał teraz gęstym strumieniem na ziemię. Uformowane zeń węże oplotły ciasno mężczyznę, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
― I co? Zabijesz mnie teraz? ― Spojrzał spode łba na syna.
― Taki mam zamiar.
― Tyle zachodu o jakąś dziwkę. ― parsknął pod nosem. ― Nawet jej nie znałeś.  Była zwykłą kurwą.
― Nie chodzi mi już tylko o matkę. ― przerwał mu chłopak, składając pieczęć. Podniósł na ojca wzrok, posyłając mu chłodne spojrzenie. ― Groziłeś Kasumi. A tego nigdy ci nie wybaczę. ― dodał twardo. Deidara uśmiechnął się kpiąco.
― Ta mała kurwa cię zmieniła. ― mruknął. ― Takie więzi tylko cię osłabią…
― Kai! ― krzyknął Sshu, detonując glinę pętającą Deidarę.

***

            Rozległ się potężny wybuch. Tomoe z przerażeniem spojrzała w kierunku, skąd dochodził. Jej oczom ukazała się olbrzymia kula ognia i pyłu. W duchu modliła się, żeby to nie było to, czego się obawiała.
Usłyszała ciche prychnięcie. Odwróciła się do Sasoriego. Mężczyzna wpatrywał się kpiąco w dymiący budynek.
― Sztuka to wybuch, hę? ― mruknął prześmiewczo.
Tomoe zmarszczyła brwi.
„Sztuka to wybuch”? O czym on do cholery pieprzy, przemknęło jej przez myśl.
Akasuna zerknął na nią kątem oka i niczym jedna z jego marionetek, nienaturalnie obrócił głowę w jej kierunku, pozostawiając resztę ciała cały czas przodem do miejsca wybuchu. Mechanizm zaklekotał głucho, gdy wreszcie zwrócił resztę ciała w jej stronę, a Tomoe mimowolnie wzdrygnęła się. Uniósł sztywno ramiona i wykręcił nadgarstki o trzysta sześćdziesiąt stopni.  Ze spodów dłoni wysunęły się dwa kanaliki.
Czerwono włosy uśmiechnął się upiornie.
― Zdychaj. ― syknął. W kierunku Nary wystrzelił potężny strumień ognia. Dziewczyna cofnęła się i ze zgrozą stwierdziła, że dalszy ruch uniemożliwia jej jakiś budynek. Zaklęła pod nosem. Marionetkami nie zablokuje płomieni nawet gdyby chciała. Jest zbyt wielki.
Odrętwiała wpatrywała się w zabójcze płomienie mknące w jej kierunku i w momencie, gdy języki ognia prawie ją pochłonęły, sięgnęła po ostatnią deskę ratunku. Rozcięła materiał na piersi i robiąc w tym miejscu płytkie nacięcie, przyłożyła do niej dłoń.
Midohigi: Karitoriki! Krzyknęła. Poczuła straszliwy ból, zupełnie jakby coś rozrywało ja od środka. A potem ogarnęła ją ciemność. Podparła się na dłoniach, raz po raz zaczerpując łapczywie powietrza. Kolejna fala bólu przeszyła jej ciało. Tomoe kurczowo zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie w naskórek. Żniwiarz, jej obrona ostateczna.
Jeżeli to nie zadziała, to znaczy, że jest zbyt słaba.
Sasori zmarszczył brwi, wpatrując się w olbrzymiego stwora, który jak spod ziemi wyrósł tuż nad dziewczyną. Ponownie okręcił nadgarstki, zwiększając ilość płomieni, jednak te zdawały się być pochłaniane przez ciało marionetki. Zatrzymał się, lustrując ją czujnym spojrzeniem. Nagle szczęki lalki rozchyliły się nienaturalnie szeroko, a ze środka buchnął w kierunku mężczyzny pięciokrotnie silniejszy strumień ognia.
Zaklął cicho i cały czas się cofając, odpieczętował kolejny zwój. Ponownie wyprostował ramiona, a z kanalików w dłoniach trysnęła tym razem woda.
Obie fale zderzyły się z impetem. Rozbrzmiał głośny syk, gdy woda zaczęła parować i jednocześnie gasić płomienie, wyrzucając w górę duszące chmury pary wodnej. Niedługo potem widoczność była praktycznie zerowa. Po kilku minutach zarówno strumienie płomieni jak i wody zaczęły słabnąć, aż wreszcie wyczerpały się całkowicie.
Akasuna zmrużył oczy. Teraz dostrzegał jedynie niewyraźny cień, który zapewne był tym dziwadłem, przyzwanym przez czarnowłosą. Rozłożył do tej pory schowane za plecami żelazne skrzydła i wprawił ostrza w ruch, rozganiając unoszącą się wszędzie parę. Ruszył w kierunku dziewczyny. Jego oczom ukazała się w końcu potężna lalka. Skrzydła z metalu absorbującego chakrę tworzyły swego rodzaju osłonę, krzyżując się z przodu i zasłaniając olbrzymie ciało. Domyślał się, że Nara jest w środku marionetki.
Uniósł wzrok, prosto na głowę stworai. Upiorna twarz żniwiarza okolona czarną czupryną i dwoma potężnymi, wygiętymi rogami zastygła teraz w bezruchu, jednak usta w dalszym ciągu rozwierały się nienaturalnie szeroko. Rząd potężnych kłów odbijał słabe światło słoneczne, z trudem przebijające się przez parę.
Nagle usłyszał głuche szczękniecie. Cofnął się, nie spuszczając z lalki czujnego spojrzenia. Jej skrzydła zaczęły rozkładać się na boki, a potem całe ciało spowił dziwny dym i wsiąknął z powrotem w odsłoniętą pierś czarnowłosej. Wyczerpana dziewczyna opadła bezwładnie na ziemię i już się nie podniosła.
Uśmiechnął się kpiąco i unosząc lekko brwi wystrzelił w jej kierunku nici chakry.
Pochwycił dziewczynę, zmuszając jej ciało do wstania. Wprawił żerdź w ruch, wysuwając ją powoli z brzucha. Kolec zawisł na wysokości serca dziewczyny i pomknął w jej kierunku, pchnięty przez chakrę Skorpiona. Ciemnofioletowa trucizna co jakiś czas skapywała na ziemię, zrzucana przez ciąg powietrza przecinanego przez szpikulec.
Tomoe ciężko uniosła głowę i jedyne co zobaczyła, to zamglona postać Sasoriego i połyskujący kolec jadowy mknący w jej kierunku. Zamknęła z powrotem oczy, była zbyt osłabiona po przywołaniu Żniwiarza, żeby teraz coś zrobić.
Rozległ się dźwięk odbijanego metalu. Żerdź odbiła się od powierzchni miecza i wbiła w ziemię. Pojawiła się Mayu, dzierżąc w dłoni katanę brata i  wyprostowała się, posyłając Akasunie wściekłe spojrzenie.
― Nie zbliżaj się do moich przyjaciół. Nigdy więcej. ― wysyczała, jednym ruchem przecinając nici chakry pętające Tomoe. Czarnowłosa bezwładnie opadła na ziemię. Mayu zerknęła na nią ukradkiem, a potem stanęła przed nią, oddzielając tym samym od Sasoriego.
― Aż tak bardzo śpieszno ci do braciszka? ― prychnął czerwono włosy, posyłając jej kpiący uśmieszek.
― Zapłacisz za to. ― odwarknęła i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w jego kierunku.

***

Naruto w tym czasie zajął się Painem. Pokonawszy dwa z sześciu ciał, zdawało się, że był coraz bliżej wygranej. Wytworzył kilkanaście klonów i po aktywowaniu trybu chakry Kyuubiego, rozdzielił je na każde z pozostałych trzech przeciwników. W pewnym momencie udało mu się nawet oślepić kolejne z ciał. Miał farta- każde było zajęte grupką klonów, przez co nie miało możliwości obserwowania reszty.
Tendou stanął na przeciwko niego i wyciągnął przed siebie dłoń. Blondyn zacisnął mocniej dłoń na rękojeści kunaia, szykując się do ataku.
― Banshou Ten’in ― syknął rudowłosy, a Namikaze został gwałtownie przyciągnięty w jego kierunku. Ogromna siła, wytrąciła mu z dłoni broń. Z każdą sekunda był coraz bliżej Paina. Z trudem wydobył z kabury ostatni sztylet i nakierował na ciało mężczyzny.
W dłoni Nukenina zalśnił gruby, zaostrzony na końcu pręt.
Nastąpiło zderzenie.
Czarny metal przeszedł na wylot przez pierś Naruto.
Blondyn kaszlnął krwią zbierającą się przebitym  płucu i zerknął w dół. Kunai, który dzierżył po rękojeść wbił się w mostek Tendou. Podniósł na niego wzrok. Nukenin stał niewzruszony  tym samym miejscu. Po chwili odepchnął od siebie Hokage, a ten upadł na ziemię. Naruto rozejrzał się wokół. Klony zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie białe obłoczki. One również wkrótce się rozproszyły. Tryb chakry Dziewięcioogoniastego zaczął blaknąć, by w końcu rozpłynąć całkowicie.
Pozostałe trzy Ścieżki teleportowały się do Tendou, a mężczyzna szybko je odwołał, kumulując całą ich chakrę w ciele.
Nagle wielki cień zawisł nad nimi. Naruto spojrzał w górę i dostrzegł nad sobą glinianego ptaka. Po chwili na ziemię, tuż obok rudowłosego zeskoczyła kobieta- Konan. Spojrzała na niego pytająco, a on jedynie skinął głową na potwierdzenie. Bez słowa podeszła do Naruto i szarpnięciem poderwała na nogi. Blondyn usiłował się wyszarpnąć, jednak znieruchomiał, na widok Deidary.
― Ty? Jakim cudem nadal żyjesz?! ― warknął. Mężczyzna zaśmiał się kpiąco i szarpnął ręką, przyciągając kogoś bliżej.
― Na prawdę sądziłeś, że tak łatwo by mu ze mną poszło, hm? To był jedynie gliniany klon…― prychnął wyniośle. Prawda. W momencie, gdy Sshu wytworzył zasłonę dymną, on sam skorzystał z okazji, że chłopak również miał ograniczoną widoczność i podstawił na swoje miejsce kolna. Sam oddalił się w poszukiwaniu Kasumi. Znalazł ją szybko. Tak, jak przypuszczał, ani myślała siedzieć w schronie i jakimś cudem wymknęła się straży. Dorwał ją jeszcze szybciej. Z niesprawną nogą, w dalszym ciągu wyczerpana, nie była dla niego żadną trudnością. Naruto nie zwracał jednak uwagi na to, co blondyn mówi do niego. Z przerażeniem przyglądał się córce, więzionej przez Nukenina.
― Przepraszam. ― szepnęła. ― Przepraszam, tato!
― Eh… Dzieciaki. ― Deidara westchnął ciężko, przysuwając dziewczynę do siebie. 
― Nigdy nie słuchają...  Odgarnął jej włosy i musnął palcem policzek, zjeżdżając nim coraz niżej. Jednocześnie posyłał Namikaze kpiące spojrzenie. Dziewczyna odwróciła głowę w bok, starając się uciec od jego dotyku. Gdy przejechał czubkiem ostrza po jej szyi, zadrżała lekko.
― Zostaw ją! ― warknął blondyn.
― Coś za coś. ― Deidara uśmiechnął się kpiąco.
―Oddasz nam Kyuubiego. ― odezwał się do tej pory milczący Lider.
Naruto otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak przerwała mu Kasumi.
― Nie! Tato, nie możesz się na to zgodzić!
― Zamknij się, dziewczyno. ― Deidara zwiększył nacisk ostrza, które powoli zaczęło wpijać się w krtań fioletowo włosej.
― Ale odejdziecie z Wioski. ― mruknął w końcu Namikaze, posyłając Painowi wyzywające spojrzenie. Rudowłosy uśmiechnął się tryumfalnie.
― Oczywiście... ― syknął cicho. ― Konan.
Kobieta podeszła do Naruto i krępując go w papierowym kokonie, przymknęła na chwilę oczy. Po chwili oboje zniknęli w białym obłoczku. Kasumi krzyknęła rozpaczliwie i zaczęła nawoływać ojca, jednak odpowiedział jej jedynie szyderczy śmiech. Zaczęła się wyrywać i bluzgać na obu mężczyzn. Deidara warknięciem kazał jej się zamknąć.
Nagły ból przeszył jej bok, a pchnięcie w plecy wytrąciło z równowagi. Zleciała z rzeźby i z 
głuchym łoskotem uderzyła o ziemię. Podniosła się na drżących rękach i spojrzała na obu członków Akatsuki.
Lider skinął na blondyna, nie przejmując się dłużej fioletowo włosą. W tym stanie mogła co najwyżej na niego nawrzeszczeć.
― Wiesz co robić.  ― mruknął beznamiętnie.



***

            Mayu spojrzała w górę, prosto na Skorpiona. Mężczyzna zawisł nad nią, by po chwili zacząć pikować w jej kierunku z zawrotną prędkością. Dziewczyna zacisnęła na rękojeści katany obie dłonie i odrobinę ugięła w kolanie jedną nogę, druga odsuwając lekko za siebie. Ręce zgięła w łokciach, szykując się do ostatecznego ciosu, który miał za zadanie pokonać marionetkarza. Wiedziała od Sshu, że jego jedynym słabym punktem jest rdzeń na środku klatki piersiowej i jeśli chce go pokonać, to musi uderzyć właśnie tam.
Sasori był coraz bliżej. Krzyżując obie ręce, których przed ramiona odrzucił, ukazując tym samym dwa ukryte w środku ostrza, wpatrywał się twardo w dziewczynę.
Gdy był tuż przed nią, dostrzegł błysk katany i w ostatniej chwili zablokował cios wymierzony w serce, drugą ręką celując w ramię dziewczyny.
Ku jego zdumieniu, miecz najzwyczajniej w świecie prześlizgnął się po skórze, nie pozostawiając na niej najmniejszego śladu. Wykonawszy zgrabne salto, wylądował na ziemi kilka metrów za Uchihą. Obejrzał się gwałtownie, mierząc ja wściekłym spojrzeniem.
 W co ty pogrywasz, dziwko? Co to za jutsu!? ― wysyczał.
― Moje własne. ― odwarknęła, lustrując go spod przymrużonych powiek. ― Użyteczne, prawda? - dodała, uśmiechając się kpiąco. Chociaż starała się tego nie okazywać  zmęczenie powoli dawało jej się we znaki. Zaczynało brakować jej chakry, Hagane Kawa wykona jeszcze może raz... Musi zakończyć to jak najszybciej.
Rozejrzała się po okolicy, a jej wzrok zatrzymał się na żerdzi wbitej w ziemię. To na niej się unosił. Jako taki plan zaczynał jej świtać  nie był może jakiś genialny... Wręcz przeciwnie, był bardzo ryzykowny. Jeżeli popełni błąd, może ją to kosztować życie. Ale jeśli teraz nie spróbuje, to przegra na pewno.
Pomszczę cię, Ryuu. Zobaczysz, jeszcze ci zaimponuję, warknęła w myślach.
Odetchnęła głęboko i biegiem rzuciła się w kierunku żerdzi. Chwyciła ją oburącz i resztkami sił zaczęła ściągać Sasoriego ku sobie. Był coraz bliżej, leciał w jej kierunku bardzo, bardzo szybko. Gdy był wystarczająco blisko zebrała w pięści chakrę i przygotowała się do ataku. 
Jeszcze trochę... Pięć metrów... Trzy, liczyła w myślach.
Nagle Sasori zerknął ponad jej ramię i ni stad i zowąd wzbił się z powrotem w powietrze  Zaskoczona spojrzała na niego, a potem w tył. Dostrzegła nadlatującego Deidarę.
― Mistrzu, Lider nakazał odwrót. ― obaj wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Akasuna wskoczył zgrabnie na grzbiet przelatującej rzeźby i po chwili już ich nie było.

***

            Sshu biegł za Hidanem. Walczyli, a potem mężczyzna ni stąd, ni zowąd zaczął się wycofywać do bramy. W oddali widział pozostałych członków Akatsuki. Wszyscy kierowali się w to samo miejsce i to było najdziwniejsze. Chłopak był pewien, że coś planują. Uderzył w niego silny wiatr. Zatrzymał się i spojrzał w momencie, w którym tuż nad jego głową przemknął olbrzymi biały stwór. Zszokowany wpatrywał się w glinianą sowę, na której grzbiecie stał jego ojciec i Sasori. Mężczyzna obrócił się w jego kierunku i roześmiał kpiąco.
― Twoja dziewczyna na ciebie czeka! ― wysyczał.
Sshu otworzył oczy szerzej i biegiem ruszył w ślad za Deidarą. Im bliżej muru podchodził, tym bardziej okolica pustoszała. Wszędzie walał się gruz i osmalone szczątki domów. Świadomość, że to wszystko jego wina, nie dawała mu spokoju. Przecież… Gdyby nie przylazł tu wtedy… Albo wyjawił Kasumi prawdę i odszedł… Gdyby nie był synem Deidary… Ojciec nie powinien był się wtedy zawahać. Tak byłoby lepiej… Dla wszystkich Z niedowierzaniem rozejrzał się po okolicy, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie. Kasumi leżała bezwładnie po środku pobojowiska. Ignorując wszystko i wszystkich naokoło podbiegł do niej. Delikatnie obrócił fioletowo włosą na plecy i cicho odetchnął.
Żyła.
Gdy poruszyła się, z jej ust wydostał się cichy syk bólu.
― Kurwa mać.
― Co ty tu do cholery robisz idiotko? ― jęknął. Czy ona na prawdę chociaż raz nie może zrobić tego, co jej się mówi? Nie może choć raz posłuchać? Kasumi rozejrzała się po okolicy.
― Ojciec. ― rozszerzyła oczy i gwałtownie podniosła się do siadu, co kosztowało ja kolejną dawkę bólu. ― Za- Zabarali ojca… ― zakryła twarz dłońmi. Sshu z niedowierzaniem wsłuchiwał się w jej słowa, odbijające się nieznośnym echem w jego umyśle. ― To moja wina. Gdybym nie przyszła… Gdyby mnie nie złapał… Boże co ja zrobiłam… ― wstrząsnął nią szloch.
Blondyn niepewnie przyciągnął ja do siebie. Bo co miał zrobić? Rzucić tekstem „ nie bój nic, Kas, uwolnię twojego ojca”? Choćby chciał, to nie miał możliwości tego zrobić. Nie miał pojęcia, gdzie jest statua pieczętująca.
Podniósł wzrok, napotykając na rudowłosego mężczyznę. Gdzieś za nim, na murze otaczającym wioskę widział pozostałe osiem postaci. Zmrużył oczy i odsunął od siebie dziewczynę. Podszedł bliżej Paina.
― Po co to wszystko?! ― warknął.
― Jesteś dużo za młody, żeby mi prawić morały, szczeniaku. ― prychnął z wyższością mężczyzna. ― Pora to zakończyć.
― O czym ty mówisz?! Mój ojciec poświęcił się dla wioski! Miałeś stad odejść! Obiecałeś! ― wydarła się Kasumi, a Pain jedynie parsknął rozbawiony. Zaczął wznosić się w powietrze.
― Odejść- owszem. Nie było mowy o nie niszczeniu jej. ― wysyczał i zawisł nad Konohą. Rozłożył ręce na boki, kumulując w ciele olbrzymie ilości chakry.
Wszyscy wpatrywali się w zacienioną postać na tle słonecznego kręgu. Sshu zacisnął dłoń na nadgarstku Kasumi i zaczął się cofać, ciągnąc ja do wyjścia. Dziewczyna stała jednak w bezruchu.
― Kas, chodź. Jeszcze zdążymy. ― jęknął zrozpaczony. Nie chciał jej tracić. Nie teraz…
― Nie mogę.

― Ale...
― Sshu... Jestem shinobi Wioski liścia. Nie mogę po prostu uciec.  mruknęła cicho. Chłopak zacisnął zęby i przyciągnął ją do siebie, wtulając w gęste włosy dziewczyny. Uniosła głowę i delikatnie ujęła jego twarz w dłonie, pogładziła kciukiem po policzku. Uśmiechnęła się lekko, a blondyn nachylił się, muskając jej wargi. Odpowiedziała tym samym.
Sshu oderwał się od jej warg i zatopił spojrzenie w jej oczach.
― Kocham cię. ― szepnął bezgłośnie.
― ITAMI WO SHIRE... SHINRA TENSEI



            Rozbrzmiał władczy głos Paina, a po chwili potężna fala chakry zalała wioskę, niszcząc wszystko na swojej drodze. Całe zajście nie trwało nawet minuty. W powietrze wzniosły się ogromne chmury pyłu i piachu, przesłaniając widok na Konohę. A raczej jej pozostałości w postaci wszechobecnego gruzu.
Rudowłosy powoli opuścił się z powrotem na ziemię. Stanął na gołej skale i rozejrzał, podziwiając panujące wszędzie spustoszenia . W gęstej chmurze unoszącej siew m powietrzu dostrzegł niewyraźne zarysy budynków i sylwetek Konoszan. Przechadzając się po ruinach wielokrotnie natykał się na ciała dorosłych i dzieci, przygniatane przez grube mury jakichś domostw. Niewzruszony mijał kolejne trupy, aż w końcu dostrzegł jakąś parkę i stającego nad nimi mężczyznę.
Podszedł bliżej, rozpoznając Deidarę. Przystanął obok. Blondyn wpatrywał się beznamiętnie w syna, w dalszym ciągu obejmującego dziewczynę. Oboje byli zmiażdżeni od pasa w dół przez gruz. Zerknął ukradkiem na profil blondyna, jednak jego twarz dalej pozostawała niewzruszona. Po chwili odwróci się i bez słowa odszedł, pozostawiając Sshu za sobą.
 Deidara. ― zawołał, a mężczyzna się zatrzymał.
 O co chodzi, hm?  mruknął, nie odwracając się do niego.
 Zrywam naszą umowę. Mam już, co chciałem.  odparł rudowłosy i skierował się  w stronę pozostałych członków Akatsuki.  Żałujesz?  Spojrzał na długowłosego, przechodząc obok.
Deidara prychnął pod nosem i zerknął przez ramię na ciała. Opadający powoli kurz zaczął odsłaniać szczegóły. Gruz i zakrwawione trupy, wśród których znajdował się jego syn i córka Hokage.
 Nie. Nie żałuję…  odparł cicho i wskoczył na glinianą rzeźbę, po chwili wzbijając się w powietrze.            



***


TAK.
WIEM.
Jestem TAKA zła i TAKA okrutna.
Smuteczek :<
Zresztą... Ile można pisać słodkich happy endów? 
Niech chociaż raz zwyciężą ci źli! *3*
Opisy Midohigi: Karitoriki i Hagane Kawa w Kompendium Jutsu.
Za tydzień oneshot, pod którym odtajnię parę info o następnym opowiadaniu!


Karitoriki (Żniwiarz)

Proszę o nie kopiowanie obrazków, rysowałam je samodzielnie!

16 komentarzy:

  1. Etto… Śliczne obrazki! Ja na komputerze rysować nie umiem, więc szacunek.

    Ale skoro Hejt, to Hejt ^^

    Tsuki, ty wredna zdziro! Jak mogłaś zabić Kas i Sshu?! No kurwapieprzona! Za karę, odbiję ci Deidare!
    Ale powiedz, ile było HAPPY endów w twoich opowiadaniach? No, 1/3, kurwa.
    I w ogóle rozdział ci się nie udał. Po prostu ogórek kiszony! *

    Pozdrawiam ;)

    *Jeszcze nie jestem, aź tak dobrym hejterem jak ty, o bogini…

    PS: Zgaduję, że nowe opowiadanie będzie się nazywało ""BAKA", nie? Ach, ta moja wiedza… ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno to samo! Czepiasz się ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się...dedykiem, bo nie śmiercią konoszan ;D Dziękuje za niego.
    Hmm, ode mnie hejta nie będzie bo to było piękne. Wreszcie pozbyłaś się SasUKE i SaKURY * tańczy na stole *
    Choć będzie to zdecydowanie dziwne to... przez cały rozdział się szczerzyłam. Poprawiłaś mi humor * oglądała Ostatniego Samuraja i była smuutna xD*
    Deidara LVL skurwysyn... Pozwolę sobie przytoczyć twoje słowa odnośnie skurwysynów "Ja wiem i ty wiesz, że obie mamy słabość do skurwysynów" więc znasz moją pozycje w tym temacie.
    Sasori mój ty *3* wygrałeś *oczywiście cały czaaas w to wierzyłam...Ej zabieraj tę przeklętą żerdź z przed mojego nosa! Piszę komentarz durniu!* ---> cóż znasz jego opinie..;D
    A w ogóle planujesz to o czym gadałyśmy *Itami posyła perwersyjny uśmiech w stronę Sasoriego, jednocześnie wspominając rozmowę z Tsu xD*
    Co do Sshu i Kas... Romeo i Julia w wykonaniu Księżyca +50 do zajebistości.
    Pain Bogu ty mój... w takiego to ja wierzyć mogę ;D
    Więc moja opinia: W końcu pojawił się jakiś sensowny koniec! Nienawidzę jak dobrzy wygrywają. Źli są o wiele ciekawsi.
    A, nie mogę doczekać się BAKI * jara się *3* *

    OdpowiedzUsuń
  4. no cóż.... szczerze mówiąc spodziewałam się happy endu, a tu proszę jaka niespodzianka. trochę smutno, no ale co, przynajmniej Sschu wyznał Kasumi miłość (trochę za późno-.-)
    najbardziej szkoda mi Naruto! biedak poświęcił się na marne, ale udowodnił przynajmniej, że kocha swoje dziecko (w przeciwieństwie Deia, ależ z niego tu skurwysyna zrobiłaś^^) oraz wioskę.
    coo do obrazków, świetne a pierwsze trzy z poczuciem humoru, ale przyznam, że mnie wnerwiły, bo moimi ulubionymi postaciami w tym opowiadaniu (nie licząc członków Akastuki) byli właśnie Sshu i Kasumi! -.- xD
    okej, teraz pozostaje mi czekać no kolejne opowiadanie! mam nadzieje, że będzie o tym, o czym teraz myślę! xD :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah hahaha takie miał ten komiks zadanie- wkurwić c:

      Usuń
  5. lol, na sam koniec opowiadania pozabijac wszystkich xD ale co ty gadasz, ze ile moze byc happy endow? Na koniec ostatniego bloga tez zrobilas rozpierdol! xD
    Dobry komiks i fajny zniwiaz, super rysujesz ;D
    Ciesze sie ze nie dodalas epilogu bo chyba nie moglabym jeszcze bardziej nienawidziec Deidary xd
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale był happy end przecież Sasori i Deidara przeżyli! Xd

      Usuń
    2. POPIERAM! Jeśli oni przeżyli to jest happy end!

      Usuń
  6. Jakże mi smutno... też chciałam dedykację xD heh co za masakra, wszyscy zginęli, jesteś nieczuła Tsuki, jak mogłaś tak postąpić - wstydź się xD a tak na serio, dobrze jest, skoro Naru nie żyję nikt nie może xD Chociaż szkoda mi trochę głównej pary, ale ładnie zakończyłaś ich żywot 'kocham cię' xDD chyba zrobiłaś to dla Ush, żeby się nie gniewała, za bardzo xD
    W każdym razie rozdział boski i ty to wiesz xD a komiks na końcu no ukazuję twoje czarne, zimne i kamienne serce xDD
    No to od początku, Sshu staje w obronie Narto - dobrze, lubię jego walki z Deidarą, chociaż ta wydawała mi się zdecydowanie za krótka - tak, wybrzydzam xD fajnie, że Sshu się czegoś nauczył, ale uczeń jeszcze nie przerósł mistrza xD podobało mi się to xD
    Tomoe już sobie nie radzi walką z Sasorim - nie ma tak łatwo xD Szkoda, źe Mayu wszystko przerwała :( Nie wiem czemu i pewnie już ci to mówiłam, ale lubię twoje plany na śmierć bohaterów xD
    Pein to się ładnie napracował z tym szantażem na Naruto ^^ Szkoda, że akatsuki to takie dwulicowe skurwyzysy, ale ok :P Zdmuchnęli wioskę na drobny pył, ku uciesze Deidary, w końcu sztuka to wybuch xD
    No to ja czekam na BAKĘ ;D i następną partówkę xD
    Życzę dużo weny, pozdro :D :*

    OdpowiedzUsuń
  7. POBECZAŁAM SIĘ, TSU :<
    Ej no... Lubiłam ich wszystkich... W sumie, to mnie zaskoczyłaś. Po raz kolejny. Znam tylko jedną osobę, która robi tak zaskakujące zakończenia, i to jesteś Ty :D
    Ale tak, lubiłam ich. Smutek.
    Tu Deidara okazał się bezdusznym chujem. Takie jest moje zdanie.
    I większość taka zapalona do walki, a tu Pain wkroczył do akcji i po sprawie ;/ xD
    Na bardziej kreatywny komentarz, mnie nie stać, wybacz :<
    Pozdrawiam i czekam na one shot :DDD
    I na następną serię :DDD
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. JA PO PROSTU W MOCZU TO CZUŁAM! Bo przecież normalne zakończenie jest zbyt passe (członek z pisownią. xd) jak dla Tsuki. Jak nie jebnij meteorytem, to SHINRA TENSEI! W bądź razie w jakikolwiek sposób rozdziel główną parę. Taaaaaaak, to właśnie Tsuki i za to ją kochamy. *3* Nie wiesz, jak bardzo cieszę się tym opowiadaniem. Wiedziałam, że Akasie nie zginą, w szczególności Trójca Święta. No, bo przecież, jak można zabić ulubione postacie? No jak? A Deidara i ten jego charakterek... MRAU, mów mi więcej, karm moją wygłodniałą wyobraźnię, która nie może żyć bez skurwysyństwa i paru innych rzeczy. (You know what I mean) =^O^=
    Pozdrawiam Autorkę-Frajera z zajebistym poczuciem humoru. Życzę miłego zabijania/niszczenia głównych postaci w przyszłości. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezusie... Co ja zrobiłam, żeby to czytać. Do tego jeszcze ten komiks. A żebyś kurwa wiedziała, że tak.
    Jesteś najgorszą dziwką jaką znam(ale i tak Pauliny nie prześcigniesz ;P), żeby tak zajebać głównych bohaterów, a do tego Naru... Będę płakać :'<
    Ale Sasoruś przeżył, czyli wszystko jest Oky <333
    Muahahaha, alem ciem shejtowała. ^^
    Czekam na nowe opowiadanko.
    Chcesz znowu wszystkich zajebać? SPIERDALAJ!
    Aś z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. ;/ (Boli cię głowa? To. Spierdalaj, hyhy <3333)
    No to pozdrawiam, i życzę udanego LVL UP...^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak mi się podoba to zakończenie :3
    Ci.źli też zasługują na happy end!
    Kas i Sshu ;__; trochę mi ich szkoda, ale Akasie żyją :3
    Jakaś taka uśmiechnięta teraz jestem xDD
    Teraz pozostaje mi tylko czekać na następnego twojego bloga :33

    OdpowiedzUsuń
  11. No kurwa, to się nazywa zakończenie, wzbudziłaś mój podziw dziewczyno! Tego się nie spodziewałam, zajebiste w cholerę :).

    A teraz muszę szybko iść do Enmy, u niej Deidara jest słodki, może to zatuszuje mój ból... ;_;

    To była wspaniała kilkugodzinna przygoda XD Tsuki-san, jesteś świetną pisarką, naprawdę Cię podziwiam, będę brała z Ciebie przykład, pisząc swoje szmiry.

    buziagi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem że bardzo fajne opowiadanie i jestem cała uchahana że Akatsuki wygrało bo ich uwielbiam :3 Kas i Shuu ( bardziej Shuu ) jest mi szkoda ale oj tam.

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY