Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

12 lipca 2013

LISF: ROZDZIAŁ 13

Och, chyba wraca mi wena! *3*
Tak więc *ehem!*
Jeżeli chodzi o następne notki.
Po tej pojawi się jeszcze tylko jeden rozdział Love is stupid feeling i epilog.
Potem wrzucę wam jednego Oneshota i zacznę kolejne opowiadanie. :3
To chyba tyle z ważniejszych informacji.
Teraz zapraszam do czytania i komentowania.
~Enjoy
***


            Drzwi otworzyły się gwałtownie, a rozwścieczony Naruto podniósł się z fotela. Ma mnóstwo roboty, zamartwia się o Kasumi, a oni mu tu łażą w tę i z powrotem!
 ― Czego znowu do jasnej cho… ― przerwał na widok Sinjiego dzierżącego na rękach Kasumi we własnej osobie. Przytomną. ― Kas, dziecko! Co ty tutaj robisz?! ― Podbiegł do dziewczyny. ― Masz leżeć, wracaj w tej chwili do łóżka.
― Chcę pójść do Sshu. ― odparła twardo i zerknęła znacząco na Sinjiego. Chłopak przytaknął bez słowa i posadził ją na skórzanej kanapie stojącej pod ścianą. Naruto spojrzał na córkę, a potem na chłopaka. 
― Sinji, mógłbyś? ― skinął na drzwi.
― Jasne. ― Szatyn rzucił Kasumi ukradkowe spojrzenie, a potem wyszedł na korytarz. Blondyn westchnął ciężko, wsuwając dłonie do kieszeni i przez chwilę stał w milczeniu, wpatrując się w podłogę. Później jednak zwrócił się do dziewczyny.
― Nie możesz. 
― Dlaczego?
― Jest niebezpieczny.
― Wcale, że nie! ― oburzyła się fioletowo włosa. ― Tato on mi pomógł stamtąd uciec! Narażał dla mnie życie! 
― A wcześniej chciał cię do nich zabrać! 
― Jak ci się wydaje, dlaczego odszedł wtedy bez słowa?! ― podniosła głos. Mężczyzna otwierał już usta, ale żaden sensowny argument nie przychodził mu do głowy, więc z powrotem je zamknął. Milczał, wytrzymując wściekły wzrok córki. ― Właśnie po to, żeby mnie chronić, żebym z nim nie poszła. ― dodała już spokojniej.
Blondyn skrzywił się i podszedł do biurka. Wziął w dłonie jakąś teczkę i zaczął przeglądać jej zawartość. Po raz kolejny, jak każdego dnia śledził uważnie raporty każdego z nastolatków. Każdy, bardziej, lub mniej chętnie przyznawał, że Sshu walczył od początku po ich stronie… Ale świadomość, że z jego winy Kasumi wpadła w kłopoty, że mogła tam zginąć i że on jest synem Nukenina… Nie dawała mu spokoju. A fakt, że on był bezradny wtedy, gdy córka go potrzebowała, przerażał go jeszcze bardziej. 
― Dobrze wiesz, że nie mogę nic zrobić. Czy tego chcesz, czy nie, Sshu jest przestępcą. Pracował dla Akatsuki. Był jednym z nich. ― mruknął w końcu, odkładając papiery z powrotem na stosik raportów. Odwrócił się do córki. Siedziała ze spuszczoną głową, zaciskając dłonie w pięści. 
― To chociaż pozwól mi się z nim zobaczyć. Chcę z nim porozmawiać. 
― Nie. ― odparł twardo. 
― Ale… 
― Powiedziałem już. ― warknął. ― Masz się do niego nie zbliżać. A teraz wyjdź, jestem zajęty. Wracaj do łóżka, Kasumi. ― skinął na drzwi i bez słowa usiadł za biurkiem, kontynuując przerwaną pracę. 
― Nienawidzę cię. Was wszystkich. ― szepnęła cicho i trzasnęła drzwiami. Kuśtykając, przemierzała kręte korytarze siedziby Hokage. Ktoś ją zawołał, ale mało ją to obchodziło. Dalej szła przed siebie, ignorując wszystko i wszystkich dookoła. Kilkoro ninja, przechodzących obok zerknęło na nią z nieukrywaną ciekawością. W końcu poczuła na ramieniu czyjąś dłoń, tym samym wracając do rzeczywistości. 
― Kas, wołałem cię. ― odezwał się Sinji. ― Dlaczego na mnie nie poczekałaś, miałaś nie chodzić… Kas? ― nachylił się, odgarniając jej włosy z twarzy. ― E- Ej, co jest? ― jęknął, widząc łzy spływające po jej policzkach.
W odpowiedzi pokręciła jedynie głową, zaciskając usta. Bez słowa pozwoliła mu wziąć się na ręce i zanieść do szpitala.
Po przekroczeniu drzwi wejściowych czekał na nich cały komitet powitalny. Sakura zaczęła się na nich wydzierać, że postąpili bardzo nieodpowiedzialnie. Potem kazała zanieść dziewczynę z powrotem na jej salę, gdzie zastali zabezpieczone okno. Pobieżnie wysłuchując kazań kobiety położyła się pod kołdrą i beznamiętnie przyglądała, jak jakaś Medic Ninja, zdaje się podwładna Uchihy, z powrotem podpina jej do ręki kroplówkę. Nieznajoma wyprostowała się i zerknęła na nią ukradkiem, by po chwili wyjść bez słowa, zostawiając ją samą z Sakura i Sinjim. 
― Kasumi czy ty mnie w ogóle słuchasz?! ― oburzyła się różowo włosa. Dziewczyna podniosła na nią wzrok. 
― Nie. ― bąknęła wkurzona, a Sakura otworzyła usta ze zdumienia.
― Co w ciebie wstąpiło dziewczyno? ― westchnęła ciężko i pokręciła głową. ― Pilnuj jej Sinji. Ma stąd nie wychodzić, jasne? ― warknęła na chłopaka, a ten przytaknął gorączkowo. Skąd on wiedział, że tak się to skończy? Odprowadził ją wzrokiem, do póki nie zniknęła za drzwiami. Dopiero wtedy podszedł do Kasumi. Przez chwilę przyglądał się, jak leży na boku, najwyraźniej nie mając zamiaru się do kogokolwiek odzywać. 
― Coś nie tak? ― spytał w końcu, siadając na krześle obok. 
― Nie chcę o tym rozmawiać. ― odparła oschle.
― Ale…
― Nie chcę! ― warknęła i obróciła się do niego tyłem. ― Zostaw mnie samą. Proszę. ― dodała ciszej.
Posłusznie podniósł się na nogi i skierował do wyjścia. Na korytarzu zerknął jeszcze przez ramię i rzucił jej zmartwione spojrzenie, ale ona cały czas leżała odwrócona tyłem do niego. Westchnął cicho i zamknął drzwi, kierując się do wyjścia.

*** 
            Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę w Wiosce rozpęta się istne piekło. Naruto, jak co dzień, siedział już w Siedzibie, przyjmując kolejne raporty. Właśnie ustalał z Konohamaru kolejne misje dla poszczególnych drużyn, gdy rozległ się głośny wybuch. Mężczyźni gwałtownie podnieśli się ze swoich miejsc i podbiegli do przestronnego okna. Zauważyli ciemny dym unoszący się znad budynków oraz ogień, przebijający się gdzieniegdzie. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i gabinetu wpadł Sasuke. 
― Akatsuki. ― wydyszał tylko. Naruto zaklął siarczyście i pognał do wyjścia, wydając po drodze rozkazy.


            Deidara roześmiał się głośno i na ślepo posłał w dół kolejną bombę. Kogo obchodziło, w co trafi. Liczyło się to, że mógł wysadzić tą pieprzoną wioskę! Rozległ się kolejny wybuch, a zaraz potem ludzkie krzyki. Zachichotał pod nosem, a usta wykrzywiły mu się w fanatycznym uśmieszku. 
Krzyk i rozpacz- muzyka dla jego uszu.
Chwycił w obie dłonie rzeźby C3 i odrzucił je w bok, po chwili detonując. 
― Deidara przestań się bawić! ― usłyszał gdzieś w dole głos Sasoriego. Zerknął w tamtym kierunku. 
― I kto to mówi, hm! ― roześmiał się kpiąco, gdy marionetkarz pochwycił swoimi nićmi młodą dziewczynę i bez skrupułów zmusił do zarżnięcia jakiegoś bachora, prawdopodobnie młodszego brata. Kunoichi krzyknęła zrozpaczona, by po podciąć sobie gardło. Sasori zwolnił chakrę, a ciało opadło bezwładnie na dach budynku i zaczęło się z niego zsuwać, pozostawiając za sobą bordową smugę krwi.
Uwagę blondyna zwrócił wysoki, postawny budynek w oddali. Bez zastanowienia skierował glinianą sowę w jego kierunku. Gdy podleciał bliżej, rozpoznał szpital. 
― Świetnie! ― Uśmiechnął się, formując w dłoniach kolejna rzeźbę. ― Katsu! ― krzyknął, składając pieczęć, jednak wybuch nie nastąpił. Zmarszczył brwi. 
Na dachu budynku dostrzegł jakiegoś mężczyznę, a pioruny, które uformował na kształt miecza, przebiły glinę, dezaktywując jej wybuchowe właściwości. Deidara zaklął siarczyście. 
― Uchiha! ― wysyczał, rozpoznając w ciemnowłosym młodszego brata Itachiego. 
― Nie myślałeś chyba, że pójdzie ci tak łatwo? ― zawołał tamten, odrzucając rzeźbę w bok. 
― Stul pysk! ― ryknął blondyn i rozpiął płaszcz, po chwili zrzucając go na ziemię. Obiema dłońmi zaczerpnął wybuchowej gliny i uformował kilkaset drobnych rzeźb. Rzucił je w kierunku Sasuke i zdetonował. 
Uchiha z małymi trudnościami odparował większość ciosów, jednak kilka bomb znalazło się obok niego i wybuchło, przez co został zepchnięty z dachu. Z impetem uderzył o ziemię. Uniósł obolałe ciało na rękach i dostrzegł przed sobą czyjeś nogi. Wyprostował się, zaciskając dłoń na rękojeści katany. Blondyn uśmiechnął się kpiąco. 
― Zawsze chciałem zabić jakiegoś Uchihę… Itachiego nie mogę, bo jest dla Lidera zbyt cenny… Danna ubiegł mnie i przedziurawił tego szczyla, nim się do niego dobrałem… Na szczęście jesteś jeszcze ty. 
― Nie sądzisz chyba, że dostaniesz Sshu z powrotem? ― warknął Sasuke, ustawiając się w pozycji do ataku. Deidara parsknął pod nosem. 
― To on nadal żyje? Jeszcze się z nim nie rozprawiliście? Doprawdy, jesteście głupsi, niż sądziłem. ― prychnął wyniośle, zbijając Uchihę z pantałyku. Ciemnowłosy spojrzał na niego z niedowierzaniem. Co… Co jest z tym człowiekiem nie tak? Co za ojciec mówi w ten sposób o własnym dziecku? Nie dowierzał własnym uszom. Nie sądził, że może istnieć ktoś tak gruboskórny i  egoistyczny. Pozbawiony uczuć. Nieludzki... 
― Powinieneś zdechnąć. 
― Później. Najpierw skończę z tobą i szczeniakiem. No, może jeszcze dorwę Dziewięcioogoniastego.
Na nowo rozpoczęli walkę. Sasuke co jakiś czas zerkał w kierunku szpitala. Musiał przetrzymać Deidarę, do póki nie ewakuują budynku. Z każda minutą był coraz bardziej zmęczony. Nukenin praktycznie nie dopuszczał go do siebie, więc wszystkie próby ataku spełzły na panewce. Gdy tylko się przybliżał, blondyn ciskał w niego bombami. Skakanie wokół niego w przód i w tył było bardziej męczące, niż można sądzić. W końcu dostrzegł znak przeznaczony specjalnie dla niego, pod postacią cienistego klona Sakury. 
Różowo włosa skoczyła przed niego i rzuciła wybuchowa notką, wytwarzając zasłonę dymną, a Sasuke odskoczył w tył, oddalając się od Deidary. Gdy pył opadł, blondyn rozejrzał się w poszukiwaniu granatowo włos ego, jednak nigdzie do nie dostrzegł. Zaklął siarczyście i zamachnął się, rzucając serią C1 w budynek szpitalny, a potem odwrócił się na piecie i wskoczył na rzeźbę sowy. Wzbił się w powietrze i gdy był wystarczająco daleko, zdetonował ładunki. Ściany zapadły się z głośnym hukiem, a w powietrze wzbiła się chmura pyłu, przesłaniając na trochę pozostałości szpitala.

*** 
            W oddziale, który ewakuował szpital był między innymi Sinji. Akurat odwiedzał Kasumi, więc zaoferował pomoc. Teraz szli przez ciemny korytarz w podziemiach, prowadzący do schronów. W końcu znaleźli się w okrągłym pomieszczeniu, gdzie zbierali się pozostali. Kasumi odciągnęła go na bok. 
― Sinji. ― szepnęła. Zerknął na nią pytająco. Rozejrzała się ukradkiem, upewniając, że nikt nie podsłucha i przysunęła do niego jeszcze bliżej. ― Znajdź Mayu. Poproś ją, żeby uwolniła Sshu. ― mruknęła tak, żeby tylko on ją usłyszał. 
― Ale twój ojciec… 
― Mój ojciec uważa, że wie wszystko najlepiej. ―warknęła. ― Teraz mogę polegać tylko na waszej dwójce. Zrobisz to dla mnie? ― Spojrzała na niego błagalnie.
Chłopak przygryzł wargę i zastanowił się chwilę 
― Obiecuję. ― przytaknął w końcu i ruszył do wyjścia. 
― Sinji! ― Obejrzał się na Kasumi.  Przyglądała mu się zmartwiona, zaciskając dłonie na materiale koszuli szpitalnej. ― Bądź ostrożny. ― poprosiła.  
― Nie bój się, mała. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. ― Wyszczerzył się i pobiegł dalej.


            Znalazł Mayu na drodze prowadzącej do budynku Policji. Dziewczyna doskoczyła do niego i przerażona zaczęła wykrzykiwać coś o Kasumi, szpitalu i wybuchu. Sinji starał się ją uspokoić, jednak w ogóle go nie słuchała. W końcu, niechętnie, ale uderzył ją w twarz. Zdezorientowana otworzyła szeroko oczy, unosząc dłoń do zaczerwienionego policzka. Spojrzała z niedowierzaniem na Sinjiego. 
― Dasz mi wreszcie coś powiedzieć? ― westchnął. Dziewczyna przytaknęła bez słowa. ― Ewakuowaliśmy szpital, zanim Deidara go wysadził. Twój ojciec odciągał jego uwagę. Spokojnie, nic mu nie jest! ― dodał szybko, widząc przerażoną minę Mayu. ― Mam dla ciebie wiadomość od Kas. ― szepnął ― Prosiła, żebyś uwolniła Sshu z celi. On powinien znać ich słabe punkty, w końcu z nimi trenował. ― wyjaśnił.  
― Dobrze. ― Uchiha przytaknęła i odwróciła się w kierunku, z którego nadbiegła. ― Skop im ode mnie tyłki, dopóki nie wrócę! ― rzuciła jeszcze na odchodnym i ruszyła z powrotem.
Ostrożnie przekradła się przez główny budynek, starannie unikając kontaktu z kimkolwiek. Wykradła zapasowe klucze do cel i zbiegła na niższe poziomy. Korytarz prowadzący do celi był długi i prosty, nie dający możliwości ukrycia się. Odetchnęła głęboko, nasłuchując potencjalnych strażników, jednak nikogo nie usłyszała. Ruszyła biegiem przed siebie. Ostatnie dwadzieścia metrów…. Dziesięć… Już prawie… Dobiegła do grubych krat zagradzających drogę do pomieszczenia z celami i zaczęła szukać w pęczku kluczy tego jednego, odpowiedniego. Nagle rozległy się rozmowy. Przerażona zerknęła za siebie. na ścianie dostrzegła dwa cienie, schodzące coraz niżej. Zdenerwowana zaczęła na oślep sprawdzać każdy klucz po kolei. W końcu zamek szczęknął. Szybko wsunęła się do pomieszczenia i zamknęła za sobą kraty. Słyszała, jak mężczyźni przystają i rozmawiają. Potem odeszli z powrotem na górę, a ona odetchnęła z ulgą. Pobiegła dalej, do tylnych korytarzy, gdzie był więziony Sshu.


            Spojrzał w kierunku korytarza, skąd dobiegały coraz głośniejsze odgłosy kroków. Po chwili jego oczom ukazała się Mayu. Zdezorientowany przyglądał się, jak dziewczyna bez słowa szuka odpowiedniego klucza, a po chwili wsuwa go do zamka i otwiera zakratowane drzwi. 
― Co ty… ― zaczął, ale zamilkł, kiedy podniosła na niego wzrok i rzuciła mu torbę z gliną. 
― Przymknij się i chodź. ― mruknęła cicho. Posłusznie ruszył za dziewczyną, po drodze zapinając pas na biodrach. Przy wyjściu zatrzymała się i wyjrzała zza rogu, sprawdzając, czy droga jest wolna. Potem skinęła na niego i oboje wymknęli się z budynku.
Biegli uliczką. Mayu zaczęła objaśniać blondynowi, co się dzieje. Z niedowierzaniem słuchał o ataku przypuszczonym przez Akatsuki. Na wzmiankę o zniszczeniu szpitala, oblał go zimny pot, jednak uspokoił się odrobinę, gdy dziewczyna dodała, że budynek ewakuowano, nim doszło do wybuchu.
Przerwał jej głośny huk. Zatrzymali się gwałtownie, gdy tuż nad ich głowami przemknął Deidara, detonując wszystko wokół. Mężczyzna, zbyt pochłonięty swoją sztuką, nawet ich nie zauważył, śmiejąc się niemalże fanatycznie. 
― Twój ojciec jest szalony. ― mruknęła cicho. Gdy nie odpowiedział, zerknęła na niego. ― Co ty wyprawiasz?! ― jęknęła, na widok wielkiego, glinianego sokoła, którego dosiadał Sshu. 
― Lecę za nim. ― odparł rzeczowo i wzbił się w powietrze. 
― Wracaj tutaj, Sshu! ― wydarła się, jednak on tylko uśmiechnął się przepraszająco i poleciał w ślad za Deidarą. ― Rany, co za idiota. ― warknęła pod nosem, a potem pobiegła dalej.


            Mknął na glinianym ptaku, z każdą chwilą coraz bardziej zbliżając się do ojca.
W oddali zauważył walczącego Naruto. Deidara zmierzał w jego kierunku, szykując kolejne bomby. Sshu przyśpieszył, postanawiając ochronić ojca Kasumi. Był jej to dłużny. Za pomoc. Za wszystko.
Hokage odparował cios Itachiego, kątem oka widząc zbliżającego się Sasuke. Odskoczył w tył w momencie, gdy młodszy z Uchihów posłał w kierunku brata potężny strumień chakry pod postacią iskrzącego się pioruna. 
Namikaze odetchnął nieznacznie. Zmachał się przy tej walce. Siedzenie na tyłku i podpisywanie kartek widocznie mu nie służy… 
Ledwo się wyprostował, uderzył w niego potężny podmuch wiatru. Zerknął za siebie, napotykając na potężne skrzydła glinianej sowy. Na jej grzbiecie dostrzegł Deidarę. Mężczyzna, nie czekając na zaproszenie skoczył w kierunku zaskoczonego Naruto, dzierżąc w obu dłoniach kunaie.
Zamachnął się i wycelował w ciało Hokage. Ten z kolei sięgnął do kabury i zacisnął dłoń w miejscu, gdzie powinny znajdować się bronie. Otworzył oczy szerzej, gdy napotkał jedynie powietrze i materiał kabury. Zaklął cicho, a Deidara ryknął śmiechem, widząc go tak bezradnego. Już prawie dosięgał Naruto, gdy niewiadomo kiedy pojawił się Sshu, oddzielając go od mężczyzny. Sprawnie zablokował oba kunaie wymierzone w Naruto, a ich ostrza skrzyżowały się z charakterystycznym szczękiem. 
― Powtórka z historii, hm? ― warknął Deidara, odpychając broń chłopaka. 
― Jak widać. ― prychnął Sshu, posyłając mężczyźnie kpiący uśmieszek. ― W porządku, Hokage-Sama? ― zwrócił się do oniemiałego Naruto, nie spuszczając wzroku z ojca.

13 komentarzy:

  1. Pierwsza!! Po pierwsze... Czemu tak krótko? Po dru..a zresztą... Naruto ty idioto! Słucha się mądrzejszych a nie udaje że wszystko wie.
    Sinji, Kas cię wykorzystuje... Jak tak można?
    Akatsuki wkracza aj lajk it :D
    Sasori zmusza jakąś dziewczynę do zabicia brata hmm... okrutny... ale i tak go kocham ;p
    Deidara vs Sasuke...Powtórka z historii. Sasiu gdyby walka trafała dłużej poległ byś ( ehh, czemu się tak nie stało Jashinie?)
    Naruto, posada Hokage jest dla tych co chcą siedzieć i nic nie robić, dlatego Itachi cię tak poturbował.
    Wkracza Sshu i ratuje Uzumakiego... teraz mu się obywatelstwo wioski i tytuł honorowego ANBU należy... Serio
    ogólnie rozdział super tylko krótko T,T
    wgl następne ( w sensie opo ) to to co myśle taak?
    WEEENY Tsuki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Dei jest już... Hmmm... Zaklepany dla sama-wiesz-kogo xD

      Usuń
  2. O ja pierdziele!!! Sory za bluzgi ale nie mogłam się powstrzymać...Kolejne starcie DeidaravsSshu... Kto tym razem wygra? Czy Hokage mu pomoże? Tego i jeszcze więcej dowiecie się w następnej notce... Taa wiem jak jakiś komentator :D... Ale na swoją obronę mam czas! Notka super, boska i co tam jeszcze chcesz :D
    Czekam na nexta i życzę ci dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu w końcu doprowadzisz do tego, że wszystkich dorosłych u ciebie znienawidzę xD Najpierw Deidara, potem Sasuke, a teraz jeszcze Naruto cipa mnie wkurzył ;__:
    Zjadłaś jeden enter:
    '― Nie możesz. ― Dlaczego?
    ― Jest niebezpieczny.'
    Poza tym fajna bitka! Mój ulubiony moment? Sasori i jego fetysze *.* nie żeby coś, ale podobało mi się jak kontrolował tą typkę.

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. No kurwa w końcu nadrobiłam te wszystkie notki i mogę skomentować tą!! Wybacz, że dawno nie widziałaś tu mojego komentarza, ale tak zaniedbałam wszystko, że małymi kroczkami próbuję nadrabiać ;_;
    Naruto kurwa mać! No i co z tego e Sshu pracował dla Akatsuki? Tym bardziej jest zajebisty xD
    Hyhyhyhy Deidara rzucający bomby gdzie popadnie <33333333333 Sasori sadysta, brutalny w chuj uhuhuhu <333333333333333 jak mi się to kurwa podoba XD No dobra, jak Dei mówił o swoim dziecku tak chamsko to mi się smutno zrobiło. Kochany tatuś heh.
    I ta końcówka.... ojciec kontra syn - mega *.*
    Notka na prawdę mi się podobała i czekam na ciąg dalszy *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział przekracza poziom zajebistości xD Wierz mi z weną czy bez, bosko piszesz i nawet nie waż się zaprzeczać ;] No to tak - jest mi trochę smutno, że to już koniec i że wiem jak to się skończy, ale i tak lubię spoilery xD Plus następne opowiadanie będzie równie zajebiste, bo przecież ty je piszesz ;]
    Dobra do rzeczy, bo zaś popadniesz w samozachwyt :P Kasumi, jak mogłaś powiedzieć Naru, że go nienawidzisz? >.< Taki fajny tatuś, martwi się o nią :< To piękne jest, mam nadzieję, że jakoś sobie uświadomi, jakie plugastwa wypowiedziała! xD Każdy ojciec by tak przecież postąpił, nie ma o co wyć xd
    Nalot Akatsuki byl arcyboski ;D Ta zabawa Saso i Dei'a z mordowaniem była epicka xD jeszcze powinni liczyć ilu pozabijają :P Nie wiem czemu, ale lubię twoje opisy zabójstw xD xD
    No, no Sas odczuwa zmęcznie, za dużo pączków w tej konoszańskiej policji xD rozleniwia się :P Dei mógłby go wykończyć, ale wiem czemu tego nie zrobił xD A Kas znowu wykorzystuję Sinjiego xD jednak zaskoczył mnie jak dał Mayu z liścia, chociaż większy efekt byłby gdyby to był Koji :P
    Ale jest dobrze, wypuściła Sshu, a ten ocalił Naruto ;D uwielbiam te zatargi ojca z synem, tym bardziej, że Dei to taki skurwiel ;D
    No to ja czekam z niecierpliwością na piątek ;D
    Życzę multum weny i pozdrawiam gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akatsuki, hłehłe, zrobiło z buta wjeżdżam XDDD Prawidłowo. Chociaż nie, niech nie zabijają Kas i Sshu. Są zbyt piękną parą. Wgl są zbyt piękni.
    Ale najbardziej mi się podobało, jak Kas pojechała Sakurze. Niby nic, a cieszy :D
    No i nie mogę się doczekać walki syna z ojcem. Zastanawia mnie, kto okaże się silniejszy.
    Wybacz, za ten chujowy komentarz, ale dziś tak mam :( Starałam się :(
    Notka jest super. Zresztą, wszyscy o tym wiemy.
    Pozdrawiam i czekam, na niestety ostatni rozdział :< Ale dobrze, że będzie kolejne opo ^^ Kirei ma zaciesz.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Deidara w tym opowiadaniu coraz bardziej działa mi na nerwy! -.-
    pieprzony egoista, ale wybaczam mu to za jego seksowność! ^^
    haha tarzałam się ze śmiechu kiedy Kasumi za pyskowała Sakurze!
    a to buntowniczka, jak ma zły humor to bez kija nie podchodź (właściwie to bardzo dobrze, przynajmniej nie pozwala wchodzić sobie na głowę) !!
    z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, szkoda, że opowiadanie zbliża się do końca, na szczęście szykuje się jakieś nowe!! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Trololololooo~ Sshu jest na wolności~ \(^3^)/
    A Sinji jaka ciota. xd Tak dać się wymanewrować przez dziewczynę. No, po prostu ciota. *facefloor*
    Mam jedynie nadzieję, że spikniesz Sshu i Kas. Znając ciebie można się spodziewać śmierci jednego albo rozdzielenia przez 'coś'. Zrób tak, a twoje życie stanie się piekłem. Odechce ci się nawet yaoi. xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrz, rozdział przeczytany xd Następnego za to, nie chcę czytać =3=
    Naruto się stanowczy zrobił, no ja nie mogę xD Ale i tak Sshu wyszedł na wolność :D
    No ten, rozdział jak zwykle, zarąbisty xd

    Przepraszam, że komentarz taki krótki - nie mam teraz ani humoru, ani weny TT^TT xd

    OdpowiedzUsuń
  10. No teraz już trochę przesadziłaś z Deiem ;_;
    jest ZBYT krejzi ;_;

    Sinji ciota, trolololo.
    Naruciak, zawiodłeś mnie, kurna, co z cb za Hokage wgl -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto ssie, nie lubię go, więc dostał po dupie. Proste xD

      A Dei... Hmmm zbyt krejzi? Na prawdę? Nie zwróciłam jakoś uwagi... Moze dlatego, że uwielbiam go jako skurwysyna. xD

      Usuń

OBSERWATORZY