Och, chyba wraca mi wena! *3*
Tak więc *ehem!*
Jeżeli chodzi o następne notki.
Po tej pojawi się jeszcze tylko jeden rozdział Love is stupid feeling i epilog.
Potem wrzucę wam jednego Oneshota i zacznę kolejne opowiadanie. :3
To chyba tyle z ważniejszych informacji.
Teraz zapraszam do czytania i komentowania.
~Enjoy
Tak więc *ehem!*
Jeżeli chodzi o następne notki.
Po tej pojawi się jeszcze tylko jeden rozdział Love is stupid feeling i epilog.
Potem wrzucę wam jednego Oneshota i zacznę kolejne opowiadanie. :3
To chyba tyle z ważniejszych informacji.
Teraz zapraszam do czytania i komentowania.
~Enjoy
***
Drzwi
otworzyły się gwałtownie, a rozwścieczony Naruto podniósł się z fotela. Ma
mnóstwo roboty, zamartwia się o Kasumi, a oni mu tu łażą w tę i z powrotem!
― Czego znowu do jasnej
cho… ― przerwał na
widok Sinjiego dzierżącego na rękach Kasumi we własnej osobie. Przytomną. ― Kas, dziecko! Co ty tutaj
robisz?! ― Podbiegł do
dziewczyny. ― Masz leżeć,
wracaj w tej chwili do łóżka.
― Chcę pójść do Sshu. ― odparła twardo i zerknęła
znacząco na Sinjiego. Chłopak przytaknął bez słowa i posadził ją na skórzanej
kanapie stojącej pod ścianą. Naruto spojrzał na córkę, a potem na chłopaka.
― Sinji, mógłbyś? ― skinął na drzwi.
― Jasne. ― Szatyn rzucił Kasumi ukradkowe
spojrzenie, a potem wyszedł na korytarz. Blondyn westchnął ciężko, wsuwając
dłonie do kieszeni i przez chwilę stał w milczeniu, wpatrując się w podłogę.
Później jednak zwrócił się do dziewczyny.
― Nie możesz.
― Dlaczego?
― Dlaczego?
― Jest niebezpieczny.
― Wcale, że nie! ― oburzyła się fioletowo
włosa. ― Tato on mi
pomógł stamtąd uciec! Narażał dla mnie życie!
― A wcześniej chciał
cię do nich zabrać!
― Jak ci się wydaje, dlaczego odszedł wtedy bez słowa?! ―
podniosła głos. Mężczyzna otwierał już usta, ale żaden sensowny argument nie
przychodził mu do głowy, więc z powrotem je zamknął. Milczał, wytrzymując
wściekły wzrok córki. ―
Właśnie po to, żeby mnie chronić, żebym z nim nie poszła. ― dodała już spokojniej.
Blondyn skrzywił się i podszedł do biurka. Wziął w dłonie jakąś teczkę i zaczął
przeglądać jej zawartość. Po raz kolejny, jak każdego dnia śledził uważnie
raporty każdego z nastolatków. Każdy, bardziej, lub mniej chętnie przyznawał,
że Sshu walczył od początku po ich stronie… Ale świadomość, że z jego winy
Kasumi wpadła w kłopoty, że mogła tam zginąć i że on jest synem Nukenina… Nie
dawała mu spokoju. A fakt, że on był bezradny wtedy, gdy córka go potrzebowała,
przerażał go jeszcze bardziej.
― Dobrze wiesz, że nie
mogę nic zrobić. Czy tego chcesz, czy nie, Sshu jest przestępcą. Pracował dla
Akatsuki. Był jednym z nich. ―
mruknął w końcu, odkładając papiery z powrotem na stosik raportów. Odwrócił się
do córki. Siedziała ze spuszczoną głową, zaciskając dłonie w pięści.
― To chociaż pozwól mi
się z nim zobaczyć. Chcę z nim porozmawiać.
― Nie. ― odparł twardo.
― Ale…
― Powiedziałem już. ― warknął. ― Masz się do niego nie
zbliżać. A teraz wyjdź, jestem zajęty. Wracaj do łóżka, Kasumi. ― skinął na drzwi i bez słowa
usiadł za biurkiem, kontynuując przerwaną pracę.
― Nienawidzę cię. Was
wszystkich. ― szepnęła
cicho i trzasnęła drzwiami. Kuśtykając, przemierzała kręte korytarze siedziby
Hokage. Ktoś ją zawołał, ale mało ją to obchodziło. Dalej szła przed siebie,
ignorując wszystko i wszystkich dookoła. Kilkoro ninja, przechodzących obok
zerknęło na nią z nieukrywaną ciekawością. W końcu poczuła na ramieniu czyjąś dłoń,
tym samym wracając do rzeczywistości.
― Kas, wołałem cię. ― odezwał się Sinji. ― Dlaczego na mnie nie poczekałaś,
miałaś nie chodzić… Kas? ― nachylił się,
odgarniając jej włosy z twarzy. ― E- Ej, co jest? ― jęknął, widząc łzy
spływające po jej policzkach.
W odpowiedzi pokręciła jedynie głową, zaciskając usta. Bez słowa pozwoliła mu
wziąć się na ręce i zanieść do szpitala.
Po przekroczeniu drzwi wejściowych czekał na nich cały komitet powitalny.
Sakura zaczęła się na nich wydzierać, że postąpili bardzo nieodpowiedzialnie.
Potem kazała zanieść dziewczynę z powrotem na jej salę, gdzie zastali
zabezpieczone okno. Pobieżnie wysłuchując kazań kobiety położyła się pod kołdrą
i beznamiętnie przyglądała, jak jakaś Medic Ninja, zdaje się podwładna Uchihy, z
powrotem podpina jej do ręki kroplówkę. Nieznajoma wyprostowała się i zerknęła
na nią ukradkiem, by po chwili wyjść bez słowa, zostawiając ją samą z Sakura i
Sinjim.
― Kasumi czy ty mnie w
ogóle słuchasz?! ―
oburzyła się różowo włosa. Dziewczyna podniosła na nią wzrok.
― Nie. ― bąknęła wkurzona, a Sakura
otworzyła usta ze zdumienia.
― Co w ciebie wstąpiło dziewczyno? ―
westchnęła ciężko i pokręciła głową. ―
Pilnuj jej Sinji. Ma stąd nie wychodzić, jasne? ―
warknęła na chłopaka, a ten przytaknął gorączkowo. Skąd on wiedział, że tak się
to skończy? Odprowadził ją wzrokiem, do póki nie zniknęła za drzwiami. Dopiero
wtedy podszedł do Kasumi. Przez chwilę przyglądał się, jak leży na boku, najwyraźniej
nie mając zamiaru się do kogokolwiek odzywać.
― Coś nie tak? ― spytał w końcu, siadając na
krześle obok.
― Nie chcę o tym
rozmawiać. ― odparła
oschle.
― Ale…
― Nie chcę! ― warknęła i obróciła się do niego tyłem. ― Zostaw mnie samą. Proszę. ― dodała ciszej.
Posłusznie podniósł się na nogi i skierował do wyjścia. Na korytarzu zerknął jeszcze przez ramię i rzucił jej zmartwione spojrzenie, ale ona cały czas leżała odwrócona tyłem do niego. Westchnął cicho i zamknął drzwi, kierując się do wyjścia.
Posłusznie podniósł się na nogi i skierował do wyjścia. Na korytarzu zerknął jeszcze przez ramię i rzucił jej zmartwione spojrzenie, ale ona cały czas leżała odwrócona tyłem do niego. Westchnął cicho i zamknął drzwi, kierując się do wyjścia.
***
Dzień zapowiadał się jak każdy inny.
Nic nie wskazywało na to, że za chwilę w Wiosce rozpęta się istne piekło.
Naruto, jak co dzień, siedział już w Siedzibie, przyjmując kolejne raporty. Właśnie
ustalał z Konohamaru kolejne misje dla poszczególnych drużyn, gdy rozległ się
głośny wybuch. Mężczyźni gwałtownie podnieśli się ze swoich miejsc i podbiegli
do przestronnego okna. Zauważyli ciemny dym unoszący się znad budynków oraz
ogień, przebijający się gdzieniegdzie. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i
gabinetu wpadł Sasuke.
― Akatsuki. ― wydyszał tylko. Naruto
zaklął siarczyście i pognał do wyjścia, wydając po drodze rozkazy.
Deidara roześmiał się głośno i na
ślepo posłał w dół kolejną bombę. Kogo obchodziło, w co trafi. Liczyło się to,
że mógł wysadzić tą pieprzoną wioskę! Rozległ się kolejny wybuch, a zaraz potem
ludzkie krzyki. Zachichotał pod nosem, a usta wykrzywiły mu się w fanatycznym
uśmieszku.
Krzyk i rozpacz- muzyka dla jego uszu.
Chwycił w obie dłonie rzeźby C3 i odrzucił je w bok, po chwili detonując.
― Deidara przestań się
bawić! ― usłyszał
gdzieś w dole głos Sasoriego. Zerknął w tamtym kierunku.
― I kto to mówi, hm! ― roześmiał się kpiąco, gdy
marionetkarz pochwycił swoimi nićmi młodą dziewczynę i bez skrupułów zmusił do
zarżnięcia jakiegoś bachora, prawdopodobnie młodszego brata. Kunoichi krzyknęła
zrozpaczona, by po podciąć sobie gardło. Sasori zwolnił chakrę, a ciało opadło
bezwładnie na dach budynku i zaczęło się z niego zsuwać, pozostawiając za sobą
bordową smugę krwi.
Uwagę blondyna zwrócił wysoki, postawny budynek w oddali. Bez zastanowienia
skierował glinianą sowę w jego kierunku. Gdy podleciał bliżej, rozpoznał
szpital.
― Świetnie! ― Uśmiechnął się, formując w
dłoniach kolejna rzeźbę. ―
Katsu! ― krzyknął,
składając pieczęć, jednak wybuch nie nastąpił. Zmarszczył brwi.
Na dachu budynku dostrzegł jakiegoś mężczyznę, a pioruny, które uformował na
kształt miecza, przebiły glinę, dezaktywując jej wybuchowe właściwości. Deidara
zaklął siarczyście.
― Uchiha! ― wysyczał, rozpoznając w
ciemnowłosym młodszego brata Itachiego.
― Nie myślałeś chyba,
że pójdzie ci tak łatwo? ―
zawołał tamten, odrzucając rzeźbę w bok.
― Stul pysk! ― ryknął blondyn i rozpiął
płaszcz, po chwili zrzucając go na ziemię. Obiema dłońmi zaczerpnął wybuchowej
gliny i uformował kilkaset drobnych rzeźb. Rzucił je w kierunku Sasuke i
zdetonował.
Uchiha z małymi trudnościami odparował większość ciosów, jednak kilka bomb
znalazło się obok niego i wybuchło, przez co został zepchnięty z dachu. Z
impetem uderzył o ziemię. Uniósł obolałe ciało na rękach i dostrzegł przed sobą
czyjeś nogi. Wyprostował się, zaciskając dłoń na rękojeści katany. Blondyn
uśmiechnął się kpiąco.
― Zawsze chciałem zabić
jakiegoś Uchihę… Itachiego nie mogę, bo jest dla Lidera zbyt cenny… Danna
ubiegł mnie i przedziurawił tego szczyla, nim się do niego dobrałem… Na
szczęście jesteś jeszcze ty.
― Nie sądzisz chyba, że
dostaniesz Sshu z powrotem? ―
warknął Sasuke, ustawiając się w pozycji do ataku. Deidara parsknął pod nosem.
― To on nadal żyje?
Jeszcze się z nim nie rozprawiliście? Doprawdy, jesteście głupsi, niż sądziłem. ― prychnął wyniośle, zbijając
Uchihę z pantałyku. Ciemnowłosy spojrzał na niego z niedowierzaniem. Co… Co
jest z tym człowiekiem nie tak? Co za ojciec mówi w ten sposób o własnym dziecku? Nie
dowierzał własnym uszom. Nie sądził, że może istnieć ktoś tak gruboskórny
i egoistyczny. Pozbawiony uczuć.
Nieludzki...
― Powinieneś zdechnąć.
― Później. Najpierw
skończę z tobą i szczeniakiem. No, może jeszcze dorwę Dziewięcioogoniastego.
Na nowo rozpoczęli walkę. Sasuke co jakiś czas zerkał w kierunku szpitala.
Musiał przetrzymać Deidarę, do póki nie ewakuują budynku. Z każda minutą był
coraz bardziej zmęczony. Nukenin praktycznie nie dopuszczał go do siebie, więc
wszystkie próby ataku spełzły na panewce. Gdy tylko się przybliżał, blondyn
ciskał w niego bombami. Skakanie wokół niego w przód i w tył było bardziej
męczące, niż można sądzić. W końcu dostrzegł znak przeznaczony specjalnie dla
niego, pod postacią cienistego klona Sakury.
Różowo włosa skoczyła przed niego i rzuciła wybuchowa notką, wytwarzając
zasłonę dymną, a Sasuke odskoczył w tył, oddalając się od Deidary. Gdy pył
opadł, blondyn rozejrzał się w poszukiwaniu granatowo włos ego, jednak nigdzie
do nie dostrzegł. Zaklął siarczyście i zamachnął się, rzucając serią C1 w
budynek szpitalny, a potem odwrócił się na piecie i wskoczył na rzeźbę sowy.
Wzbił się w powietrze i gdy był wystarczająco daleko, zdetonował ładunki.
Ściany zapadły się z głośnym hukiem, a w powietrze wzbiła się chmura pyłu,
przesłaniając na trochę pozostałości szpitala.
***
W oddziale, który ewakuował szpital
był między innymi Sinji. Akurat odwiedzał Kasumi, więc zaoferował pomoc. Teraz
szli przez ciemny korytarz w podziemiach, prowadzący do schronów. W końcu
znaleźli się w okrągłym pomieszczeniu, gdzie zbierali się pozostali. Kasumi
odciągnęła go na bok.
― Sinji. ― szepnęła. Zerknął na nią
pytająco. Rozejrzała się ukradkiem, upewniając, że nikt nie podsłucha i
przysunęła do niego jeszcze bliżej. ―
Znajdź Mayu. Poproś ją, żeby uwolniła Sshu. ―
mruknęła tak, żeby tylko on ją usłyszał.
― Ale twój ojciec…
― Mój ojciec uważa, że
wie wszystko najlepiej. ―warknęła.
― Teraz mogę polegać
tylko na waszej dwójce. Zrobisz to dla mnie? ―
Spojrzała na niego błagalnie.
Chłopak przygryzł wargę i zastanowił się chwilę
Chłopak przygryzł wargę i zastanowił się chwilę
― Obiecuję. ― przytaknął w końcu i ruszył
do wyjścia.
― Sinji! ― Obejrzał się na
Kasumi. Przyglądała mu się zmartwiona,
zaciskając dłonie na materiale koszuli szpitalnej. ― Bądź ostrożny. ―
poprosiła.
― Nie bój się, mała.
Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. ―
Wyszczerzył się i pobiegł dalej.
Znalazł Mayu na drodze prowadzącej
do budynku Policji. Dziewczyna doskoczyła do niego i przerażona zaczęła
wykrzykiwać coś o Kasumi, szpitalu i wybuchu. Sinji starał się ją uspokoić,
jednak w ogóle go nie słuchała. W końcu, niechętnie, ale uderzył ją w twarz.
Zdezorientowana otworzyła szeroko oczy, unosząc dłoń do zaczerwienionego
policzka. Spojrzała z niedowierzaniem na Sinjiego.
― Dasz mi wreszcie coś
powiedzieć? ―
westchnął. Dziewczyna przytaknęła bez słowa. ―
Ewakuowaliśmy szpital, zanim Deidara go wysadził. Twój ojciec odciągał jego uwagę.
Spokojnie, nic mu nie jest! ―
dodał szybko, widząc przerażoną minę Mayu. ―
Mam dla ciebie wiadomość od Kas. ―
szepnął ― Prosiła,
żebyś uwolniła Sshu z celi. On powinien znać ich słabe punkty, w końcu z nimi
trenował. ― wyjaśnił.
― Dobrze. ― Uchiha przytaknęła i
odwróciła się w kierunku, z którego nadbiegła. ―
Skop im ode mnie tyłki, dopóki nie wrócę! ―
rzuciła jeszcze na odchodnym i ruszyła z powrotem.
Ostrożnie przekradła się przez główny budynek, starannie unikając kontaktu z
kimkolwiek. Wykradła zapasowe klucze do cel i zbiegła na niższe poziomy.
Korytarz prowadzący do celi był długi i prosty, nie dający możliwości ukrycia
się. Odetchnęła głęboko, nasłuchując potencjalnych strażników, jednak nikogo
nie usłyszała. Ruszyła biegiem przed siebie. Ostatnie dwadzieścia metrów….
Dziesięć… Już prawie… Dobiegła do grubych krat zagradzających drogę do
pomieszczenia z celami i zaczęła szukać w pęczku kluczy tego jednego,
odpowiedniego. Nagle rozległy się rozmowy. Przerażona zerknęła za siebie. na
ścianie dostrzegła dwa cienie, schodzące coraz niżej. Zdenerwowana zaczęła na
oślep sprawdzać każdy klucz po kolei. W końcu zamek szczęknął. Szybko wsunęła
się do pomieszczenia i zamknęła za sobą kraty. Słyszała, jak mężczyźni
przystają i rozmawiają. Potem odeszli z powrotem na górę, a ona odetchnęła z
ulgą. Pobiegła dalej, do tylnych korytarzy, gdzie był więziony Sshu.
Spojrzał w kierunku korytarza, skąd
dobiegały coraz głośniejsze odgłosy kroków. Po chwili jego oczom ukazała się
Mayu. Zdezorientowany przyglądał się, jak dziewczyna bez słowa szuka
odpowiedniego klucza, a po chwili wsuwa go do zamka i otwiera zakratowane
drzwi.
― Co ty… ― zaczął, ale zamilkł, kiedy
podniosła na niego wzrok i rzuciła mu torbę z gliną.
― Przymknij się i
chodź. ― mruknęła cicho.
Posłusznie ruszył za dziewczyną, po drodze zapinając pas na biodrach. Przy
wyjściu zatrzymała się i wyjrzała zza rogu, sprawdzając, czy droga jest wolna.
Potem skinęła na niego i oboje wymknęli się z budynku.
Biegli uliczką. Mayu zaczęła objaśniać blondynowi, co się dzieje. Z niedowierzaniem słuchał o ataku przypuszczonym przez Akatsuki. Na wzmiankę o
zniszczeniu szpitala, oblał go zimny pot, jednak uspokoił się odrobinę, gdy
dziewczyna dodała, że budynek ewakuowano, nim doszło do wybuchu.
Przerwał jej głośny huk. Zatrzymali się gwałtownie, gdy tuż nad ich głowami
przemknął Deidara, detonując wszystko wokół. Mężczyzna, zbyt pochłonięty swoją
sztuką, nawet ich nie zauważył, śmiejąc się niemalże fanatycznie.
― Twój ojciec jest
szalony. ― mruknęła
cicho. Gdy nie odpowiedział, zerknęła na niego. ―
Co ty wyprawiasz?! ―
jęknęła, na widok wielkiego, glinianego sokoła, którego dosiadał Sshu.
― Lecę za nim. ― odparł rzeczowo i wzbił się
w powietrze.
― Wracaj tutaj, Sshu! ― wydarła się, jednak on
tylko uśmiechnął się przepraszająco i poleciał w ślad za Deidarą. ― Rany, co za idiota. ― warknęła pod nosem, a potem
pobiegła dalej.
Mknął na glinianym ptaku, z każdą
chwilą coraz bardziej zbliżając się do ojca.
W oddali zauważył walczącego Naruto. Deidara zmierzał w jego kierunku, szykując kolejne bomby. Sshu przyśpieszył, postanawiając ochronić ojca Kasumi. Był jej to dłużny. Za pomoc. Za wszystko.
Hokage odparował cios Itachiego, kątem oka widząc zbliżającego się Sasuke. Odskoczył w tył w momencie, gdy młodszy z Uchihów posłał w kierunku brata potężny strumień chakry pod postacią iskrzącego się pioruna.
W oddali zauważył walczącego Naruto. Deidara zmierzał w jego kierunku, szykując kolejne bomby. Sshu przyśpieszył, postanawiając ochronić ojca Kasumi. Był jej to dłużny. Za pomoc. Za wszystko.
Hokage odparował cios Itachiego, kątem oka widząc zbliżającego się Sasuke. Odskoczył w tył w momencie, gdy młodszy z Uchihów posłał w kierunku brata potężny strumień chakry pod postacią iskrzącego się pioruna.
Namikaze odetchnął nieznacznie. Zmachał się przy tej walce. Siedzenie na tyłku
i podpisywanie kartek widocznie mu nie służy…
Ledwo się wyprostował, uderzył w niego potężny podmuch wiatru. Zerknął za
siebie, napotykając na potężne skrzydła glinianej sowy. Na jej grzbiecie
dostrzegł Deidarę. Mężczyzna, nie czekając na zaproszenie skoczył w kierunku zaskoczonego
Naruto, dzierżąc w obu dłoniach kunaie.
Zamachnął się i wycelował w ciało Hokage. Ten z kolei sięgnął do kabury i
zacisnął dłoń w miejscu, gdzie powinny znajdować się bronie. Otworzył oczy
szerzej, gdy napotkał jedynie powietrze i materiał kabury. Zaklął cicho, a Deidara
ryknął śmiechem, widząc go tak bezradnego. Już prawie dosięgał Naruto, gdy
niewiadomo kiedy pojawił się Sshu, oddzielając go od mężczyzny. Sprawnie
zablokował oba kunaie wymierzone w Naruto, a ich ostrza skrzyżowały się z
charakterystycznym szczękiem.
― Powtórka z historii,
hm? ― warknął Deidara,
odpychając broń chłopaka.
― Jak widać. ― prychnął Sshu, posyłając
mężczyźnie kpiący uśmieszek. ―
W porządku, Hokage-Sama? ― zwrócił się do oniemiałego
Naruto, nie spuszczając wzroku z ojca.
Pierwsza!! Po pierwsze... Czemu tak krótko? Po dru..a zresztą... Naruto ty idioto! Słucha się mądrzejszych a nie udaje że wszystko wie.
OdpowiedzUsuńSinji, Kas cię wykorzystuje... Jak tak można?
Akatsuki wkracza aj lajk it :D
Sasori zmusza jakąś dziewczynę do zabicia brata hmm... okrutny... ale i tak go kocham ;p
Deidara vs Sasuke...Powtórka z historii. Sasiu gdyby walka trafała dłużej poległ byś ( ehh, czemu się tak nie stało Jashinie?)
Naruto, posada Hokage jest dla tych co chcą siedzieć i nic nie robić, dlatego Itachi cię tak poturbował.
Wkracza Sshu i ratuje Uzumakiego... teraz mu się obywatelstwo wioski i tytuł honorowego ANBU należy... Serio
ogólnie rozdział super tylko krótko T,T
wgl następne ( w sensie opo ) to to co myśle taak?
WEEENY Tsuki!!
Bo Dei jest już... Hmmm... Zaklepany dla sama-wiesz-kogo xD
UsuńO ja pierdziele!!! Sory za bluzgi ale nie mogłam się powstrzymać...Kolejne starcie DeidaravsSshu... Kto tym razem wygra? Czy Hokage mu pomoże? Tego i jeszcze więcej dowiecie się w następnej notce... Taa wiem jak jakiś komentator :D... Ale na swoją obronę mam czas! Notka super, boska i co tam jeszcze chcesz :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i życzę ci dużo weny :D
Boziu w końcu doprowadzisz do tego, że wszystkich dorosłych u ciebie znienawidzę xD Najpierw Deidara, potem Sasuke, a teraz jeszcze Naruto cipa mnie wkurzył ;__:
OdpowiedzUsuńZjadłaś jeden enter:
'― Nie możesz. ― Dlaczego?
― Jest niebezpieczny.'
Poza tym fajna bitka! Mój ulubiony moment? Sasori i jego fetysze *.* nie żeby coś, ale podobało mi się jak kontrolował tą typkę.
Pozdrawiam, buziaki ;3
O! Dzięki bardzo. Już poprawiam :D
UsuńNo kurwa w końcu nadrobiłam te wszystkie notki i mogę skomentować tą!! Wybacz, że dawno nie widziałaś tu mojego komentarza, ale tak zaniedbałam wszystko, że małymi kroczkami próbuję nadrabiać ;_;
OdpowiedzUsuńNaruto kurwa mać! No i co z tego e Sshu pracował dla Akatsuki? Tym bardziej jest zajebisty xD
Hyhyhyhy Deidara rzucający bomby gdzie popadnie <33333333333 Sasori sadysta, brutalny w chuj uhuhuhu <333333333333333 jak mi się to kurwa podoba XD No dobra, jak Dei mówił o swoim dziecku tak chamsko to mi się smutno zrobiło. Kochany tatuś heh.
I ta końcówka.... ojciec kontra syn - mega *.*
Notka na prawdę mi się podobała i czekam na ciąg dalszy *.*
Rozdział przekracza poziom zajebistości xD Wierz mi z weną czy bez, bosko piszesz i nawet nie waż się zaprzeczać ;] No to tak - jest mi trochę smutno, że to już koniec i że wiem jak to się skończy, ale i tak lubię spoilery xD Plus następne opowiadanie będzie równie zajebiste, bo przecież ty je piszesz ;]
OdpowiedzUsuńDobra do rzeczy, bo zaś popadniesz w samozachwyt :P Kasumi, jak mogłaś powiedzieć Naru, że go nienawidzisz? >.< Taki fajny tatuś, martwi się o nią :< To piękne jest, mam nadzieję, że jakoś sobie uświadomi, jakie plugastwa wypowiedziała! xD Każdy ojciec by tak przecież postąpił, nie ma o co wyć xd
Nalot Akatsuki byl arcyboski ;D Ta zabawa Saso i Dei'a z mordowaniem była epicka xD jeszcze powinni liczyć ilu pozabijają :P Nie wiem czemu, ale lubię twoje opisy zabójstw xD xD
No, no Sas odczuwa zmęcznie, za dużo pączków w tej konoszańskiej policji xD rozleniwia się :P Dei mógłby go wykończyć, ale wiem czemu tego nie zrobił xD A Kas znowu wykorzystuję Sinjiego xD jednak zaskoczył mnie jak dał Mayu z liścia, chociaż większy efekt byłby gdyby to był Koji :P
Ale jest dobrze, wypuściła Sshu, a ten ocalił Naruto ;D uwielbiam te zatargi ojca z synem, tym bardziej, że Dei to taki skurwiel ;D
No to ja czekam z niecierpliwością na piątek ;D
Życzę multum weny i pozdrawiam gorąco! :)
Akatsuki, hłehłe, zrobiło z buta wjeżdżam XDDD Prawidłowo. Chociaż nie, niech nie zabijają Kas i Sshu. Są zbyt piękną parą. Wgl są zbyt piękni.
OdpowiedzUsuńAle najbardziej mi się podobało, jak Kas pojechała Sakurze. Niby nic, a cieszy :D
No i nie mogę się doczekać walki syna z ojcem. Zastanawia mnie, kto okaże się silniejszy.
Wybacz, za ten chujowy komentarz, ale dziś tak mam :( Starałam się :(
Notka jest super. Zresztą, wszyscy o tym wiemy.
Pozdrawiam i czekam, na niestety ostatni rozdział :< Ale dobrze, że będzie kolejne opo ^^ Kirei ma zaciesz.
Buziaki :*
Deidara w tym opowiadaniu coraz bardziej działa mi na nerwy! -.-
OdpowiedzUsuńpieprzony egoista, ale wybaczam mu to za jego seksowność! ^^
haha tarzałam się ze śmiechu kiedy Kasumi za pyskowała Sakurze!
a to buntowniczka, jak ma zły humor to bez kija nie podchodź (właściwie to bardzo dobrze, przynajmniej nie pozwala wchodzić sobie na głowę) !!
z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, szkoda, że opowiadanie zbliża się do końca, na szczęście szykuje się jakieś nowe!! :))
Trololololooo~ Sshu jest na wolności~ \(^3^)/
OdpowiedzUsuńA Sinji jaka ciota. xd Tak dać się wymanewrować przez dziewczynę. No, po prostu ciota. *facefloor*
Mam jedynie nadzieję, że spikniesz Sshu i Kas. Znając ciebie można się spodziewać śmierci jednego albo rozdzielenia przez 'coś'. Zrób tak, a twoje życie stanie się piekłem. Odechce ci się nawet yaoi. xd
Dobrz, rozdział przeczytany xd Następnego za to, nie chcę czytać =3=
OdpowiedzUsuńNaruto się stanowczy zrobił, no ja nie mogę xD Ale i tak Sshu wyszedł na wolność :D
No ten, rozdział jak zwykle, zarąbisty xd
Przepraszam, że komentarz taki krótki - nie mam teraz ani humoru, ani weny TT^TT xd
No teraz już trochę przesadziłaś z Deiem ;_;
OdpowiedzUsuńjest ZBYT krejzi ;_;
Sinji ciota, trolololo.
Naruciak, zawiodłeś mnie, kurna, co z cb za Hokage wgl -.-
Naruto ssie, nie lubię go, więc dostał po dupie. Proste xD
UsuńA Dei... Hmmm zbyt krejzi? Na prawdę? Nie zwróciłam jakoś uwagi... Moze dlatego, że uwielbiam go jako skurwysyna. xD