– Nie przepadacie za sobą. – Drgnęła, słysząc głos Kojiego. Podniosła na niego wzrok i
uśmiechnęła się sztucznie.
– Nie no, co ty. Skąd takie wnioski? – sarknęła. Chłopak zastanowił się chwilę, a potem usiadł obok Uchihy. Kasumi mówiła, że powinien nabrać trochę pewności siebie, zacząć z nią gadać. Bo samym gdybaniem na pewno jej nie poderwie…
– O co wam poszło? – Oparł się o pień drzewa i zerknął na nią wyczekująco. Mayu westchnęła głośno.
– Tomoe… Ona… Ona kochała się kiedyś w Ryuu. A ja zrobiłam jej siarę, wyjawiając to przy wszystkich, również przed nim. Wtedy mnie znienawidziła… Bądź, co bądź to miała być tajemnica. Ale denerwowało mnie jej ciche wzdychanie do niego, więc… Samo tak wyszło. Potem był egzamin na Chuunina…
– Pamiętam. Walczyłyście ze sobą, no nie? – Sam nie mógł się nadziwić, jak naturalnie się z nią rozmawia. Nie sądził, że byłby do tego zdolny…
– Tak. Tomoe miała wtedy marionetkę… Jakiegoś orła, czy coś tam. Rozbiłam ją w drobny mak. – mruknęła cicho.
– I co? To przecież tylko lalka. – Zmarszczył brwi. Wściekać się o marionetkę…?
– Też tak myślałam. Potem dowiedziałam się, że znalazła go, jak był jeszcze pisklakiem i przygarnęła. Potem, kiedy zdechł, Kankurou-Sama przerobił go na marionetkę... Rozumiesz? To tak, jakby straciła go po raz drugi... Przepraszałam ją, tłumaczyłam się… Ale ona nie chciała słuchać. – zaśmiała się gorzko. – Potem coraz bardziej się od siebie oddalałyśmy. Ja zaczęłam latać za chłopakami, a ona coraz bardziej zamykała się w swoim światku. Liczyły się tylko marionetki, przekładała pasję nad życie towarzyskie. Nie rozumiałam tego, nadal nie rozumiem. Szydziłam z niej kiedy tylko miałam okazję, za każdym razem pogłębiając tą przepaść między nami. Nawet nie zauważyłam, kiedy stałyśmy się wrogami. Potem był kolejny chłopak, nazywał się Minoru. Spodobał jej się, mnie również. Chciała się z nim umówić, ale ja byłam szybsza. Dał jej kosza i tej samej nocy wylądował ze mną w łóżku. Wtedy już całkowicie zraziła się do facetów.– zamilkła. Koji wpatrywał się w nią bez słowa, z mieszanymi uczuciami. Nie, żeby nagle się zniechęcił czy odkochał… Po prostu zaczął dostrzegać, że wcale nie jest taka idealna, za jaką ją uważał. – Nic nie powiesz? – Odwróciła się do niego.
– A co miałbym powiedzieć? Że zachowałaś się jak suka i nie ma co dziwić się Tomoe? – sam sobie odpowiedział, nim zdążył ugryźć się w język. Kiedy dotarło do niego, co właśnie powiedział, pobladł lekko i otworzył oczy szerzej. Za bardzo się rozluźnił! Za bardzo! – P-Przepraszam! Nie to miałem na myśli, ja… – Zaczął się tłumaczyć. Na Ogoniaste Bestie, czy on musi tyle gadać?!
– Łał. – mruknęła różowo włosa. – Po tobie bym się tego nie spodziewałam. – Uniosła lekko brwi i nieznacznie się uśmiechnęła. Ku jej rozbawieniu, Koji już całkiem załamany plasnął się dłonią w czoło, mamrocząc coś pod nosem. – Hej, wyluzuj. – roześmiała się. – Lubię, kiedy facet mówi to, co myśli. – Mrugnęła do niego zawadiacko i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w kierunku ogniska, które rozpalili nieopodal.
– Nie no, co ty. Skąd takie wnioski? – sarknęła. Chłopak zastanowił się chwilę, a potem usiadł obok Uchihy. Kasumi mówiła, że powinien nabrać trochę pewności siebie, zacząć z nią gadać. Bo samym gdybaniem na pewno jej nie poderwie…
– O co wam poszło? – Oparł się o pień drzewa i zerknął na nią wyczekująco. Mayu westchnęła głośno.
– Tomoe… Ona… Ona kochała się kiedyś w Ryuu. A ja zrobiłam jej siarę, wyjawiając to przy wszystkich, również przed nim. Wtedy mnie znienawidziła… Bądź, co bądź to miała być tajemnica. Ale denerwowało mnie jej ciche wzdychanie do niego, więc… Samo tak wyszło. Potem był egzamin na Chuunina…
– Pamiętam. Walczyłyście ze sobą, no nie? – Sam nie mógł się nadziwić, jak naturalnie się z nią rozmawia. Nie sądził, że byłby do tego zdolny…
– Tak. Tomoe miała wtedy marionetkę… Jakiegoś orła, czy coś tam. Rozbiłam ją w drobny mak. – mruknęła cicho.
– I co? To przecież tylko lalka. – Zmarszczył brwi. Wściekać się o marionetkę…?
– Też tak myślałam. Potem dowiedziałam się, że znalazła go, jak był jeszcze pisklakiem i przygarnęła. Potem, kiedy zdechł, Kankurou-Sama przerobił go na marionetkę... Rozumiesz? To tak, jakby straciła go po raz drugi... Przepraszałam ją, tłumaczyłam się… Ale ona nie chciała słuchać. – zaśmiała się gorzko. – Potem coraz bardziej się od siebie oddalałyśmy. Ja zaczęłam latać za chłopakami, a ona coraz bardziej zamykała się w swoim światku. Liczyły się tylko marionetki, przekładała pasję nad życie towarzyskie. Nie rozumiałam tego, nadal nie rozumiem. Szydziłam z niej kiedy tylko miałam okazję, za każdym razem pogłębiając tą przepaść między nami. Nawet nie zauważyłam, kiedy stałyśmy się wrogami. Potem był kolejny chłopak, nazywał się Minoru. Spodobał jej się, mnie również. Chciała się z nim umówić, ale ja byłam szybsza. Dał jej kosza i tej samej nocy wylądował ze mną w łóżku. Wtedy już całkowicie zraziła się do facetów.– zamilkła. Koji wpatrywał się w nią bez słowa, z mieszanymi uczuciami. Nie, żeby nagle się zniechęcił czy odkochał… Po prostu zaczął dostrzegać, że wcale nie jest taka idealna, za jaką ją uważał. – Nic nie powiesz? – Odwróciła się do niego.
– A co miałbym powiedzieć? Że zachowałaś się jak suka i nie ma co dziwić się Tomoe? – sam sobie odpowiedział, nim zdążył ugryźć się w język. Kiedy dotarło do niego, co właśnie powiedział, pobladł lekko i otworzył oczy szerzej. Za bardzo się rozluźnił! Za bardzo! – P-Przepraszam! Nie to miałem na myśli, ja… – Zaczął się tłumaczyć. Na Ogoniaste Bestie, czy on musi tyle gadać?!
– Łał. – mruknęła różowo włosa. – Po tobie bym się tego nie spodziewałam. – Uniosła lekko brwi i nieznacznie się uśmiechnęła. Ku jej rozbawieniu, Koji już całkiem załamany plasnął się dłonią w czoło, mamrocząc coś pod nosem. – Hej, wyluzuj. – roześmiała się. – Lubię, kiedy facet mówi to, co myśli. – Mrugnęła do niego zawadiacko i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w kierunku ogniska, które rozpalili nieopodal.
***
Naruto podniósł się do siadu i
rozejrzał się po sypialni. Na moment zatrzymał wzrok na śpiącej Hinacie, a
potem zerknął na zegarek. Było po 10… Westchnął ciężko i wygramolił się z
łóżka. Ziewając przeciągle, skierował się na korytarz, a potem do pokoju
Kasumi. Musi ją obudzić, żeby pomogła muz robić śniadanie. Musi…
Zatrzymał się w pół kroku, a ręka znieruchomiała w powietrzu, tuż przy klamce. Zacisnął usta w wąską kreskę. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że jej tu nie ma... A on ma związane ręce! ANBU nie dają znaku życia, czyli jeszcze ich nie namierzyli.
Nagle ktoś zaczął dobijać się do domu. Skrzywił się lekko, ale ruszył do przedpokoju. Ledwo uchylił drzwi, a do środka wparowali Sasuke i Neji. Zdezorientowany przyglądał się podenerwowanym przyjaciołom. – Błagam Naruto. Powiedz, że są u was. – jęknął Uchiha. Blondyn zmarszczył brwi.
– K-Kto ma tu… Być…? – mruknął. Sasuke zaklął siarczyście. – O co wam chodzi?
– Dzieciaki zniknęły! – do mieszkania wbiegły Temari i Ino.
– Jak to zniknęły?!
– Nigdzie ich nie ma! Pewnie… Pewnie poszli szukać Kasumi! – jęknęła Yamanaka. – Sami! Przeciwko całemu Akatsuki!
– Cholera… A ja wciąż nie wiem, gdzie ich szukać. – Naruto zakrył twarz dłońmi. Był bezsilny. Czego oni chcą? Na co im Kas?
~ Pomyśl, idioto. – rozległ się gruby głos wewnątrz jego umysłu.
~ Cały czas to robię, Lisie. – odwarknął.
~ Chcą mnie. A dziewczyna to tylko karta przetargowa… Idiota zawsze pozostanie idiotą. – Kurama roześmiał się szyderczo i zamilkł. Naruto otworzył oczy. Wszyscy wpatrywali się w niego z niepokojem, czekając na jakąś decyzję. Z jednej strony- powinni ruszyć za nimi, z drugiej- w każdej chwili może przyjść meldunek od ANBU. Poza tym, nie wiedzą, gdzie dokładnie ich szukać.
― Nie wiem… ― jęknął ― Nie mam pojęcia, co robić…
Zatrzymał się w pół kroku, a ręka znieruchomiała w powietrzu, tuż przy klamce. Zacisnął usta w wąską kreskę. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że jej tu nie ma... A on ma związane ręce! ANBU nie dają znaku życia, czyli jeszcze ich nie namierzyli.
Nagle ktoś zaczął dobijać się do domu. Skrzywił się lekko, ale ruszył do przedpokoju. Ledwo uchylił drzwi, a do środka wparowali Sasuke i Neji. Zdezorientowany przyglądał się podenerwowanym przyjaciołom. – Błagam Naruto. Powiedz, że są u was. – jęknął Uchiha. Blondyn zmarszczył brwi.
– K-Kto ma tu… Być…? – mruknął. Sasuke zaklął siarczyście. – O co wam chodzi?
– Dzieciaki zniknęły! – do mieszkania wbiegły Temari i Ino.
– Jak to zniknęły?!
– Nigdzie ich nie ma! Pewnie… Pewnie poszli szukać Kasumi! – jęknęła Yamanaka. – Sami! Przeciwko całemu Akatsuki!
– Cholera… A ja wciąż nie wiem, gdzie ich szukać. – Naruto zakrył twarz dłońmi. Był bezsilny. Czego oni chcą? Na co im Kas?
~ Pomyśl, idioto. – rozległ się gruby głos wewnątrz jego umysłu.
~ Cały czas to robię, Lisie. – odwarknął.
~ Chcą mnie. A dziewczyna to tylko karta przetargowa… Idiota zawsze pozostanie idiotą. – Kurama roześmiał się szyderczo i zamilkł. Naruto otworzył oczy. Wszyscy wpatrywali się w niego z niepokojem, czekając na jakąś decyzję. Z jednej strony- powinni ruszyć za nimi, z drugiej- w każdej chwili może przyjść meldunek od ANBU. Poza tym, nie wiedzą, gdzie dokładnie ich szukać.
― Nie wiem… ― jęknął ― Nie mam pojęcia, co robić…
***
Nie mógł nawet do niej pójść.
Ciągle ktoś coś od niego chciał. Poza tym, ona najpewniej nawet nie chciała go
teraz widzieć.
Przewrócił się z powrotem na plecy i uniósł dłoń w górę, zerkając na nią zamyślonym spojrzeniem. Ojciec kazał mu zdjąć rękawiczki. Mówił, że powinien być dumny z tego, że może być użytkownikiem legendarnego kinjutsu Iwagakure, które za młodu osobiście wykradł z podziemnych archiwów. W milczeniu wpatrywał się w swoją dłoń. Palcem przejechał po wypukłości ust, starając się przypomnieć sobie dotyk dziewczyny. Był o wiele delikatniejszy, przyjemniejszy… Westchnął ciężko i podniósł się z łóżka. Narzucił na siebie kamizelkę i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni. O ile można tak nazwać jedyny pokój, w którym wszystko wokół nie było osnute ponurym cieniem, a pod ścianą stał rząd odrapanych szafek, stara kuchenka i jakaś lodówka. Wciskając dłonie do kieszeni spodni, szedł korytarzem, wytykając sobie w myślach własną głupotę. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, zakochał się we wrogu. Był idiotą; w każdym tego słowa znaczeniu.
Właśnie miał wejść do pomieszczenia, gdy usłyszał przytłumioną rozmowę. Sam nie wiedział, co go podkusiło, ale przycisnął się do ściany, nasłuchując uważnie i starając się wyłapać jakieś szczegóły. Znajdowały się tam trzy osoby, tyle głosów w każdym razie rozpoznał. Rozmawiali o Kas. Kiedy stwierdzili, że jest taką samą idiotką, jak jej ojciec, chłopak zacisnął dłonie w pięści. Wiele wysiłku kosztowało go, żeby tam nie pójść i im nie wtłuc za to, co o niej mówią.
W pewnym momencie rozmowa zbiegła na inny temat. Kiedy usłyszał swoje imię, wytężył słuch jeszcze bardziej.
― …Ale szczerze, nie sądziłem, że ten szczeniak może się na coś przydać. ― mruknął Sasori, opierając się o blat. Skrzyżował ręce na piersi i zerknął na Deidarę.
― A ja wiedziałem od początku. To w końcu mój syn.
― Twój i tej dziwki. ― odezwał się trzeci głos. Należał do Hidana. ― W sumie, to dobrze, że go wtedy nie zarżnąłeś. Łatwiej mu było wzbudzić zaufanie tej małej, niż któremuś z nas. A nie wiem jak wam, ale mi nie specjalnie chciałoby się leźć do Konohy tylko po to, żeby porwać córeczkę Hokage.
― Zamknij się, Hidan. ― warknął blondyn. ― Nie waż się o tym wspominać. Sshu myśli, że zabili ją jacyś nieznani mężczyźni. I tak ma zostać...
Sshu milczał, wpatrując się odrętwiałym, nieobecnym wzrokiem w spękaną, kamienną ścianę przed nim. Teraz docierały do niego jedynie urywki rozmowy. Kpiny Hidana, warknięcia ojca… W głowie cały czas odbijały mu się echem słowa Jashinisty. Więc przez 19 lat był okłamywany. Ojciec własnoręcznie zabił mu matkę i przez 19 lat opowiadał bujdy o tym, jak to zabrał go ze zgliszczy domu! Był zdany na jego łaskę!
Wykonał gwałtowny w tył zwrot i odszedł, zaciskając wargi do białości. Oczy rozbłysły mu ze wściekłości. Uniósł dłoń i twardo spojrzał na zamknięte usta mieszczące się na jej podbiciu. Po chwili zacisnął ją w pięść.
Dość.
Już dość…
Przewrócił się z powrotem na plecy i uniósł dłoń w górę, zerkając na nią zamyślonym spojrzeniem. Ojciec kazał mu zdjąć rękawiczki. Mówił, że powinien być dumny z tego, że może być użytkownikiem legendarnego kinjutsu Iwagakure, które za młodu osobiście wykradł z podziemnych archiwów. W milczeniu wpatrywał się w swoją dłoń. Palcem przejechał po wypukłości ust, starając się przypomnieć sobie dotyk dziewczyny. Był o wiele delikatniejszy, przyjemniejszy… Westchnął ciężko i podniósł się z łóżka. Narzucił na siebie kamizelkę i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni. O ile można tak nazwać jedyny pokój, w którym wszystko wokół nie było osnute ponurym cieniem, a pod ścianą stał rząd odrapanych szafek, stara kuchenka i jakaś lodówka. Wciskając dłonie do kieszeni spodni, szedł korytarzem, wytykając sobie w myślach własną głupotę. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, zakochał się we wrogu. Był idiotą; w każdym tego słowa znaczeniu.
Właśnie miał wejść do pomieszczenia, gdy usłyszał przytłumioną rozmowę. Sam nie wiedział, co go podkusiło, ale przycisnął się do ściany, nasłuchując uważnie i starając się wyłapać jakieś szczegóły. Znajdowały się tam trzy osoby, tyle głosów w każdym razie rozpoznał. Rozmawiali o Kas. Kiedy stwierdzili, że jest taką samą idiotką, jak jej ojciec, chłopak zacisnął dłonie w pięści. Wiele wysiłku kosztowało go, żeby tam nie pójść i im nie wtłuc za to, co o niej mówią.
W pewnym momencie rozmowa zbiegła na inny temat. Kiedy usłyszał swoje imię, wytężył słuch jeszcze bardziej.
― …Ale szczerze, nie sądziłem, że ten szczeniak może się na coś przydać. ― mruknął Sasori, opierając się o blat. Skrzyżował ręce na piersi i zerknął na Deidarę.
― A ja wiedziałem od początku. To w końcu mój syn.
― Twój i tej dziwki. ― odezwał się trzeci głos. Należał do Hidana. ― W sumie, to dobrze, że go wtedy nie zarżnąłeś. Łatwiej mu było wzbudzić zaufanie tej małej, niż któremuś z nas. A nie wiem jak wam, ale mi nie specjalnie chciałoby się leźć do Konohy tylko po to, żeby porwać córeczkę Hokage.
― Zamknij się, Hidan. ― warknął blondyn. ― Nie waż się o tym wspominać. Sshu myśli, że zabili ją jacyś nieznani mężczyźni. I tak ma zostać...
Sshu milczał, wpatrując się odrętwiałym, nieobecnym wzrokiem w spękaną, kamienną ścianę przed nim. Teraz docierały do niego jedynie urywki rozmowy. Kpiny Hidana, warknięcia ojca… W głowie cały czas odbijały mu się echem słowa Jashinisty. Więc przez 19 lat był okłamywany. Ojciec własnoręcznie zabił mu matkę i przez 19 lat opowiadał bujdy o tym, jak to zabrał go ze zgliszczy domu! Był zdany na jego łaskę!
Wykonał gwałtowny w tył zwrot i odszedł, zaciskając wargi do białości. Oczy rozbłysły mu ze wściekłości. Uniósł dłoń i twardo spojrzał na zamknięte usta mieszczące się na jej podbiciu. Po chwili zacisnął ją w pięść.
Dość.
Już dość…
***
Ryuu zerknął na zbliżającego się
chłopaka. Sinji przystanął obok i spojrzał na niego z góry.
― Prześpij się stary. Zmienię cię. ― ziewnął. Widocznie dopiero wstał.
― Nie chce mi się. ― mruknął czarnowłosy, z powrotem odwracając wzrok na las rozpościerający się przed nimi. Zatrzymali się na wzniesieniu, u podnóża którego rozciągała się gęstwina drzew. Hyuuga przycupnął obok niego. Wokół zaległa cisza, niezmącona żadnym szmerem. Obaj wpatrywali się w czarną przestrzeń usianą miliardami srebrnych punkcików. Ryuu zerknął w końcu na towarzysza. Jasne oczy odbijały księżycowe światło, a nieznośne kosmyki, które wymknęły się z kucyka powiewały lekko, drażnione podmuchem letniego wiatru.
Chrząknął cicho, a kiedy Sinji spojrzał na niego pytająco, szybko odwrócił wzrok.
― Hej, Ryuu…
― Co? ― Silił się na naturalny sobie, poschły ton.
― Jak to jest, że nie masz laski? Przecież każda za tobą lata… ― Ponownie ziewnął, opierając się o pień drzewa. ― Co ja bym dał, żeby mieć takie branie jak ty… ― mruknął, przymykając oczy. Był tak strasznie, strasznie zmęczony… Przez całą aferę z Kas prawie w ogóle nie sypiał. Czuł się winny. Nie, on był winny. Robił to dla jej dobra, ale to w końcu przez niewiedzę za nim poszła, a teraz… Teraz jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
Nim Uchiha zdążył ułożyć w myślach sensowną odpowiedź, Sinji już spał. Głowa bezwładnie opadła mu na klatkę piersiową, a potem cały przechylił się w bok, lądując na kolanach bruneta. Czarnowłosy drgnął, przenosząc przerażone spojrzenie to na śpiącego kumpla, to na ich obóz rozbity kilka metrów dalej. Wyswobodził rękę z zamiarem zepchnięcia z siebie szatyna, jednak nie zrobił tego. Niepewnie, niemalże pieszczotliwie musnął palcem jego skroń, a kiedy Sinji się poruszył, szybko się odsunął. Z ciężkim westchnięciem odchylił głowę do tyłu. Jak dobrze, że było ciemno i wszyscy spali. Gdyby ktoś go teraz zobaczył…
― Co porabiasz braciszku? ― usłyszał koło ucha drwiący głos Mayu. Gwałtownie obrócił się do niej, szeroko otwierając oczy. Dziewczyna przypatrywała mu się z kpiącym, cynicznym uśmieszkiem rozciągającym jej usta. Na widok zmieszanego spojrzenia brata uniosła lekko brwi, a potem zerknęła na Sinjiego. ― Ach… Więc to tak…? ― zachichotała.
― Nie wiem o co ci chodzi. ― wysyczał, gromiąc ją wzrokiem – Po prostu zasnął, to wszystko. Właśnie miałem go budzić...
― Jasne. ― przerwała mu rozbawiona. Już dawno brała pod uwagę taką możliwość. Ryuu w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczyny. Mogłyby chodzić przed nim nago, a on miałby to w dupie… Pokręciła głowa i, wciąż się uśmiechając, odwróciła się w kierunku obozu, gdzie spali pozostali.
― Mayu. ― zerknęła przez ramię na chłopaka. ― Ani słowa o… O tym. ― burknął cicho. Przez chwilę przypatrywała mu się w milczeniu, a potem wzruszyła ramionami.
― Spoko. ― rzuciła na odchodnym i oddaliła się.
― Prześpij się stary. Zmienię cię. ― ziewnął. Widocznie dopiero wstał.
― Nie chce mi się. ― mruknął czarnowłosy, z powrotem odwracając wzrok na las rozpościerający się przed nimi. Zatrzymali się na wzniesieniu, u podnóża którego rozciągała się gęstwina drzew. Hyuuga przycupnął obok niego. Wokół zaległa cisza, niezmącona żadnym szmerem. Obaj wpatrywali się w czarną przestrzeń usianą miliardami srebrnych punkcików. Ryuu zerknął w końcu na towarzysza. Jasne oczy odbijały księżycowe światło, a nieznośne kosmyki, które wymknęły się z kucyka powiewały lekko, drażnione podmuchem letniego wiatru.
Chrząknął cicho, a kiedy Sinji spojrzał na niego pytająco, szybko odwrócił wzrok.
― Hej, Ryuu…
― Co? ― Silił się na naturalny sobie, poschły ton.
― Jak to jest, że nie masz laski? Przecież każda za tobą lata… ― Ponownie ziewnął, opierając się o pień drzewa. ― Co ja bym dał, żeby mieć takie branie jak ty… ― mruknął, przymykając oczy. Był tak strasznie, strasznie zmęczony… Przez całą aferę z Kas prawie w ogóle nie sypiał. Czuł się winny. Nie, on był winny. Robił to dla jej dobra, ale to w końcu przez niewiedzę za nim poszła, a teraz… Teraz jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
Nim Uchiha zdążył ułożyć w myślach sensowną odpowiedź, Sinji już spał. Głowa bezwładnie opadła mu na klatkę piersiową, a potem cały przechylił się w bok, lądując na kolanach bruneta. Czarnowłosy drgnął, przenosząc przerażone spojrzenie to na śpiącego kumpla, to na ich obóz rozbity kilka metrów dalej. Wyswobodził rękę z zamiarem zepchnięcia z siebie szatyna, jednak nie zrobił tego. Niepewnie, niemalże pieszczotliwie musnął palcem jego skroń, a kiedy Sinji się poruszył, szybko się odsunął. Z ciężkim westchnięciem odchylił głowę do tyłu. Jak dobrze, że było ciemno i wszyscy spali. Gdyby ktoś go teraz zobaczył…
― Co porabiasz braciszku? ― usłyszał koło ucha drwiący głos Mayu. Gwałtownie obrócił się do niej, szeroko otwierając oczy. Dziewczyna przypatrywała mu się z kpiącym, cynicznym uśmieszkiem rozciągającym jej usta. Na widok zmieszanego spojrzenia brata uniosła lekko brwi, a potem zerknęła na Sinjiego. ― Ach… Więc to tak…? ― zachichotała.
― Nie wiem o co ci chodzi. ― wysyczał, gromiąc ją wzrokiem – Po prostu zasnął, to wszystko. Właśnie miałem go budzić...
― Jasne. ― przerwała mu rozbawiona. Już dawno brała pod uwagę taką możliwość. Ryuu w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczyny. Mogłyby chodzić przed nim nago, a on miałby to w dupie… Pokręciła głowa i, wciąż się uśmiechając, odwróciła się w kierunku obozu, gdzie spali pozostali.
― Mayu. ― zerknęła przez ramię na chłopaka. ― Ani słowa o… O tym. ― burknął cicho. Przez chwilę przypatrywała mu się w milczeniu, a potem wzruszyła ramionami.
― Spoko. ― rzuciła na odchodnym i oddaliła się.
Cała trójka przypatrywała się śpiącym
chłopakom. Sinjiemu, rozwalonemu na brzuchu z głową opartą o nogi Uchihy i Ryuu, z
głową odchyloną do tyłu i otwartymi ustami.
Mayu parsknęła śmiechem. Nie no, serio. Pierwszy raz widzi brata śpiącego w takiej pozycji. Co ona by dała, żeby móc teraz zrobić mu zdjęcie… Pokręciła głową i podeszło do nich. Przez moment zastanawiała się nad czymś intensywnie, by następnie zamachnąć się nogą i wymierzyć obu chłopakom po kopniaku.
― Wstawajcie kochasie! ― wrzasnęła i z rozbawieniem obserwowała, jak obaj zrywają się na nogi… Pobieżnie mówiąc. Ryuu momentalnie podniósł się do pionu, jednocześnie zrzucając z siebie Sinjiego. Chłopak przeturlał się w bok i o mały włos, a zawisłby na skarpie. Szatyn podniósł się na rękach i siedząc na zgiętych nogach, nieprzytomnym spojrzeniem lustrował pozostałych towarzyszy. Jedną dłonią przetarł zaspane oczy, a drugą otarł strużkę śliny cieknącą mu z kącika ust.
― Hyuuga! ― zawył nagle Ryuu. Wszyscy przenieśli na niego wyczekujące spojrzenia. ― Co to ma być!? ― Wskazał na mokrą plamę na spodniach.
― Ale ja nic nie zrobiłem. ― burknął urażony brązowowłosy, wpatrując się w bruneta spode łba. Uchiha wyglądał, jakby miał za chwilę dokonać mordu. Bardzo bolesnego, krwawego i brutalnego mordu. Odetchnął głęboko parę razy, żeby się uspokoić.
Zjedli szybkie śniadanie i ruszyli w dalszą drogę. Sinji był na przedzie, tuż obok Ryuu. Z aktywowanym Byakuganem obserwował okolicę, wypatrując jakichkolwiek śladów obecności Kas, Sshu, albo Akatsuki. Co jakiś czas robili postoje, żeby chłopak dał odpocząć oczom. Wtedy Koji siadał w jakimś spokojnym miejscu i szukał umysłu Namikaze. Kilka razy natykał się na przebłyski jej świadomości, jednak był to zaledwie kilkusekundowy kontakt. Pozwalał jednak na obranie w miarę właściwego kierunku dalszej podróży.
Blondyn w skupieniu przeszukiwał okolicę na obszarze kilkudziesięciu kilometrów. W pewnym momencie coś przerwało ciszę wewnątrz jego umysłu. Cofnął się odrobinę, jednak niczego nie wyczuł. Już miał kontynuować poszukiwania, gdy nagle czyjaś obecność ponownie zakłóciła dotąd niewzruszoną barierę umysłową. Podążył w tamtym kierunku. Pozostali obserwowali jak zaciska mocniej powieki, a na zmarszczone czoło występują drobne kropelki potu. Sinji ruszył w jego kierunku, jednak Ryuu go powstrzymał. Chwycił chłopaka za nadgarstek i wzrokiem rozkazał zostać na miejscu. O ile to było możliwe, wokół zapanowała jeszcze większa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, żeby przypadkiem nie rozproszyć Yamanaki.
W pewnym momencie blondyn otworzył oczy. Ciekawość i zniecierpliwienie bijące od pozostałych były niemalże namacalne.
― I co?! ― jęknęła wreszcie Mayu. Nim Ryuu zdążył ją jakoś upomnieć, ona już doskoczyła do Kojiego. Chwyciła go za ramiona i zmusiła do spojrzenia na nią. ― Masz coś?
― Ja… Znalazłem… ― szepnął, sam nie wierząc w to, co mówi. Udało mu się. Połączenie było krótkie, nie trwało nawet minuty. Kas była wyczerpana, a kajdany uniemożliwiające używanie chakry, osłabiały również jego jutsu. Dziewczyna zdołała przesłać jedynie strzępki wspomnień, w których zawarte były odrobinę zniekształcone obrazy okolicy i względny kierunek, jaki powinni obrać. Potem utracił połączenie. Bał się, że zemdlała, dlatego powinni się śpieszyć. ― Znalazłem! ― powtórzył już pewniej. Mayu otworzyła oczy szerzej i rzuciła mu się na szyję. Chłopak podparł się z tyłu, żeby nie stracić równowagi, a potem niepewnie objął ją wolną ręką. Różowo włosą wstrząsnął szloch.
― Dziękuję Koji... Dziękuję… ― szepnęła, wtulona w jego ramię.
Mayu parsknęła śmiechem. Nie no, serio. Pierwszy raz widzi brata śpiącego w takiej pozycji. Co ona by dała, żeby móc teraz zrobić mu zdjęcie… Pokręciła głową i podeszło do nich. Przez moment zastanawiała się nad czymś intensywnie, by następnie zamachnąć się nogą i wymierzyć obu chłopakom po kopniaku.
― Wstawajcie kochasie! ― wrzasnęła i z rozbawieniem obserwowała, jak obaj zrywają się na nogi… Pobieżnie mówiąc. Ryuu momentalnie podniósł się do pionu, jednocześnie zrzucając z siebie Sinjiego. Chłopak przeturlał się w bok i o mały włos, a zawisłby na skarpie. Szatyn podniósł się na rękach i siedząc na zgiętych nogach, nieprzytomnym spojrzeniem lustrował pozostałych towarzyszy. Jedną dłonią przetarł zaspane oczy, a drugą otarł strużkę śliny cieknącą mu z kącika ust.
― Hyuuga! ― zawył nagle Ryuu. Wszyscy przenieśli na niego wyczekujące spojrzenia. ― Co to ma być!? ― Wskazał na mokrą plamę na spodniach.
― Ale ja nic nie zrobiłem. ― burknął urażony brązowowłosy, wpatrując się w bruneta spode łba. Uchiha wyglądał, jakby miał za chwilę dokonać mordu. Bardzo bolesnego, krwawego i brutalnego mordu. Odetchnął głęboko parę razy, żeby się uspokoić.
Zjedli szybkie śniadanie i ruszyli w dalszą drogę. Sinji był na przedzie, tuż obok Ryuu. Z aktywowanym Byakuganem obserwował okolicę, wypatrując jakichkolwiek śladów obecności Kas, Sshu, albo Akatsuki. Co jakiś czas robili postoje, żeby chłopak dał odpocząć oczom. Wtedy Koji siadał w jakimś spokojnym miejscu i szukał umysłu Namikaze. Kilka razy natykał się na przebłyski jej świadomości, jednak był to zaledwie kilkusekundowy kontakt. Pozwalał jednak na obranie w miarę właściwego kierunku dalszej podróży.
Blondyn w skupieniu przeszukiwał okolicę na obszarze kilkudziesięciu kilometrów. W pewnym momencie coś przerwało ciszę wewnątrz jego umysłu. Cofnął się odrobinę, jednak niczego nie wyczuł. Już miał kontynuować poszukiwania, gdy nagle czyjaś obecność ponownie zakłóciła dotąd niewzruszoną barierę umysłową. Podążył w tamtym kierunku. Pozostali obserwowali jak zaciska mocniej powieki, a na zmarszczone czoło występują drobne kropelki potu. Sinji ruszył w jego kierunku, jednak Ryuu go powstrzymał. Chwycił chłopaka za nadgarstek i wzrokiem rozkazał zostać na miejscu. O ile to było możliwe, wokół zapanowała jeszcze większa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech, żeby przypadkiem nie rozproszyć Yamanaki.
W pewnym momencie blondyn otworzył oczy. Ciekawość i zniecierpliwienie bijące od pozostałych były niemalże namacalne.
― I co?! ― jęknęła wreszcie Mayu. Nim Ryuu zdążył ją jakoś upomnieć, ona już doskoczyła do Kojiego. Chwyciła go za ramiona i zmusiła do spojrzenia na nią. ― Masz coś?
― Ja… Znalazłem… ― szepnął, sam nie wierząc w to, co mówi. Udało mu się. Połączenie było krótkie, nie trwało nawet minuty. Kas była wyczerpana, a kajdany uniemożliwiające używanie chakry, osłabiały również jego jutsu. Dziewczyna zdołała przesłać jedynie strzępki wspomnień, w których zawarte były odrobinę zniekształcone obrazy okolicy i względny kierunek, jaki powinni obrać. Potem utracił połączenie. Bał się, że zemdlała, dlatego powinni się śpieszyć. ― Znalazłem! ― powtórzył już pewniej. Mayu otworzyła oczy szerzej i rzuciła mu się na szyję. Chłopak podparł się z tyłu, żeby nie stracić równowagi, a potem niepewnie objął ją wolną ręką. Różowo włosą wstrząsnął szloch.
― Dziękuję Koji... Dziękuję… ― szepnęła, wtulona w jego ramię.
***
Więc tak... Odnośnie techniki Kojiego:
Nie mam pojęcia, czy takowa istnieje. Wzorowałam się na przekazywaniu informacji na wojnie poprzez klan Yamanaka. Tylko, że oni mieli specjalną maszynę do pomocy...
Więcej info na ten temat znajdziecie w Kompendium Jutsu.
Nie mam pojęcia, czy takowa istnieje. Wzorowałam się na przekazywaniu informacji na wojnie poprzez klan Yamanaka. Tylko, że oni mieli specjalną maszynę do pomocy...
Więcej info na ten temat znajdziecie w Kompendium Jutsu.
U hu hu, no ja widzę, że zaczyna się coś dziać!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, bardzo dobrze... Sshu się dowiedział o przeszłości, Naruto, że dzieciaki zwiały, a młody Uchiha to gej! xD Chyba o.O Ale trzeba by było być debilem, żeby tak nie sądzić :P
Teraz wszystko jasne czemu Ryuu nie ma żadnej dziewczyny xD Sshu się dowiedział i rozwali organizację. Szczerze nie nawidzę Mayu, a za to Tomoe uwielbiam^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Wiedział że będzie się działo. Ja nie mogę Ryuu gejem jej. Kocham cie za to Tsu...
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na następny :)
^Sakebu^
AAAAAAAAA ten Ryuu! xD
OdpowiedzUsuńNo i cóż to mogła być za mokra plama na spodniach? Tak, tak na pewno ślina.. Ryuu jednak by się przydała poważna rozmowa z Sasuke xD
Serrio w sumie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że to po prostu taki Uchihowy gen, że w tym wieku nie zwraca uwagi na laski a tu jednak.. nie! Ciekawe czy czuje coś na poważnie do Shinjiego? *.* O rany ale się najarałam, mam nadzieję, że rozwiniesz ich wątek :D
Ouu no i co teraz zrobi biedny Sshu? Może wysadzi organizację?
Pozdrawiam, buziaki ;3
Haha wiesz ja tego z Ryuu nie planowałam. Samo wyszło w trakcie pisania xD
UsuńHyhyhyhy, Ryuu, ani mi przez myśl nie przeszło, że on może być... no. Zaskoczyłaś mnie <3333
OdpowiedzUsuńSshu, biedak. Przytuliłabym go. Chociaż, on pewnie wolałby Kasumi. I fajnie, że się przyznał, że ją kocha <3
No i się wyjaśniło, czemu Tomoe i Mayu się nie lubią. No bo z Mayu prawdziwa suka jest, jak to ładnie Koji ujął <3
A więc pozdrawiam i czekam na next :*
No i już jasne, czemu Tomoe nie lubi się z Mayu. Szczerze, to też bym jej nie lubiła po czymś takim xD A Koji szczerze walnął, co myśli xd No, nie spodziewałam się tego po nim... xd
OdpowiedzUsuńNaruto nie wie, co zrobić, Sasuke nie wie, co zrobić, nikt nie wie, co zrobić! xd Pewno ktoś pójdzie za dzieciakami, a inni zostaną i poczekają na ANBU... Albo wszyscy zostaną xd
A potem Sshu... Szkoda chłopaka :c Niech porwie Kas i ucieknie! A potem stanie po drugiej stronie barykady! Tak, to dobra perspektywa xD A tak na serio, to jestem ciekawa, co zrobi xd
Ryuu... No, normalnie to bym nie skomentowała wątku tego typu, ale... rozśmieszyłaś mnie xDD W szczególności ta pobudka xd Lol, plama na gaciach i się drze xD Musieli mieć niezły ubaw z nich, ot co xD A potem Koji... Ma chłopak szanse u Mayu coraz większe :D I niech tak zostanie - lubię go *-* xd A'propos Kojiego... To tak sobie myślę, czy on nie powinien mieć na nazwisko Sabaku, a nie Yamanaka?
No, ale mniejsza xd
Rozdział, jak zwykle, zarąbisty :D Czekam na następny i życzę weny (wiem, że ci się przyda xD) ;3
Przecież on od Saia i Ino, a nie Kankurou xD
UsuńNo w końcu znalazłam czas :D Oczywiści zarąbisty rozdział - tyle się dzieję łał ;D Lubię sposób w jaki piszesz, nikogo nie chcesz pomijać, każda scena jest jakaś kluczowa - podoba mi się ;D
OdpowiedzUsuńNo, no widzę, że Koji wykorzystuję wyprawę na zbliżenie się do Mayu, przykre, że trochę spacza mu się jej obraz, ale lepiej by od razu wiedział, że jest suką xD zresztą z tego co widzę jego długi język jest dla niego korzyścią xD No cóż, jest za fajny na Mayu, ale niech mu będzie xD
Naruto, jako kochający ojciec - jak mi się ten obraz podoba xD potem jak pozostali wbili do niego do domu to kurde szok ;D Nie wiem czemu, teraz w twoim opowiadaniu widzę Sasuke jako wrażliwą ciotę xD taki miękki tatuś xD
No nie, Sshu musiał dość głęboko przeżyć te prawdę o śmierci matki :( Ale Deidara jest u ciebie dupkiem :P znaczy no, w tej organizacji to jedynie go wykorzystują, smutne :( mam nadzieję, że Kasumi go pocieszy ^^
No i powrót do nowego pokolenia - Ryuu i Sinji powalają xD Ryuu w dodatku pociąga do gejowskich zachowań xD aż sobie wyobraziłam minę Sasuke na ów wiadomość xD ale padłam na plamie na spodniach ahahahah xD Pomysłowe xD
I Koji znalazł Kasumi, no proszę i dostał w zamian przytulaska, jakież to urocze ;D No tol teraz poczną ją odbijać ;D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;D
Życzę weny i pozdrawiam ^^
A Mayu to suka, wielka wielka suka. Wyjawić sekret przyjaciółki? No jak tak można? I jeszcze później zniszczyć tej samej przyjaciółce ludzką marionetkę ( no zwierzęcą ). Nie lubie jej. Nie wiem co widzi w niej Koji naprawdę nie wiem. Co z tego że ma kobiece kształty itd.? To suka przez duże S. Może Tomoe ją otruje? Oczyściła by świat z tworów Sakuro-podobnych.
OdpowiedzUsuńHmm a Tomoe? Bardzo ją lubię. Może spiknij ją z Sasorim? Na pewno by się dogadali, i poznałaby Sztuki Marionetek o których wie tylko on :D Pewnie była by baardzo szczęśliwa że ma okazję poznać Mistrza Marionetek, Postrach marionetkarzy Suny bla bla bbla.
Naruto opiekuńczy ojciec... Może wyruszy po Kasumi razem z ekipą. Reaktywacja Drużyny 7 i 8 xD Rodzice się martwią o dzieci a sami lepsi nie byli w ich wieku.
Ale Kurama najlepszy szczery do bólu. Lubie go * przypomina sobie dzieło Domi, i się tarza ze śmiechu *
Sshu dowiedział się prawdy... Czekałam na to. Pewnie czuje się zawiedziony, zły, rozgoryczony, okłamany, zirytowany, i oczywiście wściekły. Jestem za wysadzeniem organizacji XD
Hidan ty byś zaufania psa nie zdobył, a co dopiero człowieka! Deidara już prędzej. No chyba że by wszystkich wysadził.
Ryuu... Wiedziałam że z dziećmi SasUKE musi być coś nie tak !! Podoba mu się Shinji, jak słodko. Marne ma u niego szanse chłopak. Ale i tak wierze ze Hyuga walnie się w głowę i zmieni preferencje XD... A ta plama na spodniach bardzo... Dwuznaczna. Może niech Ryuu pozna wujka jak dotrą do Aka? Mina Itachiego że to syn jego brata - bezcenna.
Koji znalazłeś Kas! Zyskał tym oto bohaterskim wyczynem w oczach Mayu... Aż go przytuliła. Może bedzię romans? Oczami wyobraźni widzę małe Kojiątka i Mayątką które biegają po posiadłości Uchihów.
Zajebisty rozdzialik. Super by było gdybyś zrobiła z Sasuke jeszcze większą ciotę.
Czekam na następny :D
Weny życzę ^^
Dawno nie czytałam tak porządnie wykonanego opowiadania :) i nowe postacie, całkiem ciekawie przedstawione, prawdziwe, nieprzerysowane :) podoba mi się krótko mówiąc:D ale gdyby mi chłopak powiedział, że zachowałam się jak suka, to chyba bym się spaliła ze wstydu mimo wszystko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Informuję o tym, iż Twój blog został oceniony. Zapraszam do zapoznania się z oceną: http://ocenialnia-narutowska.blogspot.com/2013/06/ocena-tsuki.html :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zochan :3
O kurna, Ryuu XDD Beka z typa.
OdpowiedzUsuńZaczynam wielbić Mayu coraz bardziej i bardziej, czytając o niej w "Bohaterowie" myślałam, że będzie tą złą, a tu miłe zaskoczenie :)
Biedny Sshu ;_; Chodź do Rabbi, ona cię pocieszy... :>