Anayanna- Kiedys chyba wspominałam... Jakoś na początku. Kas ma być kartą przetargową. Aka chce Kyuubiego ;>
Biedny Saso, znowu dostanie lanie od It xD
Ej ludki, żeby było jasne. Nie licznie na więcej, niż 20 rozdziałów. Ja już nie będę pisać tasiemców, bo to zbyt męczące jak dla mnie.
Uchihów dedykuję laskom z Akasiów, bo jesteście zajebiste i chuj!
***
Biedny Saso, znowu dostanie lanie od It xD
Ej ludki, żeby było jasne. Nie licznie na więcej, niż 20 rozdziałów. Ja już nie będę pisać tasiemców, bo to zbyt męczące jak dla mnie.
Uchihów dedykuję laskom z Akasiów, bo jesteście zajebiste i chuj!
***
Szczęk zamka
przedarł się przez ciszę, zastąpiony po chwili odgłosem otwierania ciężkich,
metalowych drzwi. Sasori wepchnął dziewczynę do środka celi. Kasumi upadła na
kolana. Zerknęła za siebie, natrafiając na szyderczy uśmieszek.
Mężczyzna podszedł do niej i chwycił za ramię, podciągając brutalnie do góry. Ujął w jedną dłoń jej nadgarstek, drugą sięgając po grube kajdany. Podpiął je do nadgarstków dziewczyny.
– Będą hamować twoją chakrę, wiec nie próbuj sztuczek. Inaczej cię zabiją. To jeden z moich lepszych tworów. – mruknął i wycofał się z celi, by zostawić Kasumi samą sobie. Poruszyła rękoma i stwierdziła, że łańcuchy są strasznie krótkie… Na tyle krótkie, żeby zmuszać więźnia do stania i rozkładania rąk na boki.
Jak lalka, przemknęło jej przez myśl.
Mężczyzna podszedł do niej i chwycił za ramię, podciągając brutalnie do góry. Ujął w jedną dłoń jej nadgarstek, drugą sięgając po grube kajdany. Podpiął je do nadgarstków dziewczyny.
– Będą hamować twoją chakrę, wiec nie próbuj sztuczek. Inaczej cię zabiją. To jeden z moich lepszych tworów. – mruknął i wycofał się z celi, by zostawić Kasumi samą sobie. Poruszyła rękoma i stwierdziła, że łańcuchy są strasznie krótkie… Na tyle krótkie, żeby zmuszać więźnia do stania i rozkładania rąk na boki.
Jak lalka, przemknęło jej przez myśl.
Stał przed potężnym biurkiem, a za nim, oparty o ścianę czekał jego
ojciec. Uniósł wzrok w górę, natrafiając na zadowolone spojrzenie Lidera.
Mężczyzna uśmiechał się złośliwie, opierając brodę na splecionych dłoniach.
– Już myślałem, że nas wystawisz szczeniaku. Ale to najwyraźniej była część planu. Gratuluję, Sshu. – drgnął nieznacznie. Pain po raz pierwszy od 11 lat, odkąd ojciec przyprowadził go do tego miejsca, zwrócił się do niego po imieniu. – Możecie odejść. – Skinął głową na drzwi, kończąc tym samym rozmowę. Deidara wyszedł pierwszy, nie czekając na niego. Chłopak powoli odwrócił się i również opuścił gabinet. Skierował się do piwnicy, gdzie mieściły się lochy. Schodził wolno krętymi schodami. Chłód nieprzyjemnie drażnił skórę odkrytych ramion i torsu, a w powietrzu unosił się specyficzny zapach wilgoci. Stanął w końcu na samym dole. Przed nim rozpościerało się okrągłe pomieszczenie z rzędem metalowych drzwi. Pamiętał, jak kiedyś nie mógł spać w nocy. Krzyki i jęki dobiegające stąd nie pozwalały mu na choćby krótką drzemkę. Do rana przesiedział skulony pod kołdrą. Nienawidził tego miejsca.
Sztywno skierował się do środkowych wrót. Przystanął przed nimi i zajrzał do celi przez małe okienko. Na środku dostrzegł zacienioną postać dziewczyny. Stała z opuszczoną głową, unosząc ręce do góry. Do szczupłych nadgarstków przytroczone były potężne kajdany z czarnego metalu. Sshu przełknął cicho ślinę. Chciał ją chronić, a tylko wpakował ją w cały ten syf.
– Kasumi. – usłyszał czyjś szept. Nie, to jego… Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała prosto na niego. Z jej oczu biła pustka i obojętność, z jakimi się do tej pory jeszcze nie spotkał. Nie licząc Sasoriego. – Kas… Przepraszam. – wydukał i wyśmiał w myślach sam siebie. Jasne. Bo zwykłe przepraszam załatwi sprawę. – Obiecuję ci, że nie dam zrobić ci krzywdy, słyszysz? Ja…
– Nie. – przerwała mu. Zamilkł. – Nie. – powtórzyła. – To przecież nie twoja wina, tylko moja. To ja byłam na tyle głupia, żeby ci zaufać. – zaśmiała się gorzko. – Idź już, Sshu. Będziesz miał kłopoty, jeśli cię tu znajdą. – mruknęła cicho, odwracając od niego wzrok.
Przez chwilę spoglądał na nią w milczeniu, a potem zrobił to, co chciała. Zmusił nogi do poruszenia się i skierował się z powrotem na górę. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w wilgotne schody. Od wody gromadzącej się w spękaniach odbijało się światło, wpadające przez szczelinę pomiędzy ścianą, a drzwiami prowadzącymi na główny korytarz.
Dziewczyna ponownie zerknęła w kierunku schodów, gdzie przed chwilą zniknął blondyn. Znowu spuściła głowę, jej włosy bezwładnie zwieszały się w dół, drgając od byle ruchu. Zacisnęła zęby i powieki, z trudem hamując płacz.
Sinji wiedział. Dlatego nie chciał mnie puścić.
– Już myślałem, że nas wystawisz szczeniaku. Ale to najwyraźniej była część planu. Gratuluję, Sshu. – drgnął nieznacznie. Pain po raz pierwszy od 11 lat, odkąd ojciec przyprowadził go do tego miejsca, zwrócił się do niego po imieniu. – Możecie odejść. – Skinął głową na drzwi, kończąc tym samym rozmowę. Deidara wyszedł pierwszy, nie czekając na niego. Chłopak powoli odwrócił się i również opuścił gabinet. Skierował się do piwnicy, gdzie mieściły się lochy. Schodził wolno krętymi schodami. Chłód nieprzyjemnie drażnił skórę odkrytych ramion i torsu, a w powietrzu unosił się specyficzny zapach wilgoci. Stanął w końcu na samym dole. Przed nim rozpościerało się okrągłe pomieszczenie z rzędem metalowych drzwi. Pamiętał, jak kiedyś nie mógł spać w nocy. Krzyki i jęki dobiegające stąd nie pozwalały mu na choćby krótką drzemkę. Do rana przesiedział skulony pod kołdrą. Nienawidził tego miejsca.
Sztywno skierował się do środkowych wrót. Przystanął przed nimi i zajrzał do celi przez małe okienko. Na środku dostrzegł zacienioną postać dziewczyny. Stała z opuszczoną głową, unosząc ręce do góry. Do szczupłych nadgarstków przytroczone były potężne kajdany z czarnego metalu. Sshu przełknął cicho ślinę. Chciał ją chronić, a tylko wpakował ją w cały ten syf.
– Kasumi. – usłyszał czyjś szept. Nie, to jego… Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała prosto na niego. Z jej oczu biła pustka i obojętność, z jakimi się do tej pory jeszcze nie spotkał. Nie licząc Sasoriego. – Kas… Przepraszam. – wydukał i wyśmiał w myślach sam siebie. Jasne. Bo zwykłe przepraszam załatwi sprawę. – Obiecuję ci, że nie dam zrobić ci krzywdy, słyszysz? Ja…
– Nie. – przerwała mu. Zamilkł. – Nie. – powtórzyła. – To przecież nie twoja wina, tylko moja. To ja byłam na tyle głupia, żeby ci zaufać. – zaśmiała się gorzko. – Idź już, Sshu. Będziesz miał kłopoty, jeśli cię tu znajdą. – mruknęła cicho, odwracając od niego wzrok.
Przez chwilę spoglądał na nią w milczeniu, a potem zrobił to, co chciała. Zmusił nogi do poruszenia się i skierował się z powrotem na górę. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w wilgotne schody. Od wody gromadzącej się w spękaniach odbijało się światło, wpadające przez szczelinę pomiędzy ścianą, a drzwiami prowadzącymi na główny korytarz.
Dziewczyna ponownie zerknęła w kierunku schodów, gdzie przed chwilą zniknął blondyn. Znowu spuściła głowę, jej włosy bezwładnie zwieszały się w dół, drgając od byle ruchu. Zacisnęła zęby i powieki, z trudem hamując płacz.
Sinji wiedział. Dlatego nie chciał mnie puścić.
***
Ryuu wszedł do
jadalni. Wszyscy już tam siedzieli, czekając na niego. Ruszył do stołu, po
drodze mierząc się z Mayu nienawistnymi spojrzeniami. Usiadł na krześle,
na przeciwko siostry, wciąż nie spuszczając z niej wzroku.
Sakura wymieniła z mężem zaniepokojone spojrzenia i postanowiła rozładować nieco atmosferę.
– Więc… Ryuu masz dziewczynę? – zaczęła niby od niechcenia, chwytając pałeczkami sushi.
– Nie mamo nie ma…
– Jest samowystarczalny. – prychnęła Mayu, posyłając bratu szyderczy uśmieszek. Zgromił ją wzrokiem, jednak nie odpowiedział. Przecież nie będzie marnować czasu na tę idiotkę.
– Mayu nie mów tak o bracie. – poprosiła ją kobieta. – A ty? Masz jakiegoś chłopaka? – po chwili znowu się do niej zwróciła.
– Nie mamo, ja…
– Ona ma kilku na raz. – odgryzł się brunet.
– Jak to kilku na raz?
– Nie słuchaj go, to idiota. Mówił wam, jak wystawił Kasumi?
– Wystawiłeś Kasumi!? – krzyknęli jednocześnie Sasuke i Sakura, przenosząc niedowierzające spojrzenie na syna. – Ryuu! To przecież taka miła dziewczyna! – jęknęła kobieta.
– A ona mówiła wam, że spaaaaauuu! – zawył, gdy dziewczyna kopnęła go pod stołem w nogę. – Idiotko!
– Nie pyskuj głupku! Jestem starsza!
– O cholerne dwie minuty, też mi coś!
– Ale zawsze! – prychnęła dumnie.
– Jędza.
– Dupek.
– Wywłoka.
– Cnotka.
– Lamuska.
– Frajer.
– Dość! – ryknął w końcu Sasuke. Mayu i Ryuu znieruchomieli nachyleni nad stołem, z pałeczkami w dłoniach wymierzonymi w siebie nawzajem. – Co jest z wami?!
– T-To jego wi-winaa… – Mayu zaczęła nieoczekiwanie pochlipywać. – On jest dla mnie niedobryyyy… Ciągle na mnie krzyyyczyyy… – Ukryła twarz w dłoniach. Jej ramiona drżały od udawanego płaczu. Chłopak wywrócił oczami. Akurat się na to nabiorą. Ona jest jeszcze większą idiotka, niż wygląda…
– Ryuu… – Mężczyzna zwrócił się do syna. Czarnowłosy wytrzeszczył na niego oczy. No bez jaj, że ojciec wierzy w tą szopkę! Przecież głupi by się domyślił, że ona wciska im kit!
– Ale tato! Nie widzisz, że ona udaje?!
– Nie da się aż tak dobrze udawać! Ryuu w tej chwili do pokoju! Dzisiaj idziesz spać bez kolacji! A od jutra pomagasz Hinacie w Akademii!
– Tato!
– Już!
Podniósł się, zaciskając usta w wąską kreskę. Zanim odwrócił się od stołu, pochwycił jeszcze kpiące spojrzenie siostry, zerkającej na niego spomiędzy palców dłoni. Rodzice popędzili go wzrokiem, odwracając się w jego kierunku. Wtedy też Mayu wyprostowała się i pomachała mu, posyłając jednocześnie słodki uśmieszek. W momencie, gdy Sakura z ciężkim westchnięciem obróciła się przodem do stołu, szybko zaczęła „wycierać” oczy z łez i teatralnie pociągać nosem.
– No już kochanie, nie płacz. Wiesz jacy są chłopcy… – Pogładziła córkę po policzku. – Twój ojciec był taki sam..
– E-Ej! – oburzył się Sasuke. Sakura i Mayu parsknęły śmiechem, widząc jego obrażoną minę. Uchiha wywrócił oczami. – Baby… – burknął pod nosem. Na widok miażdżącego spojrzenia żony, uśmiechnął się przepraszająco i wbił wzrok w talerz.
Sakura wymieniła z mężem zaniepokojone spojrzenia i postanowiła rozładować nieco atmosferę.
– Więc… Ryuu masz dziewczynę? – zaczęła niby od niechcenia, chwytając pałeczkami sushi.
– Nie mamo nie ma…
– Jest samowystarczalny. – prychnęła Mayu, posyłając bratu szyderczy uśmieszek. Zgromił ją wzrokiem, jednak nie odpowiedział. Przecież nie będzie marnować czasu na tę idiotkę.
– Mayu nie mów tak o bracie. – poprosiła ją kobieta. – A ty? Masz jakiegoś chłopaka? – po chwili znowu się do niej zwróciła.
– Nie mamo, ja…
– Ona ma kilku na raz. – odgryzł się brunet.
– Jak to kilku na raz?
– Nie słuchaj go, to idiota. Mówił wam, jak wystawił Kasumi?
– Wystawiłeś Kasumi!? – krzyknęli jednocześnie Sasuke i Sakura, przenosząc niedowierzające spojrzenie na syna. – Ryuu! To przecież taka miła dziewczyna! – jęknęła kobieta.
– A ona mówiła wam, że spaaaaauuu! – zawył, gdy dziewczyna kopnęła go pod stołem w nogę. – Idiotko!
– Nie pyskuj głupku! Jestem starsza!
– O cholerne dwie minuty, też mi coś!
– Ale zawsze! – prychnęła dumnie.
– Jędza.
– Dupek.
– Wywłoka.
– Cnotka.
– Lamuska.
– Frajer.
– Dość! – ryknął w końcu Sasuke. Mayu i Ryuu znieruchomieli nachyleni nad stołem, z pałeczkami w dłoniach wymierzonymi w siebie nawzajem. – Co jest z wami?!
– T-To jego wi-winaa… – Mayu zaczęła nieoczekiwanie pochlipywać. – On jest dla mnie niedobryyyy… Ciągle na mnie krzyyyczyyy… – Ukryła twarz w dłoniach. Jej ramiona drżały od udawanego płaczu. Chłopak wywrócił oczami. Akurat się na to nabiorą. Ona jest jeszcze większą idiotka, niż wygląda…
– Ryuu… – Mężczyzna zwrócił się do syna. Czarnowłosy wytrzeszczył na niego oczy. No bez jaj, że ojciec wierzy w tą szopkę! Przecież głupi by się domyślił, że ona wciska im kit!
– Ale tato! Nie widzisz, że ona udaje?!
– Nie da się aż tak dobrze udawać! Ryuu w tej chwili do pokoju! Dzisiaj idziesz spać bez kolacji! A od jutra pomagasz Hinacie w Akademii!
– Tato!
– Już!
Podniósł się, zaciskając usta w wąską kreskę. Zanim odwrócił się od stołu, pochwycił jeszcze kpiące spojrzenie siostry, zerkającej na niego spomiędzy palców dłoni. Rodzice popędzili go wzrokiem, odwracając się w jego kierunku. Wtedy też Mayu wyprostowała się i pomachała mu, posyłając jednocześnie słodki uśmieszek. W momencie, gdy Sakura z ciężkim westchnięciem obróciła się przodem do stołu, szybko zaczęła „wycierać” oczy z łez i teatralnie pociągać nosem.
– No już kochanie, nie płacz. Wiesz jacy są chłopcy… – Pogładziła córkę po policzku. – Twój ojciec był taki sam..
– E-Ej! – oburzył się Sasuke. Sakura i Mayu parsknęły śmiechem, widząc jego obrażoną minę. Uchiha wywrócił oczami. – Baby… – burknął pod nosem. Na widok miażdżącego spojrzenia żony, uśmiechnął się przepraszająco i wbił wzrok w talerz.
Ryuu
podniósł wzrok znad książki, kiedy usłyszał otwierające się drzwi pokoju.
Śledził podejrzliwie kroki ojca. Kiedy ten zatrzymał się przy łóżku i usiadł
obok chłopaka, posłał mu nieufne spojrzenie.
– Co tam? – zagadnął mężczyzna, zerkając na niego.
– W porządku…?
– Pogadamy?
– O czym niby? – mruknął, wracając do lektury.
– Ryuu… Masz 17 lat, dziewczyny za tobą szaleją… Jak za mną kiedyś, heheh... – zaśmiał się głupkowato Sasuke. Po chwili odchrząknął jednak, wracając do poważnego tonu. – My-Myślę, że powinniśmy porozmawiać o... No wiesz, jak ojciec i syn...
Czarnowłosy zmarszczył brwi, przerywając czytanie. Niby o czym mają rozmawiać? I o co mu chodzi? Co z tą całą gadką o dziewczynach…? Bo on chyba nie chce…
– Oooo nieee... O nie, nie, nie, nie! – poderwał się do siadu, rzucając mężczyźnie niedowierzające spojrzenie. – Chyba sobie żartujesz!
– No bo… Bo Mayu mówiła…
– Mayu mówiła!? – ryknął. – Gdzie ta mała łajza!? – Gwałtownie podniósł się na nogi i ruszył do drzwi. Sasuke złapał go za ramię, zatrzymując w pół kroku.
– Więc nie musimy o tym rozmawiać?
― Nie, nie musimy! Wiem jak… Jak to działa!
– Uuuufff… – jęknął granatowo włosy i z ulgą opadł z powrotem na łóżko. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Siadaj tu! – poklepał miejsce obok siebie i uśmiechnął się szeroko do syna. Ryuu wzdrygnął się nieznacznie, ale posłusznie usiadł obok ojca. – To co? Żadna ci nie wpadła w oko? – Sasuke mrugnął do niego porozumiewawcza i zaczął trącać łokciem w bok. Żyłka na skroni chłopaka niebezpiecznie zapulsowała, jednak nie dał nic po sobie poznać.
– Uważaj, bo ci powiem. – burknął.
– Oooo! A która?!
– Hmpfh… – prychnął cicho.
– Hej! Porozmawiaj ze mną! Nooo! Jak ojciec z synem! – Sasuke rozłożył ręce na boki i spojrzał na niego błagalnie. – Porozmawiaj za tatą, Ryuu!
Czarnowłosy wpatrywał się w niego z niedowierzaniem pomieszanym z odrobiną nieufności i szczyptą zdegustowania. I gdzie jest cholera ten sławny Sasuke Uchiha? Ten oziębły drań, którego siłą musieli zawracać do wioski, hę?
– Co tam? – zagadnął mężczyzna, zerkając na niego.
– W porządku…?
– Pogadamy?
– O czym niby? – mruknął, wracając do lektury.
– Ryuu… Masz 17 lat, dziewczyny za tobą szaleją… Jak za mną kiedyś, heheh... – zaśmiał się głupkowato Sasuke. Po chwili odchrząknął jednak, wracając do poważnego tonu. – My-Myślę, że powinniśmy porozmawiać o... No wiesz, jak ojciec i syn...
Czarnowłosy zmarszczył brwi, przerywając czytanie. Niby o czym mają rozmawiać? I o co mu chodzi? Co z tą całą gadką o dziewczynach…? Bo on chyba nie chce…
– Oooo nieee... O nie, nie, nie, nie! – poderwał się do siadu, rzucając mężczyźnie niedowierzające spojrzenie. – Chyba sobie żartujesz!
– No bo… Bo Mayu mówiła…
– Mayu mówiła!? – ryknął. – Gdzie ta mała łajza!? – Gwałtownie podniósł się na nogi i ruszył do drzwi. Sasuke złapał go za ramię, zatrzymując w pół kroku.
– Więc nie musimy o tym rozmawiać?
― Nie, nie musimy! Wiem jak… Jak to działa!
– Uuuufff… – jęknął granatowo włosy i z ulgą opadł z powrotem na łóżko. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Siadaj tu! – poklepał miejsce obok siebie i uśmiechnął się szeroko do syna. Ryuu wzdrygnął się nieznacznie, ale posłusznie usiadł obok ojca. – To co? Żadna ci nie wpadła w oko? – Sasuke mrugnął do niego porozumiewawcza i zaczął trącać łokciem w bok. Żyłka na skroni chłopaka niebezpiecznie zapulsowała, jednak nie dał nic po sobie poznać.
– Uważaj, bo ci powiem. – burknął.
– Oooo! A która?!
– Hmpfh… – prychnął cicho.
– Hej! Porozmawiaj ze mną! Nooo! Jak ojciec z synem! – Sasuke rozłożył ręce na boki i spojrzał na niego błagalnie. – Porozmawiaj za tatą, Ryuu!
Czarnowłosy wpatrywał się w niego z niedowierzaniem pomieszanym z odrobiną nieufności i szczyptą zdegustowania. I gdzie jest cholera ten sławny Sasuke Uchiha? Ten oziębły drań, którego siłą musieli zawracać do wioski, hę?
***
– Co?! – wrzasnął Naruto, kiedy Sinji opowiedział mu o Sshu. Teraz, gdy
chłopak uświadomił go o swoim odkryciu, zaczynał dostrzegać podobieństwo między
ojcem, a synem. Że też był taki głupi i ślepy! Jak mógł tego nie zauważyć?! –
Wezwij ANBU! – zwrócił się do Konohamaru.
– Większość jest na patrolu, wrócą dopiero…
– Wezwij ANBU! – ryknął. – Nie obchodzi mnie, gdzie są, ani co robią! Mają tu być za 10 minut! – Sarutobi skinął nieznacznie głową i zniknął w obłokach dymu.
Blondyn ukrył twarz w dłoniach. Prawdopodobieństwo, że Kasumi jest teraz w rękach Akatsuki, było ogromne. Co z niego za ojciec? Powinien ją chronić…
– Wujku?
– Sinji, co ja mam zrobić? – jęknął. Oddychał płytko, przełykając co chwila ślinę. – Co ja mam teraz, cholera zrobić?
Ich uwagę zwróciły postacie, pojawiające się jedna po drugiej w gabinecie. Po kilku minutach znajdowała się tam około 20 osobowa grupa.
– Hokage-sama. – ukłoniła się brązowowłosa kobieta z maską psa. – Wzywałeś.
– Tak. W tej chwili macie udać się na zwiady. Musicie za wszelką cenę znaleźć kryjówkę Akatsuki. Liczy się każda minuta. Rozejść się! – streścił pokrótce. Ninja skinęli głowami i ponownie zniknęli. Naruto podniósł się sztywno, dłonie drżały mu ze zdenerwowania. – Konohamaru, zastąpisz mnie.
– Hokage-sama... Nie możesz…
– Chodzi o moją córkę! Nie mów mi co mogę, a czego nie! – Rzucił płaszcz Hokage na sofę i wyszedł z gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi.
– Większość jest na patrolu, wrócą dopiero…
– Wezwij ANBU! – ryknął. – Nie obchodzi mnie, gdzie są, ani co robią! Mają tu być za 10 minut! – Sarutobi skinął nieznacznie głową i zniknął w obłokach dymu.
Blondyn ukrył twarz w dłoniach. Prawdopodobieństwo, że Kasumi jest teraz w rękach Akatsuki, było ogromne. Co z niego za ojciec? Powinien ją chronić…
– Wujku?
– Sinji, co ja mam zrobić? – jęknął. Oddychał płytko, przełykając co chwila ślinę. – Co ja mam teraz, cholera zrobić?
Ich uwagę zwróciły postacie, pojawiające się jedna po drugiej w gabinecie. Po kilku minutach znajdowała się tam około 20 osobowa grupa.
– Hokage-sama. – ukłoniła się brązowowłosa kobieta z maską psa. – Wzywałeś.
– Tak. W tej chwili macie udać się na zwiady. Musicie za wszelką cenę znaleźć kryjówkę Akatsuki. Liczy się każda minuta. Rozejść się! – streścił pokrótce. Ninja skinęli głowami i ponownie zniknęli. Naruto podniósł się sztywno, dłonie drżały mu ze zdenerwowania. – Konohamaru, zastąpisz mnie.
– Hokage-sama... Nie możesz…
– Chodzi o moją córkę! Nie mów mi co mogę, a czego nie! – Rzucił płaszcz Hokage na sofę i wyszedł z gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Mayu leżała zamyślona na łóżku. Zastanawiała się, jak idzie Kasumi. Od
Sinjiego słyszała tylko, że idzie szukać Sshu. Uśmiechnęła się lekko. Od
początku wiedziała, co się święci. To było widać gołym okiem. Nawet o Ryuu nie
gadała tyle co zawsze. W sumie, to prawie w ogóle. Ograniczała się jedynie do
„co tam u Ryuu”, lub czegoś w tym stylu.
Jej uwagę zwrócił trzask drzwi i podniesione głosy. Rozpoznawała ojca, matkę i.. Wujka Naruto? Podniosła się szybko i wyszła z pokoju. Gdy była an schodach zaczęła rozpoznawać poszczególne słowa. Coś o Kasumi, o Sshu, o Akatsuki… Przyśpieszyła, kierując się do salonu. W przejściu wpadła na brata. Oczekiwała jakiejś kąśliwej uwagi, jednak on milczał. Spojrzał tylko na nią nieodgadnionym, jakby odrobinę przerażonym wzrokiem. Wsunęła się do pomieszczenia i pierwsze co usłyszała, to:
– Akatsuki dorwało Kasumi. – Naruto stał oparty o parapet, przodem do szyby. W pokoju zapanowała cisza. Mayu otwierała szeroko oczy, wpatrując się w blondyna.
– J- Jak… – wymsknęło jej się, nim zdążyła ugryźć się w język. Namikaze obrócił się powoli w jej stronę.
– Sshu jest synem Deidary. – warknął. – Sasuke, pomóż mi. – zwrócił się do granatowo włosego, nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć. Mężczyzna przytaknął bez słowa i wyszedł z salonu. Prawdopodobnie do tego pokoju. Nigdy nie pozwalał im tam wchodzić. Ani jej, ani Ryuu. Nawet matka rzadko kiedy tam zaglądała.
– Idę z wami. – odezwał się nagle chłopak. Dziewczyna spojrzała na brata z niedowierzaniem, a potem poszła w jego ślady.
– Ja też!
– Nie. – zaprotestował Naruto. – Nigdzie się stad nie ruszacie, to zbyt niebezpieczne!
– To moja przyjaciółka! – syknęła Mayu, podchodząc do niego bliżej. Jakoś mało ją obchodziło, że jest starszy, dużo wyższy rangą, a matka słyszy każde jej słowo. – Mam gdzieś to, że jesteś Hokage i mi zabronisz. Nie mam zamiaru siedzieć na dupie i czekać, podczas gdy Kas jest zdana na łaskę Akatsuki! – zwracała się do niego per ‘Ty’, ale co z tego? Sakura otworzyła oczy szerzej.
– Mayu, dziecko! Trochę szacunku, to Hokage! – jęknęła. – Naruto przepraszam cię za nią…
– W porządku. – przerwał. – W sumie, to cieszę się, że Kasumi ma takich przyjaciół… – Zamyślił się na chwilę, a potem uśmiechnął nieznacznie. – Co nie zmienia faktu, że zostajecie tutaj. – Momentalnie spoważniał, odsuwając od siebie dziewczynę. Zerknęła na dłonie spoczywające na jej ramionach, a potem przeniosła spojrzenie na twarz ich właściciela. Błękitne oczy wpatrywały się w nią pewnie i delikatnie zarazem. – Nie mogę pozwolić, by i wam się coś stało. Zrozum Mayu. Macie tu zostać. To rozkaz Hokage. – uciął i wyminął ją, kierując się do drzwi. Różowo włosa ruszyła za nim. Widziała, jak mówi coś do jej ojca, na którego natknął się w korytarzu, a potem wychodzi z domu. Zmięła w ustach przekleństwo. Nim Sakura, lub Sasuke zdążyli coś powiedzieć, wbiegła na górę, do swojego pokoju.
Jej uwagę zwrócił trzask drzwi i podniesione głosy. Rozpoznawała ojca, matkę i.. Wujka Naruto? Podniosła się szybko i wyszła z pokoju. Gdy była an schodach zaczęła rozpoznawać poszczególne słowa. Coś o Kasumi, o Sshu, o Akatsuki… Przyśpieszyła, kierując się do salonu. W przejściu wpadła na brata. Oczekiwała jakiejś kąśliwej uwagi, jednak on milczał. Spojrzał tylko na nią nieodgadnionym, jakby odrobinę przerażonym wzrokiem. Wsunęła się do pomieszczenia i pierwsze co usłyszała, to:
– Akatsuki dorwało Kasumi. – Naruto stał oparty o parapet, przodem do szyby. W pokoju zapanowała cisza. Mayu otwierała szeroko oczy, wpatrując się w blondyna.
– J- Jak… – wymsknęło jej się, nim zdążyła ugryźć się w język. Namikaze obrócił się powoli w jej stronę.
– Sshu jest synem Deidary. – warknął. – Sasuke, pomóż mi. – zwrócił się do granatowo włosego, nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć. Mężczyzna przytaknął bez słowa i wyszedł z salonu. Prawdopodobnie do tego pokoju. Nigdy nie pozwalał im tam wchodzić. Ani jej, ani Ryuu. Nawet matka rzadko kiedy tam zaglądała.
– Idę z wami. – odezwał się nagle chłopak. Dziewczyna spojrzała na brata z niedowierzaniem, a potem poszła w jego ślady.
– Ja też!
– Nie. – zaprotestował Naruto. – Nigdzie się stad nie ruszacie, to zbyt niebezpieczne!
– To moja przyjaciółka! – syknęła Mayu, podchodząc do niego bliżej. Jakoś mało ją obchodziło, że jest starszy, dużo wyższy rangą, a matka słyszy każde jej słowo. – Mam gdzieś to, że jesteś Hokage i mi zabronisz. Nie mam zamiaru siedzieć na dupie i czekać, podczas gdy Kas jest zdana na łaskę Akatsuki! – zwracała się do niego per ‘Ty’, ale co z tego? Sakura otworzyła oczy szerzej.
– Mayu, dziecko! Trochę szacunku, to Hokage! – jęknęła. – Naruto przepraszam cię za nią…
– W porządku. – przerwał. – W sumie, to cieszę się, że Kasumi ma takich przyjaciół… – Zamyślił się na chwilę, a potem uśmiechnął nieznacznie. – Co nie zmienia faktu, że zostajecie tutaj. – Momentalnie spoważniał, odsuwając od siebie dziewczynę. Zerknęła na dłonie spoczywające na jej ramionach, a potem przeniosła spojrzenie na twarz ich właściciela. Błękitne oczy wpatrywały się w nią pewnie i delikatnie zarazem. – Nie mogę pozwolić, by i wam się coś stało. Zrozum Mayu. Macie tu zostać. To rozkaz Hokage. – uciął i wyminął ją, kierując się do drzwi. Różowo włosa ruszyła za nim. Widziała, jak mówi coś do jej ojca, na którego natknął się w korytarzu, a potem wychodzi z domu. Zmięła w ustach przekleństwo. Nim Sakura, lub Sasuke zdążyli coś powiedzieć, wbiegła na górę, do swojego pokoju.
Było już dobrze po północy. We wszystkich domach dawno pogaszono
światła, mieszkańcy Konohy spali w najlepsze. Nie licząc Mayu. Po upewnieniu
się, że rodzice są u siebie, podniosła się ostrożnie z łóżka. Na palcach
ruszyła do okna, po drodze zapinając w pasie torbę. Właśnie wspięła się na
parapet i miała skoczyć w zacienioną uliczkę, gdy usłyszała za sobą szmer.
Odwróciła się gwałtownie, napotykając na Ryuu.
– Co ty tu robisz? – mruknęła.
– Z ust mi to wyjęłaś… Wybierasz się gdzieś? – Ruszył w jej kierunku.
– Nie twój interes. – syknęła.- Wracaj do siebie. – Chciała skoczyć, ale chłopak uniemożliwił jej to, chwytając ją za ramię.
– Wiesz gdzie jej szukać?
– Nie.
– Masz w ogóle jakiś plan?
– Nie… – burknęła. Ryuu uśmiechnął się kpiąco i prychnął cicho pod nosem.
– Tak jak myślałem. – westchnął z dezaprobatą. – Chodź. – Przykucnął obok niej na parapecie. Mayu spojrzała na niego z niedowierzaniem. Dopiero teraz zobaczyła sayię z kataną przymocowaną do pleców i małą torbę przy pasie. Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i skoczył w dół.
Biegli uliczkami, w kierunku bramy głównej. Mayu milczała, wciąż nie wierząc, że on naprawdę chce jej pomóc. W oddali zauważyła grupkę postaci. Zmrużyła oczy, starając się rozpoznać jakieś szczegóły. Wielkim zaskoczeniem było dla niej stwierdzenie, że to nie kto inny, jak pozostali z jej rówieśników. Zatrzymali się z Ryuu kilka kroków przed nimi.
– Co wy tu robicie? – szepnęła cicho.
– Chyba nie sądziłaś, że puszczę cie samą? – Jej brat wywrócił oczyma. – Opieprz bym dostał. Poza tym, potrzeba nam kapitana.
– Eh? I to niby masz być ty? – Uniosła brwi i posłała mu spojrzenie pod tytułem „chyba śnisz”.
– Oczywiście, że ja. A niby kto się lepiej nadaje? Tomoe będzie strategiem… – Dziewczyny wymieniły niechętne spojrzenia, ale żadna z nich się nie odezwała. – A Sinji i Koji pomogą namierzyć ich bazę. – dokończył.
– A ja? – warknęła.
– A ty… – zamyślił się.
– A ty spróbuj nie przeszkadzać. Chociaż raz. – dokończyła za niego Nara i nie czekając na odpowiedź, ruszyła do bramy. – Idziecie? Środek zaraz przestanie działać. – Wskazała na uśpionych strażników. Wszyscy poszli w ślad za nią. Mayu była na końcu, wpatrując się w plecy czarnowłosej z nieukrywaną wściekłością.
– Co ty tu robisz? – mruknęła.
– Z ust mi to wyjęłaś… Wybierasz się gdzieś? – Ruszył w jej kierunku.
– Nie twój interes. – syknęła.- Wracaj do siebie. – Chciała skoczyć, ale chłopak uniemożliwił jej to, chwytając ją za ramię.
– Wiesz gdzie jej szukać?
– Nie.
– Masz w ogóle jakiś plan?
– Nie… – burknęła. Ryuu uśmiechnął się kpiąco i prychnął cicho pod nosem.
– Tak jak myślałem. – westchnął z dezaprobatą. – Chodź. – Przykucnął obok niej na parapecie. Mayu spojrzała na niego z niedowierzaniem. Dopiero teraz zobaczyła sayię z kataną przymocowaną do pleców i małą torbę przy pasie. Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i skoczył w dół.
Biegli uliczkami, w kierunku bramy głównej. Mayu milczała, wciąż nie wierząc, że on naprawdę chce jej pomóc. W oddali zauważyła grupkę postaci. Zmrużyła oczy, starając się rozpoznać jakieś szczegóły. Wielkim zaskoczeniem było dla niej stwierdzenie, że to nie kto inny, jak pozostali z jej rówieśników. Zatrzymali się z Ryuu kilka kroków przed nimi.
– Co wy tu robicie? – szepnęła cicho.
– Chyba nie sądziłaś, że puszczę cie samą? – Jej brat wywrócił oczyma. – Opieprz bym dostał. Poza tym, potrzeba nam kapitana.
– Eh? I to niby masz być ty? – Uniosła brwi i posłała mu spojrzenie pod tytułem „chyba śnisz”.
– Oczywiście, że ja. A niby kto się lepiej nadaje? Tomoe będzie strategiem… – Dziewczyny wymieniły niechętne spojrzenia, ale żadna z nich się nie odezwała. – A Sinji i Koji pomogą namierzyć ich bazę. – dokończył.
– A ja? – warknęła.
– A ty… – zamyślił się.
– A ty spróbuj nie przeszkadzać. Chociaż raz. – dokończyła za niego Nara i nie czekając na odpowiedź, ruszyła do bramy. – Idziecie? Środek zaraz przestanie działać. – Wskazała na uśpionych strażników. Wszyscy poszli w ślad za nią. Mayu była na końcu, wpatrując się w plecy czarnowłosej z nieukrywaną wściekłością.
Ja jestem cholernie ciekawa, dlaczego Tomoe i Mayu się tak nienawidzą. Chociaż, Mayu też bym za bardzo osobiście nie lubiła ^^
OdpowiedzUsuńI szczęśliwa rodzinka Uchihów. Sasuke się zmienił nie do poznania o.O
A Mayu to suka.
I wgl to chciałabym usłyszeć tą rozmowę Sasuke z synem... Śmiałabym się xD
Pozdrawiam i czekam na next <3
No i życzę dużo weny!!!
Tsuki... Jak mogłaś?! No pytam: Jak mogłaś?! Czemu Ryuu i Mayu są bliźniętami, a Mayu jest o niego starsza o 2 minuty? No weź... Też jestem bliźniaczką i jestem starsza o 2 minuty od brata... Dziwne... xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale co się dziwić jeśli pisze go Tsuki, a występuje tu Sshu..
Pozdrawiam pozdrowionych i nie pozdrowionych ;p
Czekam na next'a i życzę weny!
O matko, taki komplement z us... z klawiatury takiej zajebistej osoby jak Tsuki, liczy się podwójnie xD dzięki za dedyka :D :*
OdpowiedzUsuńOczywiście rozdział boski, bo inaczej nie potrafisz xD I nawet jest humor - nie ma to jak znęcanie się nad Sasuke xD To dopiero chodząca życiowa porażka xD
Ale od początku :) Jak mi się podoba ten klimat organizacji, jaki stworzyłaś ;D Władczość Pein'a, jak zawsze wymiata, do tego te lochy, kajdany - wow, czuję dreszczyk ;D No Sshu ładnie się zachował, że przyszedł, że przeprosił, że obiecał *__* Niestety Kas całą winę wzięła na siebie i ma żal do Sshu :(
Haha, kochająca rodzinka Uchiha xD nie ma to jak nadawanie na siostrę/brata, skąd ja to znam xD Ale że Sas nabrał się na łzy Mayu? No szok xD rozumiem, że Mayu to taka córeczka tatusia xD
Potem ta rozmowa ojca z synem, boże xD dobrze, że mnie rodzice nigdy nie chcieli uświadamiać - brat mi powiedział :/ Cholerka, Sasuke nagle chcę być opiekuńczym ojcem XD XD No jak tu się nie zdziwić tym żałosnym widokiem xD
No i pięknie, wyprawa nowego pokolenia na ratunek Kasumi, jakie to nostalgiczne xD No to ciekawe, jak im pójdzie ;D czy nie wymordują się nawzajem? Przeżyją Ryuu, jako kapitana? Nie zgłodnieją i nie wrócą? Zobaczymy ;D
Czekam z niecierpliwością na następny piątek :D
Życzę weny, powodzenia :D
Hm wychodzi na to, że nie czytam zbyt uważnie, co? Ewentualnie mam kiepską pamięć xD
OdpowiedzUsuńKurdeeeeeee.. cieszę się, że Sshu przeprosił Kas no, ale ta jej odpowiedź..
Myślę, że bardziej go zabolała, niż gdyby zaczęła na niego krzyczeć i robić mu wyrzuty.
Rodzina Uchiha.. no po prostu jakaś porażka xD Z Saska się taki pantoflarz zrobił, Sakura kurva świetny sposób na rozładowanie napięcia 'masz dziewczynę?' o tak, brawo xD
Rozmowa o 'pszczółkach i kwiatkach' w wykonaniu Sasuke, dlaczego ominęłaś ten punkt?! xD
A cóż to się w Ryuu nagle taki instynkt bohatera włączył? Liczy na to, że Kas padnie mu w ramiona po tym jak ją uratuje? ;__;
Ale cóż, jak odkryją, że dzieciaki uciekli na ratunek Kasumi, to nie mogą się dziwić, w końcu mają to po nich.
I w sumie coraz bardziej lubię Mayu, dobra z niej psiapsióła *.*
Pozdrawiam, buziaki ;3
Jesteś niemożliwa... Cała Tsu :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Kas ale sam się wpakowała nie ma co. Mogła posłuchać Sinji'ego. Ale nie...
A co do Sasuke i Ryuu... Kochany tatuś nagle interesuje się tym czy synek ma dziewczynę ...
No i oczywiście kochana zdzirowata Mayu, uwielbiam ją.
Życze weny i czekam na następny.
^Sakebu^
Rozmowa Sasuke i Ryuu... O JASHINIE, CO TO MIAŁO BYĆ?! Hahahaha. Tak lałam ze śmiechu, że oplułam monitor. ._____.)
OdpowiedzUsuńA Ryuu lubi Kas! A Ryuu lubi Kas! A Ryuu lubi Kas! ~~ ♪
Suuuuper. Czekam na next. FRAJERZE. :3
Nieee... On lubi... Kogoś innego... xD
UsuńSasuke... KIM JESTEŚ, CZŁOWIEKU, I CO ZROBIŁEŚ Z PRAWDZIWYM SASUKE UCHIHA, JA SIĘ PYTAM?! XDD On się pyta Ryuu o dziewczynę? I to takim tonem? Serio?! XDDD Jezu, kocham taką wersję Saska xDD Więcej takiego poproszę~ xd
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda mi Sshu... Trzeba mi tylko mieć nadzieję, że jakoś się to ułoży. Plus, że go Naruto nie wykastruje na miejscu xD Jeszcze się polubią i ich relacje teść-zięć będą idealnym przykładem dla reszty pokoleń xD
Whatever.
Jeszcze Mayu i Ryuu. Prawdziwe rodzeństwo ♥ Ich miłość jest aż namacalna xD No i mam nadzieję, że Mayu szybko spiknie się z Kojim *-* Pojawił się tylko ten jeden jedyny raz, a ja już go uwielbiam *__* I czuję napiętą atmosferę między Mayu i Tomoe xd Poleje się krew xD Ale ciekawa jestem, co się takiego wydarzyło, że aż tak się nienawidzą..? Hm.
No, w każdym razie, rozdział zarąbisty, jak zwykle zresztą i czekam na next ;3
Mwah, wreszcie dorwałam rozdział ^^
OdpowiedzUsuńI komentuję, żeby nie było, że się opierdalam, czy coś...
Sshu trochę mi szkoda, trochę nie... W sumie, chciał ją ochronić, ale zachował się jak debil, znikając bez słowa.
Sasuke mnie denerwuje nawet jako przykładny tatuś, dobry mąż, świetny człowiek itd, itp... I tak chciałabym, żeby ktoś go wysadził (ach ta sztuka), ale w sumie bez niego nie byłoby Mayu, a bez niej nie byłoby ciekawie... Bardzo ładnie pocisnęła Naruto ;D
Zasłużył, zasłużył by dostać w łeb, a nawet jeśli nie zasłużył to i tak zasłużył xD. Dziękować za dedyka jestem wzruszona * ociera łzę z policzka *Sasuke nadopiekuńczy rodzic? Gdzie ten zimny dupek? Nie, noo Twoja wersja podoba mi się o wiele bardziej niż ten padalec z anime ( przewidziałaś to xD). A kłótnia Mayu i Ryuu tak... Słodko, normalnie " miłość rośnie w okół nich, w spokojną jasną noc...". Sshu przeprosił *.* ma jakieś tam poczucie obowiązku chłopak xD. Władczy Pain zawsze spoko. A ta wyprawa ratunkowa jest jak to określiła Ush taka " nostalgiczna". Licze że Tomoe otruje Mayu, albo chociaż wleje jej jakiś kwas zamiast kosmetyków.
OdpowiedzUsuńA Ryuu kto ci się podoba hmm... Czekam aż to ujawnisz xD Naruto pewnie widzi w przyjaciołach Kas swoją dawną ekipę i pomoc Gaarze. A Sasori to jak zwykle chuj xDWg przez Sshu i Deidare popadne w Deioizm... Niech mnie ktoś ratuje :D Ogółen rozdział zaje...zajedwabisty * wcale nie chciałam powiedzieć zajebisty wcale a wcale... Dobra chciałam :P * jak zwykle czekam na nexta :)
A żal w ogóle, nie wiem nawet czemu żal, tak po prostu, napięta atmosfera. Sinji to gunwo, Ryuu też, Mayu jest fajna, co wy chcecie od niej c:
OdpowiedzUsuńAle się Sshu wjebał, ohiohi c;
ciekawe jak Kasumi uratuje ta gromadka, mam co do tego negatywne nastawienie...