Ten rozdział jest krótszy i zapewne nudniejszy, niż reszta... Pełni rolę tak jakby zapychacza. Czytajcie i komentujcie!
~Enjoy
~Enjoy
***
Nie
miał nic do Tomoe… W sumie, to gdyby miał się kumplować z jakąś dziewczyną, to
właśnie z nią. Była cicha, była spokojna, nie latała za nim, nie piszczała…
Właściwie zachowywała się tak, jakby miała go gdzieś. I to było dobre! Ale
kazać mu iść tylko z Sinjim, to
zdecydowane przegięcie!
Podazał za niczego nie świadomą dziewczyną, złorzecząc jej w myślach. No jak tak można?! Aż tak bardzo go nienawidzi?! Przecież jej nic nie zrobił! Jakby tego było mało, Mayu oczywiście nie mogła mu darować kilku uwag na ten temat. Od godziny zamęczała go swoimi kazaniami…
― Ale Ryuu... Ja rozumiem, że możesz nie lubić Sinjiego… ― zachichotała, obejmując go ramieniem. ― Ale dla Kas mógłbyś się chyba wysilić? Przecież nic ci się nie stanie, jak spędzicie trochę czasu sami, w ciemnościach… Prawda? ― szepnęła mu na ucho, uśmiechając się słodko. Nim zdążył odpowiedzieć, klepnęła- a raczej należałoby powiedzieć- rąbnęła go dłonią w plecy i wyminęła, nie czekając na jakąkolwiek reakcję.
Westchnął ciężko. Jak już będzie po wszystkim, to się z nią policzy…
― Koleś, aż tak ci przeszkadzam? ― Drgnął, słysząc roześmiany głos Hyuugi.
― Nie przeszkadzasz mi… ― bąknął.
― Taaa… Właśnie widzę. ― Sinji mrugnął do niego porozumiewawczo. ― Słuchaj, nie wiem, co ci zrobiłem… Chodzi mi tylko o uratowanie Kasumi. Potem dam ci spokój, jeżeli tak bardzo ci na tym zależy…
Ryuu miał w tej chwili ochotę zatrzymać się i walnąć głową w jedno z drzew, które właśnie mijali. Cholerna Mayu. Cholerny Sinji. Cholerna Kasumi. Cholerny Sshu. Cholerne Akatsuki…
Mayu pokręciła głową z rozbawieniem. To nie jest tak, że nie kocha brata i za wszelką cenę musi uprzykrzać mu życie... No dobra, może to drugie tak. Po prostu… Taki jest porządek rzeczy, że rodzeństwo sobie dokucza. Poza tym, nie co dzień można spotkać bezradnego, załamanego Ryuu. A skoro okazja się nadarza, to szkoda byłoby jej nie wykorzystać, prawda? No właśnie.
Uśmiechając się szeroko, obserwowała załamanego chłopaka, gdy nagle jej uwagę zwrócił jakiś szelest. Odwróciła się gwałtownie w tył i mrużąc oczy, starała się dostrzec coś w gęstwinie drzew.
― Sinji. ― przywołała do siebie chłopaka. ― Tam ktoś jest. ― Wskazała przed siebie palcem. Szatyn uaktywnił Kekkei Genkai i przez kilka sekund wpatrywał się w wyznaczony przez Uchihę kierunek. Ich towarzysze zatrzymali się i wpatrywali w nich czujnie.
― Cholera, ANBU! Spieprzamy! ― syknął w końcu Hyuuga i pomknął gdzieś w bok. Pozostali, nie zastanawiając się długo, poszli w jego ślady. Ledwo zdążyli ukryć się za olbrzymim pniem. Słysząc przemykających niebezpiecznie blisko ich kryjówki Shinobi, wstrzymali oddechy. Sinji cały czas obserwował okolicę z pomocą Byakugana. Tomoe w pewnym momencie chciała wyjrzeć zza pnia, ale Ryuu ją powstrzymał. W ostatniej chwili, jak się okazało, bo jeden z ninja przystanął tuż obok nich i czujnie rozejrzał się po okolicy, jakby kogoś szukał. Potem jednak oddalił się, jak pozostali ANBU. Odetchnęli z ulgą, kiedy brązowo włosy dał znak, że okolica jest czysta. ― Szlag, było blisko.. ― westchnął, zaczesując pasma grzywki do tyłu.
― Nie wyczułem ich… ― mruknął Ryuu, zerkając na siostrę. ― Skąd wiedziałaś, Mayu?
― Usłyszałam coś… ― Wzruszyła ramionami.
― Gdyby nie ty, pewnie by nas dorwali. ― odezwała się Tomoe, mierząc ją zamyślonym wzrokiem. ― Jednak nie jesteś zupełnie do niczego. ― dodała. Mayu posłała jej wściekłe spojrzenie, choć w sercu zrobiło jej się dziwnie ciepło. Mimo wszystko, to był komplement…
― Oczywiście, że nie jestem. Nazywam się Uchiha. ― obruszyła się, tłumiąc tamto uczucie. Tomoe prychnęła pod nosem i obróciła się w kierunku, w którym podążali wcześniej.
― Nie ważne, ruszajmy! ― zawołała i skoczyła przed siebie. Pozostali zrobili to samo. Mayu wpatrywała się w plecy Nary. Nie myślała, że kiedykolwiek usłyszy od niej komplement. Nawet w takiej postaci… Uśmiechnęła się delikatnie, sama do siebie.
Podazał za niczego nie świadomą dziewczyną, złorzecząc jej w myślach. No jak tak można?! Aż tak bardzo go nienawidzi?! Przecież jej nic nie zrobił! Jakby tego było mało, Mayu oczywiście nie mogła mu darować kilku uwag na ten temat. Od godziny zamęczała go swoimi kazaniami…
― Ale Ryuu... Ja rozumiem, że możesz nie lubić Sinjiego… ― zachichotała, obejmując go ramieniem. ― Ale dla Kas mógłbyś się chyba wysilić? Przecież nic ci się nie stanie, jak spędzicie trochę czasu sami, w ciemnościach… Prawda? ― szepnęła mu na ucho, uśmiechając się słodko. Nim zdążył odpowiedzieć, klepnęła- a raczej należałoby powiedzieć- rąbnęła go dłonią w plecy i wyminęła, nie czekając na jakąkolwiek reakcję.
Westchnął ciężko. Jak już będzie po wszystkim, to się z nią policzy…
― Koleś, aż tak ci przeszkadzam? ― Drgnął, słysząc roześmiany głos Hyuugi.
― Nie przeszkadzasz mi… ― bąknął.
― Taaa… Właśnie widzę. ― Sinji mrugnął do niego porozumiewawczo. ― Słuchaj, nie wiem, co ci zrobiłem… Chodzi mi tylko o uratowanie Kasumi. Potem dam ci spokój, jeżeli tak bardzo ci na tym zależy…
Ryuu miał w tej chwili ochotę zatrzymać się i walnąć głową w jedno z drzew, które właśnie mijali. Cholerna Mayu. Cholerny Sinji. Cholerna Kasumi. Cholerny Sshu. Cholerne Akatsuki…
Mayu pokręciła głową z rozbawieniem. To nie jest tak, że nie kocha brata i za wszelką cenę musi uprzykrzać mu życie... No dobra, może to drugie tak. Po prostu… Taki jest porządek rzeczy, że rodzeństwo sobie dokucza. Poza tym, nie co dzień można spotkać bezradnego, załamanego Ryuu. A skoro okazja się nadarza, to szkoda byłoby jej nie wykorzystać, prawda? No właśnie.
Uśmiechając się szeroko, obserwowała załamanego chłopaka, gdy nagle jej uwagę zwrócił jakiś szelest. Odwróciła się gwałtownie w tył i mrużąc oczy, starała się dostrzec coś w gęstwinie drzew.
― Sinji. ― przywołała do siebie chłopaka. ― Tam ktoś jest. ― Wskazała przed siebie palcem. Szatyn uaktywnił Kekkei Genkai i przez kilka sekund wpatrywał się w wyznaczony przez Uchihę kierunek. Ich towarzysze zatrzymali się i wpatrywali w nich czujnie.
― Cholera, ANBU! Spieprzamy! ― syknął w końcu Hyuuga i pomknął gdzieś w bok. Pozostali, nie zastanawiając się długo, poszli w jego ślady. Ledwo zdążyli ukryć się za olbrzymim pniem. Słysząc przemykających niebezpiecznie blisko ich kryjówki Shinobi, wstrzymali oddechy. Sinji cały czas obserwował okolicę z pomocą Byakugana. Tomoe w pewnym momencie chciała wyjrzeć zza pnia, ale Ryuu ją powstrzymał. W ostatniej chwili, jak się okazało, bo jeden z ninja przystanął tuż obok nich i czujnie rozejrzał się po okolicy, jakby kogoś szukał. Potem jednak oddalił się, jak pozostali ANBU. Odetchnęli z ulgą, kiedy brązowo włosy dał znak, że okolica jest czysta. ― Szlag, było blisko.. ― westchnął, zaczesując pasma grzywki do tyłu.
― Nie wyczułem ich… ― mruknął Ryuu, zerkając na siostrę. ― Skąd wiedziałaś, Mayu?
― Usłyszałam coś… ― Wzruszyła ramionami.
― Gdyby nie ty, pewnie by nas dorwali. ― odezwała się Tomoe, mierząc ją zamyślonym wzrokiem. ― Jednak nie jesteś zupełnie do niczego. ― dodała. Mayu posłała jej wściekłe spojrzenie, choć w sercu zrobiło jej się dziwnie ciepło. Mimo wszystko, to był komplement…
― Oczywiście, że nie jestem. Nazywam się Uchiha. ― obruszyła się, tłumiąc tamto uczucie. Tomoe prychnęła pod nosem i obróciła się w kierunku, w którym podążali wcześniej.
― Nie ważne, ruszajmy! ― zawołała i skoczyła przed siebie. Pozostali zrobili to samo. Mayu wpatrywała się w plecy Nary. Nie myślała, że kiedykolwiek usłyszy od niej komplement. Nawet w takiej postaci… Uśmiechnęła się delikatnie, sama do siebie.
***
Deidara zajrzał do pokoju Sshu,
jednak nie zastał chłopaka w środku. Zniknęła także torba na glinę, kamizelka i
kabura.
Szybki jest, przemknęło mu przez myśl.
Zamknął drzwi z powrotem i skierował się do lochów. Lider kazał przyprowadzić dziewczynę. „Już czas zaprosić Hokage” stwierdził, kiedy odsyłał go z gabinetu. Blondyn zaśmiał się złośliwie pod nosem.
Ile to już czasu minęło, Naruto?
Zapytał sam siebie.
Dziewiętnaście lat?
Dziewiętnaście lat, odkąd utracił obie ręce i Kakuzu musiał go zszywać. I chociaż trenował je długo i wytrwale, nigdy nie zyskał takiej sprawności i dokładności, jak kiedyś. Zdarzało się, że chybiał…
Co teraz zrobisz? Mam twoją córkę, posłał Namikaze nieme pytanie i pchnął drzwi prowadzące do podziemi. Zszedł powoli po krętych, kamiennych schodach, oświetlając sobie drogę lampką oliwną. Kiedy stanął na samym dole, rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdarzało się, że więzili tu szpiegów. Wtedy najczęściej, po nocach słychać było jęki, rozchodzące się po całej organizacji. Kilka razy towarzyszył Sasoriemu przy torturach. I zawsze, bez wyjątku twierdził, że mężczyzna zasługiwał na nazywanie go Mistrzem. Również w tym fachu.
Skierował się do środkowych drzwi. Podchodząc bliżej, zauważył, że są otwarte. Zmarszczył brwi i przyśpieszył nieco. Były uchylone, a z zamka sterczał biały, gliniany klucz.
Szarpnięciem otworzył je na oścież i rozwścieczony spojrzał na luźno zwisające kajdany. Z nich również wystawała glina. Czuł, jak z każdą sekundą narasta w nim coraz większa wściekłość. ― Sshu, ty przeklęty szczeniaku! ― ryknął i pognał z powrotem na górę.
Szybki jest, przemknęło mu przez myśl.
Zamknął drzwi z powrotem i skierował się do lochów. Lider kazał przyprowadzić dziewczynę. „Już czas zaprosić Hokage” stwierdził, kiedy odsyłał go z gabinetu. Blondyn zaśmiał się złośliwie pod nosem.
Ile to już czasu minęło, Naruto?
Zapytał sam siebie.
Dziewiętnaście lat?
Dziewiętnaście lat, odkąd utracił obie ręce i Kakuzu musiał go zszywać. I chociaż trenował je długo i wytrwale, nigdy nie zyskał takiej sprawności i dokładności, jak kiedyś. Zdarzało się, że chybiał…
Co teraz zrobisz? Mam twoją córkę, posłał Namikaze nieme pytanie i pchnął drzwi prowadzące do podziemi. Zszedł powoli po krętych, kamiennych schodach, oświetlając sobie drogę lampką oliwną. Kiedy stanął na samym dole, rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdarzało się, że więzili tu szpiegów. Wtedy najczęściej, po nocach słychać było jęki, rozchodzące się po całej organizacji. Kilka razy towarzyszył Sasoriemu przy torturach. I zawsze, bez wyjątku twierdził, że mężczyzna zasługiwał na nazywanie go Mistrzem. Również w tym fachu.
Skierował się do środkowych drzwi. Podchodząc bliżej, zauważył, że są otwarte. Zmarszczył brwi i przyśpieszył nieco. Były uchylone, a z zamka sterczał biały, gliniany klucz.
Szarpnięciem otworzył je na oścież i rozwścieczony spojrzał na luźno zwisające kajdany. Z nich również wystawała glina. Czuł, jak z każdą sekundą narasta w nim coraz większa wściekłość. ― Sshu, ty przeklęty szczeniaku! ― ryknął i pognał z powrotem na górę.
***
Podniosła się do siadu i rozejrzała
po okolicy. Ognisko dogasało, a Sshu nigdzie nie było… Obok siebie dostrzegła
mały pakunek. W środku znalazła kilka kanapek. Bez słowa wzięła się za
jedzenie, wciąż rozglądając się wokół, w poszukiwaniu blondyna. Kiedy
skończyła, podniosła się na w dalszym ciągu odrętwiałe nogi. Chwilę ustała w
miejscu i znów się zachwiała. Poleciała w tył, uderzając plecami o cos, lub
kogoś.
― Nie powinnaś sama wstawać. ― usłyszała za sobą głos blondyna. Z jego pomocą podeszła do drzewa i oparła się o nie.
― Nie było cię. ― mruknęła.
― Przygotowywałem wszystko do drogi. ― Skinął na przestrzeń wolną od drzew, gdzie stał wielki, gliniany orzeł. Kasumi przyglądała mu się z zachwytem. Był olbrzymi.
― Jest piękny. ― Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i bez ostrzeżenia wziął ją na ręce. ― C- Co ty wyprawiasz?! ― sapnęła.
― Nie szarp się. Sama na niego nie wejdziesz. Jesteś osłabiona i odrętwiała.
― Poradziłabym sobie.
― Ustać w miejscu nie możesz, a chodzić chcesz? ― Wyśmiał ją. Dziewczyna wydęła policzki, spoglądając na niego wilkiem. On jednak zupełnie zignorował kolejny z jej humorków, więc tylko westchnęła cicho i pozwoliła mu się zanieść na miejsce. Przez cienką kamizelkę czuła ciepło jego ciała, a pod dłońmi napięte mięśnie ramion.
― Nie jestem za ciężka? ― zaśmiała się sztywno. Sshu spojrzał na nią jak na idiotkę.
― Ty chyba za wszelką cenę chcesz mnie wkurzyć, co nie? ― prychnął.
― Pytam tylko. Nie krzycz na mnie!
― To ty na mnie krzyczysz. Jak zwykle z resztą…
― Cicho!
― A nie mówiłem? ― zatrzymał się przed rzeźbą i wskoczył na grzbiet ptaka. Posadził Kasumi na nasadzie karku orła, a sam zeskoczył na ziemię i wrócił po resztę rzeczy. Trzeba przyznać, że czuła się trochę niepewnie na tej wysokości. Tym bardziej, że chwilowo była niezdolna do ruchu. Kiedy pomyślała, że to ma się unieść w powietrze, a ona może w każdej chwili zlecieć na ziemię… Wstrząsnął nią dreszcz. Zacisnęła pięści na warstwie gliny, formując z niej swego rodzaju uchwyty, jakby coś takiego miało uchronić ją od zlecenia w dół....
Świetnie, Kas! Wykonujesz misje rangi S, stawiasz czoła zbiegłym mordercom, a boisz się latać na jakiejś tam glinianej rzeźbie? Brawo! Postawa godna Shinobi, wyśmiała samą siebie w myślach.
Zauważyła, że Sshu już wraca, więc starała się przybrać obojętną minę. Jeszcze czego, żeby on się do niej dowalił… Wrzucił torbę na grzbiet orła i przeciągnął się.
― Gotowa? ― mruknął.
Nie!?
― Tak. ― odparła najnaturalniej jak się dało. Chłopak przyglądał jej się chwilę, a potem skinął. W momencie, gdy miał wskoczyć na rzeźbę, kunai ze świstem przeciął powietrze, zostawiając na jego policzku płytką bruzdę i wbił się w glinę. Obejrzał się w tył, chwytając pomiędzy palce małe ładunki. Wziął zamach i rzucił przed siebie serię bomb, detonując je po chwil. Tego się właśnie obawiał. Nie sądził jednak, że znajdą ich aż tak szybko!
Zaczął formować kolejne ładunki, przyglądając się czujnie chmurze dymu. W końcu zdołał rozróżnić jakieś postacie. Jedna, dwie, trzy… Pięcioro? A gdzie reszta? Rozejrzał się po okolicy, jednak nigdzie nie dostrzegł pozostałych.
― Wara od niej. ― odezwała się jedna z postaci. Zmarszczył brwi i wyprostował się, opuszczając broń. Po chwili jego oczom ukazała się piątka nastolatków. ― Nie będę powtarzać. ― warknął Sinji.
― To tylko wy… ― mruknął.
― Mayu, Sinji, Koji, Ryuu, Tomoe! ― Kasumi otworzyła oczy szerzej. Różowo włosa przeniosła spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnęła się szeroko. Ignorując wszystko i wszystkich dookoła, biegiem ruszyła w jej kierunku. Wyminęła Sshu i wspięła się na rzeźbę. ― Mayu! ―Namikaze przytuliła przyjaciółkę.
― Kas… Bałam się, że już cię więcej nie zobaczę. ― szepnęła dziewczyna, wtulając się w ramię fioletowo włosej. ― Twój ojciec był zrozpaczony! Wysłał za tobą ANBU, ale oni nie mogli cię znaleźć. Potem przyszedł do nas i poprosił tatę o pomoc, ale on też nie wiedział co zrobić. ― ciągnęła dalej. ― Tak się bałam, Kas… Tak strasznie się o ciebie bałam! Jak uciekłaś?
― Sshu mi pomógł. ― mruknęła cicho, zerkając na blondyna sponad ramienia Mayu.
― Sshu… ― dziewczyna odwróciła się do niego przodem. Chwilę wpatrywała się w niego nieodgadnionym wzrokiem, a potem wybuchnęła. ― Ty kretynie! Co ty sobie myślisz, co!? ― wrzasnęła. Chłopak zamrugał, zbity z tropu. Bo niby jak miał zareagować? Że rzuciłaby się na niego- tego się spodziewał. Że chciałaby go zabić- tego też. Ale tego, że go zwyzywa, nie spodziewał się w ogóle. ― …Powinnam ci wpieprzyć za to, co zrobiłeś! Tylko dureń odchodzi bez słowa! Jak możesz być tak lekkomyślny!? ― zakończyła wreszcie, wydymając policzki. Wokół zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w Uchihę zdezorientowani.
Pierwszy oprzytomniał Sinji.
― Mayu chodź tutaj. Zabierz Kasumi i wracamy!
― Poczekaj Sinji. Chcę z nim porozmawiać…
― Mayu, to zdrajca!
― Sinji nie rozumiesz!
― Nie Mayu, to ty nie rozumiesz! On jest z Akatsuki! Wiesz, na co oni polują? Na Bijuu i ich Junchuuriki! Na ojca Kas!
― Sinji zamknij się! Daj mu coś powiedzieć! ― warknęła.
― Ryuu powiedz jej coś! ― zwrócił się do chłopaka obok.
― Mayu, posłuchaj go! ― Czarnowłosy rozkazał twardo.
― Chcę z nim porozmawiać! ― zaprzeczyła, zeskakując z grzbietu orła. ― Nigdzie stąd nie pójdę, dopóki… ― Przerwał jej głośny, szyderczy śmiech. Wzrokiem poszukała jego właściciela. Nagle poczuła dłoń na ramieniu. Zerknęła za siebie, na Sshu. Wpatrywał się gdzieś przed siebie twardym, nienawistny wzrokiem. Przeniosła spojrzenie w tym samym kierunku, podobnie jak jej towarzysze, napotykając na dziesięcioro postaci odzianych w czarne płaszcze. ― Akatsuki. ― szepnęła.
― Mayu… Weź Kasumi i resztę i uciekajcie stąd. ― mruknął cicho blondyn, nie spuszczając oczu z osoby ojca.
― Co jest, Sshu? ― krzyknął Deidara. ― Buntujesz się przeciwko własnemu ojcu? ― roześmiał się szyderczo.
― Nie jesteś moim ojcem. ― wysyczał. ― Zabiłeś mi matkę. Okłamywałeś i pomiatałeś mną przez jedenaście lat! ― podniósł głos. Deidara zatrzymał się, unosząc lekko brwi. Kpiący uśmieszek wciąż jednak nie schodził mu z ust.
― Możliwe. I tak była zwykłą dziwką. ― prychnął. Tego dla Sshu było już za wiele.
― Zabiję cię… ― Oczy chłopaka rozbłysły wściekle, a dłonie powędrowały do torby przy pasie.
― Nie powinnaś sama wstawać. ― usłyszała za sobą głos blondyna. Z jego pomocą podeszła do drzewa i oparła się o nie.
― Nie było cię. ― mruknęła.
― Przygotowywałem wszystko do drogi. ― Skinął na przestrzeń wolną od drzew, gdzie stał wielki, gliniany orzeł. Kasumi przyglądała mu się z zachwytem. Był olbrzymi.
― Jest piękny. ― Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i bez ostrzeżenia wziął ją na ręce. ― C- Co ty wyprawiasz?! ― sapnęła.
― Nie szarp się. Sama na niego nie wejdziesz. Jesteś osłabiona i odrętwiała.
― Poradziłabym sobie.
― Ustać w miejscu nie możesz, a chodzić chcesz? ― Wyśmiał ją. Dziewczyna wydęła policzki, spoglądając na niego wilkiem. On jednak zupełnie zignorował kolejny z jej humorków, więc tylko westchnęła cicho i pozwoliła mu się zanieść na miejsce. Przez cienką kamizelkę czuła ciepło jego ciała, a pod dłońmi napięte mięśnie ramion.
― Nie jestem za ciężka? ― zaśmiała się sztywno. Sshu spojrzał na nią jak na idiotkę.
― Ty chyba za wszelką cenę chcesz mnie wkurzyć, co nie? ― prychnął.
― Pytam tylko. Nie krzycz na mnie!
― To ty na mnie krzyczysz. Jak zwykle z resztą…
― Cicho!
― A nie mówiłem? ― zatrzymał się przed rzeźbą i wskoczył na grzbiet ptaka. Posadził Kasumi na nasadzie karku orła, a sam zeskoczył na ziemię i wrócił po resztę rzeczy. Trzeba przyznać, że czuła się trochę niepewnie na tej wysokości. Tym bardziej, że chwilowo była niezdolna do ruchu. Kiedy pomyślała, że to ma się unieść w powietrze, a ona może w każdej chwili zlecieć na ziemię… Wstrząsnął nią dreszcz. Zacisnęła pięści na warstwie gliny, formując z niej swego rodzaju uchwyty, jakby coś takiego miało uchronić ją od zlecenia w dół....
Świetnie, Kas! Wykonujesz misje rangi S, stawiasz czoła zbiegłym mordercom, a boisz się latać na jakiejś tam glinianej rzeźbie? Brawo! Postawa godna Shinobi, wyśmiała samą siebie w myślach.
Zauważyła, że Sshu już wraca, więc starała się przybrać obojętną minę. Jeszcze czego, żeby on się do niej dowalił… Wrzucił torbę na grzbiet orła i przeciągnął się.
― Gotowa? ― mruknął.
Nie!?
― Tak. ― odparła najnaturalniej jak się dało. Chłopak przyglądał jej się chwilę, a potem skinął. W momencie, gdy miał wskoczyć na rzeźbę, kunai ze świstem przeciął powietrze, zostawiając na jego policzku płytką bruzdę i wbił się w glinę. Obejrzał się w tył, chwytając pomiędzy palce małe ładunki. Wziął zamach i rzucił przed siebie serię bomb, detonując je po chwil. Tego się właśnie obawiał. Nie sądził jednak, że znajdą ich aż tak szybko!
Zaczął formować kolejne ładunki, przyglądając się czujnie chmurze dymu. W końcu zdołał rozróżnić jakieś postacie. Jedna, dwie, trzy… Pięcioro? A gdzie reszta? Rozejrzał się po okolicy, jednak nigdzie nie dostrzegł pozostałych.
― Wara od niej. ― odezwała się jedna z postaci. Zmarszczył brwi i wyprostował się, opuszczając broń. Po chwili jego oczom ukazała się piątka nastolatków. ― Nie będę powtarzać. ― warknął Sinji.
― To tylko wy… ― mruknął.
― Mayu, Sinji, Koji, Ryuu, Tomoe! ― Kasumi otworzyła oczy szerzej. Różowo włosa przeniosła spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnęła się szeroko. Ignorując wszystko i wszystkich dookoła, biegiem ruszyła w jej kierunku. Wyminęła Sshu i wspięła się na rzeźbę. ― Mayu! ―Namikaze przytuliła przyjaciółkę.
― Kas… Bałam się, że już cię więcej nie zobaczę. ― szepnęła dziewczyna, wtulając się w ramię fioletowo włosej. ― Twój ojciec był zrozpaczony! Wysłał za tobą ANBU, ale oni nie mogli cię znaleźć. Potem przyszedł do nas i poprosił tatę o pomoc, ale on też nie wiedział co zrobić. ― ciągnęła dalej. ― Tak się bałam, Kas… Tak strasznie się o ciebie bałam! Jak uciekłaś?
― Sshu mi pomógł. ― mruknęła cicho, zerkając na blondyna sponad ramienia Mayu.
― Sshu… ― dziewczyna odwróciła się do niego przodem. Chwilę wpatrywała się w niego nieodgadnionym wzrokiem, a potem wybuchnęła. ― Ty kretynie! Co ty sobie myślisz, co!? ― wrzasnęła. Chłopak zamrugał, zbity z tropu. Bo niby jak miał zareagować? Że rzuciłaby się na niego- tego się spodziewał. Że chciałaby go zabić- tego też. Ale tego, że go zwyzywa, nie spodziewał się w ogóle. ― …Powinnam ci wpieprzyć za to, co zrobiłeś! Tylko dureń odchodzi bez słowa! Jak możesz być tak lekkomyślny!? ― zakończyła wreszcie, wydymając policzki. Wokół zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w Uchihę zdezorientowani.
Pierwszy oprzytomniał Sinji.
― Mayu chodź tutaj. Zabierz Kasumi i wracamy!
― Poczekaj Sinji. Chcę z nim porozmawiać…
― Mayu, to zdrajca!
― Sinji nie rozumiesz!
― Nie Mayu, to ty nie rozumiesz! On jest z Akatsuki! Wiesz, na co oni polują? Na Bijuu i ich Junchuuriki! Na ojca Kas!
― Sinji zamknij się! Daj mu coś powiedzieć! ― warknęła.
― Ryuu powiedz jej coś! ― zwrócił się do chłopaka obok.
― Mayu, posłuchaj go! ― Czarnowłosy rozkazał twardo.
― Chcę z nim porozmawiać! ― zaprzeczyła, zeskakując z grzbietu orła. ― Nigdzie stąd nie pójdę, dopóki… ― Przerwał jej głośny, szyderczy śmiech. Wzrokiem poszukała jego właściciela. Nagle poczuła dłoń na ramieniu. Zerknęła za siebie, na Sshu. Wpatrywał się gdzieś przed siebie twardym, nienawistny wzrokiem. Przeniosła spojrzenie w tym samym kierunku, podobnie jak jej towarzysze, napotykając na dziesięcioro postaci odzianych w czarne płaszcze. ― Akatsuki. ― szepnęła.
― Mayu… Weź Kasumi i resztę i uciekajcie stąd. ― mruknął cicho blondyn, nie spuszczając oczu z osoby ojca.
― Co jest, Sshu? ― krzyknął Deidara. ― Buntujesz się przeciwko własnemu ojcu? ― roześmiał się szyderczo.
― Nie jesteś moim ojcem. ― wysyczał. ― Zabiłeś mi matkę. Okłamywałeś i pomiatałeś mną przez jedenaście lat! ― podniósł głos. Deidara zatrzymał się, unosząc lekko brwi. Kpiący uśmieszek wciąż jednak nie schodził mu z ust.
― Możliwe. I tak była zwykłą dziwką. ― prychnął. Tego dla Sshu było już za wiele.
― Zabiję cię… ― Oczy chłopaka rozbłysły wściekle, a dłonie powędrowały do torby przy pasie.
***
Yup, to by było na tyle. W 11 rozdziale planuję dodać jeszcze jedną retrospekcję.
Wiecie, że to już prawie koniec LISF?
Wiecie, że to już prawie koniec LISF?
Nieeee… Koniec LISF? T_T
OdpowiedzUsuńRozdział super, ale nadal jest mi przykro. Całe Akatsuki się zleciało xD Trochę współczuję Deidarze za te ręce, ale to szczeguły ;P Ja chcę, abyś rozwinęła wątek z Sinjim i Ryuu… >.<
Pozdrawiam i przepraszam za taki krótki i bezsensowny komentarz…
Rany ja tam nie wiem z której strony to dla ciebie nudny rozdział ;__;
OdpowiedzUsuńNo ale może przejdę do ważniejszej rzeczy: jak skończysz LISF bez RyuShin to cię oficjalnie nienawidzę! xD Chociaż i tak się zastanawiam czy Shinji tak ubóstwiający laski może nagle zabujać się w facecie.. No ale niech się walnie w głowę czy coś i mu się zmieni perspektywa!
No i cholernie jestem ciekawa jaki będzie twój następny pomysł na opowiadanie
No cóż, ANBU z Konohy to trochę cipki, nie wyczuli obecności 5 dzieciaków? xD
Kurde nie mogę się doczekać starcia Sshu z Deidarą, niech go zabiję bo arrrr nienawidzę!
Pozdrawiam, buziaki ;3
Super Tsu nie pierdol ( bez skojarzeń ). Deidara nie ma tak sprawnych rąk jak kiedyś. A Sshu ma... Pewnie tak samo jak Dei w jego wieku, wiedz walka według mnie jest przesądzona. Zrób mi walkę Saso vs. Tomoe koniecznie! A Konohańskie ANBU to jest poraaażka jak już ktoś mówił.
OdpowiedzUsuńSkoro będzie walka z Aka to niech Kasumi też walczy, i pierdolnie ByakuRasengana XD Doooobra gadam nie po kolei, ale to szczegół w każdym bądź razie rozdział mi się podobał. Ale krótki był T,T. Ja się następnego opka nie mogę doczekać * If you know what i mean *
O jaaa... Czyli jednak nie jest tak źle między Kasumi i Sshu, jak myślałam! I dobrze! xd
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że reszta jakoś to wszystko wybaczy Sshu.. No uratował ją przecież! =-= xd
No ale teraz będzie walka~ Jestem ciekawa, jak to wszystko się rozwinie.. Hm. Może przyjdą na czas starsi z Konohy? :D No, tak czy inaczej, jedno jest pewne - będzie rozpierducha xd
Ale że koniec koniec?! To chyba jeszcze kilka rozdziałów, nie?! T^T Weź nie pieprz i pisz xd
Weny życzę i czekam na next~! :3
Bo wiesz Ush - głodny nie jesteś sobą xd
UsuńI to się odnosi również do Kas xP
K-koniec?! Buuuuu :<
OdpowiedzUsuńAhahaha, będzie walka, ale fajnie ^^
Ale Deidara jest nieczuły :< A ja tak go lubię :(
A może Tomoe i Mayu się pogodzą? Fajnie by było ^^
I ja również chcę paring RyuShin <333333 Jakby Sasuke się dowiedział, że ma syna geja, to.... HUEHUHUEHUHEUEHUE XXDDDDDD
A więc kończę mój komentarz, który był kurewsko nieciekawy, ale jest <3
Pozdrawiam i wysyłam buziaki :***
Czekam na next!!!
No to moja kolej ;D I tak miałam od wczoraj nie wchodzić na komputer, ale sobie myślę "przecież wczoraj był piątek! Rozdział u Tsuki!" No i BAM przeczytałam szybciej, niż aktualne rozdziały mangi xD no, ale cieszę się, że wydajesz rozdziały regularnie, nie o co poniektórzy... nie będę wskazywać palcami, ale niech wiedzą, że przez nich nie mam co robić xD
OdpowiedzUsuńTak czy siak, rozdział cudowny :D Tak jak poprzednicy powiem "nie pierdol" zresztą jak to było nudne to ja kurwa nie przeklinam xD Hah, 1:0 dla Soli xD
No to od pocz ątku, Ruu i Mayu - ach te stosunki brata z siostrą <3 Całkowita racja, uprzykrzanie sobie życia to bardzo ważny współczynnik normalnego rodzeństwa xd Zresztą jawnie, wszystkim Ryuu i Sinji pasują do siebie xD nawet czytelnicy to widzą xD
Całe Akatsuki w końcu ruszyły dupy po siedzibie i skapli się, iż kogoś brakuję xD trochę szkoda tych "braków" w rękach Dei'a pewnie już nie siusia na stojąco, bo jak napisałaś "zdarza mu się chybić" :P
Sshu i Kas są tacy uroczy jako para :D w sensie te ich droczenia czy niewielkie pomoce ;) Przerażenie Kas przy locie glinianym ptaszkiem było słodkie, ale pewne minęłoby przy ścisku z blondynem xD
Potem wkroczyła cała paczka młodego pokolenia Konoszan xD no ciekawe, tylko jedna osoba dawała szanse, by Sshu się wytłumaczył ^^ no jakoś nie spodziewałam się tego po naszej nimfomance xD a teraz jeszcze wkroczyło Akatsuki - ciekawe, ciekawe... musisz mi zaspoilerować następny rozdział jak wbiję na GG xD xD
Czekam z niecierpliwością na next'a :)
Życzę weny i pozdrawiam ;D
ahahahahahah z tym siusianiem dojebałaś xD
UsuńDobra.... Po pierwsze super blog! Po drugie ciekawie piszesz. Po trzecie: przez ciebie w pierwszych notkach się śmiałam, ale od porwania to się cały czas martwiłam a teraz ta niepewność co się dalej wydarzy.... Czekam na next'a, życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńAle jak to "zdarza mu się chybić"? On tylko żuje gruz.. tfu, glinę. Co tu chybiać.
OdpowiedzUsuńAle emocje, Akatsuki przybyło, ojciec z synem, kurdełę >.<