Info

1.Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu (niedziela).
2. Szablony wykonuję samodzielnie i są dostosowane do mojej rozdzielczości (1280x1024). W razie problemów użyj ctrl+/ctrl-. Używam przeglądarki Mozilla Firefox!
3. Bardzo proszę o nie nominowanie mnie w klepankach! Oczywiście dziękuję i doceniam, ale zwyczajnie nie chce mi się w to bawić.
4. Nie kopiuj niczego bez mojej zgody!
5.Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawiaj w zakładce SPAM!
6. W zakładce OPOWIADANIA znajdują się buttony bloga.
7. O ile to możliwe, staraj się nie psc w tn spub. Na prawdę, nie mam ochoty rozszyfrowywać Twojego komentarza...

10 maja 2013

LISF: ROZDZIAŁ 4

Marta- Wiesz co, nieee...  Nie chcę podzielić losu matki Sshu... Dzięki, ale nie skorzystam.
Soli- Ale to JA myślę tylko o jednym, co nie? Mi chodziło o partnerów w sensie, że razem pracują... Są w grupie... Kurna xD
      
 ***
            Różowo włosa podniosła się do siadu i rozejrzała po pokoju. Wczoraj było ciemno, nie dało się zbytnio rozróżnić jakichkolwiek szczegółów… Zerknęła na chłopaka obok siebie. Spał. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w spokojnym, miarowym oddechu. Uśmiechnęła się pod nosem i sięgnęła pod łóżko. Wymacała materiał tuniki, który po chwili wsunęła na siebie przez głowę. Ledwo podniosła się na nogi i ruszyła na poszukiwanie pozostałych części swojej garderoby, gdy usłyszała, jak blondyn przeciąga się.
– Mayu? Nie zostaniesz? – mruknął w momencie, gdy z tryumfującym uśmieszkiem wydobyła spod stołu małe zawiniątko. Wsunęła na siebie czarne, atłasowe majtki i dopiero wtedy odwróciła się do niego.
– Nie. – Uśmiechnęła się ślicznie, przewracając materiał zakolanówek na drugą stronę. Koji przypatrywał się jak nachyla się w dół, rozwijając je na smukłych nogach, a piersi dziewczyny napierają na rozchylenie dekoltu, usiłując za wszelką cenę wydostać się poza obręb materiału. Przełknął cicho ślinę. Zastanawiał się, ilu ich było przed nim. Mayu była znana wśród chłopaków ze swoich… Jednonocnych przygód. Ale, cholera... Była zajebista.
Czując na sobie jego wzrok, zaśmiała się cicho i podniosła, przeczesując włosy palcami. Odrzuciła je w tył, a one niczym różowa fala rozlały się na jej ramionach.
Zaciskając ciaśniej pasek w talii, skierowała się do drzwi. Zatrzymała się jeszcze, żeby wsunąć wysokie buty i już, już miała wyjść, gdy blondyn pod wpływem impulsu doskoczył do niej, chwytając ją za nadgarstek.
Przyciągnął dziewczynę do siebie, obejmując w pasie ramieniem.
– Nie idź. Proszę, Mayu…
– Słodki jesteś… – mruknęła, gładząc go dłonią po policzku. Wspięła się na palce i cmoknęła chłopaka w usta. – Ale nie licz na coś więcej. Nie interesują mnie stałe związki. – Odsunęła go o siebie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Koji westchnął cicho i wrócił do łóżka. Bezwładnie walnął się na nie, zanurzając twarz w poduszce. Wciąż czuł zapach Mayu… Pachniała czekoladą. Pławiąc się w słodkim aromacie, odwrócił się na plecy.
Albo mu odbiło, albo właśnie się zakochał… Po jednej, wspólnej nocy.
***
            Deidara leżał na łóżku, czytając jakiś zwój. Co trochę wymieniał z Sasorim wkurwione spojrzenia, gdy zbyt głośne jęki i westchnięcia dobiegające zza ściany zakłócały ciszę w ich pokoju. Gdy nieznajoma kobieta krzyknęła głośno, blondyn nie wytrzymał. Zerwał się na nogi i odrzucając zwój w bok, ruszył do drzwi.
– Nie rozwal całej organizacji… – mruknął pod nosem marionetkarz, jednak długowłosy już tego nie słyszał.
Podszedł pod pokój Hidana, skąd dochodziły owe odgłosy i bez zastanowienia otworzył drzwi kopniakiem.
– Hidan, kur…! – urwał, gdy jego wzrok zatrzymał się na parce. Siwowłosy leżał na podłodze, w tym swoim dziwnym kręgu. Był przemieniony, jego skóra pokryta była biało czarnym wzorem, podobnym trochę do szkieletu. Na nim, okrakiem siedziała jakaś kobieta. Zerknęła na niego przez ramię, a jej oczy błysnęły dziwnie. Potem, jak gdyby nigdy nic wróciła do przerwanej czynności. Ponownie zaczęła unosić się w górę i w dół, odchylając głowę w tył. Na jej twarzy widniał błogi uśmieszek.– Ja pierdolę. Jesteś obleśny… Pieprz ją ciszej z łaski swojej. – warknął.
– Nie drzyj ryja, właśnie skończyłem. – prychnął mężczyzna i wbił w swoją pierś wielki szpikulec. Kobieta otworzyła oczy szerzej, by po chwili martwa opaść bezwładnie na siwowłosego. Nukenin zepchnął ją z siebie i podniósł się, ignorując zniesmaczonego gościa.
– Po cholerę zabijasz te dziwki? – mruknął blondyn, odwracając wzrok od nagiego mężczyzny. Jego spojrzenie zatrzymało się na trupie. Rude loki rozsypały się na jej twarzy, zasłaniając ją niemal całkowicie. Widoczne były jedynie oczy, w których zastygło przerażenie i szok.
– Po pierwsze: moja religia wymaga regularnych ofiar… – odezwał się Hidan, wsuwając na siebie spodnie.
– Jesteś psycholem. – przerwał mu Deidara.
– Jak my wszyscy tutaj… Ale nie skończyłem jeszcze. Drugi powód jest jeszcze prostszy. Zresztą akurat ty, powinieneś go bardzo dobrze znać… Nie chcę potem niespodzianek. – posłał blondynowi kpiący uśmieszek. Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści, piorunując Jashinistę wzrokiem. Oczywiste było, że chodzi mu o Sshu.
Minęło ponad dziewiętnaście lat…
Właśnie wrócił z misji. Pokłócił się z Sasorim. Był zły, musiał odreagować… Hidan zaproponował mu wtedy wspólny wypad na miasto, „wycieczkę obeznawczą”, jak on to ujął.
I Deidara się zgodził.
Nie zdziwił się zbytnio, kiedy siwowłosy zawlókł go przed drzwi burdelu. Ale stwierdził, że nie zaszkodzi spróbować. Potem wszystko potoczyło się bardzo schematycznie. Upił się, wyhaczył jakaś ładniejszą panienkę i chwilę potem wylądowali w łóżku. To był szybki, pozbawiony czułości numerek z nieznajomą.
Obudził się następnego ranka. Wielkim zdziwieniem było, gdy zastał obok siebie śpiącą kobietę. Chwilę przyglądał jej się uważnie i walcząc z bólem głowy, usiłował odtworzyć wczorajsze wydarzenia. Pamiętał tylko, że był wkurwiony, że Hidan, ta siwa pała go tu zawlókł, że się upili, a potem... Potem nic.
Ciche mruknięcie wyrwało go z zamyślenia. Z powrotem spojrzał na nieznajomą. Właśnie się budziła. Uchyliła powieki, w dalszym ciągu muśnięte czarnym cieniem i zerknęła na niego dużymi, granatowymi oczyma. Chwilę mierzyli się czujnymi spojrzeniami, aż wreszcie Nukenin podniósł się i bez słowa zaczął ubierać. Już miał wyjść, kiedy poczuł drobne, kobiece dłonie wślizgujące się pod jego koszulkę.
– Już wychodzisz…? – wymruczała nieznajoma, muskając jego policzek wargami.
– Tak. – odparł sucho i odsunął ją od siebie. Chwycił klamkę i otworzył drzwi. Wyszedł z pokoiku, kierując się do wyjścia. W budynku unosił się specyficzny zapach. Nie próbował się nawet domyślać czego.
– Mam na imię Seiko. – usłyszał jeszcze jej głos i po chwili już go nie było.
Niecały rok później Lider wezwał go do siebie. Był wściekły. Deidara zastanawiał się, co takiego zrobił. O tamtym incydencie zapomniał całkowicie.
– Jesteś idiotą, Deidara! – ryknął niespodziewanie, gdy tylko chłopak zamknął za sobą drzwi. Zdezorientowany spojrzał na mężczyznę przed sobą. O co mu chodzi, przecież nic nie zrobił.
– Z całym szacunkiem, Pain, ale... Nie rozumiem… – mruknął cicho.
– Może to przywróci ci pamięć?! – Rudy cisnął w niego jakimiś kartkami. Jasnowłosy niepewnie zerknął na fotografię. Była na niej ta kobieta… Seiko.
– Ona… – przełknął cicho ślinę. – Powiedzmy, że ją znam. I co w związku z tym?
– Zrobiłeś dziwce bachora. Jaśniej się już chyba, cholera nie da! – wysyczał Lider.
Deidara otworzył oczy szerzej. To było dla niego, niczym kubeł zimnej wody. Dziecko? W sensie... W sensie, że jego?
– Ale… Ale… Ja nie…
– Nie pomyślałeś? Ty masz 5 lat, czy 19?
Blondyn milczał. Wciąż był zbyt zszokowany, żeby coś powiedzieć. Dlaczego do cholery posłuchał wtedy Hidana? Dlaczego z nim poszedł? Dlaczego nie mógł tak, jak zazwyczaj zaszyć się gdzieś w ciszy i tworzyć swoją sztukę? Albo powysadzać jakąś wioskę? Dlaczego zamiast tego poszedł z nim do burdelu?!
– Masz ją zabić. – kontynuował już spokojniej rudowłosy. – Ją i szczeniaka. A teraz wynoś się stad i nie pokazuj, do póki nie sprzątniesz tego syfu, który narobiłeś. Dotarło?
– Tak. – Skinął nieznacznie głową i wyszedł. W korytarzu natknął się na Sasoriego. Marionetkarz posłał mu zaciekawione spojrzenie.
– Coś znowu zrobił dzieciaku? – prychnął.
– Nie teraz Danna. – Wyminął czerwono włosego i nie czekając na jego reakcję, wyszedł z budynku, po drodze sięgając dłonią do torby na biodrach. Język wysunął się z otworu ustnego na dłoni i zaczerpnął odrobinę gliny. Uformował z niej rzeźbę ptaka, którego potem powiększył. Wskoczył na niego i wzbił się w powietrze.
Po drodze przejrzał dokładniej dane zawarte na kartkach. Dzięki nim trafił od razu do domu kobiety, unikając rozpytywania o nią ludzi. Zresztą co niby miałby powiedzieć?
 „Widział pan tą kobietę? Zrobiłem dziwce bachora i teraz muszę ich zabić, a  nie wiem, gdzie jej szukać…”
Zatrzymał się w gęstwinie drzew, niedaleko małego domku. Zeskoczył z ptaka i w milczeniu skierował się do środka. Bez zastanowienia otworzył drzwi. Domek był mały i raczej ubogi. Rozejrzał się wokół, aż wreszcie natrafił uchylone drzwi do drugiego pokoiku. Ze środka dobiegł go kobiecy głos. Seiko śpiewała jakąś kołysankę. Mocniej zacisnął dłoń na kunaia i postanowił, że poczeka na nią, aż wyjdzie. Minęło kilka minut, gdy blondynka wyszła z pokoju, przymykając delikatnie drzwi. Na widok chłopaka siedzącego na stole, znieruchomiała.
– Ty… – szepnęła i zrobiła krok w tył. Na widok broni, drgnęła. – Nie zrobisz tego…
– To moje…? – zerknął wyczekująco na kobietę, okręcając kunaia na palcu wskazującym. Ta jedynie sztywno przytaknęła i cofnęła się jeszcze o krok, wpadając na chłodną ścianę.
– Błagam… Proszę nie rób tego… – zaczęła szlochać. – Nie pisnę o tym ani słowa, tylko mnie nie zabijaj…
– Nie mam nic do ciebie, czy dzieciaka… Ale takie otrzymałem rozkazy, sama rozumiesz. – mruknął beznamiętnie i nim wydała choćby najcichszy pisk, poderżnął jej gardło. Ciało bezwładnie zsunęło się po ścianie, by chwile później opaść z głuchym hukiem na drewnianą podłogę. Kałuża krwi w zadziwiająco szybkim tempie rozlewała się po panelach. Deidara skrzywił się i obszedł zwłoki, omijając starannie wciąż powiększającą się rdzawo-bordową plamę. Wsunął się do małego pokoiku. Na środku stała odrapana, stara kołyska. Podszedł do mebelka. W środku spała niczego nieświadoma, mała istotka. Zrobił krok, podchodząc jeszcze bliżej i przystawił zakrwawionego kunaia do krtani dziecka. Już, już miał wykonać jeden, szybki ruch i pozbyć się tego ciężaru, gdy stwierdził, że jego ręka ani drgnie.
Zaklął pod nosem i ponownie zmusił się do pchnięcia ostrza. Znów nic.
– Cholera… – warknął pod nosem. To tylko zwykły dzieciak! Szczeniak, bękart, wpadka! Dlaczego nie może go zabić?!
To do niego nie podobne, ale świadomość, że to jego syn, że miałby go zabić… Nie dawała mu spokoju. Odsunął kunaia od szyi chłopca i odrzucił gdzieś w bok. Oparł się o kołyskę, zaciskając dłonie na jej krawędziach i zaczął przyglądać się z góry śpiącemu malcowi. Taki mały i bezbronny. Łatwiejszego celu chyba nie można sobie wyobrazić, więc czemu? Czemu do cholery nie może nic zrobić…?
– Lider mnie zabije. – westchnął w końcu i niepewnie wsunął dłonie pod małe ciałko. Delikatnie, tak , żeby nie obudzić dziecka, podniósł je i skierował się do wyjścia. – Oszalałem... Całkiem mi już chyba odbiło… – mamrotał pod nosem, kierując się do ptaka ukrytego w zaroślach. Ułożył na nim chłopca, a sam wrócił do domku. Wytworzył kilka bomb, rozrzucił w budynku i wrócił do rzeźby. Wspiął się na nią i wzbił w powietrze, a gdy był wystarczająco wysoko, zdetonował ładunki, pozostawiając po sobie jedynie osmalone zgliszcza domu. Przez kilka godzin latał bez celu po okolicy, zastanawiając się, co teraz powinien zrobić. Do bazy go nie weźmie, co to, to nie! Jeszcze mu życie miłe! Zostawić też go nie zostawi, bo… No bo nie i już… - A może…? – szepnął sam do siebie i wydobył spod płaszcza czysty zwój. Szybko nakreślił coś na papierze, a potem wsunął go za rzemień przytrzymujący koc, którym był owinięty chłopiec. W milczeniu skierował się w jedyne miejsce, gdzie mógłby go zostawić i –paradoksalnie– jedyne, gdzie gdyby tylko mieli możliwość, zabiliby go szybciej, niż zdążyłby powiedzieć „Katsu”.
Iwa.
Dotarł tam o zmroku.
Tym lepiej dla mnie, stwierdził i skierował się do najwyższych budynków. Podleciał na ptaku pod mały balkonik i, upewniwszy się wcześniej, że nikt go nie zobaczy, przeskoczył przez balustradę. Po chwili wahania położył dziecko na kamiennej posadzce i zapukał w szklane drzwi balkonowe. Gdy światło w pokoju zapaliło się, a ze środka dobiegły go stłumione przekleństwa, szybko wrócił na ptaka i odleciał na bezpieczną odległość.
Kurotsuchi wyjrzała na balkon, szukając owego dowcipnisia, który ją obudził,  jednak nie zauważyła nikogo. Prychnęła pod nosem i już chciała wrócić do łóżka, gdy usłyszała gdzieś pod sobą ciche mrukniecie. Zerknęła w dół i osłupiała. Przetarła z niedowierzaniem oczy, żeby upewnić się, czy aby nie śni, jednak obraz nie zniknął. Ktoś ewidentnie podrzucił jej dzieciaka!
– Zostawił list…? – mruknęła i delikatnie podniosła jedną ręką śpiącego chłopca, druga wydobywając zwój. Rozwinęła go i przeleciała wzrokiem po tekście. Z każdym słowem otwierała oczy coraz szerzej. – Deidara-onii-chan?! – szepnęła i rozejrzała się po okolicy. Nigdzie go jednak nie dostrzegła. Po chwili namysłu wróciła do środka pokoju, zabierając ze sobą chłopca.
Blondyn z ukrycia przypatrywał się, jak dziewczyna wchodzi z powrotem do pokoju, rzucając malcowi zamyślone spojrzenie. Mimowolnie odczuł ulgę. Może jego nienawidzą, ale Sshu powinien być bezpieczny. O ile Kuro nie wygada się staremu… Gdy zgasło światło, wzbił się na ptaku w powietrze i skierował w drogę powrotną do bazy.
Zmrużył oczy, jednak nic nie powiedział. Hidan uśmiechnął się z wyższością i prychnął pod nosem.
– Jesteś żałosny. Żałosny i słaby. – podszedł do blondyna, spoglądając na niego z góry. Był wyższy o głowę. – A teraz won. Chyba, że interesuje cię sposób odżywiania się Zetsu. – Wypchnął go za drzwi, nim zdążył odpowiedzieć. Deidara wrócił do pokoju i bez słowa usiadł na łóżku. Sasori spojrzał na niego ukradkiem zaciekawiony, ale o nic nie zapytał. Nie jego interes.
***
Minął tydzień od jego przybycia do Konohy. Właśnie siedzieli z Kasumi w Ichiraku Ramen. Przyglądał się, jak dziewczyna pochłania trzecią już miskę ramenu, podczas gdy on ledwo kończył pierwszą. Odwróciła się do niego, czując na sobie wzrok chłopaka.
– Co? – mruknęła, wciągając uprzednio makaron.
– Nic, po prostu… Ja pierniczę, ale ty masz spust dziewczyno! – Pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jakim cudem taki karzeł pochłania tyle jedzenia? I gdzie to wszystko potem idzie? Bo na pewno nie w cycki…
– Sshu! – warknęła i wbiła mu pałeczki w dłoń. Z usta blondyna wyrwało się rozpaczliwe jękniecie. – Przestaniesz wreszcie?! – fuknęła obrażona.
– Tak, tak! Tylko zabierz je, błagam!
Posłuchała prośby i zabrała pałeczki z jego dłoni, uśmiechając się chytrze pod nosem.
– To twój słaby punkt, czy jak? „Prawdziwy Shinobi powinien być odporny na takie ciosy”… – wyrecytowała, naśladując jego głos.
–Ha. Ha. Ha. Bardzo zabawne. – burknął. – Tak, to mój słaby punkt.
– Żartujesz!
– Nie.
– Ale jakim cudem?! Chwyciła jego dłoń i przyjrzała jej się uważnie. – Dlatego nosisz rękawiczki…? – Zaczęła odpinać rzep, jednak chłopak się wyrwał. Spojrzała na niego zdumiona.
– Nie tutaj. – uciął i wrócił do jedzenia.
Szła obok niego, co trochę rzucając mu zniecierpliwione spojrzenia. Chłopak nie reagował. Dalej szedł przed siebie, jakby szukał odpowiedniego miejsca.
– Daleko jeszcze? – mruknęła.
– Nie. Tam będzie okej. – Skinął głową w kierunku skały z głowami Hokage. – Chodź. – Skoczył w tamtym kierunku i zaczął wchodzić na górę. Kasumi ruszyła za nim. Po chwili byli już na szczycie. Sshu usiadł na odstającym kosmyku kamiennych włosów mężczyzny i zerknął z wyczekiwaniem na fioletowo włosą.
– Siedzimy mojemu ojcu na głowie, wiesz? – zachichotała i  przycupnęła obok niego.
– Bywa. – Uśmiechnął się i odpiął rzep rękawiczki. – Jak dobrze wiesz, mam na podbiciach dłoni usta. Przez to są zbudowane zupełnie inaczej, niż na przykład twoje. Ty masz w środku mięśnie, ścięgna no i kość oczywiście. A ja mam tam dziurę, w której mieści się język. Dlatego warstwa ciała jest znacznie cieńsza i łatwiej ją uszkodzić, nie mówiąc o kości. Gdybyś nie zabrała pałeczek, bardzo możliwe, że wbiłabyś mi je w dłoń. Rękawiczki noszę dla ochrony i żeby przypadkiem nie trafić kogoś językiem w oko… To tak w skrócie. – wyjaśnił. Dziewczyna w milczeniu przypatrywała się jego dłoni. Obróciła ja wierzchem do siebie i przejechała palcami po wypukłości ust. Drgnął lekko pod jej dotykiem. Był zadziwiająco delikatny, mógłby się nawet przychylać do określenia go czułym. Fioletowe włosy rozsypywały się na ramionach, a grzywka przesłaniała oczy, kiedy się nachylała.
W końcu chrząknął cicho i zabrał dłoń, z powrotem nakładając na nią rękawiczkę.
Kasumi podniosła na niego wzrok. Delikatny podmuch wiatru rozwiał jej włosy. Odgarnęła z twarzy ciemne kosmyki i odwróciła się w kierunku miasta. Słońce powoli zachodziło, barwiąc niebo na pomarańczowo i złoto. Ostatnie promienie rozlewały się leniwie po mieście, wydłużając cienie z każdą następną sekundą. Uśmiechnęła się delikatnie. Uwielbiała zachody… Uwielbiała wpatrywać się w olbrzymią, złotą tarczę, skrywającą się w gęstwinie drzew coraz niżej i niżej. Uwielbiała nasłuchiwać, jak cykady i świerszcze zaczynają swoje cowieczorne koncerty…
Sshu mimowolnie przypatrywał się jej profilowi. Temu zamyślonemu spojrzeniu i delikatnemu uśmieszkowi igrającemu na jej ustach. Jasne oczy połyskiwały w świetle słonecznym, a długie rzęsy rzucały na bladoróżowe policzki delikatne cienie. Natychmiastowo się skarcił. Tego brakowało, żeby się w niej zadurzył. Ma misję do wykonania, tylko to się liczy. Usłyszał za plecami jakiś szelest. Obejrzał się, napotykając wzrokiem Zetsu. Stwór przywołał go do siebie i z powrotem oddalił się w las.
– Zaraz wracam. – mruknął, podnosząc się.
– Gdzie idziesz?
– Chcę… Chcę coś sprawdzić. Poczekaj tu. – wymyślił na poczekaniu i ruszył w kierunku drzew. Upewniając się, że za nim nie idzie, podszedł do szpiega. – Co ty tu robisz?
– Lider zaczyna się niepokoić, że sobie nie poradzisz… – odezwała się biała połowa.
– To mu powiedz, że wszystko gra. Ona musi mi zaufać, przecież nie wyciągnę jej od tak sobie do innego kraju.
– Zaufać…? – prychnęła czarna połowa, rzucając mu kpiące spojrzenie.
– Tak. Jak na razie dobrze mi idzie udawanie miłego kolesia, więc niedługo powinno się udać.
Udawanie? – zaśmiał się stwór – Szczeniaku, to przed chwilą wyglądało na całkiem szczere.
Sshu zacisnął zęby i spojrzał na niego chłodno. Nienawidził, gdy tak się do niego zwracali.
– To ci się najwidoczniej wydawało. – warknął.
– Oby, szczeniaku, oby… Inaczej dla twoje własnego dobra, radziłbym nie pokazywać się więcej w Akatsuki.
– Przekaż Painowi, że wkrótce ją dostanie i żeby się nie wpieprzał, jak nie chce wszystkiego popsuć.
– Jak sobie życzysz… Szczeniaku. – zachichotał Zetsu i zniknął w drzewie. W ostatniej chwili, jak się okazało, bo moment później usłyszał kroki. Zerknął za siebie, zauważając Kasumi. Podeszła do niego.
– Wszystko gra?
– Ta... Wydawało mi się, że coś widziałem... Nie ważne. Wracamy?
– Mhm. – przytaknęła i skierowała się z powrotem w kierunku wioski. Chłopak ruszył za nią, wpatrując się naburmuszony w jej plecy. Cholerny Zetsu. Że niby on się do niej klei? I co jeszcze?! Tego wymaga misja. Miał zdobyć jej zaufanie i zaprowadzić do bazy. Taki jest plan i tego się trzyma. Głupi Zetsu. Wcale jej nie lubi. Nie w ten sposób.
Wcale!
***

Więc... Tak, zrobiłam z Mayu nimfomankę, a co? xD
Mamy zboczeńca (Sinji), buntowniczkę (Kasumi), dupka (Ryuu), zdrajcę (Sshu), zakochanego idiotę (Koji)... Więc dlaczego nie nimfomankę?! xD
Enyłej. Komentujcie! *3*

15 komentarzy:

  1. Hmm mój komentarz pewnie już znasz xD ZAJEBISTE TSU!! Skoro Mayu to nimfomanka to może zajdzie w niechciąną ciąże ( i zrobi oczywiście Sasuke problem) albo chciaż niech Sshu wysadzi Sasuke. Wtedy będę tańczyć. XD

    Weny partnerko z Duetu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Sshu mógłby 'przypadkiem' wysadzić Saska na księżyc. Dobry przypadek nie jest zły ;)

      Usuń
  2. Heh... Przynajmniej już wiadomo, dlaczego nie chcesz robić za żonę Deideia xD Byłoby niezręcznie być tą zamordowaną przez ukochanego o.O
    Ale zawsze może mieć nową dziewczynę. W końcu Hidan ma ich setki, to czemu Deidara nie mógłby mieć 2?
    Podobało mi się jeszcze jak Pein powiedział, że 'zrobił dziwce bachora i jaśniej się cholera już nie da', a potem jak wziął młodego i stwierdził, że mu odbiło ;D
    Dobrze, że napisałaś rozdział, bo wiało nudą <33

    OdpowiedzUsuń
  3. - 'Cos znowu zrobil dzieciaku?'
    - Dzieciaka xD
    Sshu to taki Harry Potter, podrzucony pod drzwi z listem.. xD
    Moglabys jeszcze kiedys zrobic retrospekcje, jak to sie stalo ze w koncu Sshu znalazl sie w siedzibie.
    Coraz bardziej lubie Mayu, zgadzam sie z powyzszymi opiniami, zajebiscie by bylo jakby wrocila w ciazy do domu xD juz chce zobaczyc Sasuke surowego ojca! Chociaz mogloby byc tez tak, ze wielce unika wszelkich zobowiazan, a tu jeb! I zakochuje sie bez pamieci w kims kto jej nie chce xd
    Kyaaa Sshu jest slodki, nie oszukasz nas kochnany, wiemy ze lecisz na Kas ^^

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Och masakra, ale zajebisty rozdział :D dawno w takim skupieniu nie czytałam rozdziału - świetne ;D
    No ty myślisz tylko o jednym, a przynajmniej mnie do tego przyzwyczaiłaś i teraz to ja wychodzę na zboczoną :P - TWOJA WINA :P
    Masz jeden błąd w pierwszym wątku, trzecia linijka od końca "czół" zamiast "czuł" :)
    Ale teraz do rzeczy :D zrobienie z Mayu nimfomanki mnie zszokowało xD przynajmniej ma branie, nie to co jej matka xD Zresztą ciekawe kogo jeszcze nam tu przedstawisz i jako kogo xD
    Historia Deidary i Sshu mi się bardzo podobała :D Naprawdę bardzo ciekawie to przedstawiłaś :) kłótnia z Sasoreim, chyba tylko mi się to głupio kojarzy xD ale ni! to tylko partnerzy :P Jedna noc z nieznajomą i życie się potrafi zmienić xD ale podobała i się scena z poderżnięciem jej gardła :) Taa, nie wiem czemu lubię opisy morderstw xD ale to zawahanie się przy dziecku to był taki fajny wątek :D Urzekło mnie to ;D
    Tak czułam, że odda go pod opiekę tej laski z Iwy ^^
    No a Sshu i Kasumi są bardzo słodcy razem :D Zdradza jej nawet swoje słabe punkty, to trochę nierozważne, ale przecież się zakochał :D
    No to ja czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaah, Mayu nimfomanka XD Poległam xD Może tez by się zakochała, albo zaszłaby w ciążę. Byłoby śmiesznie :D
    Ta historia o wpadce Deia mi się bardzo podobała. Ja bym chciała mieć Deidare za ojca ^^ Chociaż, jakbym go wkurzyła kiedyś tam... Wolę o tym nie myśleć :D
    Ogólnie notka bardzo fajna.
    Nie mam pomysłu co jeszcze Ci napisać, bo wena mnie nawet w komentarzach dziś opuszcza xD
    No cóż, więc pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie, czemu nie nimfomankę? a co, ona też człowiek i ma kilka... Pragnień xD Rozdział super, ale, że mając za matkę Hinatę, a Ojca Naruto nie można być karłem, ani dechą. mam nadzieję, że Koji będzie o swoją miłość walczył xD

    Do następnego ;p

    Przy okazji: Jestem starą Martą Anonim

    OdpowiedzUsuń
  7. Nimfomanka! O3O
    Karmisz moją wybujałą wyobraźnie! Normalnie kocham cię eksmenszu. *3*
    Rozdział jak zawsze super.
    A teraz dwie kwestie:
    Namber łan: Maya jest córką leszcza i herod baby, więc SKĄD, DO JASNEJ CHOLERY, ONA MA TAKIE WIELKIE CYCKI?! >o<
    Namber tu: Jak się czyta imię Sshu? To jest SSZU, czy po prostu SZU? HA? .u.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę ci w sekrecie, że jego imię to po prostu zlepek liter, które fajnie razem wyglądają, więc szczerze mówiąc, nie wiem zbytnio. Ja to wymawiam po prostu 'SZU'xD

      Usuń
    2. Tsuki i jej tok myślenia. XD

      http://www.youtube.com/watch?v=XrCqEK6wafY

      Usuń
  8. Hahahha widzę, że wena cię nie puszcza XD Pierwszy raz spotykam się z bohaterką, która jest nimfomanką xD Już ją lubię xD
    Najbardziej mi się podobała historia Sshu :D Ciekawy pomysł. Dobrze opisałaś wszystko - jak zawsze wszystko dobrze opisujesz ;o Też bym tak chciała ;__;
    No to chyba tyle. Nie wiem co pisać. Dobra tak na prawdę to nie chce mi się pisać tego komentarzu, ale wiem, że każdy cieszy dupę jak zobaczy ich większą liczbę, więc dlatego coś napisałam.... xD
    No to dawaj next ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam lubię tą nimfomankę xD
    No, ale jak to jest, że Kasumi jest dechą? XD
    Jej matka to HINATA!
    Uwielbiam Sshu <3
    W końcu wiem skąd się wziął Sshu..
    No, a po za tym to rozdział fajny jak zwykle ^^
    czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dei jest mimo wszystko kochany ♥ Strasznie mi się podobała ta historia :3 I to jak Dei nie mógł zabić Sshu... *-* ME GUSTA xd
    A Hidan... to Hidan xd Zboczony i obleśny xd
    Sshu jest suuper *-* I w ogóle, zakochał się, biedak xd Widać i słychać, a ten, że udaje. Jak każdy chłopak xd No ale i tak jest kochany ♥ xd I nawet zdradził Kas swój słaby punkt - jak słodko xd
    Mayu rlz xd Koji - staraj się, chłopie! xd Wgl, ta pierwsza scena słodka była, znaczy Koji był słodki xd
    Ogólnie, jak zawsze, zajebiście i dawaj już nowy rozdział~! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślałam, że historia powstania Sshu będzie romantyczna :c no szkoda szkoda
    A rozdział świetny. Teraz tak myślę i wymyśliłam, że też chcę takie dłonie jak Sshu i Deidara, nie mówiąc o ich właściwościach *pervy face* mówię o żuciu wybuchowej gliny oczywiście... *jeszcze bardziej pervy face* :D

    OdpowiedzUsuń
  12. nie mam za bardzo pomyslu na komentarz wiec tylko tak ogolnikowo ;P Sshu jest zajebisty *----*
    Niesadzilam ze Mayuu lubi takie przygo O.o ale wszystko sie moze zdarzyc :D
    rozdzial bardzo mi sie podobal, zreszta jak zawsze xD

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY