Przypatrywała się fioletowo włosej, siedzącej na przeciwko. Dziewczyna
była naburmuszona i bez przerwy mamrotała coś pod nosem. I bynajmniej nie był
to plan dnia, wykuty przez nią na pamięć. Nie, Kasumi nigdy niczego nie
planowała, a mamrotała tylko wtedy, gdy była wkurzona.
– No więc…? – ponagliła ją Mayu.
– Bo on jest taki… Taki… Wszędzie za mną łazi! Wszędzie go pełno! Ciągle jakieś docinki! Aaagh, jak on mnie wkurza! – wykrzyczała na jednym tchu, okładając poduszką bogu ducha winną podłogę. Różowo włosa uniosła brwi i zmierzyła przyjaciółkę czujnym spojrzeniem.
– Ty go lubisz. – stwierdziła wreszcie.
– Wcale, że nie! – W ostatniej chwili uchyliła się od nadlatującego jaśka. Posłała dziewczynie spojrzenie pod tytułem „ta jasne” i uśmiechnęła się kpiąco. – On jest irytujący, arogancki, zbyt pewny siebie i upierdliwy…
– Jak Ryuu. Może z wyjątkiem ostatniego. – przerwała jej Mayu. Kasumi zgromiła ją wzrokiem, na co tylko się zaśmiała.
– Sugerujesz, że ciągnie mnie do takich?
– Niee… Wcale…
– Mayu.
– Sama to powiedziałaś…
– Och, zamknij się. – warknęła ciemnowłosa i podniosła się. – Idę po coś do picia, przynieść ci? – Zerknęła na przyjaciółkę, a ta tylko skinęła głową. Zamknęła za sobą drzwi, kierując się na parter, gdzie mieściła się kuchnia. Zeskoczyła z dwóch ostatnich schodków, lądując zgrabnie na drewnianej posadzce. Nucąc pod nosem przeszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, wygrzebując z dolnych półek jakieś soki. Wyprostowała się w końcu i cofnęła odrobinę, zamykając stopą drzwiczki. Wzięła jeszcze jabłko z koszyka i chwytając owoc w zęby, skierowała się z powrotem do pokoju. Po drodze zauważyła kątem oka światło w malutkim pokoiku. Nigdy tam nie była, jakoś tak wyszło. Teraz miała okazję, a że ciekawość wzięła górę, podeszła na palcach do drzwi i zajrzała do środka przez szparę.
Zauważyła Ryuu, siedzącego tyłem do niej przy niskim stoliku. Przez chwilę wpatrywała się w jego plecy, starając się nie wydawać żadnego dźwięku, żeby jej przypadkiem nie przyłapał. Daremnie.
– Wejdź, jeśli chcesz. – odezwał się nagle, nawet nie odwracając się do niej. Dziewczyna drgnęła, omal nie wypluwając jabłka, ale wsunęła się do środka. Ostrożnie podeszła do Ryuu, zaglądając mu przez ramię.
– Co robisz…? – mruknęła.
– Ostrzę broń. Nie widać? – odparł szorstko, wciąż nie podnosząc na nią wzroku. Kasumi zrobiło się głupio. Tak naprawdę, to nigdy zbytnio ze sobą nie rozmawiali… Ich dialogi ograniczały się do „cześć, co tam, w porządku”. Co nie zmienia faktu, że była w nim zakochana i będzie o niego walczyć.
– Mmmh… Chcesz soku? – podsunęła mu butelkę.
– Postaw na stoliku. – burknął, odkładając naostrzonego kunaia do kabury i sięgając po kolejnego. W milczeniu wykonała polecenie, przez przypadek strącając lśniącą katanę. Szybko schyliła się, żeby podnieść broń i odłożyć na miejsce, jednak Uchiha ją uprzedził. Wyrwał ją z dłoni dziewczyny, piorunując fioletowo włosą wściekłym spojrzeniem. – Oszalałaś?! – wrzasnął. Kasumi osłupiała wpatrywała się w jego czarne oczy, patrzące na nią z nieukrywaną nienawiścią.
– J- Ja przepraszam… To był wypadek… – wyjąkała przestraszona wybuchem chłopaka.
– Masz pojęcie, jak ważna jest dla mnie ta katana!? A gdybyś ją uszkodziła!? Wszędzie się plątasz, zawracasz mi tylko głowę! Starałem się być cierpliwy, ale mam dość! Wynoś się stąd! Jesteś irytująca, mam cię dosyć! – wykrzyczał na jednym tchu. Zatkało ją. Irytująca? Ma jej dosyć? Poczuła, jakby jej serce przekuły tysiące małych, ostrych igieł. Zrobiła krok w tył, zaciskając usta. Nagle poczuła kogoś za sobą. Odwróciła się gwałtownie. To była Mayu.
– Co się stało? Słyszałam krzyki… – Przenosiła pytające spojrzenie to na nią, to na brata. Namikaze poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy.
– M- Muszę już iść… – szepnęła łamiącym się głosem i wcisnęła w dłonie różowo włosej drugą butelkę i nadgryzione jabłko. Nie czekając na reakcję przyjaciółki, przecisnęła się obok niej w drzwiach i wybiegła z domu.
– Kasumi! – Wyszła za nią na dwór, jednak dziewczyna już zniknęła. Zmarszczyła brwi i wróciła do pokoju, gdzie zostawiła przed chwilą Ryuu. Chłopak, jak gdyby nigdy nic wrócił do ostrzenia broni. Podeszła do niego i chwyciła za ramię, podciągając gwałtownym szarpnięciem na nogi. – Coś ty jej znowu zrobił? – wysyczała.
– To, co powinienem zrobić już dawno. Kazałem jej trzymać się ode mnie z daleka.
– CO!?
– Ta idiotka zrzuciła moją katanę. Całe szczęście, że nic się z nią nie stało…
Przerwał mu głuchy odgłos uderzenia. Zdezorientowany uniósł dłoń do zaczerwienionego policzka, a podrażniona skóra zapiekła, gdy musnął ją palcami. Odwrócił się do siostry, posyłając jej nic nierozumiejące spojrzenie. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, pomieszanym ze wściekłością.
– Jesteś dupkiem, Ryuu. Skończonym kretynem. – warknęła. – Jak mogłeś powiedzieć jej coś takiego? Ona zrobiłaby dla ciebie wszystko, bo była w tobie zakochana, a ty… A ty potraktowałeś ją jak nic nie wartą rzecz, tylko dlatego, że zrzuciła jakieś tam żelastwo z dwudziestocentymetrowego stolika?
– To nie jest jakieś tam żelastwo! To katana od ojca!
– Ach tak? No to patrz co ja z nią teraz zrobię. – wyrwała mu z dłoni kunaia i przyłożyła końcówkę ostrza do drewnianej pochwy. Nim chłopak zareagował w jakikolwiek sposób, przeciągnęła czubkiem po całej długości katany, zostawiając jasne wyżłobienie na czarnej, błyszczącej sayi. Brunet jęknął przeciągle, na widok skazy. Wyciągnął rękę z zamiarem odebrania dziewczynie swojej własności, jednak ona odsunęła się od niego. – I co!? Ile teraz jest warty ten twój pieprzony mieczyk, co!? – Zaczęła kreślić na lakierowanej pochwie pionowe kreski, wzdłuż tej poprzedniej. Potem cisnęła bronią w czarnowłosego i wyszła z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
– No więc…? – ponagliła ją Mayu.
– Bo on jest taki… Taki… Wszędzie za mną łazi! Wszędzie go pełno! Ciągle jakieś docinki! Aaagh, jak on mnie wkurza! – wykrzyczała na jednym tchu, okładając poduszką bogu ducha winną podłogę. Różowo włosa uniosła brwi i zmierzyła przyjaciółkę czujnym spojrzeniem.
– Ty go lubisz. – stwierdziła wreszcie.
– Wcale, że nie! – W ostatniej chwili uchyliła się od nadlatującego jaśka. Posłała dziewczynie spojrzenie pod tytułem „ta jasne” i uśmiechnęła się kpiąco. – On jest irytujący, arogancki, zbyt pewny siebie i upierdliwy…
– Jak Ryuu. Może z wyjątkiem ostatniego. – przerwała jej Mayu. Kasumi zgromiła ją wzrokiem, na co tylko się zaśmiała.
– Sugerujesz, że ciągnie mnie do takich?
– Niee… Wcale…
– Mayu.
– Sama to powiedziałaś…
– Och, zamknij się. – warknęła ciemnowłosa i podniosła się. – Idę po coś do picia, przynieść ci? – Zerknęła na przyjaciółkę, a ta tylko skinęła głową. Zamknęła za sobą drzwi, kierując się na parter, gdzie mieściła się kuchnia. Zeskoczyła z dwóch ostatnich schodków, lądując zgrabnie na drewnianej posadzce. Nucąc pod nosem przeszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, wygrzebując z dolnych półek jakieś soki. Wyprostowała się w końcu i cofnęła odrobinę, zamykając stopą drzwiczki. Wzięła jeszcze jabłko z koszyka i chwytając owoc w zęby, skierowała się z powrotem do pokoju. Po drodze zauważyła kątem oka światło w malutkim pokoiku. Nigdy tam nie była, jakoś tak wyszło. Teraz miała okazję, a że ciekawość wzięła górę, podeszła na palcach do drzwi i zajrzała do środka przez szparę.
Zauważyła Ryuu, siedzącego tyłem do niej przy niskim stoliku. Przez chwilę wpatrywała się w jego plecy, starając się nie wydawać żadnego dźwięku, żeby jej przypadkiem nie przyłapał. Daremnie.
– Wejdź, jeśli chcesz. – odezwał się nagle, nawet nie odwracając się do niej. Dziewczyna drgnęła, omal nie wypluwając jabłka, ale wsunęła się do środka. Ostrożnie podeszła do Ryuu, zaglądając mu przez ramię.
– Co robisz…? – mruknęła.
– Ostrzę broń. Nie widać? – odparł szorstko, wciąż nie podnosząc na nią wzroku. Kasumi zrobiło się głupio. Tak naprawdę, to nigdy zbytnio ze sobą nie rozmawiali… Ich dialogi ograniczały się do „cześć, co tam, w porządku”. Co nie zmienia faktu, że była w nim zakochana i będzie o niego walczyć.
– Mmmh… Chcesz soku? – podsunęła mu butelkę.
– Postaw na stoliku. – burknął, odkładając naostrzonego kunaia do kabury i sięgając po kolejnego. W milczeniu wykonała polecenie, przez przypadek strącając lśniącą katanę. Szybko schyliła się, żeby podnieść broń i odłożyć na miejsce, jednak Uchiha ją uprzedził. Wyrwał ją z dłoni dziewczyny, piorunując fioletowo włosą wściekłym spojrzeniem. – Oszalałaś?! – wrzasnął. Kasumi osłupiała wpatrywała się w jego czarne oczy, patrzące na nią z nieukrywaną nienawiścią.
– J- Ja przepraszam… To był wypadek… – wyjąkała przestraszona wybuchem chłopaka.
– Masz pojęcie, jak ważna jest dla mnie ta katana!? A gdybyś ją uszkodziła!? Wszędzie się plątasz, zawracasz mi tylko głowę! Starałem się być cierpliwy, ale mam dość! Wynoś się stąd! Jesteś irytująca, mam cię dosyć! – wykrzyczał na jednym tchu. Zatkało ją. Irytująca? Ma jej dosyć? Poczuła, jakby jej serce przekuły tysiące małych, ostrych igieł. Zrobiła krok w tył, zaciskając usta. Nagle poczuła kogoś za sobą. Odwróciła się gwałtownie. To była Mayu.
– Co się stało? Słyszałam krzyki… – Przenosiła pytające spojrzenie to na nią, to na brata. Namikaze poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy.
– M- Muszę już iść… – szepnęła łamiącym się głosem i wcisnęła w dłonie różowo włosej drugą butelkę i nadgryzione jabłko. Nie czekając na reakcję przyjaciółki, przecisnęła się obok niej w drzwiach i wybiegła z domu.
– Kasumi! – Wyszła za nią na dwór, jednak dziewczyna już zniknęła. Zmarszczyła brwi i wróciła do pokoju, gdzie zostawiła przed chwilą Ryuu. Chłopak, jak gdyby nigdy nic wrócił do ostrzenia broni. Podeszła do niego i chwyciła za ramię, podciągając gwałtownym szarpnięciem na nogi. – Coś ty jej znowu zrobił? – wysyczała.
– To, co powinienem zrobić już dawno. Kazałem jej trzymać się ode mnie z daleka.
– CO!?
– Ta idiotka zrzuciła moją katanę. Całe szczęście, że nic się z nią nie stało…
Przerwał mu głuchy odgłos uderzenia. Zdezorientowany uniósł dłoń do zaczerwienionego policzka, a podrażniona skóra zapiekła, gdy musnął ją palcami. Odwrócił się do siostry, posyłając jej nic nierozumiejące spojrzenie. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, pomieszanym ze wściekłością.
– Jesteś dupkiem, Ryuu. Skończonym kretynem. – warknęła. – Jak mogłeś powiedzieć jej coś takiego? Ona zrobiłaby dla ciebie wszystko, bo była w tobie zakochana, a ty… A ty potraktowałeś ją jak nic nie wartą rzecz, tylko dlatego, że zrzuciła jakieś tam żelastwo z dwudziestocentymetrowego stolika?
– To nie jest jakieś tam żelastwo! To katana od ojca!
– Ach tak? No to patrz co ja z nią teraz zrobię. – wyrwała mu z dłoni kunaia i przyłożyła końcówkę ostrza do drewnianej pochwy. Nim chłopak zareagował w jakikolwiek sposób, przeciągnęła czubkiem po całej długości katany, zostawiając jasne wyżłobienie na czarnej, błyszczącej sayi. Brunet jęknął przeciągle, na widok skazy. Wyciągnął rękę z zamiarem odebrania dziewczynie swojej własności, jednak ona odsunęła się od niego. – I co!? Ile teraz jest warty ten twój pieprzony mieczyk, co!? – Zaczęła kreślić na lakierowanej pochwie pionowe kreski, wzdłuż tej poprzedniej. Potem cisnęła bronią w czarnowłosego i wyszła z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Wbiegła do domu i bez słowa
skierowała się do pokoju. Przecież i tak była sama. Matka pracowała w Akademii,
a ojciec do późna siedział w biurze. W mieszkaniu nie było nikogo… Chociaż nie.
Nikogo, z wyjątkiem Sshu. Całkiem o nim zapomniała… Wpadła na niego w
przejściu. Chłopak coś do niej mówił, znów jakieś kpiące docinki, ale nie
reagowała. Wyminęła go, zakrywając usta dłonią i zatrzasnęła za sobą drzwi pokoju.
Położyła się na łóżku i wtuliła w wielkiego miśka, leżącego obok poduszki.
Podkurczyła nogi i pozwoliła łzom spływać swobodnie po policzkach.
Blondyn wpatrywał się w zamknięte drzwi, marszcząc brwi. Coś musiało się stać, to oczywiste. Tylko co? Po chwili zastanowienia zdecydował się pójść do niej. Niepewnie zapukał w drzwi, jednak odpowiedziała mu cisza. Ostrożnie nacisnął klamkę, zaglądając do środka. Leżała tyłem do niego, jej ramiona drżały od płaczu.
– Co jest…? – mruknął od niechcenia, wsuwając się do środka pomieszczenia. Znów milczała. Usiadł na podłodze pod łóżkiem, czekając, aż dziewczyna sama się odezwie. Nasłuchiwał, jak szlocha i pociąga nosem, aż wreszcie usłyszał szelest pościeli. Zerknął w tył. Tak, jak się spodziewał, obróciła się na drugi bok, przodem do niego. Wciąż tuliła do siebie pluszaka, wpatrując się w niego załzawionymi oczami.
– Sshu, czy ja... Czy ja jestem irytująca? – szepnęła cicho. Chłopak zmarszczył brwi, obrócił się w jej kierunku i klęknął, opierając się łokciami na materacu.
– Skąd takie przypuszczenia?
– Ktoś... Ktoś powiedział mi to dzisiaj…
– I to przez to płaczesz? On musiał być dla ciebie naprawdę ważny, skoro aż tak cię to zabolało…
– Nie wspominałam, że chodziło o chłopaka...
– Ani nie zaprzeczyłaś. – Mrugnął do niej porozumiewawczo. – Przez ojca wątpię, żebyś płakała. Jesteś jego oczkiem w głowie, nie powiedziałby czegoś. Z Mayu raczej się nie pokłóciłaś, a nawet jeśli, to nie o taką pierdołę. Sinji… On jest w ciebie zbyt zapatrzony, żeby wyskoczyć z czymś takim… Więc zostaje jakiś chłopak, którego ty lubisz, ale on tego nie dostrzega… Mam rację? – Spojrzał na nią wyczekująco. Nieznacznie przytaknęła ruchem głowy, a kąciki ust znów jej zadrżały. – Eeeej! Przestań płakać! Myślałem, że jesteś twardsza!
Kasumi przeniosła na niego wzrok, a potem ku zdumieniu chłopaka odrzuciła miska w kąt łóżka, otarła mokre oczy i usiadła, opierając się i ścianę. Nie spodziewał się, żeby ty zadziałało, ale jak widać znów się mylił…
Wskoczył na łóżko i siadł obok niej, opierając ręce na ugiętych kolanach. Kasumi natomiast siedziała z wyprostowanymi nogami i rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Ani się obejrzała, już zwierzała się chłopakowi, a on słuchał, co jakiś czas wtrącając swoje uwagi na temat Ryuu, rozbawiając tym samym fioletowo włosą. Zleciało im tak kilka godzin, aż wreszcie zapadł zmrok.
– Nie możesz być taki cały czas? – ziewnęła, opierając głowę na jego ramieniu.
– To znaczy jaki?
– Taki, jak teraz… Miły, bez tych idiotycznych docinków i tego spojrzenia pod tytułem „jestem lepszy od ciebie”… To wkurza, wiesz?
– Serio taki jestem? – parsknął śmiechem. No proszę, nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. To pewnie otoczenie. Akatsuki i tak dalej… Tam są sami tacy. Zwłaszcza ojciec i ten jego partner. Jak mu tam, Sasori.
– Mhm…– Powieki coraz bardziej jej ciążyły. – Mógłbyś być nawet słodki, gdybyś się tylko postarał… – Mówiła coraz ciszej. Była tak strasznie, strasznie zmęczona. Te dzisiejsze wydarzenia, walka na polu treningowym, a potem wybuch Ryuu… Za dużo jak na jeden raz, zdecydowanie za dużo.
Sshu drgnął nieznacznie. Miał zdobyć jej zaufanie, a nie rozkochiwać ją w sobie!
– Wcale nie jestem taki super, jak ci się wydaje… W rzeczywistości jestem takim samym dupkiem, jak ten cały Ryuu. Powinnaś lepiej dobierać sobie znajomych… Kasumi…? – zerknął na nią. – No ty sobie chyba żartujesz. – burknął. Dziewczyna spała, oparta na jego ramieniu. Kiedy się poruszył, chcąc wstać, nieoczekiwanie zsunęła się na jego kolana, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Blondyn otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale koniec, końców westchnął tylko i przykrył ją kocem.
Niech śpi, stwierdził.
Sięgnął do lampki nocnej i zgasił ją, a sam przymknął oczy, by po chwili zasnąć.
Blondyn wpatrywał się w zamknięte drzwi, marszcząc brwi. Coś musiało się stać, to oczywiste. Tylko co? Po chwili zastanowienia zdecydował się pójść do niej. Niepewnie zapukał w drzwi, jednak odpowiedziała mu cisza. Ostrożnie nacisnął klamkę, zaglądając do środka. Leżała tyłem do niego, jej ramiona drżały od płaczu.
– Co jest…? – mruknął od niechcenia, wsuwając się do środka pomieszczenia. Znów milczała. Usiadł na podłodze pod łóżkiem, czekając, aż dziewczyna sama się odezwie. Nasłuchiwał, jak szlocha i pociąga nosem, aż wreszcie usłyszał szelest pościeli. Zerknął w tył. Tak, jak się spodziewał, obróciła się na drugi bok, przodem do niego. Wciąż tuliła do siebie pluszaka, wpatrując się w niego załzawionymi oczami.
– Sshu, czy ja... Czy ja jestem irytująca? – szepnęła cicho. Chłopak zmarszczył brwi, obrócił się w jej kierunku i klęknął, opierając się łokciami na materacu.
– Skąd takie przypuszczenia?
– Ktoś... Ktoś powiedział mi to dzisiaj…
– I to przez to płaczesz? On musiał być dla ciebie naprawdę ważny, skoro aż tak cię to zabolało…
– Nie wspominałam, że chodziło o chłopaka...
– Ani nie zaprzeczyłaś. – Mrugnął do niej porozumiewawczo. – Przez ojca wątpię, żebyś płakała. Jesteś jego oczkiem w głowie, nie powiedziałby czegoś. Z Mayu raczej się nie pokłóciłaś, a nawet jeśli, to nie o taką pierdołę. Sinji… On jest w ciebie zbyt zapatrzony, żeby wyskoczyć z czymś takim… Więc zostaje jakiś chłopak, którego ty lubisz, ale on tego nie dostrzega… Mam rację? – Spojrzał na nią wyczekująco. Nieznacznie przytaknęła ruchem głowy, a kąciki ust znów jej zadrżały. – Eeeej! Przestań płakać! Myślałem, że jesteś twardsza!
Kasumi przeniosła na niego wzrok, a potem ku zdumieniu chłopaka odrzuciła miska w kąt łóżka, otarła mokre oczy i usiadła, opierając się i ścianę. Nie spodziewał się, żeby ty zadziałało, ale jak widać znów się mylił…
Wskoczył na łóżko i siadł obok niej, opierając ręce na ugiętych kolanach. Kasumi natomiast siedziała z wyprostowanymi nogami i rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Ani się obejrzała, już zwierzała się chłopakowi, a on słuchał, co jakiś czas wtrącając swoje uwagi na temat Ryuu, rozbawiając tym samym fioletowo włosą. Zleciało im tak kilka godzin, aż wreszcie zapadł zmrok.
– Nie możesz być taki cały czas? – ziewnęła, opierając głowę na jego ramieniu.
– To znaczy jaki?
– Taki, jak teraz… Miły, bez tych idiotycznych docinków i tego spojrzenia pod tytułem „jestem lepszy od ciebie”… To wkurza, wiesz?
– Serio taki jestem? – parsknął śmiechem. No proszę, nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. To pewnie otoczenie. Akatsuki i tak dalej… Tam są sami tacy. Zwłaszcza ojciec i ten jego partner. Jak mu tam, Sasori.
– Mhm…– Powieki coraz bardziej jej ciążyły. – Mógłbyś być nawet słodki, gdybyś się tylko postarał… – Mówiła coraz ciszej. Była tak strasznie, strasznie zmęczona. Te dzisiejsze wydarzenia, walka na polu treningowym, a potem wybuch Ryuu… Za dużo jak na jeden raz, zdecydowanie za dużo.
Sshu drgnął nieznacznie. Miał zdobyć jej zaufanie, a nie rozkochiwać ją w sobie!
– Wcale nie jestem taki super, jak ci się wydaje… W rzeczywistości jestem takim samym dupkiem, jak ten cały Ryuu. Powinnaś lepiej dobierać sobie znajomych… Kasumi…? – zerknął na nią. – No ty sobie chyba żartujesz. – burknął. Dziewczyna spała, oparta na jego ramieniu. Kiedy się poruszył, chcąc wstać, nieoczekiwanie zsunęła się na jego kolana, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Blondyn otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale koniec, końców westchnął tylko i przykrył ją kocem.
Niech śpi, stwierdził.
Sięgnął do lampki nocnej i zgasił ją, a sam przymknął oczy, by po chwili zasnąć.
Naruto z Hinatą weszli do
mieszkania. Ku ich zdumieniu, nie było w nim ani Sshu, ani Kasumi. Ruszyli w
kierunku pokoju dziewczyny. Kobieta otworzyła cicho drzwi i zajrzała do środka.
Naruto wsunął się tuż za nią. Na widok córki śpiącej na kolanach blondyna,
pobladł na twarzy. Już miał tam iść i wygonić go do salonu, by następnie
przeprowadzić z nim bardzo poważną rozmowę, ale Hinata go powstrzymała.
Wypchnęła go z powrotem na korytarz i zamknęła drzwi, starając się przy tym nie
hałasować. Kiedy napotkała oburzone spojrzenie męża, uśmiechnęła się
delikatnie.
– Zostaw ich, niech śpią. – mruknęła.
– Ale… Ale… – jąkał się.
– Naruto. – przerwała mu tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Ona ma 17 lat, nie jest już dzieckiem.
– Ale… – niemalże pisnął. Jego córeczka. Jego mała, słodka, niewinna Kasumi w objęciach jakiegoś obcego chłopaka..? Potwierdziły się jego najczarniejsze scenariusze. Jego księżniczka z jakimś brutalnym młokosem…? To on już woli Ryuu! Chociaż brunet też nie grzeszył taktem i empatią…
Ciężkie jest życie ojca, stwierdził i poczłapał do kuchni, gdzie Hinata już szykowała dla nich kolację.
– Zostaw ich, niech śpią. – mruknęła.
– Ale… Ale… – jąkał się.
– Naruto. – przerwała mu tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Ona ma 17 lat, nie jest już dzieckiem.
– Ale… – niemalże pisnął. Jego córeczka. Jego mała, słodka, niewinna Kasumi w objęciach jakiegoś obcego chłopaka..? Potwierdziły się jego najczarniejsze scenariusze. Jego księżniczka z jakimś brutalnym młokosem…? To on już woli Ryuu! Chociaż brunet też nie grzeszył taktem i empatią…
Ciężkie jest życie ojca, stwierdził i poczłapał do kuchni, gdzie Hinata już szykowała dla nich kolację.
***
Uchyliła powieki i stwierdziła, że leży w bardzo
niewygodnej pozycji. Dźwignęła się na ręce, przecierając zaspane oczy i
rozejrzała po pokoju. Jej wzrok zatrzymał się na chłopaku obok. Przez chwilę
wpatrywała się w niego zdezorientowana, mrugając co trochę i analizując fakty,
aż w końcu krzyknęła głośno i cofnęła się gwałtownie. Na sekundę zawisła w
powietrzu, by w następnej chwili wyładować na podłodze. Błyskawicznie podniosła
się na nogi, z przerażeniem wpatrując się w Sshu. Chłopak przeciągnął się na
leżąco, w ogóle nie zwracając na nią uwagi. Dopiero po chwili raczył na
spojrzeć na dziewczynę.– Dzień dobry. – ziewnął.
– Co ty tu robisz?! Dlaczego śpisz w moim pokoju, na moim łóżku, obok mnie?! – zaczęła rzucać w niego winogronami, które niewiadomo skąd pojawiły się na jej biurku. Pewnie mama je tam postawiła. Nieważne..
– Przestań! – wyjrzał zza poduszki, by sekundę później znów się za nią ukryć, unikając w ostatniej chwili nadlatującego winogrona. – Kasumi!
– Zboczeniec!
– Uspokój się kobieto! – jęknął i doskoczył do niej. Błyskawicznie chwycił ją za nadgarstki, piorunując wzrokiem. – Nie pamiętasz już?
– Czego mam nie pamiętać?
– Ryuu! Płakałaś przez niego! – krzyknął. Momentalnie przestała się szarpać. Puścił ją wreszcie, kiedy stwierdził, że nie zagraża mu już salwa winogron. – Wczoraj gadaliśmy, potem zasnęłaś mi na kolanach. Nie chciałem cię budzić, no i tak jakoś wyszło… – dodał spokojniej.
Kasumi podeszła do półki, na której stała fotografia ich byłej drużyny. Mayu po jej lewej, ona po środku, Ryuu po prawej i ich Sensei- Kiba Inuzuka z Akamaru. Nagle wszystko zaczęło wracać ze zdwojoną siłą. Słyszała w głowie głos czarnowłosego. Żal ponowni ścisnął jej serce. Szybkim ruchem otarła oczy, w których wezbrały łzy i zacisnęła usta.
– W porządku? – odezwał się Sshu.
– Tak. W porządku. – mruknęła i z trzaskiem odłożyła ramkę, fotografią w dół. – Lepiej być nie mogło. – Odwróciła się do niego. Z oczu biła jej determinacja, cały smutek gdzieś zniknął.
– Ale Ryuu…
– Ryuu już mnie nie obchodzi. – przerwała mu. – Nie mam zamiaru przez niego płakać. Żaden chłopak, który mówi coś takiego, nie zasługuje na to, żeby darzyć go jakimkolwiek uczuciem… Potrenujesz ze mną? – zmieniła nagle temat.
– Jeśli chcesz. – wzruszył ramionami niby to od niechcenia.
Super. Ryuu to duper wrodził się w Sasuke wrrrr. Niech go Sshu wysadzi ( Itami ładnie plosi * feel like a kot w butach*). A Mayu zachowała sie świetnie może przekonam sie do córki tego gbura. Innymi słowy zajebisty rozdział Tsu!
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
Sorry, ale chyba Przeoczyłam ten rozdział… Świetny. Mam pomysł na matkę Sshu: Tsuki! Wielka i nie powtażalna miłość… Deidara i Tsuki… Ale, że Saso, mój piękny mąż, jest snobem? :( Dołanczam się do prośby Itami i błagam ZABIJ, WYSADŹ, POTNIJ Ryuu!!! Mayu zaczyna mnie przekonywać do siebie xD Czekam na next'a ;)
UsuńRyuu to skończony dupek. Jak on mi przypomina Sasuke... Niech zginie. Byłoby wtedy całkiem miło ^^
UsuńSshu i Kasumi, słodka parka ^^ A Mayu dobrze zrobiła temu debilowi :D
Pozdrawiam i czekam na next!!!
Heeej + 50 do sympatii Mayu z mojej strony! Jednak nie jest taką głupawą dziunią za jaką ją uważałam, powinna jeszcze złamać tą katanę :D
OdpowiedzUsuńA Ryuu.. z jednej strony było mi szkoda Kas, ale z drugiej miałam ochotę się śmiać, co za przewrażliwiona cipa z tego Sasuke Juniora xD
Najcudowniejszy pod słońcem Sshu *.*
To było słodkie. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania Kasumi z Ryuu, mam nadzieję, że będzie taka chłodna i wyniosła i pokaże mu co stracił!
Pozdrawiam, buziaki ;3
No wczoraj przeczytałam, ale nie napisałam komentarza, bo nie wiem czy by normalnie wyglądał xD
OdpowiedzUsuńTeraz piszę z tableta, więc mogą być błędy :)
No to tak, Ryuu to dupek i w ogóle taki Sasuke, albo jego gorsza wersja :P
Chociaż w sumie, dzięki niemu Sshu mógł się pokazać z tej lepsiejszej strony xD
Wraz z sceną Ryuu za dużo razy przez moją głowe przeszło słowo "pochwa" xD ale to było wczoraj xD
Naruto mnie rozpieprzył z tą nadopiekuńczościá xD jak napisałaś, że pewien dialog zapiszczał to sobie to wyobraziłam i zaczęłam śmiać jak pojebana xD
Biedny, jego obawy się sprawdzają xD
Ale ej, Sasori jako partner Deidary O_________O no w sumie wiem, że ich lubisz, ale, że w opowiadaniu dałaś... chociaż jesteś Tsuki - po tobie należy się spodziewać niespodziewanego xDD
nie mogę doczekać się ich w akcji xD Dei'a z "5 językami" i Sasoriego ze swoim "drewnianym wibratorem" xD
dobra, oczywiście czekam na next twojej twórczości :)
Życzę weny :* :)
Soli nie o TAKICH partnerów mi chodzilo. Przeciez oni tam po 2 sa parowani. I oni sa razem w grupie. O to mi chodzilo xd
UsuńJa kiedyś przez ciebie wpadnę w paranoje i zamknę się w sobie. Jesteś okrutna Tsuki...
OdpowiedzUsuńAle rozdział genialny chce następny...
Życie weny Sakebu :)
Hahaha, a ja zgodzę się z Soli. To samo mi przyszło, gdy pisałaś o 'partnerach' xD Rozumiem Twoje intencje, ale wiesz. Wyobraźnia nasza jest nieogarnięta :D
OdpowiedzUsuńTak czy siak, cieszę się, że rozdział jest, Ryuu trzeba udupić, a Mayu powinna im zorganizować jakąś randkę, czy coś xD
A swoją drogą, zastanawiam się co by było, gdyby Naruto wiedział, czyim Sshu jest synem? ;)
Nominowałam cię do "The Versatile Blogger Award". Więcej informacji na http://konoha-clans.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńJa= dawna Marta Anonim
Ja tam lubię Mayu, jest dobrą przyjaciółką *kciuk w górę*
OdpowiedzUsuńAle niech Kasumi się zbyt prędko nie zakochuje, to byłoby sztuczne. No i Sshu... Sshu, Sshu, Sshu... Kocham cię chopie ;D
Co za kolo z tego Ryuu!!!! Mowić takie rzeczy z tak blahego powodu?!
OdpowiedzUsuńUważąm to za czyn niewybaczalny ehh... no nie wazne, rozdzial cudowny ;D o matko jakie to bylo slodkie kiedy Kasumi zasnela na kolanach Sshu ^^